Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]

Grupy

Szukaj w grupach

 

Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 33


« poprzedni wątek następny wątek »

21. Data: 2004-10-12 08:31:07

Temat: Re: Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]
Od: "Tashunko" <t...@T...pl> szukaj wiadomości tego autora

Nudą powiewało, aż nagle napotkałam wirtualne osoby podpisującej się
*Aska* myśli nieuczesane:

| nie jest rozdrapywaniem ran , jest zapewnieniemm zze mimo tego iż
| relacje miedzy tatą a mama sie zzmienily ja dalej jest Twoim ojcem,
| jestem i będę nim cokolwiek by się nie stało.Oczywiście jesli mowimy
| o dobru dziecka to bezz klotni o czas kiedy dziecko moze sie spotkac
| z ojcem , najlepiej zawsze wtedy kiedy bedzie czuło taka potrzebę ,
| zapewnienie ze ojciec jest zawse kiedy bedzie potrzebny synowi to
| bardoz duzo ! i najlepiej omowic to naspokojnie zoną. Jesli obojgu
| rodzicom zalezy na dobru dziecka ......będą postępowali w imie dobra
| dziecka :)) a nie traktowac je jako pkt przetargowy jak to azwyczaj
| bywa w sprawadch rozwodowych


No właśnie! Mogę wypowiadać się jedynie (na szczęście) obserwacji
znajomych, przyjaciół i rozmów z nimi i to, co napisałaś jest jak dla
mnie najważniejsze! Najgorzej jest jak Rodzice próbują załatwić swoje
żale, frustracje, wszystko, co dotyczy tylko i wyłącznie stosunków
między nimi ...dzieckiem i " niby" dla dobra tego dziecka. Matka
ogranicza widzenia z ojcem , ojciec nadaje na matkę, babcie na siebie
nawzajem i robi się młyn nie do przeskoczenia:( Mój przyjaciel ma syna
z pierwszego małżeństwa, z którym ma doskonały kontakt pomimo, iż nie
mieszkają razem na co dzień, ale przechodził piekło właśnie z powodu
takich " przetargów". Teraz wychodzą na prostą, bo ex-żona jakoś
zaczyna sobie układać życie z kimś innym i mniej skupia się na wojnach.
Dziecko jest z rodzicami: matką lub ojcem wtedy gdy tego potrzebuje,
dzielą wakacje, święta, weekendy , popołudnia, wyjścia do lekarza, do
szkoły, wszystkie codzienne sprawy...
Resztę w zasadzie musiałabym przepisać z poprzedniego posta, więc tylko
się podpiszę pod Aśką.

***Tashunko***

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


22. Data: 2004-10-12 08:38:29

Temat: Re: Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]
Od: "Mrówka" <m...@b...pl> szukaj wiadomości tego autora


Uzytkownik "=sve@na=" <s...@h...com> napisal w wiadomosci
news:ckfuj5$pa9$1@inews.gazeta.pl...

> Nie ma sytuacji idealnych, ale chyba taki podziala pol na pol jest
> lepszy od bycia ojcem sobotnio-niedzielnym?
>
A ja na taki uklad dwa tyg.na dwa tygodnie nie zgodzilam sie.

Magda


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


23. Data: 2004-10-12 09:13:51

Temat: Re: Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]
Od: puchaty <p...@b...pl> szukaj wiadomości tego autora

Niestety nie mam nic do powiedzenia w bieżącym temacie, zatem podzielę się
z Tobą Sokrates, spowodowaną tym faktem frustracją:

> Czy można się jakoś pogodzić z sytuacją, że jeśli żona odchodzi od męża do
> innego faceta (przesiadka na bardziej odpowiedni do jej wieku model
> mężczyzny), to równocześnie zabierając ze sobą dziecko zabiera mężowi jego
> ojcostwo?
(...)

Dla przypomnienia, pochodzę z rozbitej rodziny. Rodzice rozeszli się gdy
miałem siedem lat.
Aby sobie trochę poukładać, wypiszę tezy jakie wyniosłem z Twojego posta:
1. Nie da się zrealizować ojcostwa spotykając się z dzieckiem w weekendy.
2. Dla dziecka to ogromna krzywda - rozpad postrzeganej przez niego
jedności rodziny.
3. "Dziewięcioletnie dziecko nie zrozumie, dlaczego mama nie kocha tak
kochającego jego i jego mamę ojca."
4. Rozpad rodziny ma wpływ na późniejsze życie dziecka.

W każdym z nas, rodziców, jest wielkie pragnienie aby zaoszczędzić dziecku
trosk, stworzyć mu świat, w którym będzie się dobrze czuł, nauczyć by
umiało sobie radzić z przeciwnościami losu.
Mam w pracy znajomego, dusza człowiek, wszystkim pomaga ale jakoś nikt się
z nim specjalnie nie liczy. Co parę tygodni jest nieszczęśliwy: jak to, ja
ich kryję, pomagam, załatwiam im to czy tamto a oni np. nie chcą mi
pożyczyć samochodu.
Czy zastanawiałeś się kiedykolwiek ile z tych pragnień wynika z potrzeby
otrzymania za te działania nagrody? Nagrody w postaci szacunku, miłości,
opieki na stare lata... Ja nie potrafię odpowiedzieć jednoznacznie ile jest
tych pobudek u mnie, niemniej wiem, że istnieją i wiem, że mają wpływ na
postrzeganie mojego ojcostwa. Właśnie te pobudki dają mi znak, że ja w
końcu _nie chcę_ brać w pełni odpowiedzialności za swoje życie. Że chcę
zostawić margines (nie wiem jak szeroki), w którym uzależniam swoje
samopoczucie od innych (tutaj: moich dzieci). W Twoim poście słowo
"ojcostwo" przewija się w każdym niemal zdaniu. Czy umiesz powiedzieć jaką
część Twojej istoty te ojcostwo wypełnia?
Dostałeś "zapakowany prezent". Rozpakuj go a się przekonasz, kim byłeś i
kim jesteś.

Jako siedmiolatek bardzo przeżyłem rozstanie rodziców. Nie ma chyba sensu
tego opisywać - ojciec odezwał się dopiero na moją komunię. Później nasze
relacje się poprawiły, dość powiedzieć, że na studiach z nim
pomieszkiwałem, piliśmy piwo a ja próbowałem pozbyć się dystansu.
Największym jednak "nieszczęściem" dla mnie było nie to, że ojciec odszedł
ale to, co się działo ze mną i z mamą po jego odejściu. Nie było w tym winy
niczyjej - ot tak było.
Te zdarzenia bardzo wpłynęły na mój system wartości, na samoocenę, na
kolory, w których odbierałem i odbieram świat Ale niejako na przekór, w
moim dzisiejszym światopoglądzie bardzo ważne miejsce zajmuje
przeświadczenie, że nic się nie dzieje przypadkiem. Innymi słowy - nie
byłbym tu gdzie jestem, gdyby nie moje dzieciństwo. Paradoksalnie cieszę
się, że "dostałem" w dzieciństwie takie doświadczenia ponieważ mam się z
czym mierzyć. Mogę wzrastać poprzez pokonywanie wewnętrznych barier. A,
uwierz, jest bardzo mało ludzi, którzy zyskują świadomość (lub nawet się z
nią rodzą) bez "kopów w tyłek" od Najwyższego.

Nie jesteś wstanie wziąć pełnej odpowiedzialności za drugiego człowieka
nawet jeśli to będzie dziewięcioletni syn. Nie jesteś wstanie przewidzieć
co będzie dla niego "lepsze".
Pisałeś o tym, że żona przesiada się do innego pociągu. IMO każde z was się
przesiada, przy czym Twój pociąg, dzięki doświadczeniu, na pewno jedzie w
stronę, o której pisał Rielke (kiedyś przy podobnej okazji go już
cytowałem): "Istnieje tylko jedna podróż. Podróż w głąb siebie." Najwyższy
nie sprzedaje biletów grupowych.

puchaty

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


24. Data: 2004-10-12 11:38:32

Temat: Re: Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]
Od: "Karolina \"duszołap\" Matuszewska" <g...@i...wytnij.pl> szukaj wiadomości tego autora

Sokrates wrote:
> Myślę, że wiele małżeństw, które zamiast ratować swój
> związek dla dobra dziecka i ich samych nie zdają sobie do końca sprawy, że
> mogą wyrządzić dziecku większą krzywdę niż im się to wydaje, ponieważ ta
> krzywda często nie jest widoczna. Wychodzi dopiero po latach.

Masz całkowitą rację w jednym -- pełny obraz sytuacji zyskuje się
dopiero po latach. Piszesz, że powinno się ratować małżeństwo dla dobra
dziecka -- ale czy chcesz, żeby po latach Twój syn doszedł do wniosku,
że "Mama była nieszczęśliwa, Tato był nieszczęśliwy, ale tkwili w tym
związku ze względu na mnie... Przeze mnie zmarnowali sobie życie i
szansę na szczęście..."? Twoja żona znalazła "ogień" u kogo innego.
Nawet gdyby teraz do Ciebie wróciła "dla dobra dziecka", oboje
wiedzielibyście, że w Waszym związku tego ognia nie ma. Nie dalibyście
rady ukryć przez synem, że jako małżeństwo jesteście najwyżej "poprawni
politycznie", mili i uprzejmi dla siebie, ale nic poza tym. I tym
wyrządzilibyście dziecku wielką krzywdę, gdyż jego obraz małżeństwa
byłby obrazem dwojga osób, które uśmiechają się do siebie bez miłości,
namiętności, pasji... Dziecku trzeba pokazać nie tylko miłość, jaką się
je darzy -- trzeba mu też pokazać, jak kochać inne osoby.



Pozdrawiam,
Karola -- dziecko z rozbitego małżeństwa, które się cieszy, że Rodzice
się rozwiedli, zamiast męczyć się ze sobą "dla mojego dobra".

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


25. Data: 2004-10-12 12:06:59

Temat: Re: Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]
Od: "idiom" <i...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "proxy11" <p...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:ckggus$hbt$1@korweta.task.gda.pl...
>
> Kto więc ponosi za to odpowiedzialność: rodzice bo oczywistym
> jest że dziecko nie jest winne.

Niestety, dla dziecka to nie jest tak oczywiste i często dzieci są
przekonane, że to one są winne rozwodowi...

Monika


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


26. Data: 2004-10-12 12:55:41

Temat: Re: Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]
Od: "proxy11" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Sokrates" <d...@p...fm> napisał w wiadomości
news:ckf494$oht$2@nemesis.news.tpi.pl...
> Czy można się jakoś pogodzić z sytuacją, że jeśli żona odchodzi od męża do
> innego faceta (przesiadka na bardziej odpowiedni do jej wieku model
> mężczyzny), to równocześnie zabierając ze sobą dziecko zabiera mężowi jego
> ojcostwo?
> Na otarcie łez wypowiada się zwykle sakramentalne wręcz: "że nie będziesz
> miał żadnych ograniczeń w kontakcie z synem/córką i zawsze będziesz
> odpowiedzialny za jego/jej wychowanie". Dla mnie to jest wierutna bzdura i
> wielka krzywda popełniana na mężu i dziecku.

Jeśli tak myslisz... to może przestawmy sytuację z punktu widzenia dziecka.
Co jest dla niego krzywdą. A po pierwsz to, że rodzicie
się rozchodzą. Kto więc ponosi za to odpowiedzialność: rodzice bo oczywistym
jest że dziecko nie jest winne. Skoro więc
małżeństwo się rozpada z winy rodziców, to kto jest winny, ojciec czy matka.
Z doświadczenia wynika, że
winne są zwykle obie strony. Winne głównie braku zrozumienia między sobą a
reszta sama przychodzi.
A więc winni są rodzice, oboje! Teraz idźmy dalej. Czy rodzice po rozstaniu
mogą mieszkać razem. Zwykle nie, bo się
kłócą. Pozostaje więc to z kim będzie mieszkać dziecko: z ojcem, matką czy
może samo. To trzecie raczej niemożliwe, więc z ojcem czy matką.
Więc jak piszesz że to krzywda jest popełniania na mężu i dziecku to
uczciwie jest napisać że to krzywda jest popełniana na żonie i dziecku.
Częścią wspólną obu zbiorów jest dziecko. A więc to DZIECKO! jest stroną
zawsze skrzywdzoną. A dziecko jest związane z obojgiem rodziców. Silnie z
matką, silnie z ojcem. Kto więc jest w stanie zawyrokować z kim ma być? Z
reguły robi to sąd. Nawet w Twoim rpzypadku, jeśli żona ma wątpliwości,
depresję, itp. (podobnie jak i Ty) to ma prawo opiekować się dzieckiem. To
raczej wasza wina (krzywda dziecka) a nie dziecka. Jak byś był sędzią i
arbitrował taką sprawę, to komu być przyznał prawo do opieki, jeśli dziecko
nie może fizycznie być jednocześnie z obojgiem rodziców? (I to jeszcze w
sprawie obcych dla Ciebie ludzi).

Wiesz, ja myślę, że Ty się boisz ewentualnego chodzenia po dziecko,
spotykania tamtego mężczyzny, wizji, że przy kimś innym Twoja żona czuje się
lepiej, że ktoś może być lepszym mężem mimo że się wcale nie poświęca.
Prędzej czy później będziesz musiał pokonać ten strach albo będziesz
nakręcał dziecko przeciwko tamtej rodzinie co w końcu obróci się przeciwko:
DZIECKU! i Tobie również.



Może dla ojców, co mają niski
> poziom rodzicielski takie coś wystarcza, ale nie mnie.Za sprawą bierności
> żony wobec mnie i z moich własnych potrzeb moje ojcostwo jest niezwykle
> silne. Jakoś w żaden sposób nie mogę sobie wyobrazić, że można być
> faktycznym ojcem w soboty, niedziele, w dni wyznaczone, albo w wakacje, bo
> przecież takie wizyty, nawet częste, to tak na prawdę są jedynie wizytami,
> które zaspokajają i podtrzymują więzi i relacje między dzieckiem i ojcem,
> ale patrząc od strony ojca, jak można wychowywać dziecko w weekendy?
> Ojcostwa nie da się w pełni zrealizować idąc z dzieckiem do Zoo, albo do
> parku czy do kina.

Nie tylko, pisalem o Tym w poprzednim wątku. Ojcostwo, to przede wszsytkim
przykład dla dziecka, zwłaszcza
dla syna, to nie opieka codzienna ale przykład, zrozumienie, wartości, które
możesz synowi przekazać.


Ojcostwo to przecież codzienne wychowywanie dziecka, to
> bycie za niego w sposób naturalny odpowiedzialny każdego dnia, to
> otaczanie
> go codzienną opieką,

Tu się mylisz. To jest opieka a Ojcostwo nie muszi = sie opieka jeśli sąd
zdecyduje inaczej.


to wreszcie bycie dla dziecka wzorcem mężczyzny (nie
> koniecznie idealnym). Ojcem trzeba być w każdej chwili, gdy dziecko tego
> potrzebuje, nie można (nie powinno się) tych potrzeb przekładać na
> później.

I widzisz, bo nie rozumiem. Tu zwracasz uwagę, że nie można potrzeb odkładać
na później a w Twoim
małżeństwie ciągle to robiliście. Gdzie tu logoka i jakakolwiek konsekwencja
postępowania?


> Nie można sprawować ojcostwa na telefon. Pełnego ojcostwa tak , jak ja to
> rozumiem nie da się realizować w dni wyznaczone czy uzgodnione między
> byłymi
> rodzicami i myślę, że jest to dla dziecka zbyt duża krzywda, którą nie
> potrafimy sobie nawet dobrze wyobrazić, ponieważ negatywne skutki mogą się
> ujawnić dopiero w okresie dojrzewania dziecka lub dopiero w jego już
> dorosłym życiu.

Tak ale negatywne skutki mogą się pojawić zawsze. Ale dopóki dziecko nie
będzie mogło
mieszkać z wami razem to będzie mieszkać albo z Tobą (i żona będzie
"dochodzić") albo
z żoną (i Ty będziesz dochodzić). Kontynuacja tego małżeństwa nie ma już
chyba sensu?


Myślę, że wiele małżeństw, które zamiast ratować swój
> związek dla dobra dziecka i ich samych nie zdają sobie do końca sprawy, że
> mogą wyrządzić dziecku większą krzywdę niż im się to wydaje, ponieważ ta
> krzywda często nie jest widoczna. Wychodzi dopiero po latach.

Myślę, że fałszywa kontynuajca małżeśtwa może tylko nauczyć dziecko
fałszywego podejścia do życia. W rezulacie
popełni ono te same błędy w przyszłości co wy? Nie wiem dlacazego uważasz,
że lepiej dla dziecka jest życie
w fałszywym obrazie miłości, possiadanie nieszczęśliwych rodziców, niż jasna
sytuacja, że skoro rodzice się
nie rozumieją to żyją oddzielnie. Widzisz, sam pozwoliłeś żeby taki model
życia stał się Twoim udziałem. W końcu
poznałeś dalekosiężne konsekwencje kłamstwa.

Poza tym
> dziecka nie można wychowywać nie krzywdząc go każde z rodziców osobno, bez
> względu na to, czy rodzice stanowią rodzinę, czy sie rozeszli.Dziecko musi
> czuć tą wspólność jego wychowywania.

To zależy od was. Czy będąć z ojcem czy z matką wychowujecie razem. To
zależy już od waszej
świadomości, itd. Ja widzę po prostu, że ty uważasz się za jedynie
odpowiedzialnego i świadomowgo i chcesz
o wszsytkim decydować w wychowaniu. Tak pewnie było w Twoim małżeństwie i
chcesz żeby było nadal. Może właśnie,dla
dobra syna ta kdalej być nie może i żóna również powinna na równi z Tobą
decydować o wychowaniu dziecka (nawet jeśli
popełni jakiś błąd). Nie uważasz że tak było by uczciwie?

Dziecko ma bardzo silną potrzebę
> jedności rodziny i silnych więzów między rodzicami. Sama świadomość, że i
> tata i mama go bardzo kochają nie jest dla dziecka w pełni wystarczające.
> Dużą tragedią dla dziecka jest rozstanie się rodziców i tego faktu nie da
> się niczym mu wynagrodzić ani wytłumaczyć, ponieważ dziecko postrzega
> rodziców jako jedność dwóch różnych osób. Uważam, również, że jakby
> dziecku
> nie tłumaczyć powodów rozstania w sposób dla niego zrozumiały to i tak ono
> tego nie zrozumie (jako przykład mam na myśli naszą rodzinę i naszego 9
> syna).

Pewnie, po co wogóle tłumaczyć, uświadamiać, rozmawiać. Swoją drogą uważam,
że masz
jakieś dziwne poglądy na życie.


Dziewięcioletnie dziecko nie zrozumie, dlaczego mama nie kocha tak
> kochającego jego i jego mamę ojca.

Hmm, myślę że jeśli matka nie kocha ojca nie rowna się, że matka nie kocha
syna. Myślę, żę to ma mało ze sobą tutaj wspólnego.
A może daj szansę swojej żonie kochać syna po swojemu a Ty to rób po
swojemu. I przestańcie sięścigać kto kocha mocniej, a kot słąbiej kto jest
winny a kto nie. Dla dziecka kwestia winy nie ma żadnego znaczenia. To ma
znaczenie dla was. Ale jak jest powinno wiedzieć. Więc czy nie pora jest
przestać się szarpać kosztem dziecka (tak robisz właśnie to) i skonczyć z tą
wzajemną miłością/nienawiścią?


W niedzielę byłem z Synem w kościele,
> przy wyjściu zatrzymałem się przy księdze, w której ludzie wpisują swoje
> rózne prośby i intencje. Wojtek podszedł do mnie, spytał się co to za
> książka i poprosił abym za niego (wpisał) poprosił by rodzice się nie
> rozwiedli. Coś dodać? Nie prosił o to, by rodzice się wzajemnie kochali, o
> czym pewnie w tym momencie nie pomyślał, ale o to, by się nie rozwiedli,
> czyli dzicko potrzebuje pełnej rodziny!!. Coś dodać?

To oczywiste. Ale nie rodziny patologicznej bez miłości jak to u Ciebie
było, bo potem powtórzy ten schemat
w swim życiu być może. Dla Twoje dziecka może lepiej by było jakby widziało,
że oboje jesteście szczęsliwy, chociaż nie razem. Bo razem normalnie to już
chyba nigdy nie będziecie, tak jak nie byliście wcześniej.



Więc, jak sobie
> pomyślę, że ludzie się rozwodzą z róznych błachych powodów, że często
> motywacją jest róznica charakterów, to krew mnie zalewa, bo żal mi ich
> dzieci. Ponoć w sądach dobro dziecka również jest na pierwszym miejscu,
> ale
> czy nadal mozna ufać sądowi?
> Czy nie uważacie, że takie spotkania z synem, to nie jest ciągłe
> rozdrapywanie jego rany po rozwodzie rodziców, że ojciec teraz jest, ale
> zaraz go nie będzie i tak w kółko.

To zależy od rodziców. Ty już rozdrapujesz, czy potrafisz przestać? Czy
Twoja żona
będzie rozdrapywać, czy potrafi przestać? To będzie zależało od waszego
wzajemnego
stosunku do siebie. Skoro więc jesteś tak iświadomy tego, to do Ceibie może
będzie należał
ten pierwszy krok (czyniony ciągle, bez czasowo, bez końca i bez względu na
to co zrobi Twoja żona).


> Myślę, że nie trzeba korzystać z opinii psychologów dziecięcych, by
> potwierdzili moje powyższe opinie.
> Mam nadzieję, że nikt mnie nie posądzi o jakąś moją przesadę w tym
> temacie.
> Jestem ciekaw kto uważa i spróbuje mi wytłumaczyć, że dziecku w zupełności
> wystarczy ojciec weekendowy.
> Może ktoś spróbuje mnie przekonać, że dziecko będzie szczęśliwe widząć
> matkę
> szczęśliwą z innym panem.
>

W tej sytuacji dziecko już skrzywdziliście oboje. Teraz możecie mu tylko
oszczędzić wzajemnej walki,oskarżeń
i wzajemnej nienawiści. Co już jak widzę ma miejsce. A to czy lepiej żeby
dziecko żyło w szczęśliwej rodzinie
z ojczymem czy w nieszczęśliwej z ojcem to jest dyskusyjne. Gdyż dziecko
uczy się wzroców zachowań.
Widzisz ja pochodzę z takiej rodziny gdzie matka została z ojcem, bo
przysięga itd. I ja nie miałem odpowiedniego wzorca
zachowań przez co ożeniłem się z dziewczyną, z którą nie żyłem dobrze
(podobnie jak i Ty). Podobnie było u mojej pierwszej żony. Bo mieliśmy
fałszywe wzroce zachowań. Potem myslałem o tym dużo (o decyzji mojej mamy) i
uważam że powinna zdecydować się na życie oddzielnie. To było by lepsze dla
nas wszsytkich. I nie rozpatruje tego w kategoriach czujejś winy. Kocham
rodziców oboje. Niezależnie od tego kto, i w jakim stopniu był winny (nikt
nie był zupełnie bez winy). Dlatego uważam, że najgorszą rzeczą jest życie w
kłamstwie. A to właśnie chcesz zafundować synowi. Coś na siłę czaego już nie
ma i może dawno nie było.



> Czy są na grupie osoby, które chowały się w niepełnych rodzinach, i czują,
> że coś straciły w dzieciństwie, co ma wpływ na ich obecne życie? Ja co
> prawda miałem ojca, ale tak, jakbym go nie miał i myślę, że ten fakt miał
> duże znaczenie na to, kim teraz jestem?
> Podzielcie się swoimi spostrzeżeniami.
>

Tak jak napisałem. Umiejętność wyboru przez moją matkę życia osobno a nie w
kłamstwie spowodowała by może, że oszczędzone by mi było
pierwsze, nieudane małżeństwo. Brak wzorca zachowań spowodował, że nie
umiałem odróżnić zdrowego związku od związku chorego.

proxy




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


27. Data: 2004-10-12 13:09:51

Temat: Re: Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]
Od: "proxy11" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Aska" <a...@o...pl> napisał w wiadomości
news:015f.00000477.416b2135@newsgate.onet.pl...
>>Coś dodać? Więc, jak sobie
>> pomyślę, że ludzie się rozwodzą z róznych błachych powodów, że często
>> motywacją jest róznica charakterów, to krew mnie zalewa, bo żal mi ich
>> dzieci. \
>
janie nazwalabym rónicy charakterów blahą motywacją :)) ale to juz zmoje
subiektywne odczuwanie pewnych spraw

Przyłączam się. To jest sprawa najważniejsza. Jeśli bowiem ludzie się nie
rozumieją (z różnych powodów) co właśnie się
nazywa różnicą charakterów to po co być razem. Jaki to ma wtedy sens? Bycie
na siłe dwojga obcych sobie ludzi jak to miało
miejsce u Ciebie S.?

Jeśli jesteś wierzący to warto siegnąc po informację odnośnie małżeństwa,
które to powstały na soborze watykańskim II. Otóż, w trakcie
tego soboru były powołane komisje, które dyskutowały o sprawach, między
innymi małżeństwa. Komisje te były złożone za ludzi, również świeckich,
autorytetów. Wypowiadały się one w różnych sprawach. Ich zdanie nie było
decydujące ale wspomagające. Dobiero sobór to oceniał. I tak w kwestii
małżeństwa wiele
się zminiło. Poprzednio kościół stawiał przed małżeństwem jeden cel:
rodzenie i wychowanie dzieci. Obecnie, po Soborze Watykańskim II (już
kilkadziesią lat) Kościół definiuje dwa równorzędne cele małżeństwa:
posiadanie i wychowanie dzieci oraz tzw. dobro wspólne małżonków. Tak, że
zgodnie z nauką Kościoła w małżeńswtwie równie ważne jest porozumienie
między małżonkami jako Cel małżeństwa. To tak gwoli przypomnienia, bo wydaje
mi się S., że z niektórymi poglądami odnośnie celów małżeństwa tkwisz
jeszcze w średniowieczu.

proxy


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


28. Data: 2004-10-13 09:53:49

Temat: Re: Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]
Od: Grzegorz Janoszka <G...@S...pro.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

On Tue, 12 Oct 2004 01:12:11 +0200 I had a dream that Sokrates <d...@p...fm>
wrote:
> Czy nie uważacie, że takie spotkania z synem, to nie jest ciągłe
> rozdrapywanie jego rany po rozwodzie rodziców, że ojciec teraz jest, ale
> zaraz go nie będzie i tak w kółko.

Nie.

> Czy są na grupie osoby, które chowały się w niepełnych rodzinach, i czują,
> że coś straciły w dzieciństwie, co ma wpływ na ich obecne życie? Ja co
> prawda miałem ojca, ale tak, jakbym go nie miał i myślę, że ten fakt miał
> duże znaczenie na to, kim teraz jestem?

Niepełna rodzina to dla dziecka nie jest największa tragedia.
Czasem lepiej, żeby rodzice mieszkali osobno i nie kłocili się.
Lepiej, żeby był tatuś dochodzący uikendowo, zamiast łez matki i
wrzasków ojca.
Poza tym dzieci chowają się w dużo gorszych warunkach:
http://info.onet.pl/992787,11,1,0,120,686,item.html

--
Grzegorz Janoszka odpowiadając POPRAW adres

UWAGA, mam specyficzne poczucie humoru! Na newsach wyrażam swoje prywatne
specyficzne poglądy, a nie moich byłych, obecnych i przyszłych pracodawców.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


29. Data: 2004-10-13 09:58:39

Temat: Re: Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]
Od: Grzegorz Janoszka <G...@S...pro.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

On Tue, 12 Oct 2004 08:47:51 +0200 I had a dream that =sve@na=
<s...@h...com> wrote:
> Tutaj to rozwiazuje sie najczesciej tak, ze wspolna opieka nad dzieckiem
> przeklada sie na rowny podzial czasowy. Dziecko przebywa tydzien u mamy,
> nastepny u ojca, lub dwa tygodnie tu, dwa tygodnie tam. Ma swoj pokoj u
> kazdego z rodzicow, swoje rzeczy, itp. Troszke bardziej komplikuje sie

A szkoły i kolegów z podwórka? Też ma wszystko w dwóch rozłącznych
zestawach?

--
Grzegorz Janoszka odpowiadając POPRAW adres

UWAGA, mam specyficzne poczucie humoru! Na newsach wyrażam swoje prywatne
specyficzne poglądy, a nie moich byłych, obecnych i przyszłych pracodawców.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


30. Data: 2004-10-13 09:59:47

Temat: Re: Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]
Od: Grzegorz Janoszka <G...@S...pro.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

On Tue, 12 Oct 2004 10:14:03 +0200 I had a dream that Tashunko
<t...@T...pl> wrote:
> Nie wiedziałam jak to przyciąć, bo napisałeś pięknie i od serca...Na
> koniec dałeś datę i od tego zacznę. Zachowaj ten post - zachowaj dla
> siebie, dla Wojtka, dla Agnieszki. Agnieszce możesz pokazać od razu -
> może znajdzie w nim coś, o czym jeszcze nie wie, czego jeszcze nie
> usłyszała....Dla siebie zachowaj na chwile największego zwątpienia -
> jeśli (oby nie!!!!) nadejdą i rozgoryczenia. Dla Wojtka - żeby kiedyś
> przeczytał jeśli faktycznie ten Wasz wspólny świat się rozpadnie i nie
> uda się go poukładać od nowa. On na pewno wie, co czujesz,

Wojtek i tak tą całą dyskusję odnajdzie w googlu czy innym archiwum.

--
Grzegorz Janoszka odpowiadając POPRAW adres

UWAGA, mam specyficzne poczucie humoru! Na newsach wyrażam swoje prywatne
specyficzne poglądy, a nie moich byłych, obecnych i przyszłych pracodawców.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . 2 . [ 3 ] . 4


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Pomóżcie naszemu staremu znajomemu - kłopoty małżeńskie:( [bardzo długie]
Dwie szale jednej wagi
nuda na grupie cz.2
Starość, choroba i hipochondria w rodzinie
nuda na grupie, więc c.d historii

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »