| « poprzedni wątek | następny wątek » |
11. Data: 2003-03-06 22:11:31
Temat: Re: marynarzDziękuję wszystkim :)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
12. Data: 2003-03-06 22:48:28
Temat: Odp: marynarz
Użytkownik margola & zielarz <malgos@spamu_nie_kochamy.panda.bg.univ.gda.pl>
w wiadomości do grup dyskusyjnych napisał:
> Ale mozna. I mozna w tym czuc sie szczesliwie. Sklonnosc do poswiecen
> wyssalam z mlekiem matki ;) a poza tym, moj partner tez sie stara byc w
> porzadku wobec mnie i jak jest w domu, to przejmuje na siebie obowiazki
> gotowania, prania, sprzatania i opieki nad synem.
A, no to co innego. Bo kiedy pisałaś o tym, że zona "Uwije mu przytulne
gniazdko, do ktorego on sobie przyjdzie, potem sobie z niego wyjdzie, potem
wroci i nie zanadto bedzie chcial zaprzatac sobie glowe klopotoami
codzienosci. Raczej wyslucha sprawozdania,
pochwali albo zgani", to zrobiło mi się zimno :)
pozdrawiam
boniedydy
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
13. Data: 2003-03-06 22:48:35
Temat: Odp: Odp: marynarz
Użytkownik agi ( fghfgh ) <a...@p...onet.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:3...@p...onet.pl...
>
>
> boniedydy wrote:
>
>
> > To mi przypomina dziewiętnastowieczny poradnik dla dobrych zon. Dobrze
ma
> > mąż, który ma taką zonę, a kiedy myslę o żonie, robi mi się smutno.
>
> Dlaczego? Nie kazda kobieta potrzebuje miec kogos non stop obok siebie
> tak jak nie kazdy mezczyzna wytrzymuje w domu. Sa osoby, które lepiej
> sie realizuja w zwiazku na odleglosc- jesli tylko maja swiadomosc w co
> wchodza i co sie z tym wyborem wiaze- jest ok. Nie nalezy sie smucic za
> kogos tylko wybierac takie zycie jakie pasuje.
> Moj TZ to byly marynarz. Na szczescie byly... ale od poczatku mialam i
> wciaz mam swiadomosc, ze byc moze kiedys znowu zacznie go 'nosic'
> niezaleznie od tego co robi i niezaleznie od moich potrzeb - bo to
> siedzi w charakterze a nie zawodzie wykonywanym - wiedzialy galy co
> braly.
> pzdr
> agi
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
14. Data: 2003-03-06 22:51:15
Temat: Odp: marynarzPrzepraszam, przez pomyłkę wysłał mi się przed chwilą post bez odpowiedzi.
Użytkownik agi ( fghfgh ) <a...@p...onet.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:3...@p...onet.pl...
>
>
> boniedydy wrote:
>
>
> > To mi przypomina dziewiętnastowieczny poradnik dla dobrych zon. Dobrze
ma
> > mąż, który ma taką zonę, a kiedy myslę o żonie, robi mi się smutno.
>
> Dlaczego? Nie kazda kobieta potrzebuje miec kogos non stop obok siebie
> tak jak nie kazdy mezczyzna wytrzymuje w domu. Sa osoby, które lepiej
> sie realizuja w zwiazku na odleglosc- jesli tylko maja swiadomosc w co
> wchodza i co sie z tym wyborem wiaze- jest ok. Nie nalezy sie smucic za
> kogos tylko wybierac takie zycie jakie pasuje.
Tu nie chodzi o związek na odległosć, tylko o kompletny brak jakiegokolwiek
partnerstwa i przyjmowania współodpowiedzialności za małżeństwo przez
męzczyznę, który wyłaniał się z (przejaskrawionego) postu margoli.
pozdrawiam
boniedydy
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
15. Data: 2003-03-07 14:20:42
Temat: Re: marynarzEla wrote:
> Czy ma kto? z was partnera, którego praca wymaga czestych wyjazdów i to na
> do?ae d?ugo?
> Jak si? z czym? takim ?yje?
> Jak godzi si? wszystkie obowi?zki w domu.
> I te wszystkie samotne dni?
hmm my jestesmy w takim razie malzenstwem dwojga "marynarzy"... i jakos da
sie zyc...
chwilowo ( od jakichs 5 lat :)) ) mamy taka prace, ze jednego nie ma trzy
tygodnie, widzimy sie dwa dni, potem drugiego
nie ma dwa tygodnie, jestesmy tydzien razem , znow jedno wyjezdza na dwa
tygodnie no i chwilowo
mamy marzec wiec nie wiem jak bedzie dalej wyraznone w tygodniach...:)) ,
choc bywa ze i poltora miesiaca
jednym ciegiem nikt nigdzie nie jedzie... do tego dwojka malych dzieci...
zyc da sie, z odczuwaniem samotnych dni jest tak, ze z reguly mijaja
blyskawicznie bo jest bardzo duzo obowiazkow, a od miesiaca jest zdecydowanie
prosciej, bo babcia przeszla w koncu na emeryture i przyjechala
do nas, przynajmniej mozna spokojnie i samodzielnie skorzystac z lazienki
:)))
czasem jest trudno, ale czlowiek sie po prostu przyzwyczaja, ze przewaznie
musi liczyc sam na siebie :))
pozdrawiam
Dorka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
16. Data: 2003-03-11 10:08:48
Temat: Re: marynarz
Użytkownik "Ela" napisał w wiadomości
> Czy ma ktoś z was partnera, którego praca wymaga czestych wyjazdów i to na
> dość długo?
Tak mam.
> Jak się z czymś takim żyje?
Przyzwyczajenie to podobno nasza druga natura.Mi sie udało..
> Jak godzi się wszystkie obowiązki w domu.
hmm...mialam 17 lat gdy zmarl moj tato .Moja matka.Zamieszkala z swoim nowym
partnerem a my z młodsza o 5 lat siostra prowadzilysmy z renty po tacie i
stypendium szkolnego dom..To doswiadzcenie nauczyło mnie liczyc na siebi i
radzic sobie z wszystkimi klopotami.Umiem wszystko od upieczenia ciasta do
po pilowania drzewa, poprzez wrzucanie wegla do piwnicy.
Nie załamuje dłoni, zadko placze bo wiem ze tak najlepiej ...Gdy mam
klopoty staram sie z nich wyjsc..Nie dzwonie do niego nie opowiadam co sie
stal zlego tylko informuje pozniej ze bylo to i to ale juz se poradzilam :).
No i jak napisała ..Margolka: "Uwije mu przytulne
gniazdko, do ktorego on sobie przyjdzie, potem sobie z niego wyjdzie, potem
wroci i nie zanadto bedzie chcial zaprzatac sobie glowe klopotoami
codzienosci. Raczej wyslucha sprawozdania,
pochwali albo zgani"
I wałsnie do tego daże by dni ktore spedza z nami byly swietam .Tylko
najgrsze jest gdy wraca do domu na dluzej i chce zabrac mi ten Ster......
> I te wszystkie samotne dni?
Masa ich ale wtedy siadam i pisze list lub dzwonie..
A dodam jeszcze ze Tz nie jest marynarzem ale od 5lat w bezustannych
delegacjach .Wraca do domu na 3-2 dni po 30 dniach nieobecnosci.
> .
MJ
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |