Data: 2002-11-24 16:22:01
Temat: Odp: WizytaA.
Od: "Melisa" <m...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik dipsom_ania <d...@g...pl> :
> > Czy przyczyna lękow jest alkohol..? Nie sadze.
>
> I widzisz. Jeden swoje, drugi swoje. Każdy ma swoją "prawdę" (..)
Przeciez sama pisalas, ze lęki wystepuja rowniez bez alkoholu i zanim
pojawil sie alkohol. Moze sie myle, ale ja to dosc wyraznie widze.
> (..) Z jednej strony chcę rad, z drugiej strony mnie "nakręcacie",
> lekarka mnie "nakręca" i nagle lęki stają się większe........ Większe...
Wlasnie! Czyli mozesz sama sobie odpowiedziec na pytanie skad lęki. Skad te
obecne? Co je nakreca? Ja widze wyraznie nakrecanie lekow - by moc sie
wycofac, odejsc od problemu. Bo przeciez zabieranie sie za niego (leczenie)
powoduje kolejny, czyli leki. Uwierz, ze te wszystkie objawy czemus sluza,
b. czesto sa symptomem strachu przez "zyciem", przed wzieciem
odpowiedzialnosci za swoj los, przed wyzwaniami itd. Te obecne leki to Twoja
wypracowana latami obrona. Ktora jest juz troche jak kosc ogonowa. Sama
stala sie problemem. I na pewno powieksza sie kiedy przyczyna staje sie
namacalna - jak teraz kiedy masz podjac decyzje czy bierzesz sie za to
wyzwanie. Boisz sie, masz mnostwo odpowiedzi na pytanie 'dlaczego nie', wiem
jak bardzo wolalabys NIC nie zrobic, zakopac sie pod kocem i nawet nie wyjsc
do tego lekarza. Jak wiele mozesz wymienic powodow aby tak zrobic! Ale
musisz pamietac, ze to wszystko to oszukiwanie samej siebie, dawanie sobie
wolnej drogi do wiekszego koszmarku (!), a jedyna dobra droga jest LECZENIE.
Wszystko co Ci mowi, zeby jednak nie - to Twoj strach. A nic nie jest tak
straszne od wyobrazen strasznosci. Jak juz zaczniesz NAPRAWDE CHCIEC, bez
odkladania na "kiedys", bez czekania, bez wymowek - to cala droga leczenia
nie bedzie juz tak okropna jak to co sobie teraz o niej wyobrazasz. Albo to
co sobie teraz robisz.
>Nie pójdę do żadnego szpitala - chyba, że wpadnę pod samochód. Mam wpaść?
No, jesli juz teraz twierdzisz ze nie pojdziesz... to co ja Ci moge
napisac...
Naprawde sie staram, przekazac Ci to co widze, to co wiem i czego jestem
pewna... i wydaje sie to tak proste... a Ty uciekasz od tego jak tylko
mozesz, wijesz sie jak piskorz, zeby nie przyjac prawdy o leczeniu do
wiadomosci. To juz nikt inny za to przyjmowanie nie odpowiada, to zalezy
tylko od Ciebie. Ja przekazuje - nie mam wplywu na to co z tym zrobisz i jak
to wyrzucisz z glowy...
A jednak wierze, ze to kryzys przed podjeciem waznej decyzji. Sa duze
szanse, ze bedzie sluszna. Ja obiecuje Cie wspierac tylko z tej strony.
Melisa
ps. nawet nie wiesz jak bardzo jestem z Toba.
|