« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2005-09-04 01:06:56
Temat: Po dwóch dniachNo więc dwa dni za nami. Każde z nas poszło do I klasy, ale tylko jedno
dostało taaaką tytę ;). Tak się nam poukładało, że młody dostał się do
mojej klasy. Bałam się strasznie tej sytuacji. Jedyny plus jaki widziałam
to wspólne zaczynanie i kończenie zajęć, co w przypadku dojeżdżania do
szkoły ma duże znaczenie. Na razie jest dobrze, dziecko nie nadużywa
"znajomości", ani się nie spoufala. Nawet prosił żebym nie wymieniała jego
nazwiska, żeby nikt nie wiedział, że on jest "mój" no i mówi do mnie
"proszę pani". Ciekawe jak to będzie dalej.
--
Elżbieta
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
2. Data: 2005-09-04 09:42:28
Temat: Re: Po dwóch dniachW wiadomości <news:87xj39711fir.1ey8c6n9euazn$.dlg@40tude.net>
Elżbieta <w...@p...onet.pl> pisze:
> No więc dwa dni za nami. Każde z nas poszło do I klasy, ale tylko
> jedno dostało taaaką tytę ;). Tak się nam poukładało, że młody dostał
> się do mojej klasy.
A takie coś jest w ogóle możliwe?
Bo słyszałam kiedyś, że ze względów pedagogicznych i ryzyka braku
obiektywności, nauczyciele nie powinni mieć w klasie swoich dzieci.
> Nawet prosił żebym nie wymieniała jego nazwiska, żeby nikt nie
> wiedział, że on jest "mój" no i mówi do mnie "proszę pani". Ciekawe
> jak to będzie dalej.
Ale faktycznie nie macie zamiaru się "ujawniać"??
--
PozdrawiaM
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
3. Data: 2005-09-04 11:27:20
Temat: Re: Po dwóch dniach
Użytkownik "Nixe" <n...@f...peel> napisał w wiadomości
news:dfefi7$lu6$1@news.mm.pl...
> Ale faktycznie nie macie zamiaru się "ujawniać"??
To wyjdzie na jaw prędzej czy później. Nie chce mi się wierzyć, że nie było
możliwości umieszczenia syna w innej klasie. Obecny układ nie wydaje mi się
najlepszym rozwiązaniem, a już mówienie w szkole do własnej matki "proszę
pani" zupełnym absurdem.
Wiem, jakim stresem były dla moich koleżanek lekcje z rodzicem - a były to
przedmioty typu fizyka, czy chemia, czyli kontakty dużo rzadsze niż w
opisanym przez Ciebie przypadku. Tyle, że tam nie było możliwości wyboru.
Pozdr. Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
4. Data: 2005-09-04 18:56:13
Temat: Re: Po dwóch dniachDnia Sun, 4 Sep 2005 13:27:20 +0200, Ewa W napisał(a):
>
> To wyjdzie na jaw prędzej czy później.
Oczywiście, wcale nie zamierzam tego ukrywać.
>Nie chce mi się wierzyć, że nie było
> możliwości umieszczenia syna w innej klasie.
Wcale nie musisz wierzyć. A nie przyszło Ci do głowy, że być może to jest
jedyna I klasa w tej szkole??
> Obecny układ nie wydaje mi się
> najlepszym rozwiązaniem, a już mówienie w szkole do własnej matki "proszę
> pani" zupełnym absurdem.
Mnie się też nie wydaje najlepszym rozwiązaniem, ale takie wybraliśmy z
wszelkimi konsekwencjami.
Znam małżeństwo, pracują razem w innej szkole, on dyrektor, ona nauczyciel.
W sprawach służbowych na terenie szkoły, czy w obecności rodziców ona
zwraca się do niego p. dyrektorze. Nasze (moje i syna) kontakty w szkole
też są "służbowe" uczeń- nauczyciel, więc w takim zwracaniu się ucznia do
nauczyciela nie widzę nic absurdalnego. Gdy jest chwila, że rozmawiamy sami
np. w czasie przerwy lub gdy po zajęciach idziemy przez szkołę to wtedy
jest "mama".
> Wiem, jakim stresem były dla moich koleżanek lekcje z rodzicem
Może ze względu na wiek dla Kacpra nie jest to stres móc dalej przebywać z
mamą, myślę, że w starszych klasach byłby mniej z tego zadowolony.
--
Elżbieta
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
5. Data: 2005-09-04 18:56:19
Temat: Re: Po dwóch dniachDnia Sun, 4 Sep 2005 11:42:28 +0200, Nixe napisał(a):
>
> A takie coś jest w ogóle możliwe?
Jest. Co ma zrobić np. jedyny historyk na całą szkołę, bo szkoła mała i
jest tylko jeden etat więc uczy wszystkie klasy i swoje dziecko również.
> Bo słyszałam kiedyś, że ze względów pedagogicznych i ryzyka braku
> obiektywności, nauczyciele nie powinni mieć w klasie swoich dzieci.
Na pobłażanie i folgowanie to on raczej nie ma co liczyć, prędzej będzie
miał "przechlapane".
> Ale faktycznie nie macie zamiaru się "ujawniać"??
No coś Ty, to jest niemożliwe. Były wywieszone listy klas gdzie nazwisko
stoi jak wól, mam w klasie młodsze rodzeństwo moich poprzednich uczniów
więc ich rodzice wiedzą na pewno, a poza tym kto się dobrze przyjrzał 1
września to widział, że przyprowadziłam dziecko do szkoły, że wręczałam mu
"tytę". Tak więc jest to raczej takemnica Poliszynela. Natomiast Kacper
sądzi, że nikt nie wie i na razie sam nie chce się z tym obnosić ("żeby
dzieciom nie było żal, że on mam mamę cały czas").
--
Elżbieta
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
6. Data: 2005-09-04 19:44:07
Temat: Re: Po dwóch dniachW wiadomości <news:sitjl43y5nm6.qb8dkv6ykmqf$.dlg@40tude.net>
Elżbieta <w...@p...onet.pl> pisze:
> Jest. Co ma zrobić np. jedyny historyk na całą szkołę, bo szkoła mała
> i jest tylko jeden etat więc uczy wszystkie klasy i swoje dziecko
> również.
A nie, takie coś rozumiem. U mnie w klasie też był chłopiec, którego mama
uczyła nas muzyki, a była jedyną nauczycielką w szkole od tego przedmiotu.
Ale chodziło mi o wychowawstwo albo nauczanie w klasach I-III, gdy jest
tylko jedna pani od wszystkiego i jednocześnie też jest wychowawcą. Nie
wiem, kto mi to mówił czy gdzieś czytałam, ale podobno dyrekcja szkoły
zawsze stara się unikać takich sytuacji.
>> Bo słyszałam kiedyś, że ze względów pedagogicznych i ryzyka braku
>> obiektywności, nauczyciele nie powinni mieć w klasie swoich dzieci.
> Na pobłażanie i folgowanie to on raczej nie ma co liczyć, prędzej
> będzie miał "przechlapane".
Ale to też jest źle ;-)
Dlatego właśnie dziwi mnie, że się na coś takiego zdecydowaliście (no chyba,
że nie było wyjścia), bo ja bym w życiu nie chciała uczyć klasy, w której
jest moje dziecko. Bałabym się, że będę popadać w skrajności i będę albo za
miękka, albo za surowa.
> Natomiast Kacper sądzi, że nikt nie wie i na
> razie sam nie chce się z tym obnosić ("żeby dzieciom nie było żal, że
> on mam mamę cały czas").
Ale z drugiej strony, to ja sama też nie mam pojecia, jak miałabym się
zwracać do mamy-nauczycielki ;-)
--
PozdrawiaM
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
7. Data: 2005-09-04 20:44:07
Temat: Re: Po dwóch dniachDnia Sun, 4 Sep 2005 21:44:07 +0200, Nixe napisał(a):
> Dlatego właśnie dziwi mnie, że się na coś takiego zdecydowaliście (no chyba,
> że nie było wyjścia), bo ja bym w życiu nie chciała uczyć klasy, w której
> jest moje dziecko.
Przyjmijmy, że nie mieliśmy wyjścia. Chociaż przyznam, że nie takie plany
mieliśmy. Tu właśnie wyszło mi w praktyce "nigdy nie mów nigdy", bo jeszcze
kilka miesięcy temu mówiłam "uczyć własne dziecko- nigdy".
--
Elżbieta
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
8. Data: 2005-09-05 07:26:35
Temat: Re: Po dwóch dniachDzisiaj *Nixe* napisał(a),a było to tak:
> Nie
> wiem, kto mi to mówił czy gdzieś czytałam, ale podobno dyrekcja szkoły
> zawsze stara się unikać takich sytuacji.
Tak, stara się unikać takich sytuacji ze względu na dziecko. Może dojść do
nieciekawej sytuacji traktowania tego ucznia przez nauczycieli oraz
uczniów.
> Ale z drugiej strony, to ja sama też nie mam pojecia, jak miałabym się
> zwracać do mamy-nauczycielki ;-)
Ja mówiłam Pani Profesor :-)
--
Aga, Maciuś ( 21.06.2002)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
9. Data: 2005-09-05 07:30:15
Temat: Re: Po dwóch dniachDzisiaj *Elżbieta* napisał(a),a było to tak:
> Na pobłażanie i folgowanie to on raczej nie ma co liczyć, prędzej będzie
> miał "przechlapane".
Oj będzie miał przechlapane. Naprawdę współczuję mu. Do dzisiaj największym
moim błędem było wygranie szkoły gdzie uczyła moja mama ( uczyła mnie W-F).
Nienawidzę, nienawidzę tego przedmiotu !!!!!!
--
Aga, Maciuś ( 21.06.2002)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
10. Data: 2005-09-05 07:31:46
Temat: Re: Po dwóch dniachDzisiaj *chomik* napisał(a),a było to tak:
>wygranie
Tu jest literówka. Chodziło mi o _wybranie_
--
Aga, Maciuś ( 21.06.2002)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |