| « poprzedni wątek | następny wątek » |
21. Data: 2003-02-25 12:12:02
Temat: Re: związek z obcokrajowcem>
> > A może by tak dać dziecku wgląd we wszystkie znane religie (nie
tylko
> > 'wyznawane' przez rodziców) i pozwolić mu na podążenie własną
> > drogą???!!!!
>
> Zgadzam się w pełni, że ostateczna decyzja będzie należała do
dziecka. Ale
> taką decyzję będzie mogło podjąć, gdy będzie wystarczająco
ukształtowane. Bo
> jakoś sobie nie wyobrażam, żeby 5-latkowi tłumaczyć wszystkie
niuanse między
> różnymi wyznaniami...
A po co tłumaczyć niuanse - wychowywać prwaego człowieka i opowiadać
mu bajki zaczerpnięte z "ksiąg mądrych".
> A w sumie edukacja religijna i wszelkie decyzje z nią
> związane (np.Chrzest, Pierwsza Komunia) są podejmowane dość
wcześnie,
Właśnie to mi się nie podoba - bo jest to narzucanie dziecku
obowiązków z których nie zdaje sobie sprawy.
> zazwyczaj jeszcze bez zgody dziecka. Ja jestem dość wyrozumiały, ale
np.nie
> wiem jak moja rodzina zaakceptowałaby fakt, że nie chcę ochrzcić
dziecka, bo
> czekam, aż ono samo zadecyduje, że tego chce...
>
Mój syn został ochrzczony gdy miał 7 lat (po naszym rozwodzie) a córka
wtedy gdy wyjechałem na dni parę - Ale była awantura.
Pozdrawiam
Qwax
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
22. Data: 2003-02-25 12:29:44
Temat: Re: związek z obcokrajowcemKonrad <c...@N...gazeta.pl> napisał(a):
>
> > Moze zle zrozumialam, ale: poznales swoja dziewczyne przez internet, byles
> u
> > niej miesiac i od razu podjeliscie decyzje o slubie ?
> > Czy ona byla kiedykolwiek w PL ?
> > Bo jesli nie, to stwierdzam, ze odwazni jestescie.
>
> Dobrze zrozumiałaś... I też myślę, że to odważna decyzja, ale z drugiej
> strony większej pewności już mieć nie mogę.
Jako osoba, ktora rowniez zwiazana jest z cudzoziemcem (w tym 2 lata byl to
zwiazek na odleglosc), uwazam sie za osobe w pewnym sensie uprawniona do
wyrazenia swojego zdania.
> Ale i tak największą próbą dla naszego związku jest okres
> rozłąki, który małymi krokami dobiega końca... Bo jeśli nie byłaby to
> prawdziwa miłość, to zrezygnowalibyśmy już po miesiącu czekania.
I tu sie nie zgodze. Bywa, ze milosc na odleglosc powoduje, ze idealizujemy
ukochana osobe. Nie widzisz jej, kiedy ma totalnie zly humor, nie sprzeczacie
sie skarpetki rozwalone na podlodze, ani o to, ze za duzo pracujesz.
Kiedy ja spotykalam mojego TZ raz na miesiac (w najlepszym wypadku), takie
kwestie oczywiscie sie nie liczyly. ten czas byl przeznaczony "dla nas", nic
go nie macilo, a ja zastanawialam sie, dlaczego wszyscy sa tacy malostkowi,
podczas gdy my jestesmy ponad to.
I okazalo sie, ze to nie dwuletnia rozlaka byla proba - ale zamieszkanie w
jedym miescie i widywanie sie codziennie. Bo czasem ja sie potwornie czulam i
bym wszystkich pozabijala. Bo czasem jego bolal brzuch i nie chcial ze mna
gadac. Bo czasem on wolal siedziec z nosem w laptopie, niz ze mna rozmawiac.
I musielismy przerobic tez zwykle sytuacje - dla innych oczywiste - w tempie
ekspresowym. Dopiero wtedy zdecydowalismy sie *z cala odpowiedzialnoscia* na
slub.
> A co do niej, to nie była ona jeszcze nigdy w Polsce. I w sumie czasem tak
> sobie uważam, że to ona jest bardziej odważna niż ja... Bo, wracając nieco
> do głównego wątku dyskusji, ciężko jest komuś żyć w innym kraju, wśród ludzi
> zupełnie innych, mówiących innym językiem, mającym inne zwyczaje.
Odwaga czesto mylona jest z lekkomyslnoscia. I o ile odwaga mi imponuje, o
tyle lekkomyslnosc (zwlaszcza u doroslych ludzi) - zadziwia.
Trudno mi stwierdzic, czy Wasze zachowanie podchodzi bardziej pod odwage, czy
pod lekkomyslnosc...
Polska jest "krajem dla zaawansowanych" (z wiadomych Ci wzgledow), choc
rzeczywiscie dla osoby z Brazylii pewne rzeczy moga byc mniejszym szokiem niz
dla czlowieka z sytej zachodniej demokracji ;)
Nawet jesli pominiemy fakt, ze kogos nie zniecheci korupcja, bezrobocie i
"kolesiostwo", to pozostaje jednak jedzenie, klimat, mentalnosc - ktore dla
osoby z odleglego kraju moga (choc nie musza) okazac sie "nie do
przeskoczenia".
>
> Muszę jednak przyznać, że trochę się boję tego, że jej się tu nie spodoba.
> Wiadomo, zrobię wszystko, żeby czuła się dobrze w Polsce, ale są też inni
> ludzie, których ona może spotkać na ulicy. A do tego wszystkiego ona jest
> mulatką, a właściwie prawie murzynką, więc naprawdę nie wiem, jak
> zaakceptuje ją nasze społeczeństwo.
Juz samo zamieszkanie razem zmienia wiele miedzy ludzmi. Ale zamieszkanie
razem w nowym kraju, na innym kontynencie, bez znajomosci jezyka (jak z
perspektywa pracy ?) itp. itd. moze (choc nie musi) okazac sie zabojcze dla
Waszego zwiazku.
Moze staje sie malkontentka (Qwax, podaje Ci lapke, bracie ;)))) ), ale tak to
wlasnie - realistycznie - widze.
Nie rozumiem, skad ten pospiech ? Chyba jestes mlodym czlowiekiem
(studiujesz), moze lepiej niech narzeczona przyjedzie na 3 miesiace do Polski
(szkoda, ze sie zima skonczyla, to bylby test ekstremalny...) i wtedy
zobaczycie.
No, ale ja jestem staroswiecka i slub traktuje _bardzo_ powaznie.
IMO, w mojej sytuacji wieksza proba niz rozlaka stalo sie tzw. szare zycie.
Pozdrawiam,
Dunia - realistka
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
23. Data: 2003-02-25 12:34:03
Temat: Re: związek z obcokrajowcem
Użytkownik "Konrad" <c...@N...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:b3fgqs$cnn$1@inews.gazeta.pl...
> boniedydy <b...@z...pl> napisał(a):
>
> > To jeszcze dobrze. Znałam kilka takich par i doskonale sobie radziły.
> > Trudniej jest, kiedy występują radykalne róznice kulturowe, np. Polka
> > wychodzi za muzułmanina, ale też utrzymanie (szczęśliwe) takiej pary nie
> > jest niemożliwe. Wszystko zależy od ludzi, którzy ją tworzą.
> > :))))))
>
> się problem, gdyż ja jestem wychowany mimo wszystko w tradycji
katolickiej,
> a moja narzeczona w jednym z protestanckich odłamów. No ale rozmawiamy na
> ten temat wiele, więc myślę, że znajdziemy jakieś rozwiązanie. Bo chyba
to zalezy jak bardzo ty jestes gorliwym katolikiem a ona gorliwa
protestantka,
mysle, ze ta sprawa moze predzej czy pozniej stac sie bardzo powazna
Wasze rozmowy zapewe cos dadza, ale tylko tymczasowo, jezeli ty za
najwiekszy autorytet
uwazasz papieza a ona Biblie to wasze drogi sie szybko rozejda.
Juz dzis musisz odpowiedziec sobie na pytania co z chrzetem dzici (niemowle
czy wiek swiadowy jak dziecko bedzie samo chcialo) to samo co z katolicka
pierwsza komunia, modlitwa do Marii i do swietych, modlitwa za zmarlych i
wiele, wiele innych, mozesz zrobic "eksperyment" i spytac sie ja czy bedzie
sie np. z toba modlic do Marii albo do swietych, klekac przez tzn. hostia
??? albo co w jej kosciele mysli sie o zwiazkach z innymi wyznaniami a
szczegolnie tak odleglymi (w zasadzie element wspolny to trojjedyny Bog,
reszta to same roznice juz na podlozu autorytetu i zrodla objawienia)
teologicznie jak katolicyzm. !!!
jesli to mozliwe to napisz z jakiego koscila protestanckiego ona pochodzi
???
jesli chcesz traktowac wszystko powaznie a nie tylko jako chwilowe
zauroczenie to ze spokojem wszystko przemysl (no, choc bez przesady) .
pozdrawiam,
Tomek
i juz dzis
musisz sobie odpowiedziec na takie np. pytania
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
24. Data: 2003-02-25 12:34:39
Temat: Odp: związek z obcokrajowcem
Użytkownik Dunia <d...@N...gazeta.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:
>
> Juz samo zamieszkanie razem zmienia wiele miedzy ludzmi. Ale zamieszkanie
> razem w nowym kraju, na innym kontynencie, bez znajomosci jezyka (jak z
> perspektywa pracy ?) itp. itd. moze (choc nie musi) okazac sie zabojcze
dla
> Waszego zwiazku.
>
> Moze staje sie malkontentka (Qwax, podaje Ci lapke, bracie ;)))) ), ale
tak to
> wlasnie - realistycznie - widze.
>
> Nie rozumiem, skad ten pospiech ? Chyba jestes mlodym czlowiekiem
> (studiujesz), moze lepiej niech narzeczona przyjedzie na 3 miesiace do
Polski
> (szkoda, ze sie zima skonczyla, to bylby test ekstremalny...) i wtedy
> zobaczycie.
Duniu, masz całkowitą rację, ale mam też w otoczeniu przykłady osób, ktore
się błyskawicznie zdecydowały na małzeństwo (po 2 tyg. znajomości zaręczyny,
po pół roku ślub) właśnie z powodu odległości, jaka je dzieliła - i wszystko
się udało (o ile mozna tak powiedziec po zaledwie 10 latach małżeństwa : )))
Tak naprawdę, każde małzeństwo to skok na główkę do nieznanego zbiornika
wodnego i nic tego nie zmieni...
boniedydy
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
25. Data: 2003-02-25 12:43:46
Temat: Re: Odp: związek z obcokrajowcemboniedydy <b...@z...pl> napisał(a):
> > Juz samo zamieszkanie razem zmienia wiele miedzy ludzmi.
[ciach moje wlasne wywody]
>
> Duniu, masz całkowitą rację, ale mam też w otoczeniu przykłady osób, ktore
> się błyskawicznie zdecydowały na małzeństwo (po 2 tyg. znajomości zaręczyny,
> po pół roku ślub) właśnie z powodu odległości, jaka je dzieliła - i wszystko
> się udało (o ile mozna tak powiedziec po zaledwie 10 latach małżeństwa : )))
Ba, ale ja jestem umysl scisly i operuje prawdopodobienstwami ;)
> Tak naprawdę, każde małzeństwo to skok na główkę do nieznanego zbiornika
> wodnego i nic tego nie zmieni...
Nie do konca sie zgodze, moim zdaniem gruntowne poznanie sie nawzajem oraz
wzajemnego "srodowiska zyciowego" pomaga zbudowac *trwaly* zwiazek.
Oczywiscie, jedynie _pomaga_, a nie _gwarantuje_, ale z moich obserwacji
wynika, ze w wiekoszosci przypadkow szybkie malzenstwa nie byly trwale...
A tu jest sytuacja: widzielismy sie raz w zyciu, pobieramy sie.
Dlatego sumienie mi nie pozwala powiedziec: zencie sie, bedzie dobrze.
Tym bardziej, ze podobna (choc mniej ekstremalna) sytuacje przerobilam sama.
Pozdrawiam,
Dunia
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
26. Data: 2003-02-25 12:44:02
Temat: Re: związek z obcokrajowcem>
> Moze staje sie malkontentka (Qwax, podaje Ci lapke, bracie ;)))) )
Ja malkontentem????
NIGDY - ja jestem "Pogodnym Pesymistą"
a malkontent:
----
malkontent (słownik języka polskiego)
rz. mos I 'osoba ciągle narzekająca, wiecznie niezadowolona z
czegoś, wszędzie dopatrująca się wad i negatywnych właściwości'
----
to 'Niepogodny Pesymista'
> Nie rozumiem, skad ten pospiech ?
Ja też nie! Choć rozumiem kwestię ślubu (jest to dla mnie jedyny
dopuszczalny jego powód)
> Chyba jestes mlodym czlowiekiem
> (studiujesz), moze lepiej niech narzeczona przyjedzie na 3 miesiace
do Polski
> (szkoda, ze sie zima skonczyla, to bylby test ekstremalny...) i
wtedy
> zobaczycie.
Nawet jak chcesz 'być na zawsze' to wcale nie oznacza że 'wytrzymasz
do śmierci'
i dlatego uważam że nie powinno się podejmować takiej decyzji zanim
nie zakończy się nauki na poziomie umożliwiającym utrzymanie rodziny.
(czy będziecie potrafić sie utrzumać to już inna sprawa ważniejsze
jest poziom 'potrafię' niż 'robię' - 'robię' ważniejsze się stanie w
momencie wykonania podjętej decyzji)
Pozdrawiam
Qwax
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
27. Data: 2003-02-25 12:45:16
Temat: Re: związek z obcokrajowcem
>I tu sie nie zgodze. Bywa, ze milosc na odleglosc powoduje, ze idealizujemy
>ukochana osobe. Nie widzisz jej, kiedy ma totalnie zly humor, nie sprzeczacie
>sie skarpetki rozwalone na podlodze, ani o to, ze za duzo pracujesz.
Owszem... Zgadzam się... Ale przez to kochanie na odległość przechodzimy
także przez momenty trudne. I do tej pory nie mieliśmy ani chwili
zwątpienia... Poza tym widywanie się raz na tydzień, nieco się różni od
przebywania ze sobą 24 godz. na dobę przez miesiąc. Wiem, że i to jest mało,
ale ja po prostu kocham.
>Odwaga czesto mylona jest z lekkomyslnoscia. I o ile odwaga mi imponuje, o
>tyle lekkomyslnosc (zwlaszcza u doroslych ludzi) - zadziwia.
>Trudno mi stwierdzic, czy Wasze zachowanie podchodzi bardziej pod odwage, czy
>pod lekkomyslnosc...
Czas pokaże, czy jesteśmy lekkomyślni, czy odważni. Wiem jedno. Nie będę
żałował mojej decyzji.
>Nawet jesli pominiemy fakt, ze kogos nie zniecheci korupcja, bezrobocie i
>"kolesiostwo", to pozostaje jednak jedzenie, klimat, mentalnosc - ktore dla
>osoby z odleglego kraju moga (choc nie musza) okazac sie "nie do
>przeskoczenia".
Korupcja, bezrobocie itp. jej nie zniechęci. Ruch na ulicach też nie, bo jak
dla niej tu będzie niesamowicie spokojnie w porównaniu z tym, co zna na
codzień. Z jedzeniem też sobie chyba jakoś poradzi... Ale najgorszy problem,
to chyba klimat... No cóż, ale jakoś chyba damy sobie radę.
>Juz samo zamieszkanie razem zmienia wiele miedzy ludzmi. Ale zamieszkanie
>razem w nowym kraju, na innym kontynencie, bez znajomosci jezyka (jak z
>perspektywa pracy ?) itp. itd. moze (choc nie musi) okazac sie zabojcze dla
>Waszego zwiazku.
Mam nadzieję, że nie musi być zabójcze :) Ja przynajmniej będę o to walczył.
A tak jak już mówiłem, jeśli tu się nie uda, spróbujemy tam.
>Nie rozumiem, skad ten pospiech ? Chyba jestes mlodym czlowiekiem
>(studiujesz), moze lepiej niech narzeczona przyjedzie na 3 miesiace do Polski
>(szkoda, ze sie zima skonczyla, to bylby test ekstremalny...) i wtedy
>zobaczycie.
>No, ale ja jestem staroswiecka i slub traktuje _bardzo_ powaznie.
Wiesz, jest tak. Ja mam 23 lata, no i niby mógłbym poczekać. Ale ona ma
troszkę więcej (7 lat starsza), więc w jej przypadku sytuacja jest już
troszkę inna (chociażby ze względu na to, że bardzo chcemy mieć dzieci).
Gdyby ona mieszkała bliżej, na pewno sytuacja wyglądałaby inaczej. Niestety,
jak już mówiłem, o wielu rzeczach niestety decydują kwestie finansowe... A ja
naprawdę widzę, jak ona cierpi beze mnie i ciężko mi byłoby powiedzieć jej,
żeby cierpiała tak jeszcze rok.
Też jestem trochę staroświecki. Chcę mieć cudowną żonę, dzieci itp. I jestem
przekonany, że właściwą osobę znalazłem... Po co więc czekać?
Pozdrawiam
Konrad
który tym razem odpowiada z polnews.pl ;)
--
============= P o l N E W S ==============
archiwum i przeszukiwanie newsów
http://www.polnews.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
28. Data: 2003-02-25 12:46:25
Temat: Re: związek z obcokrajowcem> Tak naprawdę, każde małzeństwo to skok na główkę do nieznanego
zbiornika
> wodnego i nic tego nie zmieni...
znam paru z połamanymi kręgosłupami (i tym razem nie mówię o ślubach
tylko o pływaniu)
a w zeszłe lato to nawet zorganizowano szeroką akcję 'skacz mądrze jak
już musisz skakać' ;-)))
Pozdrawiam
Qwax
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
29. Data: 2003-02-25 12:46:54
Temat: Re: związek z obcokrajowcem>> Tak naprawdę, każde małzeństwo to skok na główkę do nieznanego
>zbiornika
>> wodnego i nic tego nie zmieni...
>
>znam paru z połamanymi kręgosłupami (i tym razem nie mówię o ślubach
>tylko o pływaniu)
Na szczęście sam nie skaczę... We dwoje jakoś raźniej
Konrad
--
============= P o l N E W S ==============
archiwum i przeszukiwanie newsów
http://www.polnews.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
30. Data: 2003-02-25 12:49:50
Temat: Re: związek z obcokrajowcemQwax <...@...Q> napisał(a):
> >
> > Moze staje sie malkontentka (Qwax, podaje Ci lapke, bracie ;)))) )
>
> Ja malkontentem????
> NIGDY - ja jestem "Pogodnym Pesymistą"
oj, sorki ;)
> Nawet jak chcesz 'być na zawsze' to wcale nie oznacza że 'wytrzymasz
> do śmierci'
> i dlatego uważam że nie powinno się podejmować takiej decyzji zanim
> nie zakończy się nauki na poziomie umożliwiającym utrzymanie rodziny.
> (czy będziecie potrafić sie utrzumać to już inna sprawa ważniejsze
> jest poziom 'potrafię' niż 'robię' - 'robię' ważniejsze się stanie w
> momencie wykonania podjętej decyzji)
O to, to. Tez mialam cos takiego napisac, ale zapomnialam ;)
Chociaz moze byc, ze Konrad juz pracuje - no bo w sumie, jak inaczej moglby
sobie wyobrazac cala sytuacje: chyba, ze narzeczona jest majetna, albo ma juz
zaklepana prace w PL.
Taaaaa... milosc miloscia, ale jesc trzeba, jak mawia moj tesc ;)
Dunia
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |