Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Porażenie mózgu

Grupy

Szukaj w grupach

 

Porażenie mózgu

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 57


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2010-01-13 10:28:37

Temat: Porażenie mózgu
Od: westaa <g...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

witam

Wszędzie słyszę i czytam o rodzicach dzieci uposledzonych.
O ich uczuciach ,rozterkach życiowych o tym jak jest im cięzko borykac
się z chorym dzieckiem.
A czy ktoś choc raz pomyslał jak się czuje pełnosprawne dziecko w
takiej rodzinie?
Piszę to dlatego bo sama jestem z takiej "nienormalnej rodziny"...
Teraz mam już swoją rodzinę i wymarzony dom,ale jednak nie czuję
spokoju.ciągle wracają do mnie przykre obrazki z dzieciństwa...wieczne
zdenerwowanie mojej mamy,krzyki i kłotnie o byle co...zabrudzona
łazienka,smrod ,pieluchy tetrowe wiecznie powiewające na balkonie..
Musiałam szybko dorosnąć(siostra starsza o dwa lata)w wieku czterech
lat aby zasłużyc na pochwałę rodzicow myłam jej ubrudzony
tyłek,zmieniałam pieluchy,pilnowałam aby nie zrobiła sobie krzywdy...i
musiałam być bardzo grzeczną dziewczynką,bardzo posłuszną i musiałam
zrozumieć ,że są ludzie ktorzy się wysmiewają z kalekich dzieci i
najlepiej jak to ja będę odwiedzac koleżanki a nie one mnie...


Odczuwałam totalne odrzucenie emocjonalne ze strony moich rodzicow'
,całkowity brak zainteresowania oprocz ciągłego czepiania się mnie)do
tej pory odczuwam jakiś rodzaj dziwnej krzywdy.
Moja siostra żyje i jest coraz gorzej ,opieka nad nią przerasta siły
moich rodzicow.Swiat kręcił się wokół niej i kręcic się będzie
Zyję z piętnem kalectwa mojej siostry,z wielką tajemnicą że mam
rodzeństwo.Będąc dzieckiem na pytanie czy jestem jedynaczką
odpowiadałam twierdząco ,bojąc się ze wszystko się wyda,że ktoś coś
usłyszy jakieś nietypowe jęki ,krzyki...

Nieraz jak jestem zła to chcę aby to już się skonczyło,chcę jej
śmierci ...moze po wszystkim skończą się moje migreny i może
przezwyciężę lęk i zdecyduję się na drugie dziecko...





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2010-01-13 11:54:32

Temat: Re: Porażenie mózgu
Od: "Chiron" <e...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "westaa" <g...@w...pl> napisał w wiadomości
news:1bd53d8c-8afe-4698-bc62-89338c0cc08a@c34g2000yq
n.googlegroups.com...
witam

Wszędzie słyszę i czytam o rodzicach dzieci uposledzonych.
O ich uczuciach ,rozterkach życiowych o tym jak jest im cięzko borykac
się z chorym dzieckiem.
A czy ktoś choc raz pomyslał jak się czuje pełnosprawne dziecko w
takiej rodzinie?
Piszę to dlatego bo sama jestem z takiej "nienormalnej rodziny"...
Teraz mam już swoją rodzinę i wymarzony dom,ale jednak nie czuję
spokoju.ciągle wracają do mnie przykre obrazki z dzieciństwa...wieczne
zdenerwowanie mojej mamy,krzyki i kłotnie o byle co...zabrudzona
łazienka,smrod ,pieluchy tetrowe wiecznie powiewające na balkonie..
Musiałam szybko dorosnąć(siostra starsza o dwa lata)w wieku czterech
lat aby zasłużyc na pochwałę rodzicow myłam jej ubrudzony
tyłek,zmieniałam pieluchy,pilnowałam aby nie zrobiła sobie krzywdy...i
musiałam być bardzo grzeczną dziewczynką,bardzo posłuszną i musiałam
zrozumieć ,że są ludzie ktorzy się wysmiewają z kalekich dzieci i
najlepiej jak to ja będę odwiedzac koleżanki a nie one mnie...


Odczuwałam totalne odrzucenie emocjonalne ze strony moich rodzicow'
,całkowity brak zainteresowania oprocz ciągłego czepiania się mnie)do
tej pory odczuwam jakiś rodzaj dziwnej krzywdy.
Moja siostra żyje i jest coraz gorzej ,opieka nad nią przerasta siły
moich rodzicow.Swiat kręcił się wokół niej i kręcic się będzie
Zyję z piętnem kalectwa mojej siostry,z wielką tajemnicą że mam
rodzeństwo.Będąc dzieckiem na pytanie czy jestem jedynaczką
odpowiadałam twierdząco ,bojąc się ze wszystko się wyda,że ktoś coś
usłyszy jakieś nietypowe jęki ,krzyki...

Nieraz jak jestem zła to chcę aby to już się skonczyło,chcę jej
śmierci ...moze po wszystkim skończą się moje migreny i może
przezwyciężę lęk i zdecyduję się na drugie dziecko...
----------------------------------------------------
------------

To sprawa bardzo trudna- i z całym współczuciem dla Ciebie, pragnę Ci
zwrócić uwage na kilka ważnych IMO aspektów:
Wszystko, co napisałaś- napisałaś tak, jakby zupełnie nic od Ciebie nie
zależało. Jednak napisałaś tutaj- jak mi się zdaje- z jakimś pomysłem.
Pomysłem, że może jednak jest wyjście z Twojej sytuacji. Inaczej- po co byś
pisała? I tu masz rację- odważyłaś się napisać na publicznym forum- to
oczywiście początek. Dalej- jeśli chcesz sobie pomóc- to terapia. I- skoro
Twój problem jest takim, z którym sobie nie poradziłaś przez całe swoje
życie, a rozwiązanie istnieje- to nie licz, że znajdziesz je- choćby przy
pomocy psychoterapeuty- w ciągu jednej sesji. Potrzeba systematycznej pracy.
Kolejna sprawa- to nie Twoja siostra, jej choroba i rodzice są obecnie Twoim
problemem. Problemem jest Twoje podejście do tego wszystkiego. I to też jest
sprawa do pracy z terapeutą. Największa trudność, jaką zapewne napotkasz: to
Ty_będziesz_musiała_się_zmienić_świat_pozostanie_tak
i_sam:-)
Zaczęłaś, że nikt nie myśli o sprawnych dzieciach w rodzinach z takim
problemem. To fakt- chyba jedyną wyodrębnioną grupą w Polsce, o której się
mówi i dla której się stosuje specjalne terapie- to DDA (dorosłe dzieci
alkoholików). Często- z tego, co wiem, na terapie grupowe DDA po prostu
wpisuje się pacjentów z rodzin patologicznych- przyjmując, że mają podobne
problemy.
Ostatnio rozmawiałem z osobą po terapii w Łodzi w Instytucie Eriksonowskim-
wydaje się być godnym polecenia:
http://www.p-i-e.pl/main.php?url=tresc&id_tresc=21&m
enu=4

A najważniejsze- najważniejsze to po prostu zacząć pracę ze sobą. Im więcej
zrobisz, tym lepiej będziesz potrafiła określić swoje potrzeby- i znaleźć
rozwiązanie

--
Serdecznie pozdrawiam

Chiron


1. Znaleźć człowieka, z którym można porozmawiać nie wysłuchując banałów,
konowałów, idiotyzmów cwaniackich, łgarstw, fałszywych zapewnień, tanich
sprośności lub specjalistycznych bełkotów "fachowca", dla którego branżowe
wykształcenie plus umiejętność trzymania widelca jest całą jego kulturą,
kogoś bez płaskostopia mózgowego i bez lizusowskiej mentalności- to znaleźć
skarb.
- Waldemar Łysiak

2. Jedyna godna rzecz na świecie twórczość. A szczyt twórczości to tworzenie
siebie
Leopold Staff

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2010-01-13 12:18:54

Temat: Re: Porażenie mózgu
Od: "Qrczak" <q...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

W Usenecie Chiron <e...@o...eu> tak oto plecie:
>
> Ostatnio rozmawiałem z osobą po terapii w Łodzi w
> Instytucie Eriksonowskim- wydaje się być godnym polecenia:
> http://www.p-i-e.pl/main.php?url=tresc&id_tresc=21&m
enu=4

Potwierdzam. Można tam trafić na dobrego terapeutę.

Qra

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2010-01-13 12:20:28

Temat: Re: Porażenie mózgu
Od: medea <e...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

westaa pisze:

> Zyję z piętnem kalectwa mojej siostry,z wielką tajemnicą że mam
> rodzeństwo.Będąc dzieckiem na pytanie czy jestem jedynaczką
> odpowiadałam twierdząco ,bojąc się ze wszystko się wyda,że ktoś coś
> usłyszy jakieś nietypowe jęki ,krzyki...

Ten fragment najbardziej mnie uderzył. Wydaje mi się, że od tego dobrze
by było zacząć - skończyć z tą tajemnicą. Po tylu latach to będzie
trudne na pewno, ale bez tego IMO ani rusz.
Często jest tak, że coś, co nam wydaje się rzeczą konieczną do ukrycia,
"wielką tajemnicą", urasta do tym większych rozmiarów, im bardziej to
ukrywamy. Spróbuj zrzucić z siebie ten balast, powiedz o tym najpierw
jednej osobie, potem drugiej itd. Myślę, że sama czujesz taką potrzebę,
skoro wyjawiłaś to tutaj. Zobaczysz, że inni przyjmą tę wiadomość
normalniej, niż Tobie się wydaje. A i wymierne korzyści będą, bo być
może kiedyś będzie Ci łatwiej poprosić kogoś o pomoc np. zastępstwo w
pracy, kiedy będziesz musiała zająć się siostrą.
Miałam w podstawówce koleżankę, której młodszy brat miał zespół Downa.
Ona wstydziła się go bardzo i chyba niewiele osób o nim wiedziało -
tylko ci najbardziej zaprzyjaźnieni i sąsiedzi. Jej wtedy około 7 letni
brat bardzo potrzebował czułości i kiedy przychodziłam do niej, on zaraz
wybiegał i chciał mnie przytulać i całować. Miałam wrażenie, że dla
mojej koleżanki i jej mamy takie sytuacje były bardziej krępujące niż
dla mnie. Ja nie miałam przed nim aż takich oporów, mogłabym nawet się z
nim pobawić w coś, a oni go tak strasznie separowali, że w sumie nie
przypominam sobie, żebyśmy kiedykolwiek razem z nim były w pokoju.
Myślę, że jedyną drogą w takiej trudnej sytuacji jest po prostu
zaakceptowanie jej i otwarcie się z nią przed ludźmi. Duszenie tego w
sobie to tragedia. Nie dziwę się, że tak to przeżywasz.

Ewa

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2010-01-13 12:21:23

Temat: Re: Porażenie mózgu
Od: "Redart" <z...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "westaa" <g...@w...pl> napisał w wiadomości
news:1bd53d8c-8afe-4698-bc62-89338c0cc08a@c34g2000yq
n.googlegroups.com...
witam

>Wszędzie słyszę i czytam o rodzicach dzieci uposledzonych.
>O ich uczuciach ,rozterkach życiowych o tym jak jest im cięzko borykac
>się z chorym dzieckiem.
>A czy ktoś choc raz pomyslał jak się czuje pełnosprawne dziecko w
>takiej rodzinie?

Tak jak napisał Ciron - 'ktoś pomyślał'. Niepełnosprawność, tym bardziej
głeboka - to niepełnosprawność całej rodziny a nie jednej osoby. Bardzo
często prowadząca do głębokiej dysfunkcjonalności całości, a na pewno
zawsze szczególnie obciążająca rodzeństwo. Może jakimś pocieszeniem jest,
że "mogłoby być gorzej" - głeboko niepełnosprawny mógłby być
któryś z rodziców ;)
Popodążaj za linkiem od Chorona, DDA, zerknij też tu:

O sytuacji rodzeństwa dzieci niepełnosprawnych - Renata Nowacka-Pyrlik
http://www.dlaczego.org.pl/forum/view.php?bn=nowe_or
ganizacyjne&key=1135272457&st=40

Twoje odczucia zapewne nieźle oddaje poniższy tekst:

"
Wokół tego tematu, niezbyt często według mnie poruszanego, narosło wiele
mitów. Jednym z nich - chyba najczęściej lansowanym - jest pogląd, że dzieci
sprawne, wychowywane wspólnie z niepełnosprawnym bratem czy siostrą - są
"lepsze", bardziej otwarte na potrzeby innych, mądrzejsze, obdarzone większą
(w porównaniu z ich rówieśnikami) wrażliwością, empatią, wyrozumiałością,
cierpliwością itd.

Tymczasem jest to bardzo złożony, często lekceważony lub pomijany problem.
(...)
A wszystko zaczyna się już od oczekiwań na urodziny dziecka. No bo gdy
rodzice, dzieci (zazwyczaj małe), czekają na pojawienie się nowego członka
rodziny - wyobrażają sobie, że będzie to rozkoszny bobas. Będzie wymagał
oczywiście w początkowym okresie swojego życia troskliwej opieki, ale
powolibędzie stawał się partnerem do rozmów, zabawy i zwykłych dziecięcych
psikusów. Gdy jednak zamiast wymarzonego - uśmiechniętego, prawidłowo
rozwijającego się pod względem psychofizycznym dziecka (brata, siostry)
pojawia się niemowlę obarczone wieloma problemami - cała rodzina, nie
wyłączając rodzeństwa, cierpi, przeżywa dramat.

Codzienny stres towarzyszący wychowywaniu takiego dziecka - na przyjęcie
którego nikt nie był przygotowany - odbija się w bardzo niekorzystny,
destrukcyjny sposób na funkcjonowaniu całej rodziny, w tym oczywiście jego
rodzeństwa.

Bardzo często, obserwujemy to także w naszym kraju, pod wpływem zbyt silnego
stresu, niemożności zaakceptowania nowej sytuacji, braku pomocy z zewnątrz i
wielu innych dodatkowych niekorzystnych czynników - dochodzi do rozpadu
rodziny. Problemy są tym większe, im większa jest niesprawność dziecka. Pani
Anna użyła sformułowania, że występujące problemy są wprost proporcjonalne
do rodzaju uszkodzeń. Szczególnie ciężko zaakceptować dziecko, gdy problem
dotyczy sfery umysłowej - gdy brak jest możliwości komunikacji, porozumienia
się, gdy dodatkowo spotykamy się np. z atakami padaczki i agresji. Zazwyczaj
więc normalne dotąd czynności, jak zakupy, wyjście do McDonald'sa z
autystycznym bratem czy siostrą zamieniają się w koszmar i pole bitewne.
Brat, który zaczyna nagle wyć, atakować przechodniów, gryźć, który drapie po
twarzy przychodzące do domu koleżanki siostry, ciągnie za włosy, czy rzuca
wazonem o ścianę - nie jest już wymarzonym bratem. Stąd wieczorem, przed
zaśnięciem - u zdrowego rodzeństwa często goszczą: łzy, ból i protesty, oraz
stwierdzenia typu: nie chcę, tak dalej być nie może, trzeba wreszcie coś z
tym zrobić.

O niepełnosprawności, o tym czym jest, i jak z nią żyć, napisano wiele
tomów, odbyto wiele konferencji i sympozjów, analizując wiele aspektów.
Wciąż jednak za mało pisze się i mówi o rodzeństwie dzieci
niepełnosprawnych - o dzieciach, które muszą żyć w cieniu choroby i
nieszczęścia. A ponieważ są to zwykle małe dzieci, nie potrafiące wyrazić
trapiących je problemów - o ich losie często się zapomina.

W swoim niezwykle emocjonalnym wystąpieniu pani Anna Cholewa-Selo
podkreślała ogromną potrzebę profesjonalnej pomocy, adresowanej zarówno do
rodziców, którzy zazwyczaj są kompletnie nieprzygotowani na przyjęcie ciężko
uszkodzonego dziecka, jak również do jego rodzeństwa. Dziś pani Anna uważa,
że jej żarliwość w podejściu do tego tematu wypływa z poczucia ogromnej
troski i głębokiej winy, wynikającej z tego, że rodzeństwo Sebastiana, nie
otrzymało od niej i ojca wystarczającej uwagi i czasu. Wplatani w kołowrót
nocnego czuwania nad targanym padaczką synem, ciągłych wizyt w szpitalu czy
na pogotowiu, w szaleńcze tempo piętrzących się coraz bardziej problemów i
trudności związanych z chorobą jednego z dzieci - nie byliśmy w stanie
ogarnąć rzeczywistości i czyhających na nas zasadzek, które przynosił
następny dzień. Całowaliśmy i przytulaliśmy nasze zdrowe dzieci, wierząc, że
proste gesty wystarczą do utwierdzenia ich w naszej rodzicielskiej miłości i
staną się dla nich ostoją i bezpieczeństwem w tych początkowych latach
choroby, gdy zszokowani i zagubieni nie wypracowaliśmy jeszcze nowej
strategii kierowania rodziną.
"

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2010-01-13 12:22:40

Temat: Re: Porażenie mózgu
Od: "Chiron" <e...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Qrczak" <q...@g...pl> napisał w wiadomości
news:hikec6$6j6$1@nemesis.news.neostrada.pl...
>W Usenecie Chiron <e...@o...eu> tak oto plecie:
>>
>> Ostatnio rozmawiałem z osobą po terapii w Łodzi w
>> Instytucie Eriksonowskim- wydaje się być godnym polecenia:
>> http://www.p-i-e.pl/main.php?url=tresc&id_tresc=21&m
enu=4
>
> Potwierdzam. Można tam trafić na dobrego terapeutę.
>
> Qra
>


W związku z naszą wczorajszą wymianą zdań- oświadczam, że to nie z Tobą
rozmawiałem o terapii w tym instytucie:-)

--
Serdecznie pozdrawiam

Chiron


1. Znaleźć człowieka, z którym można porozmawiać nie wysłuchując banałów,
konowałów, idiotyzmów cwaniackich, łgarstw, fałszywych zapewnień, tanich
sprośności lub specjalistycznych bełkotów "fachowca", dla którego branżowe
wykształcenie plus umiejętność trzymania widelca jest całą jego kulturą,
kogoś bez płaskostopia mózgowego i bez lizusowskiej mentalności- to znaleźć
skarb.
- Waldemar Łysiak

2. Jedyna godna rzecz na świecie twórczość. A szczyt twórczości to tworzenie
siebie
Leopold Staff

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2010-01-13 13:03:10

Temat: Re: Porażenie mózgu
Od: westaa <g...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

On 13 Sty, 13:22, "Chiron" <e...@o...eu> wrote:
> U ytkownik "Qrczak" <q...@g...pl> napisa w wiadomo
cinews:hikec6$6j6$1@nemesis.news.neostrada.pl...
>
> >W Usenecie Chiron <e...@o...eu> tak oto plecie:
>
> >> Ostatnio rozmawia em z osob po terapii w odzi w
> >> Instytucie Eriksonowskim-  wydaje si by godnym polecenia:
> >>http://www.p-i-e.pl/main.php?url=tresc&id_tresc=21
&menu=4
>
> > Potwierdzam. Mo na tam trafi na dobrego terapeut .
>
> > Qra
>
> W zwi zku z nasz wczorajsz wymian zda - o wiadczam, e to nie z Tob
> rozmawia em o terapii w tym instytucie:-)
>
> --
> Serdecznie pozdrawiam
>
> Chiron
>
> 1. Znale cz owieka, z kt rym mo na porozmawia nie wys uchuj c bana w,
> konowa w, idiotyzm w cwaniackich, garstw, fa szywych zapewnie , tanich
> spro no ci lub specjalistycznych be kot w "fachowca", dla kt rego bran owe
> wykszta cenie plus umiej tno trzymania widelca jest ca jego kultur ,
> kogo bez p askostopia m zgowego i bez lizusowskiej mentalno ci- to znale
> skarb.
> - Waldemar ysiak
>
> 2. Jedyna godna rzecz na wiecie tw rczo . A szczyt tw rczo ci to tworzenie
> siebie
> Leopold Staff

najwiecej mam żalu do rodzicow zwłaszcza do mojej mamy.za bicie i
plucie w twarz i za okropne przezwiska.Może to nie ja powinnam zgłosic
się na terapię tylko ona.Dziwne mimo wszystkich krzywd i tego chorego
domu kocham swoją matkę.Chciałabym oby moja mama przyznała się ,ze
mnie zle traktowała że się mną nie opiekowała żeby załowała ze nie
mowiła mi ze mnie kocha...żeby załowała ze mnie nigdy nie
przytuliła ,nie posadziła na swoich kolanach,nie pamiętała o moich
urodzinach o dniu dziecka...przeprosiła za nazwanie mnie szmatą i
kur...i zeby zrozumiała dlaczego chciałam się zabić,chciałabym
rodzicom powiedziec ze w wieku 10 lat pragnełam się nie obudzić albo
wsadzić sobie w brzuch noż kuchenny.

A może moja matka też była nienormalna w mniejszym o wiele stopniu od
mojej siostry
bo teraz jak jestem dorosła to ona jest taka jak wszystkie inne
matki ...(porozmawia,poplotkuje,przytuli wnuka)
ona twierdzi ze moja siostra urodziła się owinięta pępowiną .niedwano
zaglądałam w książeczke zdrowia dziecka i tam jest napisane ze dziecko
przez trzy miesiące rozwijało się normalnie.Po trzech miesiącach coś
zauważono..brak reakcji na dzwięk ,smak ..w wieku dwoch lat zaczeła
chodzić i to tez niepoprawnie,nie mowiła .Po trzech latach doszły
ataki padaczki zgięciowej.
To nie jest tak ,ze o mojej siostrze nikt nie wie,bo przecież takiej
tajemniy nie da się utrzymac.Wiedzą moje najbliższe
kolezanki,przyjacołki.Ale raczej staram się na tematy mojej siostry
nie rozmawiać....

dlaczego teraz tutaj piszę?
Bo chcę z siebie to wyrzucić,bo tak jest lepiej ,bo moj mąż chyba nie
chce ,albo ma dość sluchania.Bo coś się dzieje złego z moją siostrą
(to po lekach przeciwpadaczkowych)Jej stan się
pogorszył,krzyczy...nerwowo krzyczy,gryzie kołdrę.
był jeden lekarz,potem drugi ,raz neurolog ,raz psychiatra i żaden nie
porozmawiał z moimi rodzicami.Nie wytłumaczył ,ze ciężko będzie trafic
z lekami,ze leki na uspokojenie ją otumanią.
Co ja mogę zrobić?ze swojej strony wezwałam swojego lekarza ...takiego
jak to się mowi z powołania .
wytłumaczył ,opowiedział o chorobie ...to dla rodzicow wiele bo żaden
lekarz nie chciał poswięcić dla nich czasu...





t
teraz jak mam swoj dom to wiecej widzę...już wiem jak powinna wyglądac
normalna rodzina....

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2010-01-13 14:44:35

Temat: Re: Porażenie mózgu
Od: westaa <g...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

On 13 Sty, 14:03, westaa <g...@w...pl> wrote:
> On 13 Sty, 13:22, "Chiron" <e...@o...eu> wrote:
>
>
>
> > U ytkownik "Qrczak" <q...@g...pl> napisa w wiadomo
cinews:hikec6$6j6$1@nemesis.news.neostrada.pl...
>
> > >W Usenecie Chiron <e...@o...eu> tak oto plecie:
>
> > >> Ostatnio rozmawia em z osob po terapii w odzi w
> > >> Instytucie Eriksonowskim-  wydaje si by godnym polecenia:
> > >>http://www.p-i-e.pl/main.php?url=tresc&id_tresc=21
&menu=4
>
> > > Potwierdzam. Mo na tam trafi na dobrego terapeut .
>
> > > Qra
>
> > W zwi zku z nasz wczorajsz wymian zda - o wiadczam, e to nie z Tob
> > rozmawia em o terapii w tym instytucie:-)
>
> > --
> > Serdecznie pozdrawiam
>
> > Chiron
>
> > 1. Znale cz owieka, z kt rym mo na porozmawia nie wys uchuj c bana w,
> > konowa w, idiotyzm w cwaniackich, garstw, fa szywych zapewnie , tanich
> > spro no ci lub specjalistycznych be kot w "fachowca", dla kt rego bran owe
> > wykszta cenie plus umiej tno trzymania widelca jest ca jego kultur ,
> > kogo bez p askostopia m zgowego i bez lizusowskiej mentalno ci- to znale
> > skarb.
> > - Waldemar ysiak
>
> > 2. Jedyna godna rzecz na wiecie tw rczo . A szczyt tw rczo ci to tworzenie
> > siebie
> > Leopold Staff
>
> najwiecej mam żalu do rodzicow zwłaszcza do mojej mamy.za bicie i
> plucie w twarz i za okropne przezwiska.Może to nie ja powinnam zgłosic
> się na terapię tylko ona.Dziwne mimo wszystkich krzywd i tego chorego
> domu kocham swoją matkę.Chciałabym oby moja mama przyznała się ,ze
> mnie zle traktowała że się mną nie opiekowała żeby załowała ze nie
> mowiła mi ze mnie kocha...żeby załowała ze mnie nigdy nie
> przytuliła ,nie posadziła na swoich kolanach,nie pamiętała o moich
> urodzinach o dniu dziecka...przeprosiła za nazwanie mnie szmatą i
> kur...i zeby zrozumiała dlaczego chciałam się zabić,chciałabym
> rodzicom powiedziec ze w wieku 10 lat pragnełam się nie obudzić albo
> wsadzić sobie w brzuch noż kuchenny.
>
> A może moja matka też była nienormalna w mniejszym o wiele stopniu od
> mojej siostry
>  bo teraz jak jestem dorosła to ona jest taka jak wszystkie inne
> matki ...(porozmawia,poplotkuje,przytuli wnuka)
> ona twierdzi ze moja siostra urodziła się owinięta pępowiną .niedwano
> zaglądałam w książeczke zdrowia dziecka i tam jest napisane ze dziecko
> przez trzy miesiące rozwijało się normalnie.Po trzech miesiącach coś
> zauważono..brak reakcji na dzwięk ,smak ..w wieku dwoch lat zaczeła
> chodzić i to tez niepoprawnie,nie mowiła .Po trzech latach doszły
> ataki padaczki zgięciowej.
> To nie jest tak ,ze o mojej siostrze nikt nie wie,bo przecież takiej
> tajemniy nie da się utrzymac.Wiedzą moje najbliższe
> kolezanki,przyjacołki.Ale raczej staram się na tematy mojej siostry
> nie rozmawiać....
>
> dlaczego teraz tutaj piszę?
> Bo chcę z siebie to wyrzucić,bo tak jest lepiej ,bo moj mąż chyba nie
> chce ,albo ma dość sluchania.Bo coś się dzieje złego z moją siostrą
> (to po lekach przeciwpadaczkowych)Jej stan się
> pogorszył,krzyczy...nerwowo krzyczy,gryzie kołdrę.
> był jeden lekarz,potem drugi ,raz neurolog ,raz psychiatra i żaden nie
> porozmawiał z moimi rodzicami.Nie wytłumaczył ,ze ciężko będzie trafic
> z lekami,ze leki na uspokojenie ją otumanią.
> Co ja mogę zrobić?ze swojej strony wezwałam swojego lekarza ...takiego
> jak to się mowi z powołania .
> wytłumaczył ,opowiedział o chorobie ...to dla rodzicow wiele bo żaden
> lekarz nie chciał poswięcić dla nich czasu...
>
> t
> teraz jak mam swoj dom to wiecej widzę...już wiem jak powinna wyglądac
> normalna rodzina....

przyszło mi do głowy coś takiego;może moja matka wyładowywala swoje
frustracje i złosc na mnie za to ze ma jedno nieszczęsliwe
dziecko...może winą za to że je urodziła obarczała mnie.?
może w ten sposob radziła sobie ze swoim nieszczesciem...skopała
mnie ,napluła swojemu zdrowemu dziecku w twarz i czuła się lepiej.Ona
miała dwie twarze;jedną złą ,ktorą ja znałam(wpadała we
wsciekłosc,była zła na wszystko i ja obrywałam)i tę drugą dla
innych ,czasami dla mnie .Dobra matka ,malująca obrazki razem z
dzieckiem czasami cztająca bajki jak mnie bolała głowa....ale...jak
wytłumaczyć głupie żarty ,takie jak przykładanie noża do mojego
gardła.
byłąm taką małą dziewczynką...



o

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2010-01-13 16:45:25

Temat: Re: Porażenie mózgu
Od: "Redart" <z...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "westaa" <g...@w...pl> napisał w wiadomości
news:0adf533e-a799-4327-995c-ad366f3349b4@v25g2000yq
k.googlegroups.com...

>przyszło mi do głowy coś takiego;może moja matka wyładowywala swoje
>frustracje i złosc na mnie za to ze ma jedno nieszczęsliwe
>dziecko...może winą za to że je urodziła obarczała mnie.?
>może w ten sposob radziła sobie ze swoim nieszczesciem...skopała
>mnie ,napluła swojemu zdrowemu dziecku w twarz i czuła się lepiej.Ona
>miała dwie twarze;jedną złą ,ktorą ja znałam(wpadała we
>wsciekłosc,była zła na wszystko i ja obrywałam)i tę drugą dla
>innych ,czasami dla mnie .Dobra matka ,malująca obrazki razem z
>dzieckiem czasami cztająca bajki jak mnie bolała głowa....ale...jak
>wytłumaczyć głupie żarty ,takie jak przykładanie noża do mojego
>gardła.
>byłąm taką małą dziewczynką...

Wina - nie.
Frustracja - jak najbardziej tak.

Wina to raczej Twoje własne odczucie. Dzieci mają skłonność
do przejmowania na siebie odpowiedzialności za wszelkie
'domowe nieszcześcia', a rodzice często nieświadomie ten efekt
wzmacniają.
W gruncie rzeczy mechanizm tu działający jest bardzo prosty.
U podstaw leży pragnienie kontroli nad własnym życiem - po stronie
rodzica. Zaś niepełnosprawność umysłowa dziecka to coś, co
nadzwyczaj trudno kontrolować. Powstaje sprzeczność. Nieszczęśliwy rodzic
pragnąc ogarnąć tę trudną sytuację musi w to włożyć
nadzwyczajny wysiłek organizacyjny - musi wykazać kwalifikacje nie lada
klasy managera. A nie każdy to potrafi. Musi wyśrubować
zwykłe kwestie takie, jak 'teraz robimy to', przewijanie, sprzątanie,
rehabilitacja, znów sprzątanie, potem szybko tamto, terminy,
pośpiech, skomplikowane rytuały, zależności, ciasno jak ... w trumnie.
A i tak ciągle się coś rozłazi i nie wychodzi.

Potem w tym wszystkim pojawia się małe dziecko, które ze swej natury
w takie środowisko nie pasuje. Jest spontaniczne, wymaga 'luzu',
pobłażliwości, elastyczności. A tego nie ma. Takie dziecko dostaje
na kark przerastające je dorosłe obowiązki a za każdy akt nieposłuszeństwa
dostaje z miejsca bęcki. Bo, faktycznie, tu nie ma miejsca na
nieposłuszeństwo ... Musi wszystko zrobić w terminie i wg. rytuału.
Inaczej wszystko się rodzicowi sypie.

Tak oczywiście nie musi być - ale tak wygląda 'typowa' pozycja
sfrustrowanego
rodzica, który po prostu nie wie, jak ma sobie zorganizować życie.
Potem jest już tylko eskalacja i zupełne zagubienie ('nóż przy gardle').
Dziecko wynosi z tego zaś poczucie winy. Że nie było dość grzeczne,
posłuszne i dobre.

Powinnaś iść na terapię. Bez tego możesz bardzo łatwo 'utknąć' w postawie,
której ślady już tu pokazałaś: "to moja matka powinna się leczyć".
To zupełnie nie o to chodzi, kto tu powinien "się leczyć". Najlepsze, co
możesz zrobić, dla siebie i dla rodzica - to nie odbijać piłeczki. On
już dostał od życia w dupę i wie, że jest 'beznadziejny'. Ale nie jest
w stanie Ci pomóc. Ty, sobie - jesteś. I powinnaś. Niekoniecznie
dla matki - ale dla swojego meża i swoich własnych dzieci. Siostra
nie powinna Cię od nich odrywać.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2010-01-13 16:46:26

Temat: Re: Porażenie mózgu
Od: Iza <f...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

On 13 Sty, 15:44, westaa <g...@w...pl> wrote:

> przyszło mi do głowy coś takiego;może moja matka wyładowywala swoje
> frustracje i złosc na mnie za to ze ma jedno nieszczęsliwe
> dziecko...może winą za to że je urodziła obarczała mnie.?
> może w ten sposob radziła sobie ze swoim nieszczesciem...skopała
> mnie ,napluła swojemu zdrowemu dziecku w twarz i czuła się lepiej.Ona
> miała dwie twarze;jedną złą ,ktorą ja znałam(wpadała we
> wsciekłosc,była zła na wszystko i ja obrywałam)i tę drugą dla
> innych ,czasami dla mnie .Dobra matka ,malująca obrazki razem z
> dzieckiem czasami cztająca bajki jak mnie bolała głowa....ale...jak
> wytłumaczyć głupie żarty ,takie jak przykładanie noża do mojego
> gardła.
> byłąm taką małą dziewczynką...


Bardzo Ci współczuje dziewczyno kochana ...choć nie jestem pewna, ze
akurat współczucia potrzebujesz w swoim przypadku - może trosze :)
Twoja historia jest doprawdy przerażająca i szczerze Cię podziwiam, ze
wyrosła z Ciebie kobieta, która po tak traumatycznych przeżyciach jest
w stanie
powiedzieć: "Kocham moją matkę". Tak, to niezwykłe. Dla mnie wskazuje,
że nie nosisz
na sobie żadnego piętna, że nie powielasz jej postępków na swoje
rodzinie, ani nie
odpłacasz chorej matce ''pięknym za nadobne"
Tak. Celowo tu użyłam zwrotu 'chorej matce' bo nic innego tej kobiety
nie usprawiedliwia
w takim traktowaniu Ciebie - Moja Droga. :)
I wiesz co? Tak właśnie myśl, że ona pod wpływem traumy urodzenia i
zajmowania sie chorym
dzieckiem postradała zmysły. Dlaczego Ci radzę? Bo po pierwsze,
rzeczywiście tak myśle iż jest chora psychicznie, a po drugie lżej Ci
będzie znieść ten dramat dzieciństwa.
Cóż ja również miałam podobne przeżycia, dlatego tez, dokładnie
rozumiem co czujesz i co
chcesz osiągnąć zwierzając sie nam tu :)
Jak juz wspomniałam, miej na uwadze, w drodze do samouleczenia, ze
matka jest osobą chora czego wcale nie wyklucza jej druga("normalna")
twarz dla osób postronnych. Ja Ci kochana wierzę...wiem, ze są taki
osoby
,które potrafią z pełnym majstersztykiem grac dwie, trzy a nawet kilka
ról. Mieć dwie twarze, inną dla rodziny a inną dla osób obcych i
sąsiadów. Ponadto uważam, że powinnaś uznać za zwycięstwo nad
"demonami przeszłości" swój udany związek i wspaniały klimat jaki
wytworzyłaś dla Waszego dziecka i męża. Może nie zdajesz sobie sprawy
z tego jak wiele osób w podobnej sytuacji stacza się sukcesywnie po
równi pochyłej, ku jakiejś samozagładzie by zagłuszyć w sobie ten ból,
żal, poczucie bezradności, chęć odwetu czy inne tego typu uczucia.
Co do męża. Nie dziw mu się, że nie za bardzo chce z Tobą rozmawiać na
te tematy. Spowodowane to jest być może dwiema okolicznościami.
Po pierwsze "syty głodnego nie zrozumie" - czyli jeśli nie miał
podobnych doznań... nie jest w stanie choćby nawet chciał, Ciebie
zrozumieć. Owszem pojmuje zjawisko, ale nie pojmuje tego co masz w
głowie i sercu... Nie pojmuje uwierz mi. Po wtóre z autopsji wiem, ze
my ludzie po przejściach ...zwłaszcza kobiety lubią rozdrapywać
kwestie w nieskończoność. Moim zdaniem jest to jakaś podświadoma forma
psychoterapii ...czyli niejako chęć wywalenia z wnętrza tego nadmiaru
żółci po to, bo masz wrażenie, ze ci łeb pęknie.
Postaraj sie również zrozumieć męża, tego, ze on może nawet być tym
przytłoczony i zmęczony. Z całą pewnością nie opowiadaj swego
dzieciństwa swojemu dziecku, dopóki nie uznasz, że jest na tyle
dojrzałe - jeśli w ogóle. Takie uczucia ciągną sie za człowiekiem
latami, dziesiątkami lat... myśłe sobie, ze tylko nieliczni potrafią
definitywnie zamknąć taki rozdział z życia. Doprawdy dla mnie jesteś
przykładem ...bo zrozumiałam, ze moja sytuacja nie była aż tak
dotkliwa jak Twoja i skoro Ty nie poddałaś sie i żyjesz, ja również
musze mieć zacięcia do radzenia sobie z osobistymi trudami . Wiesz,
moja matka wpoił mi takie poczucie niższości, że nie jestem w stanie
prawie zupełnie uwierzyć, że mogę być coś dla kogoś warta. Również w
dzieciństwie podejmowałam sie ryzykownych zajęć by ja zadowolić np.
mając 10/11lat ugotowałam zupę na piecu w którym sie pali drewnem -
nie na gazie. Zupa oczywiście była obrzydliwa a matka tylko to
potwierdziła, ale ja wiem, że zrobiłam i robiłam wszytko co w mojej
mocy by sie jej przypodobać. A skoro ona tego nie doceniła ...jej
problem. Całkiem niedawno... napisałam wiersz dotyczący tamtych
przeżyć a za chwilę potem narysowałam obraz z jedną ze scen z
dzieciństwa. Parząc na to zaczęłam szlochać jak tamto małe
dziecko ...wypowiadać te wszystkie żale, które tkwiły we mnie od lat,
których nie maiłam prawa mówić bo za każde "niewłaściwe słowo"
dostawałam w twarz. I w pewnym momencie ...poczułam jakby jakaś
"ołowiana płachta" ze mnie spadła. Moje wnętrze było jakby czyste i
spokojne - pomogło :) ale wiele lat na to czekałam.
Życzę Ci kochana dziewczyno, żebyś doznała kiedyś spokoju umysłu i
serca :)
___
Iza


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 ... 6


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

himera
Re: PoprawnaPolszczyznaPolsk ichPolityków - wedłóg Pana CW :)
Problem malzenski
Re: Trzy filary Bytu: ja - JA - Chaos
tworcza niemoc

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?
Trzy łyki eko-logiki ?????

zobacz wszyskie »