| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-09-28 09:56:36
Temat: Nawrocki - no i co?Nawrocki żyjesz po tyum egzaminie? czy kaca leczysz - daj znać, bo nas
kciuki bolą....
Podziel się jakąkolwiek wiadomością
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2003-09-28 10:16:03
Temat: Re: Nawrocki - no i co?> Nawrocki żyjesz po tyum egzaminie? czy kaca leczysz - daj znać, bo nas
> kciuki bolą....
> Podziel się jakąkolwiek wiadomością
wlasnie, wlasnie :-)
wynikow pewno jeszcze nie ma, ale napisz jak poszlo..
nie wiem czy juz moge uzywac na co dzien hasla "łokcie, pięty i kciuki ktore
leczą"... ;)
Zdrowko
Albert
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-09-28 12:34:33
Temat: (egzamin)...A więc na ów egzamin się nie spóźniłem, co by oznaczało, że wola
boska chciała, żebym do niego przystąpił (wstałem o 6:30, wziąłem od
mamy auto i pojechałem na dworzec PKP, gdzie przy kasie biletowej
usłyszałem: '- Będę panu dłużna grosik' - co zresztą też słyszeli
wszyscy inni zakupujący bilety; takie to dziwne ceny na te bilety
porobili...). Przed samym egzaminem oczywiście wielka nerwówka;
studenci palą papierosy, powtarzają materiał, i prześcigają się w
nowych koncepcjach dotyczących formy egzaminu: - Ustny!... - Nie!
Pisemny! - i tak dalej...
Mnie by bardziej pasowało, żeby egzamin był ustny; zmiażdżyłbym
profesora moją elokwencją i stylem bycia; niestety, egzamin był
pisemny... Do tego, zanim zaczeliśmy pisać, prof. sprawdził, czy oby
wszyscy są odpowiednio ubrani; ja na szczęście miałem pod bluzą z
kapturem niebieską koszulę i krawat (który uległ niewielkim
pofałdowaniom w pociągu, gdzie powtarzałem materiał... właściwie, to
go nie powtarzałem; dopiero się z nim zapoznawałem), a jako że
siedziałem, profesor nie zauważył moich dżinsów i adidasów...
- Czy może pan powtórzyć, dla których rzędów są te pytania? - zapytała
prof.'a jedna ze studentek, a prof. się na to bardzo obraził:
- Dwadzieścia lat pracowałem na tytuł profesora zwyczajnego, i wymagam
od wszystkich, żeby tak mnie właśnie tytułowali; prywatnie mi na tym
nie zależy, ale od studentów wymagam pełnego szacunku! - zaczął swoją
śpiewkę profesor, a ja już wiedziałem, że gdyby egzamin był ustny, to
profesor zmiażdżyłby mnie, a nie ja jego... a to dlatego, że
nienawidzę takich zadufanych w sobie intelektualistów, którzy myślą,
że jak mają na wizytówce przed nazwiskiem kilka skrótów, to są nie
wiadomo kim... dlatego czułbym się wobec niego skrępowany, i nie
potrafiłbym się z nim dogadać...
Tak czy siak, nie jestem pewien, czy zdam... wyniki dopiero w
czwartek; powiedzmy sobie to wprost; dostałem cztery pytania, w tym
trzy takie same, jak ostatnio w czerwcu, kiedy to oblałem... znowu
dostałem pytanie o lekturę, i znowu źle napisałem nazwisko autora; w
piątek wieczorem przed egzaminem specjalnie poszukałem tej książki,
żeby dokładnie zapamiętać nazwisko owego autora: Cialdini, Robert
Cialdini... i oczywiścnie na egzaminie napisałem coś w stylu:
Cadini... ale napisałem to mocno pochylonym i grubym drukiem, więc mam
nadzieję, że profesor zwyczajny nie spostrzeże mojej freudowskiej
czynności pomyłkowej... Inne z powtarzających się pytań, to było
pytanie o siły tworzące 'żelazny trójkąt' w państwie opiekuńczym;
cóż... znałbym odpowiedź, gdyby ta odpowiedź była w notatkach (ale jej
tam nie było, bo notatki dostałem od znajomego, który nie zna się na
prowadzeniu notatek), lub gdybym chodził na wykłady tegoż profesora
(niestety byłem tylko ze dwa razy - ten profesor jest przeokrutnie
nudny, i wole pisać poprawki, niż słuchać jego patetycznych przemów na
temat poperowskiej teorii państwa zamkniętego...). Tak więc 'żelazny
trójkąt' stał się kłodą rzuconą pod me nogi... a jak wiadomo, tych
najlepszych zawsze się gnębi, żeby mieli gorzej... Tak więc musiałem
wymyślić inną definicję 'żelaznego trójkąta' (inną w porównaniu do
tej, którą napisałem w czerwcu... jednak musiałem wziąć pod uwagę to,
że przecież ostatnio w czerwcu na egzaminie, kiedy to oblałem, mogłem
podać właściwą definicję tego trójkąta, a odpowiedzieć źle na
pozostałe pytania... powstał więc dylemat; czy wiem co to jest ten
trójkąt, czy nie?).
Profesor dał nam jednak wskazówkę, że ten trójkąt jest związany z tym,
co się dzieje aktualnie na Śląsku... Byłem już pewien; w czerwcu źle
opisałem ten trójkąt (bo napisałem, że to ma związek z wywieraniem
nacisku przez państwo na jednostki centralne, które są odpowiedzialne
za podnoszenie dobrobytu obywateli). Tym razem napisałem, że ów
żelazny trójkąt jest związany z platońskimi trzema siłami
determinującymi duszę do działania w celu uzyskania uznania za swoją
pracę, wynagrodzenia za tą pracę, oraz równości w otrzymywaniu owego
uznania i wynagrodzenia... nie będę pisał więcej, by chyba was zanudzę
na śmierć...
N.
--
www.nawrocki.art.pl - psycho circus project
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-09-28 12:36:27
Temat: Re: (egzamin)
Użytkownik "nawrocki" <private@(cut)nawrocki.art.pl>
news:bl6j06$s41$1@news.onet.pl...
> [...]
> Tym razem napisałem, że ów żelazny trójkąt jest związany z
> platońskimi trzema siłami determinującymi duszę do
> działania w celu uzyskania uznania za swoją pracę,
> wynagrodzenia za tą pracę, oraz równości w otrzymywaniu
> owego uznania i wynagrodzenia...
> nie będę pisał więcej, by chyba was zanudzę na śmierć...
>
> N.
> www.nawrocki.art.pl - psycho circus project
człowiek istota społeczna:
pochwała za dobrą pracę - słowo-marchewka
wynagrodzenie za dobrą pracę - marchwka
uznanie za dobrą pracę - emerytura
wystarczy na byle jaką pracę powiedzieć, że "dobra"
i załatwić sobie "odpowiednią emeryturę"
- będzie się robić byle co, byle jak (czyli nic)
a dostawać odpowiednią kasę - czyli uznanie
pochwałę dadzą kolesie a wynagrodzenie wtopi się
w ten biologiczny mechanizm bara-bara
lala lala la la
\|/
re:
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |