| « poprzedni wątek | następny wątek » |
31. Data: 2009-03-04 15:49:27
Temat: Re: Obiektyw a trwałość małżeństwaUżytkownik "medea" napisał w wiadomości:
>> Z dwojga złego: Nadziać się naiwnie na trolla czy opierdolić
>> przerażonego - wybrałbym to pierwsze. :)
> Jeżeli to wszystko prawda, to powiedz - na kogo innego mają liczyć
> dzieci w domach dziecka, jeśli nie na świeżo upieczonych pedagogów,
> których być może jeszcze nie zżarła rutyna?
> Gdyby to pisała nastoletnia wolontariuszka, to co innego.
Ja nie mówię, że moralność jest tu mocną stroną Kamy (jeśli to wszystko
prawda), ale żeby dowiedzieć się czegoś więcej, to nie powinno się jej
odsądzać od czci i wiary. Zakładając, że historia jest prawdziwa, to
niezależnie od intencji Kamy powinniśmy zdobyć więcej informacji. Metoda
"spierdalaj trollu" tego nie załatwi. :)
--
pozdrawiam
michał
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
32. Data: 2009-03-04 15:53:54
Temat: Re: Obiektyw a trwałość małżeństwamichał pisze:
> Metoda
> "spierdalaj trollu" tego nie załatwi. :)
OK, ja tej metody nie stosowałam.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
33. Data: 2009-03-04 16:00:45
Temat: Re: Obiektyw a trwałość małżeństwaUżytkownik "medea" napisał w wiadomości:
>> Metoda
>> "spierdalaj trollu" tego nie załatwi. :)
> OK, ja tej metody nie stosowałam.
Wiem, tak tylko przemyśliwuję... :)
--
pozdrawiam
michał
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
34. Data: 2009-03-04 20:12:10
Temat: Re: Obiektyw a trwałość małżeństwamichał pisze:
> Użytkownik "tren R" napisał w wiadomości:
>
>>>> Mnie jeszcze dotknał tekst typu: "odeszłam ale nie spaliłam za sobą
>>>> mostów".
>>>> Trzeba miec niezly tupet, zeby po takim spluciu jeszcze sobie do
>>>> placówki wrócić.
>
>>> Tu nie o powrót chodzi, bo wrócić by tam należało po to, żeby coś z
>>> tym zrobić. Jednak tym tekstem dała wyraźnie do zrozumienia IMO, że
>>> o jej własny tyłek tu szło, a nie o dzieci.
>
>> poza tym, to stało się jeszcze bardziej niezrozumiałe.
>> bo co to ma znaczyć: "nie spaliłam mostów" - w odniesieniu do
>> miejsca, w którym należałoby zrobić mały siostrokaust?
>> czyli co - rozstała się z promiennym uśmiechem?
>
> Mogła sie jeszcze spodziewać postów świadczących o tym, że komuś też
> znane są takie przypadki, albo że tak jest wszędzie. Wtedy dopiero
> mogłaby liczyć na wspólne przeciwdziałanie.
no i nikt jej nie wsparł w tym względzie?
nikomu nie znane były tego typu przypadki?
--
Tu i Teraz. 16 minut. Enjoy!
http://www.lastfm.pl/music/Tu+i+Teraz/16+Minut
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
35. Data: 2009-03-04 21:40:07
Temat: Re: Obiektyw a trwałość małżeństwaUżytkownik "tren R" napisał w wiadomości:
>>>>> Mnie jeszcze dotknał tekst typu: "odeszłam ale nie spaliłam za
>>>>> sobą mostów".
>>>>> Trzeba miec niezly tupet, zeby po takim spluciu jeszcze sobie do
>>>>> placówki wrócić.
>>>> Tu nie o powrót chodzi, bo wrócić by tam należało po to, żeby coś z
>>>> tym zrobić. Jednak tym tekstem dała wyraźnie do zrozumienia IMO, że
>>>> o jej własny tyłek tu szło, a nie o dzieci.
>>> poza tym, to stało się jeszcze bardziej niezrozumiałe.
>>> bo co to ma znaczyć: "nie spaliłam mostów" - w odniesieniu do
>>> miejsca, w którym należałoby zrobić mały siostrokaust?
>>> czyli co - rozstała się z promiennym uśmiechem?
>> Mogła sie jeszcze spodziewać postów świadczących o tym, że komuś też
>> znane są takie przypadki, albo że tak jest wszędzie. Wtedy dopiero
>> mogłaby liczyć na wspólne przeciwdziałanie.
> no i nikt jej nie wsparł w tym względzie?
> nikomu nie znane były tego typu przypadki?
Jak widać nie i plan się załamał.
--
pozdrawiam
michał
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
36. Data: 2009-03-05 08:05:15
Temat: Re: Obiektyw a trwałość małżeństwaOn 4 Mar, 00:30, tren R <t...@n...sieciowy> wrote:
> >> pytam się - gdzie sens w poście kamy, o co jej chodziło?
> > Nie wiem.
> > Nie siedze w jej glowie.
> ale w mojej tak jakbyś chciała usiąść.
Nie.
Opowiadam tylko o swoich, na temat Twojej glowy, wrazeniach.
Zderzenie dwoch subiektywizmow, ot co.
> > Moze oczekiwala tu jakiejs rozmowy, pomocy, ale po otrzymaniu scierka
> > po nogach, uciekla?
> a rozmawiałaś z nią?
Nie, poniewaz mam swiadomosc, ze nie moglabym obecnie pomoc w zaden
konkretny sposob.
> >> nikt mi nie będzie wygodnicko wmawiał, że jestem przeczulony na punkcie
> >> "rzekomego" atakowania krk.
> > Odnosze wrazenie. Niczego Ci nie wmawiam, a juz tym bardziej
> > wygodnicko.
> > Dlaczego tak sie jezysz na ten temat?
> > Jakies watpliwosci, pilnie skrywane nawet przed samym soba?
> nie na ten temat.
> jeżę się, jak słusznie zauważyłaś, ale na zupełnie inny temat.
Na jaki?
> >> nie zauważyłaś, ze pytam o to "co zrobiłaś"?
> >> ja się wypowiedziałem, zakładając, że to blaga.
> >> skoro ty tak nie zakładasz, czy nie powinnaś jakoś konstruktywnie
> >> zareagować? zrobić coś, by to przerwać?
> >> owszem nie musisz.
> > No wlasnie.
> ale ciekawe, że musiałaś mi imputować powyższe:
> "Fakt przyodziania szat zakonnych czy sutanny kaplanskiej nie zmienia
> automatycznie CZLOWIEKA w jakaś swieta maszyne o wylacznie anielskich
> cechach".
> bo tak to zrozumiałem - skoro rozmawiasz ze mną i o mojej interpretacji,
> to chyba jasne jest, że powyższe wziąłem do siebie.
Nie, moim zamiarem nie bylo imputowanie Ci czegokolwiek, a tylko
ewentualne poddanie dyskusji mozliwosci zachowan jak najbardziej
ludzkich, w wykonaniu osob, ktorym przypisuje sie niekiedy,
zdecydowanie blednie, MZ, cechy anielskie wlasnie.
Nie zasygnalizowalam w zaden sposob przejscia na poziomy ogolne,
mylnie zakladajac, ze moj tok rozumowania jest klarowny.
Widzimy jednak, ze bez szczegolowych uzgodnien nie da sie rozmawiac na
powazne tematy.
Pojscie na zywiol sprawdza sie w rozmowach typu ping-pong, gdzie
kolejne odpowiedzi moga osiagac dowolny poziom abstrakcji.
Niezawodnie natomiast spisuje sie zachowywanie wobec rozmowcow
odrobiny dystansu, z ewentualnym dopytaniem szczegolow, a nie z
automatycznymi ocenami, ZAWSZE subiektywnymi.
Stad w moich wypowiedziach slowa typu: odnosze wrazenie.
Bo to ZAWSZE bedzie tylko MOJE wrazenie, nigdy zas: pewnosc.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
37. Data: 2009-03-05 09:19:48
Temat: Re: Obiektyw a trwałość małżeństwaWiesz co mnie martwi w twoim podejściu?
Ano to, że chciałabyś, aby kurwiszony zachowywały sie normalnie,
pomimo że nie chcą i są gotowe kłócić się z tobą w sytuacji, gdy
będziesz je do tego popychać.
Martwi mnie to, bo kiedyś już tak było (w czasach PRLu) i nic dobrego
z tego nie wynikło. Od tego okresu gdy "unifikacja" była nakazem
społecznym do dziś uczymy się że kurwiszon to kurwiszon, a normalny
człowiek to normalny człowiek... i idzie to niezbyt łatwo.
A IMHO 1000x-lepsze jest gdy kurwiszon zachowuje się jak kurwiszon,
niż jak pozostając kurwiszonem udaje "normalnego człowieka".
Dlatego proponuję: pozwól kurwiszonom być kurwiszonami.
Poza tym jak się zastaniowisz, to niewykluczone, że dostrzeżesz, iż
kurwiszony wysłały Kamie równie wartościowy komunikat w tej sprawie
jak pozostali. Inny, ale równie cenny pod względem informacyjnym.
Powaga.
--
CB
Użytkownik "Hanka" <c...@g...com> napisał w wiadomości
news:e5ed1c7f-05b7-4782-bcce-741470e12d7d@r3g2000vbp
.googlegroups.com...
On 4 Mar, 00:30, tren R <t...@n...sieciowy> wrote:
[...]
Stad w moich wypowiedziach slowa typu: odnosze wrazenie.
Bo to ZAWSZE bedzie tylko MOJE wrazenie, nigdy zas: pewnosc.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
38. Data: 2009-03-05 19:09:43
Temat: Re: Obiektyw a trwałość małżeństwaOn 5 Mar, 10:19, "cbnet" <c...@n...pl> wrote:
> Dlatego proponuję: pozwól kurwiszonom być kurwiszonami.
Pozwalam kazdemu byc tym, kim chce.
Nie mam bowiem zadnej mocy, by zmieniac to, kim kto jest.
Na tyle odeszlam od OCENIANIA ludzi, iz swoimi slowami i postepowaniem
prowokuje zupelnie inne niz przecietny czlowiek, raczej niestandardowe
zachowania. Pozwala mi to potwierdzic, iz wszyscy, na wejsciu,
posiadamy IDENTYCZNE cechy i stosujemy IDENTYCZNE mechanizmy.
Oczywistym jest, ze zarowno genotyp, jak i zbior memow, roznicuja
jednostki w stopniu znacznym. W kontaktach interpersonalnych wygodnie
jednak jest stosowac poznane wczesniej uogolnienia i wspomniane juz
mechanizmy, pozwala to bowiem na PRZENIKANIE przez dowolnego osobnika,
niekiedy nawet bez udzialu jego swiadomosci.
Wracajac zas do Twoich slow:
Nazwanie jednej osoby kurwiszonem, a innej normalnym czlowiekiem, to
tylko wlozenie danego pakietu do szufladki w mozgu. Pakietu o
odpowiedniej naklejce, etykietce inaczej mowiac.
Kiedy, na przyklad, otworze szufladke w poszukiwaniu danych o panu X,
dostane po oczach trescia tej etykietki, co uruchomi natychmiast
odpowiednie skojarzenia w moim mozgu i wywola odpowiednio im
przypisane emocje.
Co chwila stajemy przed koniecznoscia dokonywania wyborow i, co za tym
idzie, oceniania, czy tez oszacowania, danej sytuacji pod katem tegoz
wybierania. Jednak, na co dzień dziala to na zasadzie trzech krokow:
oceny, dokonania wyboru, zamkniecia tematu.
Nie przepadam za zapelnianiem swoich szufladek ZBEDNYMI pakietami.
A takimi wlasnie sa wiecznie aktywne pakieciki, niemal bezwarunkowo i
podprogowo uruchamiajace reakcje oceniania; proces ZAWSZE subiektywny,
wzbudzajacy moja niechec chociazby ze wzgledu na ogromna mozliwosc
rozbieznosci oceny z realiami.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
39. Data: 2009-03-05 21:16:20
Temat: Re: Obiektyw a trwałość małżeństwaHanka pisze:
> On 4 Mar, 00:30, tren R <t...@n...sieciowy> wrote:
>
>>>> pytam się - gdzie sens w poście kamy, o co jej chodziło?
>>> Nie wiem.
>>> Nie siedze w jej glowie.
>> ale w mojej tak jakbyś chciała usiąść.
>
> Nie.
> Opowiadam tylko o swoich, na temat Twojej glowy, wrazeniach.
>
> Zderzenie dwoch subiektywizmow, ot co.
jak zwał tak zwał w zasadzie.
mechanizm jest taki sam - próbujesz wyobrazić sobie co zaskoczyło w tym
mechanizmie. czyli musisz zastanawiać sie nad układem kół zębatych.
nie ma inaczej.
>>> Moze oczekiwala tu jakiejs rozmowy, pomocy, ale po otrzymaniu scierka
>>> po nogach, uciekla?
>> a rozmawiałaś z nią?
>
> Nie, poniewaz mam swiadomosc, ze nie moglabym obecnie pomoc w zaden
> konkretny sposob.
nie do końca rozumiem.
czy wykonanie telefonu do jakiejś instytucji lub zasugerowanie tego
kamie, nie jest już pomocą?
imho, twoja świadomość braku możliwości to tylko wygodny parawan dla nic
nie robienia.
>>>> nikt mi nie będzie wygodnicko wmawiał, że jestem przeczulony na punkcie
>>>> "rzekomego" atakowania krk.
>>> Odnosze wrazenie. Niczego Ci nie wmawiam, a juz tym bardziej
>>> wygodnicko.
>>> Dlaczego tak sie jezysz na ten temat?
>>> Jakies watpliwosci, pilnie skrywane nawet przed samym soba?
>> nie na ten temat.
>> jeżę się, jak słusznie zauważyłaś, ale na zupełnie inny temat.
>
> Na jaki?
na posługiwanie sie moja osobą do legitymizowania stwierdzeń w rodzaju
"zakonnica - musi być święta".
>>>> nie zauważyłaś, ze pytam o to "co zrobiłaś"?
>>>> ja się wypowiedziałem, zakładając, że to blaga.
>>>> skoro ty tak nie zakładasz, czy nie powinnaś jakoś konstruktywnie
>>>> zareagować? zrobić coś, by to przerwać?
>>>> owszem nie musisz.
>>> No wlasnie.
>> ale ciekawe, że musiałaś mi imputować powyższe:
>> "Fakt przyodziania szat zakonnych czy sutanny kaplanskiej nie zmienia
>> automatycznie CZLOWIEKA w jakaś swieta maszyne o wylacznie anielskich
>> cechach".
>> bo tak to zrozumiałem - skoro rozmawiasz ze mną i o mojej interpretacji,
>> to chyba jasne jest, że powyższe wziąłem do siebie.
>
> Nie, moim zamiarem nie bylo imputowanie Ci czegokolwiek, a tylko
> ewentualne poddanie dyskusji mozliwosci zachowan jak najbardziej
> ludzkich, w wykonaniu osob, ktorym przypisuje sie niekiedy,
> zdecydowanie blednie, MZ, cechy anielskie wlasnie.
ok, kto przypisuje?
bo właśnie, ja wole tak trochę konkretniej.
po czyjej wypowiedzi powstały twoje wrażenia?
> Nie zasygnalizowalam w zaden sposob przejscia na poziomy ogolne,
> mylnie zakladajac, ze moj tok rozumowania jest klarowny.
> Widzimy jednak, ze bez szczegolowych uzgodnien nie da sie rozmawiac na
> powazne tematy.
> Pojscie na zywiol sprawdza sie w rozmowach typu ping-pong, gdzie
> kolejne odpowiedzi moga osiagac dowolny poziom abstrakcji.
ja jestem zdania, że generalnie rozmowa w necie będzie zawsze bardzo
nieprecyzyjna - ze względu choćby na zasadniczą różnicę między
formułowaniem myśli słowem pisanym a mówionym. piszemy o wiele mniej niż
byśmy powiedzieli.
> Niezawodnie natomiast spisuje sie zachowywanie wobec rozmowcow
> odrobiny dystansu, z ewentualnym dopytaniem szczegolow, a nie z
> automatycznymi ocenami, ZAWSZE subiektywnymi.
subiektywne spojrzenie - uczciwie przyznane ma swoją wartość.
dlatego ja doceniam np pospieszalskiego. za to, że wiem, czego się po
nim spodziewać. jest uczciwy w swoim subiektywnym widzeniu świata.
ale to tak btw, bo może akurat ty go nie lubisz, więc z chęcią wkładam
taki utrudniacz do dialogu :)
> Stad w moich wypowiedziach slowa typu: odnosze wrazenie.
> Bo to ZAWSZE bedzie tylko MOJE wrazenie, nigdy zas: pewnosc.
a to już imho asekuranctwo posunięte za granicę przejrzystości.
--
Tu i Teraz. 16 minut. Enjoy!
http://www.lastfm.pl/music/Tu+i+Teraz/16+Minut
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
40. Data: 2009-03-06 04:43:56
Temat: Re: Obiektyw a trwałość małżeństwaOn 5 Mar, 22:16, tren R <t...@n...sieciowy> wrote:
> Hanka pisze:
> >>> Moze oczekiwala tu jakiejs rozmowy, pomocy, ale po otrzymaniu scierka
> >>> po nogach, uciekla?
> >> a rozmawiałaś z nią
> > Nie, poniewaz mam swiadomosc, ze nie moglabym obecnie pomoc w zaden
> > konkretny sposob.
> nie do końca rozumiem.
> czy wykonanie telefonu do jakiejś instytucji lub zasugerowanie tego
> kamie, nie jest już pomocą?
> imho, twoja świadomość braku możliwości to tylko wygodny parawan dla nic
> nie robienia.
Ok.
Tak to widac z Twojej strony i, poki co, tak to zostawmy.
> >>>> nikt mi nie będzie wygodnicko wmawiał, że jestem przeczulony na punkcie
> >>>> "rzekomego" atakowania krk.
> >>> Odnosze wrazenie. Niczego Ci nie wmawiam, a juz tym bardziej
> >>> wygodnicko.
> >>> Dlaczego tak sie jezysz na ten temat?
> >>> Jakies watpliwosci, pilnie skrywane nawet przed samym soba?
> >> nie na ten temat.
> >> jeżę się, jak słusznie zauważyłaś, ale na zupełnie inny temat.
> > Na jaki?
> na posługiwanie sie moja osobą do legitymizowania stwierdzeń w rodzaju
> "zakonnica - musi być święta".
Mozemy miec klopoty ze znalezieniem wspolnej plaszczyzny rozmowy,
poniewaz ja wedruje po rejonach ogolnych i nie jest moim zamierzeniem
imienne wskazywanie osob, ktore cos tam cos tam. Rowniez, wchodzac w
ten watek, zaczelam od sprawy mocno ogolnej, zdaniem: Niezbadane sa
wzajemne uwiklania Kobiety i Mezczyzny.
W ciekawy sposob skrecilismy temat na zadymke z postem Kamy.
> >> ciekawe, że musiałaś mi imputować powyższe:
> >> "Fakt przyodziania szat zakonnych czy sutanny kaplanskiej nie zmienia
> >> automatycznie CZLOWIEKA w jakaś swieta maszyne o wylacznie anielskich
> >> cechach".
> >> bo tak to zrozumiałem - skoro rozmawiasz ze mną i o mojej interpretacji,
> >> to chyba jasne jest, że powyższe wziąłem do siebie.
> > Nie, moim zamiarem nie bylo imputowanie Ci czegokolwiek, a tylko
> > ewentualne poddanie dyskusji mozliwosci zachowan jak najbardziej
> > ludzkich, w wykonaniu osob, ktorym przypisuje sie niekiedy,
> > zdecydowanie blednie, MZ, cechy anielskie wlasnie.
> ok, kto przypisuje?
> bo właśnie, ja wole tak trochę konkretniej.
> po czyjej wypowiedzi powstały twoje wrażenia?
I znowu: tutaj rowniez poruszam sie po rejonach jak najbardziej
ogolnych.
I dlatego jestem swiadoma, ze nasze rozmowy, czy argumenty, moga sie
rozmijac, gdyz Ty preferujesz konkretne wskazania, prosisz o konkretne
dane, ktorych ja nie moge Ci podac, bo ich nie znam, i nie mam. Bo
przetwarzam SYGNALY na WNIOSKI OGOLNE. Od razu po otrzymaniu sygnalu.
Bez przypisywania poszczegolnych slow konkretnym osobom.
Konkretami posluguje sie, z wyboru, w pracy, gdzie abstrakcyjne
pomysly przetwarzam, za pomoca matematyki, na pakiety czytelne dla
odbiorcow.
> jestem zdania, że generalnie rozmowa w necie będzie zawsze bardzo
> nieprecyzyjna - ze względu choćby na zasadniczą różnicę między
> formułowaniem myśli słowem pisanym a mówionym. piszemy o wiele mniej niż
> byśmy powiedzieli.
Tak. Jednak taka rozmowa, jesli wchodzi na poziomy inne niz ping-pong
czy magielek, zdecydowanie prowokuje do myslenia, przynajmniej mnie.
Pojedyncze slowa czy zwroty, stanowia bodziec do otwierania sciezek
myslowych, czy tez do weryfikacji wczesniej zanotowanych informacji.
Zreszta, taka weryfikacja ma miejsce non stop, bo kazda kolejna chwila
naszego tu i teraz ustawia nas NA NOWO wobec spraw juz zaistnialych,
lub tych, w ktore wlasnie, na biezaco, wchodzimy.
> > Niezawodnie natomiast spisuje sie zachowywanie wobec rozmowcow
> > odrobiny dystansu, z ewentualnym dopytaniem szczegolow, a nie z
> > automatycznymi ocenami, ZAWSZE subiektywnymi.
> subiektywne spojrzenie - uczciwie przyznane ma swoją wartość.
> dlatego ja doceniam np pospieszalskiego. za to, że wiem, czego się po
> nim spodziewać. jest uczciwy w swoim subiektywnym widzeniu świata.
> ale to tak btw, bo może akurat ty go nie lubisz, więc z chęcią wkładam
> taki utrudniacz do dialogu :)
Nie poutrudniasz mi Pospieszalskim. Ja naprawde nie ogladam tivi.
Pospieszalskich znam z najdoskonalszej ich strony, mianowicie z
fantastycznych nagran muzycznych. I niech tak pozostanie :)
> > Stad w moich wypowiedziach slowa typu: odnosze wrazenie.
> > Bo to ZAWSZE bedzie tylko MOJE wrazenie, nigdy zas: pewnosc.
>
> a to już imho asekuranctwo posunięte za granicę przejrzystości.
Nie istnieje cos takiego jak PRZEJRZYSTOSC z nadania.
Z kimkolwiek i o czymkolwiek chcesz rozmawiać, lub cokolwiek tworzyc,
czy to bedzie piosenka, czy trwaly zwiazek zwany rodzina, najpierw
nalezy cos ponazywac i pouzgadniac.
Przyjac takie a nie ine prawa.
Wybrac takie a nie inne kierunki.
Po prostu: ustalic pryncypia.
Dopiero potem mozna mowic o przejrzystosci lub jej granicy.
Jezeli wrzucisz w dane srodowisko Aliena, skadkolwiek pochodzacego,
lecz nie znajacego owych srodowiskowych pryncypiow, z poczatku bedzie
sie przygladal, nie bedzie wchodzil w relacje, a jesli juz, to
niezwykle ostroznie. Bo on NIE WIE, co mu Wolno, jak cos tam Powinien,
a czego Nie Tykac wcale.
Uzgodnienia.
Ustalenia zasad.
Aby moc ZOBACZYC wiecej i szerzej, nalezy pozbyc sie narzuconych przez
Uzgodnienia i Ustalenia, wdrukowanych w umysl, elementow. Bo te
POSZCZEGOLNE elementy ograniczaja WIDOKI OGOLNE. Nie pozwalaja
dostrzegac mechanizmow. Zaciemniaja owe wspomniane przez Ciebie
przejrzystosci. Ja wiem, ze to brzmi niewiarygodnie. Lecz opowiadam o
swoich wrazeniach i doznaniach, ktore niekoniecznie musza zadzialac u
kogos innego.
No to jeszcze raz:
> > Stad w moich wypowiedziach slowa typu: odnosze wrazenie.
> > Bo to ZAWSZE bedzie tylko MOJE wrazenie, nigdy zas: pewnosc.
> a to już imho asekuranctwo posunięte za granicę przejrzystości.
Jedyna pewnosc, jaka moge miec, dotyczy mnie samej; moich wrazen,
odczuc i swiadomosci. Nie mam podstaw, by twierdzic, ze JESTEM PEWNA,
co czuje, rozumie, przezywa, drugi czlowiek. Znam tylko przyblizone
mechanizmy dzialania maszynki zwanej homo sapiens. I nie jest to
empatia, lecz rozumienie regul.
Nie:regulek z podrecznikow, lecz regul zawiadujacych czlowiekiem, w
powiazaniu z Natura i jej odwiecznymi, niewzruszonymi zasadami.
Wiesz, dlaczego pisze te slowa o tak niecodziennej dla mnie porze?
Bo o godzinie 3:42, teoretycznie w srodku nocy, zaczal swoje spiewy
kos.
A ze czynil to tuz za moim oknem, obudzil mnie skuteczniej niz
wszelkie maszynki budzikowe.
I tu masz jedno z potwierdzen na Niewzruszonosc Natury.
Inne, spia w lozeczkach za sciana.
A czlowiekowi niech sie nadal zdaje, hehe, ze to on rzadzi swiatem ;)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |