Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Panika -najgorsza zaraza świata finansów

Grupy

Szukaj w grupach

 

Panika -najgorsza zaraza świata finansów

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2013-04-06 19:29:15

Temat: Panika -najgorsza zaraza świata finansów
Od: m...@g...com szukaj wiadomości tego autora


Oto najgorsza zaraza świata finansów:

"Gdy kończy się zaufanie do banków, zaczyna się ekonomiczne piekło. Dlatego przez
ostatnie 200 lat doskonalono sposoby, jak najskuteczniej przekonać ludzi, by
pozostawiali swoje pieniądze tam, gdzie wcale nie są bezpieczne.

To, że obywatele Cypru nie zaczęli szturmować banków, gdy w końcu zaczęły działać,
świadczy o tym, iż operacja przeprowadzona pod nadzorem europejskiej trojki była
skuteczna. Wprawdzie instytucje finansowe z wyspy Afrodyty szybko nie odzyskają
zaufania, ale raczej nie grozi im już run klientów. A więc i upadek.

Ale dla strefy euro zaczynają się schody, bo w sytuacji Cypru mogą znaleźć się
kolejne kraje. Analitycy typują Maltę, Słowenię i Luksemburg. Co gorsza, szef
Eurogrupy Jeroen Dijsselbloem stwierdził, że sposób zażegnania kryzysu na Cyprze może
być nowym modelem rozwiązywania problemów sektora bankowego w strefie euro. Tak jasny
komunikat oznacza dla każdego posiadacza większej gotówki, że w razie oznak
niebezpieczeństwa należy wyczyścić konto bankowe, nim przybędą wysłannicy Brukseli.
Od takiej myśli do runu na banki tylko krok. Tymczasem żadna instytucja finansowa nie
jest w stanie samodzielnie spłacić wszystkich swoich zobowiązań, unikając przy tym
bankructwa. Dlatego stworzono cały zestaw iluzji pozorujący, że jest dokładnie
odwrotnie.

Angielskie triki

Skoro wszyscy inni zwariowali, to trzeba ich w pewnej mierze naśladować - radził na
początku 1720 r. w liście do przyjaciela pewien paryski bankier. Na giełdzie w
Londynie trwała hossa, każdy rodzaj papierów wartościowych znajdował nabywców. W górę
szły nawet ceny akcji spółki handlującej ludzkimi włosami oraz kompanii obiecującej
zbudowanie perpetuum mobile.

Wszelkie możliwe inwestycje przynosiły wielkie zyski, od kiedy w obrocie pojawiły się
obligacje założonej przez brytyjski rząd i brytyjskich kupców Kompanii Mórz
Południowych. Spółka miała monopol na wymianę handlową z koloniami, a wykup jej
papierów gwarantował Bank Anglii. Nic dziwnego, że ich cena w krótkim czasie wzrosła
ze 100 funtów do prawie 1000. Giełdowe szaleństwo tak bardzo zaniepokoiło parlament,
że w czerwcu 1720 r. uchwalił Bubble Act (ustawa bańki mydlanej). Odtąd na giełdzie
mogły oferować akcje jedynie przedsiębiorstwa mające królewski certyfikat.

Inwestorzy zaczęli paniczną wyprzedaż i kurs wszystkich akcji runął, nawet tych
wyemitowanych przez Kompanię Mórz Południowych. Nagle wszyscy zapragnęli wymienić
banknoty Banku Anglii na monety z kruszcu. Szturm tłumów na jego siedzibę w dzielnicy
Walbrook być może zniszczyłby instytucję, gdyby nie jej gubernator - John Hanger.
Widząc, co się święci, zwołał wszystkich przyjaciół i znajomych, po czym postawił ich
na początku kolejki. Kiedy podchodzili do kas, powoli wymieniano ich banknoty na
malutkie monety sześciopensowe. Trwało to bardzo długo. Wreszcie rzekomy klient
wychodził z workiem monet, biegł na tył budynku i tam oddawał go obsłudze. Tak monety
powracały do obiegu. Dzięki temu fortelowi Bank Anglii bronił się przez kilka dni, aż
dotrwał do 29 września i z okazji dnia patrona Anglii św. Michała Archanioła ogłosił
dzień wolny. Po nim o dziwo panika wygasła. Fortel z sześciopensówkami zastosowano
ponownie 5 grudnia 1745 r., gdy pretendent do angielskiego tronu Karol Edward Stuart
(prawnuk Jana III Sobieskiego) wywołał w Szkocji powstanie. Znów przerażeni ludzie
szturmowali Bank Anglii, by wymienić banknoty na monety. Drobny bilon wypłacano im do
czasu, aż rząd przekonał londyńskich kupców do wydania pisemnej deklaracji, iż
przyjmą zapłatę w banknotach niezależnie od okoliczności.

Skuteczne gaszenie runów na banki okazało się jednym z atutów, dzięki któremu Wielka
Brytania w XIX wieku stała się finansowym centrum świata. Co niosło z sobą nowe
zagrożenia. W Ameryce Południowej kolejne kraje zdobywały niepodległość i natychmiast
sprzedawały obligacje rządowe na giełdzie w Londynie. Popyt na nie trwał do jesieni
1825 r., gdy wyszło na jaw, że nowo powstałe kraje tracą płynność finansową. Ataku
paniki klientów jako pierwsze doświadczyło konsorcjum Pole, Thornton & Co zrzeszające
47 banków prowincjonalnych. Gdy zagroził im upadek, właściciel poprosił gubernatora
Banku Anglii Corneliusa Bullera o zgodę na wstrzymanie wypłat. Londyńscy biznesmeni
zaprotestowali, bojąc się, że histeria ogarnie stolicę, ale Buller zignorował
ostrzeżenie.

Społeczeństwo ogarnęła panika, jakiej jeszcze nigdy nie widziano: każdy błagał o
pieniądze - ale prawie nie dało się ich zdobyć na jakichkolwiek warunkach - zapisał
świadek wydarzeń, ekonomista Thomas Joplin. Upadły 73 banki i w Wielkiej Brytanii
zniknął z obiegu pieniądz. Tłum usiłujący zdobyć Bank Anglii przepędziło wojsko.
Cornelius Buller zachował na szczęście zimną krew i kazał przeszukać bankowe piwnice.
Odnaleziono tam zapomniany zapas banknotów jednofuntowych, wydrukowanych 30 lat
wcześniej. Natychmiast wpuszczono je do obiegu. Tak Anglicy wynaleźli przypadkiem
instytucję nazwaną potem przez ekonomistów pożyczkodawcą ostatniej instancji. Bank
Anglii zasilił gotówką prywatne instytucje finansowe, ratując je przed upadkiem. Ale
puszczony do obiegu papier potrzebował jakiegoś pokrycia w kruszcach, żeby nie
stracić na wartości. I tu bardzo przydała się pomoc rodu Rothschildów. Dzięki ich
pośrednictwu Bank Francji błyskawicznie przesłał 400 tys. funtów w srebrnych
suwerenach. Dzięki tej odsieczy Bank Anglii wymieniał w razie potrzeby każdy banknot
na kruszec i wykupował toksyczne południowoamerykańskie obligacje. Inwestorzy zaś
odzyskali zaufanie do papierowego pieniądza. Podobny kryzys wybuchł niespełna dekadę
później. Bank Anglii znów stanął na wysokości zadania jako pożyczkodawca ostatniej
instancji, acz nie byłoby to możliwe bez pomocy Paryża.

Zaniepokojony uzależnieniem od nie zawsze przyjaznej Francji premier Robert Peel
doprowadził w 1844 r. do uchwalenia przez parlament Bank Act. Zmuszał on bank
centralny do zapewnienia będącym w obiegu papierowym funtom pokrycia w zapasach
kruszcu. Ustawę złamano już trzy lata później podczas gaszenia kolejnej paniki.
Brytyjski parlament powołał wówczas specjalną komisję mającą określić, czy
postępowano właściwie. Komisja wydała salomonowy wyrok. Uznano, że Bank Act jest
znakomitym prawem, choć jego złamanie było konieczne i korzystne dla ekonomii
Zjednoczonego Królestwa.

Tak narodził się system finansowy, którego fundament dobrze charakteryzowała krążąca
wówczas anegdota. Oto do Banku Anglii przychodzi dżentelmen z banknotem o nominale 5
funtów i zadaje pytanie: Czy mógłby pan wymienić ten banknot na złoto?. Kasjer
natychmiast odpowiada: Ależ oczywiście!. Wówczas klient mówi: W takim razie zabieram
go z powrotem. Musi pan jednak wiedzieć, że gdybym otrzymał odpowiedź odmowną, byłbym
zmuszony prosić o natychmiastową wymianę.

"Silberzug" nie zawsze przybędzie

Run na banki w 1857 r. zmiótł w USA aż 1415 takich instytucji. Po trzech miesiącach
kryzys dotarł do Hamburga, którego środowiska finansowe prowadziły interesy za
oceanem. Dwa wielkie domy kupieckie Winterhoff oraz Piper ogłosiły bankructwo i krach
zagroził republice. Co gorsza, banki centralne innych krajów odmówiły przyjścia z
pomocą. Aby zapobiec panice, hamburski parlament uchwalił powołanie Państwowego
Instytutu Pożyczkowego, mającego dofinansować instytucje finansowe. Jednak kiedy w
mieście gruchnęła wieść, że kapitanowie statków cumujących w porcie odmawiają
wyładunku towarów, jeśli nie dostaną zapłaty w gotówce, ludzie ruszyli ratować
depozyty. I wówczas zdarzył się cud. Rankiem 8 grudnia 1857 r. nadeszła z Wiednia
depesza, że cesarz Franciszek Józef i rząd Austrii wysyłają na pomoc Hamburgowi
"Silberzug". Tak nazwano pociąg wiozący ładunek kilku ton srebra z cesarskiego
skarbca. Miasto zamarło w oczekiwaniu, a gdy srebrny pociąg przybył, panika
natychmiast wygasła.

Tego triku nie udało się zastosować w Wiedniu na początku maja 1873 r., gdy tamtejszą
giełdę zaszokowała wiadomość, że mały francusko-węgierski bank z Pesztu, zamiast
wypłacić dywidendy, ogłosił bankructwo. To podziałało na inwestorów jak zimny
prysznic. Przez długie trzy lata koniunkturę napędzały banki inwestycyjne zwane
grynderskimi. W odwrotności do klasycznych udzielały nie tylko kredytów, lecz także
same budowały fabryki, linie kolejowe, spekulowały na giełdzie. Interes kręcił się
znakomicie, dopóki ceny akcji rosły. Wieść o upadku banku z Pesztu i wywołany tym
spadek notowań innych uruchomiły lawinę. Drobni ciułacze ruszyli ratować dorobek
życia. 12 maja policja musiała zamknąć budynek giełdy i wypędzić z niego inwestorów
rozwścieczonych wiadomością o ogłoszeniu bankructwa przez 20 banków grynderskich.
Pozostałe się broniły, ogłaszając moratorium na regulowanie większych należności, a
Austriacki Bank Narodowy utworzył fundusz gwarancyjny z kapitałem 20 mln guldenów w
złocie. Niewiele to pomogło. Więcej jak 2000 osób, po większej części giełdowców,
wymówiło swe wielkie mieszkania i wysyła rodziny z żonami i dziećmi do Galicji,
Węgier i Rumunii - donosiła 21 maja "Gazeta Handlowa". Pierwszy samobójstwo popełnił
wiceprezydent Towarzystwa Kolei Południowej, potem w jego ślady poszło wielu innych
zbankrutowanych bogaczy. W Wiedniu upadły 74 banki i ok. 300 giełdowych spółek, a
największy kryzys ekonomiczny w XIX wieku rozlał się na cały świat. W Nowym Jorku na
nic zdało się unieruchomienie giełdy na całe 10 dni.

Zamknięcie rynku w czasie paniki sprawia, że kolejna fala paniki staje się jeszcze
gwałtowniejsza, ponieważ ludzie szybciej pozbywają się akcji lub wycofują pieniądz na
żądanie, aby uniknąć blokady pozycji - konkluduje Charles P. Kindleberger w historii
kryzysów finansowych Szaleństwo, panika, krach. Jedynie w Wielkiej Brytanii system
bankowy ocalał niemal bez szwanku, co pokazywało, kto najlepiej potrafił radzić sobie
w trudnych sytuacjach.

Przywódcy koniecznie potrzebni

Wiadomość, że bank inwestycyjny Knickerbocker Trust padł ofiarą finansowego oszustwa,
bardzo zaniepokoiła ciułaczy. Od rana 22 października 1907 r. przed jego nowojorską
siedzibą koczował tłum czekający na otwarcie kas. Gdy je uruchamiano, wypłaty gotówki
były tak duże, że szybko musiano je wstrzymywać.

W tym czasie właściciel banku Charles T. Barney pojechał do Johna Pierponta Morgana z
prośbą o pożyczkę. Ten najpotężniejszy bankier świata dobrze wiedział, że Barney -
wspólnie z udziałowcami spółki United Copper braćmi Heinz - sztucznie zawyżał ceny
akcji firm wydobywających miedź. Spekulantów podpuścił, a następnie oskubał ze
wszystkiego John D. Rockefeller. Dlatego Morgan wyrzucił za drzwi właściciela
Knickerbocker Trust. Tym gestem o mały włos spowodowałby wybuch światowego kryzysu,
bo zaniepokojone biegiem wypadków Wall Street ogarnęła histeryczna wyprzedaż akcji
grożąca runem na banki.

W tym momencie do działania przystąpili, na co dzień nienawidzący się, J.P. Morgan
oraz John D. Rockefeller. Jako że USA nie posiadały wtedy banku centralnego (Fed
utworzono w 1913 r.), multimilionerzy zadeklarowali, że wspomogą zagrożone banki
kwotą 35 mln dol. (dziś byłoby to ok. 60 mld dol.). Po południu 24 października
panika zaczęła wygasać. Jeśli ludzie pozostawią pieniądze w bankach, wszystko będzie
w porządku - powiedział J.P. Morgan dziennikarzom podczas wieczornej konferencji.
Jednak razem z Rockefellerem na wszelki wypadek wystosowali prośbę do duchownych ze
wszystkich Kościołów USA, by w niedzielnym kazaniu zaapelowali o spokój i
niepodejmowanie przez wiernych pochopnych decyzji finansowych. Morgan musiał jeszcze
wyasygnować kolejne miliony na uratowanie przed bankructwem budżetu miasta Nowy Jork
oraz największych koncernów stalowych. Wszystko w imię zapobiegania panice. Operacja
się udała i gdy w połowie listopada 1907 r. zbankrutowany Charles T. Barney palnął
sobie w łeb, nikogo to nie obeszło.

Przywódców formatu Rockefellera i Morgana zabrakło w Ameryce jesienią 1929 r., gdy
znów strach zawładnął Wall Street. Gdy jeden po drugim upadały banki, sekretarz
skarbu Andrew Mellon publicznie stwierdził: Krach wyeliminuje z systemu zgniliznę.
Ludzie będą ciężej pracować, prowadzić się bardziej moralnie. Wartości zostaną
doprowadzone do porządku, a ludzie przedsiębiorczy przejmą zgliszcza z rąk ludzi o
niższych kwalifikacjach. Fed zareagował dopiero po bankructwie ok. 600 banków,
dokapitalizowując te najbardziej zagrożone kwotą 300 mln dol. To na chwilę uspokoiło
nastroje i wiosną 1930 r. zdawało się, że amerykańska gospodarka wychodzi z kryzysu.
Produkcja przemysłowa rosła, giełda odrabiała straty. Fed ograniczył więc pomoc i
podniósł stopy procentowe. Po czym w kwietniu zaczęła się druga fala kryzysu i banki
padały niemal jak muchy (do końca 1930 r. ok. 1,3 tys.). Zszokowana administracja
prezydenta Herberta Hoovera oraz bank centralny znów nie zareagowały na czas, a
pieniądz powoli znikał z obiegu, co oznaczało ekonomiczną śmierć kraju.

Być jak Marriner Eccles

Kiedy właściciel First Security Co. Marriner Eccles spostrzegł pewnego ranka w 1932
r., że tłum mieszkańców Ogden szturmuje sąsiedni bank Ogden State, pojął, że nadszedł
dzień próby. Zebrał personel i każdemu przydzielił zadania. Najbardziej
odpowiedzialną rolę - tak jak niegdyś gubernator Banku Anglii John Hanger - powierzył
kasjerom. Będziecie wypłacać pieniądze. Ale będziecie wypłacać bardzo powoli -
instruował ich. Znacie wielu właścicieli wkładów z widzenia i w przeszłości nie
musieliście sprawdzać ich podpisów, ale dziś, kiedy przyjdą tu ze swoimi książeczkami
wkładowymi, żeby zamknąć swoje rachunki, będziecie każdemu z nich sprawdzać wzór
podpisu. I nie śpieszcie się z tym - mówił. Potem przypomniał sobie trik z
"Silberzugiem", więc zadzwonił do oddziału Fed w Salt Lake City, prosząc o szybkie
wysłanie furgonu wyładowanego gotówką, z której obiecał nie uszczknąć ani centa.
Późnym popołudniem worki pełne dolarów wyładowano z furgonu i strażnicy przepychali
się z nimi przez tłum do budynku First Security Co. Wówczas Eccles wspiął się na
kontuar i przyrzekł zaspokoić wszystkie roszczenia klientów, zaś ich wkłady wypłacać
bez przerwy. Wtedy zmęczeni staniem cały dzień w kolejce ludzie po prostu rozeszli
się do domów.

Odparcie runu na bank uczyniło z Marrinera Ecclesa gwiazdę. Wygrywający wybory
prezydenckie Franklin Roosevelt mianował go doradcą i pilnie słuchał rad. Nowy
lokator Białego Domu musiał natychmiast zmierzyć się z problemem agonii systemu
bankowego. Przez cały 1932 r. w Ameryce upadło kolejne 2 tys. banków, zaś
gubernatorzy stanów, ilekroć obywateli ogarniała histeria, ogłaszali "banks holiday"
(wakacje bankowe) i otwierali placówki dopiero po uspokojeniu nastrojów. To jednak
nie chroniło przed nowymi wybuchami paniki.

Jedyna rzecz, jakiej musimy się obawiać, to własny strach - oznajmił podczas
inauguracji na początku marca 1933 r. Roosevelt. Jak obliczyli ekonomiści, w obiegu
pozostało wtedy ledwie 7 mld dol. Prezydent i Marriner Eccles szybko przystąpili do
realizowania jednego z największych blefów w historii. Już 9 marca 1933 r. Kongres
uchwalił Emergency Banking Act, dający prezydentowi nieograniczoną władzę nad rynkami
finansowymi. Roosevelt ogłosił banks holiday na całym terytorium USA i wedle planu
Ecclesa do 15 tys. banków weszli specjalni inspektorzy, aby dokonać audytu. Zaledwie
pięć dni później ogłoszono, że banki podzielono na trzy kategorie. Te z oznaczeniem A
uznano za wypłacalne i natychmiast wznawiały działalność. Banki klasy B dofinansował
kwotą 1 mld dol. Fed, zaś banki klasy C zamknięto lub poddano restrukturyzacji.

Tak błyskawiczna ocena wypłacalności była zupełną fikcją, ale ludzie z radością w nią
uwierzyli. W zaledwie tydzień do banków klienci wpłacili zachomikowany wcześniej w
domach miliard dolarów i Ameryka zaczynała wychodzić z kryzysu. Prezydent docenił
genialność Marrinera Ecclesa i wkrótce mianował go przewodniczącym Rady Gubernatorów
Fed. Pozwolił też budować system zabezpieczeń chroniący USA przed powtórką z 1929 r.
Kluczowym jego elementem stała się Federal Deposit Insurance Corporation,
gwarantująca w imieniu rządu federalnego ubezpieczenie depozytów obywateli. Dając im
rękojmię ocalenia dużej części oszczędności nawet po upadku banku.

Chyba że runąłby cały system finansowy, czego realna groźba pojawiła się w marcu 2008
r., gdy upadł Bear Stearns, a potężne instytucje finansowe Goldman Sachs, Morgan
Stanley, Merrill Lynch, Lehman Brothers i Citigroup uznano za zagrożone bankructwem.
Wkrótce upadłość ogłosił Lehman Brothers i wydawało się, że katastrofa jest
nieunikniona. Szczęśliwym trafem szefem Fed był Ben Bernanke, ekonomista od lat
zajmujący się badaniem przebiegu Wielkiego Kryzysu. Jego działania pokazywały, jak
dobrze odrobił tamtą lekcję i te dotyczące jeszcze wcześniejszych runów na banki. Fed
błyskawicznie ściął stopy procentowe do najniższego poziomu w historii (0-0,25 pkt
proc., a tzw. plan Paulsona pozwolił wpompować do systemu finansowego kwotę 700 mld
dol. Najbardziej zagrożone upadkiem banki uznano za "zbyt wielkie, by mogły upaść",
po czym nacjonalizowano. A gdy mimo to sytuacja zaczynała się wymykać spod kontroli,
Bernanke oświadczył, że jeśli na rynku zabraknie gotówki, to dostarczy ją (oczywiście
dodrukowując dolary) bez względu na okoliczności, "nawet zrzucając z helikopterów".

Pokaz desperacji odniósł zamierzony skutek i srebrne helikoptery nie musiały nawet
wzbić się w powietrze. Wkrótce w podobny sposób swoje banki ratowały kraje
europejskie. Wielki krach odwołano. Ale strach pozostał i do dziś czai się w strefie
euro za rogiem wielu banków."


Andrzej Krajewski

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

http://gospodarka.dziennik.pl/news/artykuly/424175,p
anika-najgorsza-zaraza-swiata-finansow.html

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Pieniadz uzaleznia. Trzeba go zdelegalizowac.
System binarny (dwustanowy) a rozważania o przemocy
W USA zwolniono mezczyzn od zakladania gumki
O własności prywatnej.
O czym mówiła Nałkowska że wywołała skandal?

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?

zobacz wszyskie »