Data: 2001-08-22 12:34:43
Temat: Odp: Po co żyję?
Od: "krzysztof\(ek\)" <k...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik <a...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:1601.00000002.3b839d7f@newsgate.onet.pl...
krzysztof(ek) :
> > W przeciwienstwie do licznych rzesz nawroconych "dajacych
swiadectwo",
> > ja nie czuje potrzeby swoich prywatnych spraw wywlekac na forum
> > publicznym w celu nawrocenia kogokolwiek. Dla mnie zenujace jest,
gdy
> > widze przemawiajaca z oltarza 17-latke, ktora opowiada, jaka ona to
nie
> > byla nieszczesliwa, chlopak ja rzucil, ale "on chcial tylko
jednego",
> > jak wpadla w bagno i wyciagnal ja z tego JEZUS. A wszystko
zakonczone
> > idiotycznymi (IMO oczywiscie) okrzykami typu "Jezus Cie kocha",
> > "Kochajmy Jezusa" itp.
Duch :
> Obrzydliwe, zogda?
"żenujące"to nie to samo co "obrzydliwe".
Nie przypisuj mi słów, których nie użyłem, dobrze ?
> Wiesz jak wyglada spotkanie anonimowych alkocholkow?
Wiem.
Ale chyba ma inny cel, prawda?
Terapeutyczny, miedzy innymi, nie?
> Ma ten sam "klimat" ("kochamy Cie", zwierzenia... )
> To obrzydliwe!
Może dla Ciebie, dla mnie nie jest to obrzydliwe.
> A wiesz jak wylada psychoterapia?
A jaka metoda?
> Bylem kiedys u psychiatry, po jakies domkumenty i
> za sciana odbywala sie jakas terapia.
> Okazalo sie czlowiek potrafi tez ryczec jak zabijane zwierze...
> (a nie bedac zabijanym).
A co to ma wspólnego z opisanymi przeze mnie "świadectwami" w kościele?
> Bo okazuje sie, ze zyjac, otrzymujemy "zranienia", male, duze,
> z ktorymi nie dajemy sobie rady.
Nie każdy nie potrafi sobie z nimi poradzić.
Niektórzy potrafią.
> Po jakims czasie gromadzi ich sie coraz wiecej, wiecej,
> az w koncu nie wytrzymujemy
>
> (a przejawia sie to w alkocholizmach,
> klotniach malzenskich, samobojstwach itd.)
Zbytnio upraszczasz etiologię uzależnień.
> i wrzod peka. Jest to przerazajacy i obrzydliwy moment,
> ale ... innej drogi nie ma.
Ale to nie znaczy, żeby kilka lat po "pęknięciu" wciąż się zachowywać
tak samo, jak w momencie "peknięcia".
Poza tym braku wiary nie traktuję jak wrzodu.
> Dla ludzi ktorzy nie przezyli czegos takiego,
> to co "sie robi" np. w kosciele, na kolku AA,
> na psychoterapii, to cos zlego, "nieprawidlowego",
> "chorego". (fakt, to element choroby)
Brak wiary nie jest chorobą.
> A to jest tak naprawde juz czesc procesu uzdrowienia
> (chociaz nie jest to moze takie proste).
skoro brak wiary nie jest chorobą, to nawrócenie nie jest zdrowieniem.
> Ja tez uciekam od takich sytuacji,
> ale juz nie odwaze sie tego krytykowac, jak kiedys.
A ja nie uciekam.
Ponieważ moja "niewiara" to nie kaprys chwili a efekt długich
przemyśleń.
Nie zamykam się na doświadczenia ludzi związanych z Kościołem Katolickim
albo innymi wyznaniami.
Ale to nie znaczy, że wszystkie przejawy ich wiary akceptuję.
> Nasz swiat wspolczensy odseparowal sie od tego naszego
> "brudnego wnetrza" (a kazdy je ma!), ktore czasami
> daje znac o sobie. Nie chcemy wiedziec o tych
> "brudach", bo to zakloca nasz spokoj.
> Nie przyjmujemy nawt do wiadomosci, ze te "brudy istnieja".
> Ale przez to mniej czujemy sens zycia, czujemy sie przez
> to "za szyba".
Nie wiem o jakich "brudach" piszesz.
pozdrawiam
krzysztof(ek)
|