Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Pijany swiat

Grupy

Szukaj w grupach

 

Pijany swiat

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-06-04 08:07:02

Temat: Pijany swiat
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka) szukaj wiadomości tego autora

On Mon, 3 Jun 2002 19:39:10 +0000 (UTC), Annia wrote:

>Piotr <p...@b...pl> napisał(a):
>
> Moze nie mam silnej woli,
>> no ale w takim razie co zrobic aby miec silna wole?
>
>Pomyśl nad tym może jak masz jakieś nałogi przy okazji wyzwolisz się.
>:-)
>

Jesli juz o nalogach;-)



Magda N


////////////////////////////////////////////////////
//////////////////////

PIJANY SWIAT


"Byl alkoholikiem i w tej namietnosci wypowiadal sie bez
reszty."
- Emil Zegadlowicz



Mlody chlopak na jednej z grup dyskusyjnych poruszyl
problem zagrozenia alkoholizmem szczegolnie wsrod mlodziezy,
czesto uderzajacego ludzi nawet na wysokim intelektualnym
poziomie. Z gorycza mowil o piciu jako juz utrwalonym stylu
zycia zarowno wsrod gnojkow, jak i ludzi doroslych. Trudno
sobie wyobrazic na przyklad spotkanie towarzyskie bez picia.
Czy to bedzie gra w karty, potancowka, chrzciny czy stypa -
wszedzie chlanie! Ten model nie tylko sie utrwala, ale i
rozprzestrzenia. Pijany swiat. Alkoholizm siega po coraz to
nowe ofiary. Tak strasznie dzis latwo znalezc "uzasadnienie",
"usprawiedliwienie" dla picia, trudniej natomiast ograniczyc je
lub z nim skonczyc. Szczegolnie tym slabszym, oczywiscie, ale
skad wiedziec, ze jestes tym slabszym, bardziej poddatnym, ze
latwiej i szybciej od innych wpadniesz w alkoholowa pulapke?

Mlodzieniec, bardzo slusznie zreszta, sam poczul sie juz
powaznie zagrozony, wymienil wszystkie okolicznosci, w ktorych
siega po butelke, najwyrazniej zdawal sobie sprawe jak latwo i
szybko mozna sie od tego swinstwa uzaleznic. Opowiedzial nam o
swoich udanych, czesciej nieudanych wlasnych probach kontroli
nad piciem. Zakonczyl swoja wypowiedz sympatycznym
pozdrowieniem skierowanym szczegolnie pod adresem osob
niepijacych.

Odpowiedzialam na te wypowiedz - wyznanie mlodego
czlowieka, nie moglam i nie chcialam udawac, ze nic do mnie nie
dotarlo. Zbyt bolesny to dla mnie samej problem. Zacznelam od
tego, co ogolnie mysle o problemie alkoholizmu, potem dodalam
dosyc drastyczny komentarz, niestety z wlasnego, osobistego
doswiadczenia. Henri Frederic Amiel powiedzial: "Nie wyleczy
sie chorego, ktory nie wierzy w swoja chorobe." Cholernie mocno
tyczy to wlasnie alkoholikow czy wszystkich innych chorych od
czegokolwiek uzaleznionych.

Wiedza jest zasobem wiadomosci zdobytych dzieki uczeniu
sie. Ladunek, bagaz - statyczny, bierny. Tylko tyle, kropka.
Swiadomosc jest stanem psychicznym. To zdolnosc zdawania sobie
sprawy w kategoriach pojeciowych (uogolnienie) z tego, co jest
przedmiotem postrzegania i doznan. Jest to jakby przetworzenie,
obrobka naplywajacych danych. Swiadomosc "organizuje" dane
dostarczane jej przez zmysly, pamiec, dzieki czemu mozemy sie
umiejscowic w czasie i przestrzeni oraz wobec otaczajacej nas
rzeczywistosci. Jest rozeznaniem co do naszego istnienia,
naszych czynow i zewnetrznego swiata. Tyle teoria.

Wezmy wiec alkoholika. Alkoholik "wie" najczesciej o
szkodliwosci picia. Moze byc nawet zupelnie niezle obryty w
teorii: znac kryteria alkoholizmu, miec rozeznanie w symptomach
tej choroby, jej stadiach, a nawet pulapkach. I co z tego? Wie,
ale pije. Bo nie bierze sobie tej wiedzy do siebie i swego
stanu. Sa moze tacy, ktorzy maja problem, ale nie on, a w
kazdym razie - jeszcze nie! Taki, co nie widzi problemu, nie
bedzie probowal go rozwiazac. Alkoholicy znani sa wlasnie z
tego, ze bronia sie przed "swiadomoscia" moze nie tyle rekami i
nogami co ucieczka, ktora w ich przypadku jest coraz
uporczywszym zapijaniem paly. Zeby nie myslec, zeby nie
oceniac, zeby niby wiedziec, ale bez bycia swiadomym. A taki
uciekinier od siebie samego jest bez szans.

"Swiadomy" alkoholik przetrawil docierajace do niego dane:
i coraz bardziej drastyczne reakcje wlasnego organizmu, i
obserwacje pijacego otoczenia, i to, co trabia madralinscy
lekarze. Pokombinowal, rzucil okiem na dotychczasowe zycie,
zastanowil sie nad tym, co go czeka. Dokonal wartosciowania,
oceny - uznal swoj problem. Wie, ze jest alkoholikiem i ma do
wyboru: albo kontynuowac, kontynuowac az do fatalnego konca,
albo cos z tym zrobic. Juz duzo zrobil - obudzil swiadomosc!
Jest to pierwszy, faktycznie najwazniejszy krok na drodze walki
z nalogiem - dopiero teraz ma szanse.

Mlody czlowiek, ktory zainicjowal ten trudny temat,
oczywiscie pewnie nawet nie wiedzial, ze ta jego tak szczera
wypowiedz bardzo mnie poruszyla, a to jego pozdrowienie trafilo
prosto do mnie. Dlaczego? Bo od ilu to juz lat? - bedzie
dziewiec - jak siedze przed komputerem, saczac rdzo-zerna coca-
cole, ktora zastapila szklaneczki juz od bardzo wczesnego
wieczora az do kompletnego zamroczenia - szklaneczki
niezmordowanie napelniane czerwonym winkiem, lubilam tez
rozowe, nie powiem, a jako ze mieszkam we Francji napitku tego
duzy wybor i nie przesadzony dostatek.

Czytelnicy moich felietonow, znaja moja historie i wiedza
jak przez dziesiec dlugich lat borykalam sie z depresja. Z
depresja i... z alkoholem. W tym cholerstwie nie wiesz, co
pierwsze, gdzie poczatek, gdzie koniec. Pijesz, bo jestes w
depresji? A moze jestes w depresji, bo pijesz?

Ja tankowalam zdrowo. Najpierw w towarzystwie, tu wszyscy
chleja - normalka. Pozniej moje "towarzyskie picie" coraz
gorzej przechodzilo, bo zamiast stawac sie po poprawnym literku
zabawowa jak wszyscy, mnie bralo na smutki i czarna desperacje,
sama zaczelam rozumiec, ze psuje innym radoche. Zaczelam wiec
pic w samotnosci, a krotko potem nie tylko juz w samotnosci,
ale i w ukryciu. Baba po trzydziestce, niby kochajaca matka
dwojki najwspanialszych dzieci, a moczymorda straszliwa,
przyczajona. Ladny obrazek, nieprawdaz?

Tak to wspominam w "Krzywym zwierciadle":

"A ja sie leczylam, realizowalam dziesiatki recept,
przyjmowalam serie zastrzykow, robilam najrozniejsze badania,
analizy. Z jakim skutkiem? Od jednej depresji do drugiej
i kolejny model leczenia i nastepne rendez-vous.
A zawsze tez bylo pod reka lekarstwo na wlasny rachunek, na
domowy uzytek. Wyrob stanowczo juz nie farmaceutyczny. Mowa
oczywiscie o winku, moim wiernym kompanie i wspolniku. Wino
podrzedne, byle jakie, za to w ilosciach przerazajaco obfitych.
Porcyjka wina, ktore uspokaja, rozluznia, dodaje odwagi,
otuchy, niekiedy ulatwi placz. Pewnie to znasz. Wspomaga
towarzysko, skraca beznadziejnie puste wieczory, pozwala zasnac
i gleboko spac. Jest oczywiscie i druga strona medalu, a tej
pewnie nie znasz, bo skad?
Alkohol, ktory prowokuje agresje, zaostrza pretensje i
zale, powoduje rozdraznienie, niepokoj. Nie znasz tego, to
sluchaj dalej jak problemy i kompleksy wyolbrzymia, poglebia
jeszcze rozpacz, poczucie samotnosci, zagubienia i co jest
chyba najgorsze, staje sie zrodlem wstydu, poczucia winy, jak
rowniez zamroczonej lecz dokuczliwej swiadomosci daleko
posunietej autodestrukcji. Juz od tego samego mozna sie zapic
na smierc. "

Tak trwalo lata, szybko i ostro posuwalam sie w procesie.
Wszyscy leczacy mnie specjalisci orzekali zgodnie -
alkoholiczka! Proponowali, a raczej szantazowali wszyciem
esperalu czy jakiegos innego tam straszaka, stanowczo
odmawialam, nie przyjmujac do wiadomosci ich diagnozy. Wreszcie
uwierzylam. Gdy zaczely sie objawy tak typowe jak koniecznosc
porannego klina, bez ktorego nie bylo nawet mowy, by normalnie
myslec i zyc, gdy budzilam sie polprzytomna, roztrzesiona i
moim pierwszym rozrusznikiem stawala sie wypijana gdzies w
zamknietym sraczu butelka piwa, powiedzialam sobie koniec ze
mna - depresja depresja, a ewidentny alkoholizm swoja droga.
Naga, brutalna prawda.

Wielka Opatrznosc czuwala nade mna. Ta Opatrznosc, ktora
dala mi dwojke tak bardzo kochanych i kochajacych mnie dzieci.
Tym razem byla to piecioletnia Dorotka, ktora znalazla mnie
pijana, mysle, ze w stanie komatycznym. Nie tylko, ze
przeciwstawila sie uzasadnionej agresji swojego wlasnego ojca,
ktory wsciekly na zone - pijaczke chcial rozniesc ja na
strzepy, na pewno przerazona tak brutalna, trudna do
wyobrazenia sytyacja, zajela sie mna z cala opiekunczoscia i
miloscia, na jaka bylo ja stac. A stac ja bylo na bardzo duzo,
bo ta jej reakcja zawazyla o wszystkim - o calym naszym
dalszym, czyli dotychczasowym zyciu. Pamietam, ze mnie poila,
karmila, jako ze pijac nigdy nic nie jadlam, czytala mi swoje
najukochansze historyjki, mowila o swojej dla mnie milosci...
Jeszcze dzisiaj czuje gule wzruszenia, gdy o tym pomysle.

I to byl ostatni raz, gdy tknelam alkohol. Wlasnie wtedy,
gdy tulilam do siebie przerazone i kochane dziecko,
powiedzialam sobie raz na zawsze - koniec, basta! Na drugi
dzien wstalam, jakbym nigdy w zyciu nie pila, nie miewala
obrzydliwych objawow wrednego kaca. Zadnych lekarzy, odwykow,
srodkow uspokajajacych, kroplowek i tego calego medycznego
cyrku - nic! Zadnych tez symptomow braku alkoholu we krwi, a
zaprawialam przeciez codziennie i to sporo, i to od wielu lat.
Zadnych skojarzen, przymusu czy ciagot do chocby kropli - nic!
Cud boski - enigma.

Zaczelam nowe zycie bez alkoholu, pozostajac we wlasnej
swiadomosci - byla alkoholiczka. Pamietam, ze najbardziej sie
balam, zeby przez nieuwage w towarzyskim zamieszaniu nie
chwycic za czyjas szklanke wypelniona alkoholem albo ze jakis
pijany "dowcipnis" przemyci mi alkohol do mojej coli czy lodow,
co zreszta faktycznie mialo miejsce i gdyby nie moj trzezwy
obserwacyjny zmysl, moglam wpasc w takie dowcipniaste, pijackie
sidla. To prawda, ze ci pijacy nie lubia za bardzo tych, co sie
wylamali. A ja, jako ta "alkoholiczka", balam sie nawet kropli,
ktora moze ruszyc ten diabelski mlyn od nowa.

