| « poprzedni wątek | następny wątek » |
21. Data: 2005-08-25 06:59:49
Temat: Re: Nienawidzę własnych rodziców.Jest
> egoistyczna i egocentryczna, potrafi skupiać się jedynie na swoich
> zmartwieniach.
Mam wrażenie, że to dziedziczne. Rozejrzyj się! Czy rzeczywiście uwarzasz,
że celem i jedyną treścią życia rodzicó jest zatrucie Twojego?
>> Bo
>> potworami oni mi się w żaden sposób nie jawią. Potwory nie rozdają domów
>> swoim poniżanym, nic nie wartym dzieciom.
>
> A dlaczego by nie? A może to chodzi o to, aby uzależnić od siebie swoje
> dzieci?
A dzieci są już dorosłe i mimo obciążeń z dzieciństwa mogą podjąć próby
wyzwolenia się. Rodzice nie potrafią widać inaczej... Dają pracę,
mieszkanie... wydaje im się, że coś im się w zamian należy. Przyjmujesz to,
mimo, iż nie jesteś w stanie "zapłacić". Nie ważne w tej chwili jak "powinno
być". To oni rozporządzają dobrami, więc i oni ustalają warunki. Ale nie
musisz w tym uczestniczyć. A osobiście mi się wydaje, że nawt nie powinnaś.
Przypuszczam ponadto, że rodzice by Was bardziej docenili, gdybyście się
usamodzielnili.
A moim szczytem
> marzeń i szczytem ambicji jest posiadanie rodziny, normalnej, kochającej
> się
> rodziny, której zawsze mi brakowało.
I myślisz, że będziesz ją miała martwiąc się cały czas "sąsiadami". Chyba
czas się od nich uwolnić. Nie wierzę, że to się uda póki mieszkacie de facto
w ich domu. Nie wierzę też w normalną rodzinę w takich warunkach. Nie chodzi
już o złych dziadkó. Tylko o to, jak Ty się czujesz i zachowujesz. Wiesz
skąd się biorą szczęśliw dzieci? To te, które mają szczęśliwych rodziców.
Kiedy Twoje dzieci będą rosnąć, obserwuj siebie bacznie! Nie pozwól sobie na
zachowania choćby podobne do tych, jakich tak nienawidziłaś u swoich
rodziców.
Pozdrawiam,
MAG
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
22. Data: 2005-08-25 07:05:26
Temat: Re: Nienawidzę własnych rodziców.Witam..
> Nikt Cię nie zmusi do kochania kogś. (...) Ale nad nienawiścią można i
trzeba zapanować. Siebie
> samą najbardziej nią krzywdzisz i swoją rodzinę.
Masz rację. Nienawiść to bardzo wyniszczające uczucie, które drąży człowieka
od środka i nie pozwala spokojnie usnąć. Wiem, że muszę się z tej nienawiści
oczyścić, inaczej nie zaznam nigdy wewnętrznego spokoju. Nie powinnam jednak
czuć się zobowiązana do kochania rodziców, bo to jest nieosiągalne. Ale tak
ciężko być mi obojętną, gdy tak wiele w tym wszystkim emocji.
Myślę, że nienawidzę, aby nie zapomnieć i nie wybaczyć, by znowu nie zostać
skrzywdzoną. Kiedy się nie nienawidzi, to wtedy bardziej boli. To coś w
rodzaju bariery ochronnej.
> Zastanów się nad tym, dlaczego Twoi rodzice tacy są, co w nich nie pozwala
> im się z Tobą dogadać, co im karze poniżać ludzi. Pomyśl o tym, co mogą
czuć
> i jak sami z tymi uczuciami się czują. Czy myślisz, że są szczęśliwi?
Nie sądzę, aby byli szczęśliwi. Myślę, że oni musieli być w dzieciństwie
bardzo zakompleksieni, poniżani i zawsze gorsi. Może nie potrafią inaczej,
może muszą krzywdzić innych ludzi, bo to podwyższa ich ego. Zawsze
powtarzają jacy są wspaniali, jacy inteligentni, jacy genialni, a mi się
wydaje, że mówią tak, by się takimi właśnie czuć.
> Skieruj swoją wrażliwość także poza siebie.
Masz rację, to jest bardzo ważne. Choć przyznam, że nie tylko ja zaznałam od
nich przykrości. Mój ojciec stosuje mobbing w pracy. Kiedy pracowałam u
niego, to niektórzy wprost mi mówili, że współczują mi z powodu takiego
"ojca".
> Nie wydaje Ci się, że Twoim
> rodzicom należy współczuć. Nie potrafili zdobyć miłości swojego dziecka.
> Myślisz, że ich to nie boli?
Myślę, że boli.
Widziałam zresztą po "ojcu", że chodził jakiś taki niemrawy, gdy się
wyprowadziłam, zaś matka zaczęła odnosić się do mnie z większym szacunkiem.
Mimo wszystko ani razu "stary" mnie nie odwiedził i robił afery w domu, jak
mama za dużo u mnie siedziała. Może to wynikało z zazdrości.
> Skup się na tym jak jest i nie wymagaj.
Oprócz szacunku nic nie wymagam.
> Może
> jedynym gestem na jaki ich stać to danie domu, może nie potrafią inaczej
> okazać, że Cię jednak kochają.
Pewnie tak. Myślę, że na swój chory sposób mnie kochają.
Ale ja ich nie kocham.
> Nie akceptujesz tego? Bądź konsekwenta. Dom
> zaakceptowałaś.
A jakie miałam wyjście jeśli chodzi o zaakceptowanie domu? Miałam 18 lat,
uczyłam się jeszcze w ogólniaku, a rodzice stwierdzili, że pora się
wyprowadzić.
Ojciec dostałby białej gorączki, gdybym nie zgodziła się na przyjęcie domu.
Wpadał zresztą w złość, kiedy dochodziły go słuchy, że ja proponuję, aby
bratu go ofiarować, bo w końcu jest starszy i może bardziej jest mu
potrzebny.
> Nie chodzi o to, żeby ich zaraz wielbić z tego powodu. Wejdź
> tylko w ich skórę i spójrz na wszystko z innej perspektywy.
Próbowałam wchodzić w ich skórę. Ale oprócz tego, że są zakręceni
psychicznie do niczego nie doszłam. Wiem, że oni mają jakieś swoje
emocjonalne problemy. Ale nie umiem ich zrozumieć. .
> Pozdrawiam,
> MAG
Również pozdrawiam,
Ania
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
23. Data: 2005-08-25 07:28:43
Temat: Re: Nienawidzę własnych rodziców.> Nie sądzę, aby byli szczęśliwi. Myślę, że oni musieli być w dzieciństwie
> bardzo zakompleksieni, poniżani i zawsze gorsi. Może nie potrafią inaczej,
> może muszą krzywdzić innych ludzi, bo to podwyższa ich ego. Zawsze
> powtarzają jacy są wspaniali, jacy inteligentni, jacy genialni, a mi się
> wydaje, że mówią tak, by się takimi właśnie czuć.
Skoro tak, to tylko Ty możesz to zatrzymać! Pomyśl o swoich dzieciacch! Jak
myślisz? Czego się nauczą patrząc na nienawiść?
Mój ojciec stosuje mobbing w pracy. Kiedy pracowałam u
> niego, to niektórzy wprost mi mówili, że współczują mi z powodu takiego
> "ojca".
>> Skup się na tym jak jest i nie wymagaj.
>
> Oprócz szacunku nic nie wymagam.
A sama szanujesz?
> Pewnie tak. Myślę, że na swój chory sposób mnie kochają.
> Ale ja ich nie kocham.
Nie potrafisz, trudno. Nie miej o to pretensji ani do siebie, ani do nich.
Myśl o tym, że to smutni ludzie, którym jest ciężko z samymi sobą. Może za
dużo na siebie wzieli decydując się na dzieci. Nie dali rady. Postaraj się
raz chociaż dziennie zmusić się do odsunięcia na bok wszelkich uraz i
pomyślenia o tym, jakie mają smutne życie.
> Próbowałam wchodzić w ich skórę. Ale oprócz tego, że są zakręceni
> psychicznie do niczego nie doszłam. Wiem, że oni mają jakieś swoje
> emocjonalne problemy. Ale nie umiem ich zrozumieć. .
Nie musisz. Może nawet to niemożliwe. Nie wierzę w to, co niktórzy pisali,
że rozmowa i tak dalej... Rozmowa nie rozwiąże tak głęboko zakorzenionych
problemów. Ale to, co już wiesz wystarczy, by się w pewnym sensie odciąć.
Ich zachowanie wobec Ciebie przejaw własnych, nic nie mający z Tobą
wspólnego problemów. Nie powinni tego przenosić, ale nie potrafią inaczej.
Współczuj! I nie pozwól, by to w kolejnych pokoleniach trwało!
Pozdrawiam,
MAG
P.S. Dom. Nie chodzi o to, żeby spakować natychmiast manatki i się wynieść
choćby na ulicę a potem myśleć, co będzie dalej. Nardźcie się z mężem co do
Waszej przyszłości. Czego chcecie? Chcecie tam zostać licząc na to, że
rodzice się zmienią? To powodzenia życzę, chociaż w nie nie wierzę.
Pomyślcie, porozmawiajcie, rozejrzyjcie się za pracą, mieszkaniem. Poznajcie
możliwości, na decyzje przyjdzie czas później.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
24. Data: 2005-08-25 07:46:39
Temat: Re: Nienawidzę własnych rodziców.Witam
> Jest
> > egoistyczna i egocentryczna, potrafi skupiać się jedynie na swoich
> > zmartwieniach.
>
> Mam wrażenie, że to dziedziczne. Rozejrzyj się! Czy rzeczywiście uwarzasz,
> że celem i jedyną treścią życia rodzicó jest zatrucie Twojego?
Nie zatrucie mojego. Zatrucie życia wszystkich, którzy okażą się być słabsi
psychicznie i nad którymi mogą dominować.
Może ciężko jest uwierzyć, ale są ludzie, którzy czują satysfakcję z
poniżania innych ludzi. Moi rodzice właśnie ją czują i mówią nawet czasem o
tym wprost.
Moją siostrę przykładowo nauczyli, że gdy jakiś akwizytor przyjdzie do nich
do pracy, to należy go wyzwać od krawaciarzy i jej poklaskują, gdy jakiegoś
kopnie. Trochę to głupio wygląda, bo dziewczynka ma 8 lat i naprawdę takie
zachowanie w jej wieku jest już niedopuszczalne.
Nie jestem egocentryczna i egoistyczna, naprawdę. Choć nie wątpię, że
rzeczywiście można odnieść takie wrażenie.
> A dzieci są już dorosłe i mimo obciążeń z dzieciństwa mogą podjąć próby
> wyzwolenia się.
Tak i to byłoby najrozsądniejsze rozwiązanie.
Przed oddaniem psa tłumaczyłam mężowi, że zamiast się go pozbywać, najlepiej
byłoby wynająć jakieś mieszkanie i wyprowadzić się na dobre. Mąż jednak
czuje się odpowiedzialny za mnie, za siebie, za dziecko, więc uznał, że jest
to zbyt "niebezpieczne". No bo: "a co jeśli zwolnią mnie z pracy?".
Tłumaczyłam mu, że tak wiecznie żyć nie można, że przecież możemy znaleźć
inną, tylko trzeba dobrze szukać, że nie warto niszczyć sobie życia. On ma
jednak zbyt wiele wątpliwości przed podjęciem takiego kroku, zresztą ja też
je mam. Oboje za mało wierzymy w siebie.
Ale to byłoby optymalne wyjście. Myślę, że trzeba się w końcu wziąć w garść,
bo im więcej czasu minie, tym będzie ciężej to zrobić.
> Rodzice nie potrafią widać inaczej... Dają pracę,
> mieszkanie... wydaje im się, że coś im się w zamian należy.
Szczerze mówiąc nie wiem co im się wydaje. Naprawdę nie potrafię ich
zrozumieć.
> Przypuszczam ponadto, że rodzice by Was bardziej docenili, gdybyście się
> usamodzielnili.
Tego nie jestem pewna. Ale tak byłoby na pewno lepsze dla nas.
> A moim szczytem
> > marzeń i szczytem ambicji jest posiadanie rodziny, normalnej, kochającej
> > się
> > rodziny, której zawsze mi brakowało.
>
> I myślisz, że będziesz ją miała martwiąc się cały czas "sąsiadami". Chyba
> czas się od nich uwolnić. Nie wierzę, że to się uda póki mieszkacie de
facto
> w ich domu. Nie wierzę też w normalną rodzinę w takich warunkach.
Pewnie masz rację. Moja zła forma psychiczna na pewno będzie źle wpływała na
moje dziecko. Muszę albo koniecznie oczyścić atmosferę, albo uciekać, gdzie
pieprz rośnie.
> Wiesz
> skąd się biorą szczęśliw dzieci? To te, które mają szczęśliwych rodziców.
Wiem.
> Kiedy Twoje dzieci będą rosnąć, obserwuj siebie bacznie! Nie pozwól sobie
na
> zachowania choćby podobne do tych, jakich tak nienawidziłaś u swoich
> rodziców.
Zrobię wszystko co w mojej mocy. Nie sądzę jednak bym wychowywała je w
podobny sposób, ponieważ mam zupełnie inny charakter od rodziców.
Mimo wszystko będę bacznie siebie obserwować. A może napiszę w notesiku,
jakie zachowania z mojej strony są niewskazane i będę ich unikać jak ognia
;). Na pewno jednak zrobię wszystko, aby być inna.
> Pozdrawiam,
> MAG
Pozdrawiam,
Ania
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
25. Data: 2005-08-25 07:46:39
Temat: Re: Nienawidzę własnych rodziców.Witam
> Jest
> > egoistyczna i egocentryczna, potrafi skupiać się jedynie na swoich
> > zmartwieniach.
>
> Mam wrażenie, że to dziedziczne. Rozejrzyj się! Czy rzeczywiście uwarzasz,
> że celem i jedyną treścią życia rodzicó jest zatrucie Twojego?
Nie zatrucie mojego. Zatrucie życia wszystkich, którzy okażą się być słabsi
psychicznie i nad którymi mogą dominować.
Może ciężko jest uwierzyć, ale są ludzie, którzy czują satysfakcję z
poniżania innych ludzi. Moi rodzice właśnie ją czują i mówią nawet czasem o
tym wprost.
Moją siostrę przykładowo nauczyli, że gdy jakiś akwizytor przyjdzie do nich
do pracy, to należy go wyzwać od krawaciarzy i jej poklaskują, gdy jakiegoś
kopnie. Trochę to głupio wygląda, bo dziewczynka ma 8 lat i naprawdę takie
zachowanie w jej wieku jest już niedopuszczalne.
Nie jestem egocentryczna i egoistyczna, naprawdę. Choć nie wątpię, że
rzeczywiście można odnieść takie wrażenie.
> A dzieci są już dorosłe i mimo obciążeń z dzieciństwa mogą podjąć próby
> wyzwolenia się.
Tak i to byłoby najrozsądniejsze rozwiązanie.
Przed oddaniem psa tłumaczyłam mężowi, że zamiast się go pozbywać, najlepiej
byłoby wynająć jakieś mieszkanie i wyprowadzić się na dobre. Mąż jednak
czuje się odpowiedzialny za mnie, za siebie, za dziecko, więc uznał, że jest
to zbyt "niebezpieczne". No bo: "a co jeśli zwolnią mnie z pracy?".
Tłumaczyłam mu, że tak wiecznie żyć nie można, że przecież możemy znaleźć
inną, tylko trzeba dobrze szukać, że nie warto niszczyć sobie życia. On ma
jednak zbyt wiele wątpliwości przed podjęciem takiego kroku, zresztą ja też
je mam. Oboje za mało wierzymy w siebie.
Ale to byłoby optymalne wyjście. Myślę, że trzeba się w końcu wziąć w garść,
bo im więcej czasu minie, tym będzie ciężej to zrobić.
> Rodzice nie potrafią widać inaczej... Dają pracę,
> mieszkanie... wydaje im się, że coś im się w zamian należy.
Szczerze mówiąc nie wiem co im się wydaje. Naprawdę nie potrafię ich
zrozumieć.
> Przypuszczam ponadto, że rodzice by Was bardziej docenili, gdybyście się
> usamodzielnili.
Tego nie jestem pewna. Ale tak byłoby na pewno lepsze dla nas.
> A moim szczytem
> > marzeń i szczytem ambicji jest posiadanie rodziny, normalnej, kochającej
> > się
> > rodziny, której zawsze mi brakowało.
>
> I myślisz, że będziesz ją miała martwiąc się cały czas "sąsiadami". Chyba
> czas się od nich uwolnić. Nie wierzę, że to się uda póki mieszkacie de
facto
> w ich domu. Nie wierzę też w normalną rodzinę w takich warunkach.
Pewnie masz rację. Moja zła forma psychiczna na pewno będzie źle wpływała na
moje dziecko. Muszę albo koniecznie oczyścić atmosferę, albo uciekać, gdzie
pieprz rośnie.
> Wiesz
> skąd się biorą szczęśliw dzieci? To te, które mają szczęśliwych rodziców.
