Tamat dla mnie dość niegroźny (tak mi się wydaje), ale nieprzyjemny, wiec na
początek napiszę tu, a później - przy najbliższej okazji - zapytam się
lekarza.

Problem w skrócie:
długość snu jest odwrotnie proporcjonalna do ilości wizyt w toalecie, i -
przepraszam za naturalizm - gestości. Jeśli z jakichś powodów zarwę noc,
jest po prostu fatalnie. Laremid pomaga odrobinę, ale czuję się
nieprzyjemnie wzdęty.
Co to może znaczyć? Co robić?