Zycia w towarzystwie, w towarzystwie wedlug mnie pijacym
coraz wiecej i zdecydowanie ponad miare, musialam sie nauczyc
jakby od poczatku. Ale to tez przyszlo mi dosc gladko i teraz
czesto sie zdarza, ze na roznych naszych spotkaniach znow
jestem tak zwana dusza towarzystwa, intonujac i wkladajac cala
dusze w nasze mlodziencze, co tu duzo mowic, pijackie spiewki -
ja, jedyna posrod calego grona mocno zawianych, ktora nie
tknela nawet kropli.

Wszedzie i zewszad otoczona jestem alkoholem. Duzo
przyjmujemy, nie mam najmniejszego problemu serwujac wino do
obiadu, napelniajac puste kieliszki, nawet na jote mnie to nie
rusza. Rusza mnie natomiast sytuacja, gdy widze, ze ktos pije
nie dla przyjemnosci picia, dla weselszego spedzenia czasu w
towarzystwie, lecz pije, bo go cos boli, bo chce zapomniec, bo
zapija problem. O tak, wtedy wracaja moje koszmarne wspomnienia
mojego koszmarnego picia i czuje sie bardzo, ale to bardzo zle.
I takiego picia innych - picia na umor - unikam.

I jeszcze jedno, co chce tu powiedziec. Mlody czlowiek
usilowal postawic sobie autodiagnoze, stwierdzic obiektywnie,
rzeczowo - czy i na ile jest juz uzalezniony? Wlasnie co do
takiej autodiagnozy podchodzilabym bardzo sceptycznie. Mnie
stawiali diagnoze psychiatrzy, a wiec, jakby nie bylo
specjalisci. I co sie okazalo? Ze ta ich madralinska diagnoza,
to jedno wielkie byle co.

Niedawno obejrzalam telewizyjny bulwersujacy program
wlasnie o alkoholizmie wsrod kobiet. Statystyki, problem picia
w ukryciu, sposoby leczenia i koniecznej psychoterapii.
Rozdziawilam gebe, chlonac kazde slowo - przeciez mowili o
mnie. Na zakonczenie programu prowadzacy poprosil o
podsumowanie jakiegos profesora, w kazdym razie na pewno
jednego z wiekszych madralinskich. Zadal mu nastepujace pytanie
- A co pan powie, panie profesorze, gdy zglosi sie do pana
alkoholiczka i powie panu, ze przestala pic sama z siebie, bez
pomocy medycyny? - Nawet sie dlugo nie zastanawial, ten
tytulowany, i trzepnal zdecydowanie - Powiem o niej, ze albo
nie byla alkoholiczka, albo pije nadal w ukryciu.

Jezusie, ale mna rzucilo! A ja?! Przeciez diagnoza byla
twarda jak drut, a i symptomy wierniutkie co do joty, a wyszlam
z tego gowna sama i to w dodatku najzupelniej bezbolesnie, a
nie pije tez przeciez w ukryciu... No chyba bym go strzelila w
morde za takie byle co gadane publicznie i na pewniaka - glupi
bufon, konowal jeden! A to mnie wnerwil. Szkoda, ze mnie nie
zaprosili na to dyskusyjne forum.

Dobrze, ze mnie nie zaprosili i ze nie dalam w morde temu
"specjaliscie". Racje mial. A uswiadomil mnie o tym moj ostatni
psychiatra, ktorego raz nienawidze, a raz uwielbiam i do
ktorego mam pelne zaufanie. Opowiadam mu ostatnio co i jak i az
sie trzese z oburzenia, ze takie banialuki gada sie w programie
telewizyjnym, kiedy ja jestem przeciez zywym przykladem, ze
mozna samemu, ze wystarczy betonowa decyzja, silna wola,
konsekwencja i tego typu rozne psychiczne duperele, a moj
psychiatra na to, ze sie myle, ze niestety mylili sie w
diagnozie jego koledzy. Mialam bardzo powazne problemy z
alkoholem, ale nigdy nie bylam alkoholiczka. Gdybym nia byla,
nie wyszlabym z tego sama. U alkoholika nastepuje bardzo
gleboka zmiana calej struktury psycho-fizycznej i niestety bez
srodkow wspomagajacych i bez dlugoterminowej psychoterapii
wyciagnac sie z nalogu nie da.

Totez wiedzac to wszystko, zwrocilam sie do mego rozmowcy
jakos w te slowa: z tego, co widze, tez nie jestes
alkoholikiem. Jeszcze nie! Jeszcze potrafisz skonczyc z tym
sam. Abys tylko chcial! Abys mi uwierzyl, ze zycie bez picia
staje sie nie tylko prawdziwsze, ale tez stanowczo latwiejsze.

I jeszcze a propos niektorych kretynskich psychiatrow. Na
tego, co mnie szantazowal wszyciem esperalu - bo inaczej do
swojej prywatnej kliniki (!), drogiej jak cholera, nawiasem
mowiac, nastepnym razem wcale mnie nie przyjmie - bylam
cholernie zawzieta. Kiedy minely juz jakies cztery lata, gdy
przestalam trunkowac, specjalnie pojechalam do glupka, by mu
sie pokazac - trzezwa jak gwizdek bez jego zasranego esperalu.
Nie wiem, co mnie motywowalo, chyba szuszotana w tej klinice
opinia, ze Polacy to z definicji moczymordy, moze chcialam mu
udowodnic, ze niekoniecznie?

Opowiedzialam mu co i jak i tylko jednym sie troche w
moich oczach zrehabilitowal, bo otworzyl gebe w najwyzszym
niedowierzaniu, a potem przyznal mi konfidencjonalnie - jakby w
nagrode - ze wobec alkoholizmu medycyna jest faktycznie
bezsilna, lekarzom udaje sie wyciagnac z gorzalkowania tylko
mizerne piec procent. Prawdziwe uzdrowienia, to wlasnie takie
"samoistne" jak moje. Tu mi zaczal sie zwierzac, jaka to on
darzy sympatia Polakow, od wielu lat ma polska gosposie w
swojej nadzianej willi, itp. Bliski byl prawie zaproponowania
mi pracy w klinice - cos jakby salowa, szybko go osadzilam, ze
mam znacznie wyzsze ambicje, a co.

Potem sie zastanowil i liczyc zaczyna - To juz cztery lata
jak pani nie trunkuje, jeszcze jeden roczek i mozna sprobowac.
Po jakichs pieciu latach mechanizm uzaleznienia wygasa. Tu mnie
wkurzyl tak, ze az mnie z krzesla poderwalo. - Panie doktorze
drogi - wale prosto z mostu - takie rady to moze pan dawac
swoim pacjentom, ciezko bulacym za wszycie sobie tego panskiego
esperalu! - Zupelnie nie lapal, o co sie tak rzucam, nie
widzial problemu, wiec mu wyjasnilam dosadnie i dosyc
drastycznie.

- Sluchaj pan, gdybym sie dzisiaj dowiedziala, ze na sto
procent umre, powiedzmy, za trzy tygodnie, wtedy BYC MOZE tak,
wtedy byc moze, bym sie pokusila, by na rozluzniajacym rauszu
zejsc z tego swiata. Smiertelna maligna, pijacka maligna to
nawet troche podobne. Nigdy nie bede miala na szczescie takiej
pewnosci, bo nikt jej nie ma i wciaz podkreslam mocno
problematyczne - byc moze! Bo moze akurat przyjdzie mi ochota
zlozyc raczki do Bozi ze swiadomoscia krysztalowa jak krysztal,
tez tak moze sie zdarzyc? Natomiast moge panu powiedziec z
absolutnym przekonaniem jedno - zycia z alkoholem, czy bedzie
ono trwalo dwa, piec czy moze jeszcze piecdziesiat lat - nie
biore w ogole pod uwage. Albo zycie, albo alkohol! Trzeba
wybrac. I ja juz tego nieodwracalnego wyboru dokonalam.

Nie wiem, czy cos z tego zrozumial, bo mial mine
zszokowanego szympansa. Za to nie wzial naleznosci za
konsultacje, co u takiego dorobkiewicza na biednych pijaczkach
i narkomanach musialo byc poswieceniem nie lada, a, i jeszcze
przy pozegnaniu poderwal dupsko z fotela, by szarmancko - po
polsku, rzec mozna, z szacunkiem pocalowac mnie w reke. Z jego
gabinetu wyszlam dumna jak paw, taka ze mnie cholera. ;-) Za
siebie dumna, za moja moralna nad tym pretensjonalnym
patafianem przewage, dumna za wszystkich alkoholikow
porywajacych sie na rzecz tak trudna, jaka jest zerwanie z
nalogiem.

Na zakonczenie pozdrawilam mojego rozmowce w
najserdeczniejszych slowach, jakie potrafilam znalezc, zyczac
mu jak najszybszego podjecia wyzwalajacej, betonowej decyzji.
Tu go zapewnilam, podobnie jak wszystkich, ktorzy borykaja sie
z alkoholowym problemem - jesli macie jakiekolwiek pytania czy
watpliwosci, walcie do mnie jak w dym! Bardzo poruszyla mnie
szczerosc tego chlopca, szczerosc, ktora do najlatwiejszych nie
nalezy. To wlasnie ona zdopingowala mnie do powyzszego
swiadectwa, a prawde mowiac, zrobilam to publicznie i tak
otwarcie po raz pierwszy. I wcale nie zaluje. Dumna jestem z
siebie, ze polozylam temu alkoholowemu pieklu kres, ale
najwazniejsze, ze dumne sa ze mnie i wreszcie szczesliwe moje
dzieci.




Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka






--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-06-04 08:38:23

Temat: Re: Pijany swiat
Od: "Marsel" <M...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Magdalena Nawrocka" <...>
<...> >Pomyśl nad tym może jak masz jakieś nałogi przy okazji wyzwolisz
się.
> >:-)
> >
>
> Jesli juz o nalogach ;-)
>
> PIJANY SWIAT
<...>

strasznie dużo tego masz... tekstów, nie nałogów ;)
zajrzałem na Twoja stronę i do archiwum.. czytania dla mnie na miesiące.
chcesz to wszystko tu puścić? może lepiej nie tak od razu, please

pozdrawiam
marsel

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-06-04 09:38:15

Temat: Re: Pijany swiat
Od: "PowerBox" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

- pijesz, palisz, masz depresję, wierzysz w nieistniejące rzeczy - na moje
zero szans z mindsetem, który powoduje takie zachowania.

Po pewnym czasie z ciała zostaje gówno do wycięcia skalpelem, z mózgu gówno
do wycięcia psychotropami - co ładnie opisałaś w książce. Życiowe kolokwium
z asenizacji nigdy się nie kończy, nigdy nie dostajesz zaliczenia...


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-06-04 14:00:02

Temat: Re: Pijany swiat
Od: "Pyzol" <p...@s...ca> szukaj wiadomości tego autora


poprosil o
> podsumowanie jakiegos profesora, w kazdym razie na pewno
> jednego z wiekszych madralinskich.


Alez ty cieta jestes na tych lekarzy!
Cos tutaj jest nie tak, to taki dosc wyrazny leitmotive twojego pisania...

Ale podziwiam cie za odwage cywilna mowienia o alkoholizmie w jedyny
sensowny sposob, jaki powinien miec miejsce: uczciwie. Odwaga cywilna jest,
ze uczciwosc te zastosowalas wobec siebie, niewielu ludzi to potrafi, a
jeszcze mniej umie wypowiedziec sie w ten sposob publicznie.

Daaaawno temu przyjechal do nas Bardzo Wazny Czlowiek z Wiednia ( bylismy
wtedy w Monachium, oczekujac na kanadyjska wize). Czlowiek byl Bardzo Wazny
i Bardzo Polityczny. Oczywiscie, zaczelismy rozmowe o innych Bardzo Waznych
Politycznych Czlowiekach.
Bardzo Wazny Czlowiek skwitowal pewnych , ktorych wspomnialam, ze to
"pijacy".

Bardzo Wazny Czlowiek, zapomnial, ze przybyl cienkim switkiem i rozpoczal
urzedowanie od wyciagniecia niesmiertelnej "polowki" ktora stala, calkiem
juz napoczeta pomiedzy nami, na stole. Wskazalam na nia reka, pytajac
wzrokiem co to.

Dowiedzialam sie,ze to "Zupelnie co innego"!!!!

Siuuur!


;)
Kaska







› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

wplyw na psychike
Przyczyna ogolnego zniechecenia coraz wiekszej liczby ludzi.
samotnosc
kto umie latac :)))))))))))) a kto skakac :))))))))))))))))
Czy narcyz jest brzydki (bylo: blizej...)

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?

zobacz wszyskie »