Wiem.
> Kiedy Twoje dzieci będą rosnąć, obserwuj siebie bacznie! Nie pozwól sobie
na
> zachowania choćby podobne do tych, jakich tak nienawidziłaś u swoich
> rodziców.
Zrobię wszystko co w mojej mocy. Nie sądzę jednak bym wychowywała je w
podobny sposób, ponieważ mam zupełnie inny charakter od rodziców.
Mimo wszystko będę bacznie siebie obserwować. A może napiszę w notesiku,
jakie zachowania z mojej strony są niewskazane i będę ich unikać jak ognia
;). Na pewno jednak zrobię wszystko, aby być inna.
> Pozdrawiam,
> MAG
Pozdrawiam,
Ania
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
26. Data: 2005-08-25 07:48:01
Temat: Re: Nienawidzę własnych rodziców.
Użytkownik "driada leśna" <d...@o...pl.WYTNIJ.TO> napisał w
wiadomości news:dehsf6$4dh$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Gdybym komuś napomknęła mimochodem, jakie odczuwam emocje względem swoich
> rodziców, byłabym zapewne uznana za wyrodną i niewdzięczną córkę. > Ktoś
> może powiedzieć, że jestem wyrodną i niewdzięczną córką, ale naprawdę z
> całego serca nienawidzę rodziców. Czy naprawdę obowiązkiem człowieka jest
> kochać swych rodziców, czy nawet szanować? Ja swoich postrzegam jedynie
> jako
> wrogów.
Dzieci, wbrew temu co mówi stare, tradycyjne wychowanie, nie są zobowiązane
do miłości i szacunku wobec rodziców ot tak, za nic. A często nawet pomimo
koszmarnych zaniedbań tychże rodziców. Rodzice decydując się na dziecko
biorą na siebie ogrom zobowiązań. Między innymi mają kochać swoje dziecko,
otaczać je opieką, zapewnić poczucie bezpieczeństwa emocjonalnego, wsparcie,
itd. itd.
Dawno temu zauważono, że dzieci z rodzin, w których występował problem z
alkoholem przejawiają, już jako dorośli ludzie, szereg problemów natury
psychiczno-emocjonalnej. Pojawił się termin DDA (Dorosłe Dzieci
Alkoholików), opracowano terapię. Nieco później stwierdzono, że takie same
problemy mają dzieci z rodzin narkomańskich. A jeszcze później odkryto, że
te same przypadłości potrafią mieć dzieci z rodzin niepełnych (rozbitych)
lub takich, w których na przykład jedno z rodziców było nieuleczalnie chore.
Lata badań doprowadziły do powstania terminu DDD (Dorosłe Dzieci z rodzin
Dysfunkcyjnych). Okazało się bowiem, że jakakolwiek dysfunkcja w rodzinie
(alkohol, narkotyki, rozwód, brak miłości i akceptacji, itp.) powoduje
dokładnie takie same skutki.
Dziś chyba w każdym większym mieście, a w wojewódzkich to na pewno, znaleźć
można poradnie leczące dorosłych ludzi cierpiących na syndrom DDD (a
przynajmniej DDA)
Myślę, że warto byłoby żebyś za czymś takim się rozejrzała. Pozwoliłoby Ci
to z jednej strony uporządkować relacje z rodzicami. Z drugiej natomiast
uniknęłabyś niebezpieczeństwa przeniesienia na swoje dziecko pewnych wzorców
wpojonych Ci przez rodziców.
Och, oczywiście wiem, że w tej chwili obiecujesz sobie, że Ty będziesz
zupełnie inną matką niż była Twoja matka. Tylko, że to nie jest takie
proste. Przenosimy na własne dzieci złe wzorce bo po prostu innych nie mamy.
Wiemy, że pewne zachowania zą złe, ale nie potrafimy się sami z nich
wyzwolić, bo nie mamy w zamian nic innego.
--
Pozdrawiam serdecznie,
Ogryzek
(Jeśli chcesz do mnie napisać- usuń z adresu "VeryBig")
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
27. Data: 2005-08-25 08:30:18
Temat: Re: Nienawidzę własnych rodziców.> Nie zatrucie mojego. Zatrucie życia wszystkich, którzy okażą się być
> słabsi
> psychicznie i nad którymi mogą dominować.
To smutne, kiedy ktoś musi sobie udowadniać, że jest coś wart depcząc czy
niewoląc słabszych. Będą to czynić z Tobą póki Ty sama czujesz się słaba.
Nie chodzi też o to, żeby z nimi walczyć i własną siłę udowadniać, bo wtedy
po części stajesz się im podobna. Nie są źli. Są zagubieni,
niedowartościowani, nieszczęśliwi. Nie są panami sewego losu. Targają nimi
negatywne uczucia (byćmoże w rzeczywistości ku sobie samemu skierowane),
wspomnienie przeszłych niepowodzeń, przymus walki o "odpowiednią pozycję".
Ujrzenie pełni ich zniewolenia to krok w stronę uwolnienia siebie! Nie
musisz żyć w ich świecie. Możesz stworzyć własny i traktować ich zgodnie ze
standartami panującymi w Twoim świecie. Może czasem zaboli kiedy za chleb
dostaniesz kamieniem... ale czy przymus rzucania kamieniami w drugiego
człowieka jest mniej bolesny?
Powodzenia!
Pozdrawiam,
MAG
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
28. Data: 2005-08-25 10:35:33
Temat: Re: Nienawidzę własnych rodziców.Wszystko co piszesz jest bardzo smutne, wynika z tego upraszczając, że źle Ci jest z
rodzicami, od których jesteś zależna.
Dręczą, obrażają, ingerują, terroryzują itd
Nasuwa mi pyatnie - Co wy tam jeszcze robicie?!
Piszesz, że dla dobra dziecka. Ale przecież to dla jego dobra najlepsze byłoby żeby
rodzice czyli wy byli szczęśliwi, samodzielni,
spokojni, niezależni i nie musieli np. oddawać ukochanego zwierzaka. A czy jesli
wasze dziecko narozrabia babci w ogródku to też je
oddacie ?
Moim zdaniem powinniscie się jak najszybciej uniezależnić - a wtedy prawdopodobnie
kontakty z rodzicami też znormalnieją.
Ja sama dopiero mając 30 lat pogodziłam się z tym, że moi rodzice są jacy są, że nie
zmienię ich i muszę ich zaakceptować.
Moja kuzynka, która miała bardzo cięzkiego ojca i duże problemy z rodzicami (była
bardzo bita), wyprowadziła się z domu i zaczęła
zycie na własny rachunek, chociaż pochodzila z bardzo bogatego domu i rodzice
zapewniali jej wszystko, jeśli chodzi o dobra
materialne. Było jej cięzko, kończyła szkołę (liceum dla pracujacych), pracowala,
finansowo róznie się jej wiodło. Ale opłaciło się.
Po paru latach jej stosunki pomału się poprawiły, oni coś chyba zrozumieli, nauczyli
i ona też. Oczywiście, że przyjemniej mieszkać
w ładnym domu niż w wynajetej klitce ... "mieć albo być"
Wiem, że z dzieckiem w drodze cięzko jest dokonywać rewolucji, ale ja na waszym
miejscu nie zniosłabym takiej sytuacji i nie mogła
tak żyć.
Czekając na właściwy moment zawsze mozna go odkładać, no bo dziecko jest małe, no bo
dziecko przyzwyczaiło się do tego miejsca itd.
pozdrawiam
i życzę pozytywnych mysli, spokoju i szczęśliwego rozwiązania (tego problemu i
nietylko :)
Samanna
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
29. Data: 2005-08-25 10:53:51
Temat: Re: Nienawidzę własnych rodziców.Uwierzysz w to lub nie, ale to jakich masz rodziców, zależy od Twojej karmy,
tzn. czynów w poprzednich wcieleniach. Wielu ludzi ma trudnych rodziców, ja
też. Ale trzeba wiedzieć że nie jest to przypadek, Bóg na to nie pozwala.
Dzięki trudnym rodzicom też się wiele uczymy.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
30. Data: 2005-08-25 13:50:01
Temat: Re: Nienawidzę własnych rodziców.Dziwnie piszesz njpierw wielkie halo że ich nie nawidzisz a później że dom
masz od nich. Ja na twoim miejscu rozaliłem bym ten dom i kupił sobie choćby
na raty małe mieszkanie " ciasne ale własne !" i niech tylko ktoś ze starych
spróbóje przekroczyć jego próg.
Znam takie przypadki że rodzce dali dziecio dom a po 20 latach wyganiali je
bo w papierach dom stał na nich. Akcja popularna zwłaszcza przy podziałach
majątku przez zwaśnione rodzeństwa.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |