Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Powroty

Grupy

Szukaj w grupach

 

Powroty

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 54


« poprzedni wątek następny wątek »

11. Data: 2002-02-15 19:44:54

Temat: Re: Powroty
Od: Maja Krężel <o...@f...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

MOLNARka napisała

: Ja nie wierzę w powroty.

Mi także nie uwierzysz? :-)

: A z obserwacji innych ... zgadzam się z argumentami Kami ;-)
: Mnóstwo znajomych starało się coś skleić ... i nigdy się nie udawało.
: Rozsypało się z hukiem i bólem.

I pewnie z tego powodu Ty i Kami (i wiele innych osób) zbudowałyście sobie
taki stereotyp, że powroty są niemożliwe. Są możliwe, jak najbardziej. Co
więcej po niektórych powrotach często jest DUŻO lepiej. Powrót wcale nie musi
oznaczać przerabiania tej samej czytanki, może być budowaniem zupełnie innego,
doskonalszego związku. I z nami tak było. A rozstawaliśmy się ... i tu czekam
na pogardliwe spojrzenia ;-) ... dwa razy. Choć to pierwsze rozstanie było
tylko szczeniacką zagrywką.

Dlatego generalnie zgadzam się z Anią - ludzie nie są jednakowi całe życie,
zmieniają się i to czasem diametralnie. Poza tym powody rozejścia się par są
tak różne, że naprawdę nie można tego wszystkiego generalizować.

: Tak naprawdę ... to po co ludzie starają się wracać ?

No ba, a po co ludzie w ogóle chcą być ze sobą? ;-)

W bardzo dużym uproszczeniu można to przyrównać do przeprosin po kłótni
(oczywiście nie wszystkie przypadki pod to podlegają). Bo w gruncie rzeczy
pary, których powroty po rozstaniach się udały, nigdy nie przestały się
kochać. Inaczej - czasem wydaje się ludziom, że ich związek jest pomyłką i
dlatego się rozstają, potem okazuje się, że dużo wiekszą pomyłką było
rozstanie - i wtedy ludzie do siebie wracają. Wiem, że to brzmi paranoidalnie,
ale naprawdę trudno to wytłumaczyć w kilku słowach. I przede wszystkim to
trzeba przeżyć :-)

: Mam wrażenie, że z lenistwa (tu już znają, wszystko wiedzą, nie trzeba się
: mocno starać, a trudno i smutno być samemu).

Może i tak bywa. U nas żadne z tych powodów nie miały miejsca.

: Ja (IMHO) nie mam wielkiego szacunku do takich ludzi

:-)) Widzę, że nadszedł wreszcie czas, żebyśmy i my podyskutowały sobie na kły
i pazury.

: ... trąci mi to brakiem odwagi.

??
--
Pozdrawiam
Maja

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


12. Data: 2002-02-15 20:02:07

Temat: Odp: Powroty
Od: "klio" <k...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik Kami <K...@j...net> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:1B47315B273F0B41AFEC8594DA121E18B7433F@jplwa
nt003.jasien.net...
>
>
> > -----Original Message-----
> > From:
> > k...@p...onet.pl@as4-171.swietochlowice.dia
lup.inetia.pl
> > [mailto:k...@p...onet.pl@as4-171.swietochlo
wice.dialu
> > p.inetia.p
> > l]On Behalf Of klio
> > Posted At: Friday, February 15, 2002 8:19 PM
> > Posted To: rodzina
> > Conversation: Powroty
> > Subject: Odp: Powroty
>
> > "nie będę z tym facetem/kobietą chociaż go/ja kocham" to ma
> > być odwaga -
> > ha,ha,ha
>
> Moment, moment... z jakiegoś powodu chyba doszło do tego rozstania,

czaem ludzie, gdy cos tracą rozumieją co stracili...
a po takich przemyśleniach związek może być trwalszy, bo oprócz uczuciu
towarzyszy świadomy wybór
a poza tym rozwiązane problemy cementuja związek

> prawda? Może coś nie tak z tą miłością było? A może były wady którejś ze
> stron, a może wady związku, które okazały się być silniejsze od miłości?

pewnie czasem tak jest, ale czasem też jest inaczej
według mnie nie mozna zyć w związku "po zdradzie" - takich żeczy się nie
wybacza - to teoria, znam związki, które obronną ręką "wyszły z zdrady" i są
lepsze niz niejedne te niby idealne - to praktyka


>
> > według Ciebie nikt i nic nie zasługuje na drugą szansę ? - smutne
>
> Och jej, pewnie, że na dobrą sprawę prawie każdy zasługuje. Piszę
> prawie, bo na przykład facet, który by mnie uderzył, drugiej szansy by
> nie dostał.

pewnie nie

>ak, że rozstanie z jakiegoś powodu nastąpiło. I chyba bywa
> tak, że ludzie próbując po jakimś czasie mają nadzieję, że ów powód już
> nie istnieje.

sama piszesz poniżej, że osoby się zmieniają. Jeżeli po czasie" bycia
osobno" dochodzą wspólnie do wniosku, że jednak razem im jest lepiej to
głupio nie próbować

>Ale po czasie spędzonym osobno bywa często, że
> człowiek się zmienia - nie na gorsze, ale po prostu zmienia. I wtedy
> następuje konfrontacja wspomnień (dobrych) i oczekiwań (dotyczących
> tego, co kiedyś było np.: powodem rozstania) z rzeczywistością. A ta
> konfrontacja może być bardzo bolesna i mieć bardzo opłakane skutki
> niestety.

może też wychodzić zaskakująco pozytywnie na korzyść rzeczywistości

> Lepiej chyba, zdrowiej zaczynać od początku, z kimś nowym. Tak sądzę w
> każdym razie.

A jak on sie nie sprawdzi to od nowa i od nowa i od nowa..... nie wybaczając
błędów, nie oczekując wybaczenia, bez drugich szans - czysta gra, ale według
mnie to trochę jak biznesowa kalkulacja - a gdzie w tym wszystkim
zrozumienie i miłość, i przyjaźń

Klaudia



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


13. Data: 2002-02-15 20:07:41

Temat: Odp: Powroty
Od: "klio" <k...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

nie będę tu cytować wszystkich wypowiedzi Maji - chcę poweidzieć tylko " z
ust mi to..."
potrafisz lepiej ujmować pewne rzeczy niż ja

pozrowienia
Klaudia


Użytkownik Maja Krężel <o...@f...onet.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:a4jols$q92$...@n...tpi.pl...
> MOLNARka napisała
>
> : Ja nie wierzę w powroty.
>
> Mi także nie uwierzysz? :-)
>
> : A z obserwacji innych ... zgadzam się z argumentami Kami ;-)
> : Mnóstwo znajomych starało się coś skleić ... i nigdy się nie udawało.
> : Rozsypało się z hukiem i bólem.
>
> I pewnie z tego powodu Ty i Kami (i wiele innych osób) zbudowałyście sobie
> taki stereotyp, że powroty są niemożliwe. Są możliwe, jak najbardziej. Co
> więcej po niektórych powrotach często jest DUŻO lepiej. Powrót wcale nie
musi
> oznaczać przerabiania tej samej czytanki, może być budowaniem zupełnie
innego,
> doskonalszego związku. I z nami tak było. A rozstawaliśmy się ... i tu
czekam
> na pogardliwe spojrzenia ;-) ... dwa razy. Choć to pierwsze rozstanie było
> tylko szczeniacką zagrywką.
>
> Dlatego generalnie zgadzam się z Anią - ludzie nie są jednakowi całe
życie,
> zmieniają się i to czasem diametralnie. Poza tym powody rozejścia się par

> tak różne, że naprawdę nie można tego wszystkiego generalizować.
>
> : Tak naprawdę ... to po co ludzie starają się wracać ?
>
> No ba, a po co ludzie w ogóle chcą być ze sobą? ;-)
>
> W bardzo dużym uproszczeniu można to przyrównać do przeprosin po kłótni
> (oczywiście nie wszystkie przypadki pod to podlegają). Bo w gruncie rzeczy
> pary, których powroty po rozstaniach się udały, nigdy nie przestały się
> kochać. Inaczej - czasem wydaje się ludziom, że ich związek jest pomyłką i
> dlatego się rozstają, potem okazuje się, że dużo wiekszą pomyłką było
> rozstanie - i wtedy ludzie do siebie wracają. Wiem, że to brzmi
paranoidalnie,
> ale naprawdę trudno to wytłumaczyć w kilku słowach. I przede wszystkim to
> trzeba przeżyć :-)
>
> : Mam wrażenie, że z lenistwa (tu już znają, wszystko wiedzą, nie trzeba
się
> : mocno starać, a trudno i smutno być samemu).
>
> Może i tak bywa. U nas żadne z tych powodów nie miały miejsca.
>
> : Ja (IMHO) nie mam wielkiego szacunku do takich ludzi
>
> :-)) Widzę, że nadszedł wreszcie czas, żebyśmy i my podyskutowały sobie na
kły
> i pazury.
>
> : ... trąci mi to brakiem odwagi.
>
> ??
> --
> Pozdrawiam
> Maja
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


14. Data: 2002-02-15 20:10:41

Temat: przepraszam
Od: "klio" <k...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

no i nie chciałam cytować a wysłałam przez przypadek całość
przepraszam bardzo

Klaudia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


15. Data: 2002-02-15 20:33:25

Temat: Re: Powroty
Od: "MOLNARka" <g...@h...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Maja Krężel" <o...@f...onet.pl> napisał w

> : Ja nie wierzę w powroty.
>
> Mi także nie uwierzysz? :-)

Maju ... lubię Cię i w wielu sprawach sie z Tobą zgadzam. Nie oznacza to
jednak, ża patrzę na wszystko co piszesz bezkrytycznie i "na pewno" Ci
uwierzę (tym bardziej gdy nie znam dokładnie sprawy) ;-)))


> I pewnie z tego powodu Ty i Kami (i wiele innych osób) zbudowałyście sobie
> taki stereotyp, że powroty są niemożliwe.

Na czymś musimy opierać swoje zdanie. Jest to wypadkowa wielu czynników ...
wchodzi tu zarówno charakter człowieka jak i jego obserwacje otoczenia.
Charakter mam taki, że nie akceptuję powrotów (dotyczących mojej osoby -
reszta jest mi zupełnie obojętna).
Doświadczenia mam takie, że nie znam szczęśliwych par po rozstaniach.

To nie jest stereotyp ... to moje zdanie na temat tej kwesti (akurat pokrywa
sie tu ze zdaniem Kami ;-)


> Są możliwe, jak najbardziej. Co
> więcej po niektórych powrotach często jest DUŻO lepiej. Powrót wcale nie
musi
> oznaczać przerabiania tej samej czytanki, może być budowaniem zupełnie
innego,
> doskonalszego związku.

To co tutaj napisałas ... ja znam tylko z teori. Tak jak wspomniałam
wcześniej - moi 'powracający' znajomi stanowczo tego nie potwierdzają ! Ja
nie dopuszczałam nigdy myśli, że wróce na stare śmiecie. Każda moja decyzja
o rozstaniu była bardzo burzliwa i mocno okupiona nerwami, próbami
naprawienia i zrozumienia, dyskusjami itd.... jak juz oboje stwierdziliśmy,
że osiągneliśmy dno (wyjścia nie ma) to się rozstawaliśmy. I nie chciałam
próbować, że może następnym razem okaże się, że w tym dnie zrobiła się
dziura i jest wyjście ;-)


> I z nami tak było. A rozstawaliśmy się ... i tu czekam
> na pogardliwe spojrzenia ;-) ... dwa razy. Choć to pierwsze rozstanie było
> tylko szczeniacką zagrywką.

I jesteście teraz szczęśliwi ! Suuuper ! Naprawdę gratuluję.
Dla mnie jest to wyjątek potwierdzający regułę.



> No ba, a po co ludzie w ogóle chcą być ze sobą? ;-)
>
> W bardzo dużym uproszczeniu można to przyrównać do przeprosin po kłótni
> (oczywiście nie wszystkie przypadki pod to podlegają). Bo w gruncie rzeczy
> pary, których powroty po rozstaniach się udały, nigdy nie przestały się
> kochać. Inaczej - czasem wydaje się ludziom, że ich związek jest pomyłką i
> dlatego się rozstają, potem okazuje się, że dużo wiekszą pomyłką było
> rozstanie - i wtedy ludzie do siebie wracają. Wiem, że to brzmi
paranoidalnie,
> ale naprawdę trudno to wytłumaczyć w kilku słowach. I przede wszystkim to
> trzeba przeżyć :-)

Ja podchodzę do moich związków troche inaczej.
Jeśli kocham ... to się nie rozstaję. Robię wszystko żeby poprawić, nauczyć
się żyć razem, zrozumieć. Nie odchodzę. Staram się ... za wszelką cenę.

Odchodzę wtedy jak _dla_mnie_nie_ma_już_innej_możliwości. I wtedy na pewno
nie wracam.
Mówię tu oczywiście o swoich doświadczeniach ... z których jestem bardzo
zadowolona i niczego nie żałuję.
I jestem pewna, że rozstanie nie było pomyłką !


> : Ja (IMHO) nie mam wielkiego szacunku do takich ludzi
>
> :-)) Widzę, że nadszedł wreszcie czas, żebyśmy i my podyskutowały sobie na
kły
> i pazury.

Nie wierzę, że chcesz _taaakiej_ dyskusji ;-)))


> : ... trąci mi to brakiem odwagi.

Chodzi mi o to, że trudno jest żyć samemu (a po rozstaniu - jest baaardzo
trudno). I zamiast zmagać się z nowymi doświadczeniami (randkami w ciemno,
poznawaniem i badaniem), które nie zawsze mogą przynieść konkretną
satysfakcję ... lepiej ... łatwiej ... jest nie ryzykowac i starać się
_wrócić_do starego związku i znanego partnera.


Pisząc mój poprzedni post i ten ... i na pewno następne w tym wątku -
opieram sie na swoich przekonaniach.
I to chcę tu powiedzieć ! _JA_ nie wierzę w powroty !
To wcale nie znaczy, że one nie istnieją albo, że je potępiam.

Wiem, że ja się na powrót nigdy nie zgodziłam ... i jeśli ktoś mnie zapyta o
radę ... to stanowczo będę odradzać.

A reszta nich robi co chce :-)))

Pozdrawiam
MOLNARka


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


16. Data: 2002-02-15 21:01:50

Temat: Re: Powroty [długawe]
Od: Kami <K...@j...net> szukaj wiadomości tego autora



> -----Original Message-----
> From:
> k...@p...onet.pl@as4-171.swietochlowice.dia
lup.inetia.pl
> [mailto:k...@p...onet.pl@as4-171.swietochlo
wice.dialu
> p.inetia.p
> l]On Behalf Of klio
> Posted At: Friday, February 15, 2002 9:02 PM
> Posted To: rodzina
> Conversation: Powroty
> Subject: Odp: Powroty

[...]
> > Moment, moment... z jakiegoś powodu chyba doszło do tego rozstania,
>
> czaem ludzie, gdy cos tracą rozumieją co stracili...
> a po takich przemyśleniach związek może być trwalszy, bo
> oprócz uczuciu
> towarzyszy świadomy wybór
> a poza tym rozwiązane problemy cementuja związek

Masz rację. Ale rozstanie go nie cementuje, prawda? Teoretycznie, jeśli
podejmuje się decyzję o byciu razem, bierze się na siebie konsekwencje
tego bycia, a więc i wspólne rozwiązywanie problemów.

> > prawda? Może coś nie tak z tą miłością było? A może były
> wady którejś ze
> > stron, a może wady związku, które okazały się być
> silniejsze od miłości?
>
> pewnie czasem tak jest, ale czasem też jest inaczej
> według mnie nie mozna zyć w związku "po zdradzie" - takich
> żeczy się nie
> wybacza - to teoria, znam związki, które obronną ręką "wyszły
> z zdrady" i są
> lepsze niz niejedne te niby idealne - to praktyka

Wiesz - to tak jak napisała Maja - zapewne w dużej mierze stereotyp. Ale
- moim zdaniem - uzasadniony. Potwierdzony praktyką. Wiem, że ja
oczywiście nie mogę być żadnym dowodem, ale jest tak, że nie znam
_żadnej_ pary, której udało się zejść po rozstaniu, znam natomiast kilka
par, które próbowały, i źle się to skończyło. O udanych powrotach
słyszałam 3 (słownie: trzy) razy. Wszystkie te przypadki poznałam w
sieci. Dodam, że Ty i Maja to dwa z nich. W praktyce, w moim
doświadczeniu nie zetknęłam się z tym ani razu.


> > Och jej, pewnie, że na dobrą sprawę prawie każdy zasługuje. Piszę
> > prawie, bo na przykład facet, który by mnie uderzył,
> drugiej szansy by
> > nie dostał.
>
> pewnie nie

No widzisz, a to też _tylko_ teoria. Bo moją przyjaciółkę facet tłukł, a
ona wciąż pozwalała mu wracać (nie wnikam teraz w kierujące nią powody,
całe szczęście, że to się zmieniło). Tak też ludzie żyją.

> >ak, że rozstanie z jakiegoś powodu nastąpiło. I chyba bywa
> > tak, że ludzie próbując po jakimś czasie mają nadzieję, że
> ów powód już
> > nie istnieje.
>
> sama piszesz poniżej, że osoby się zmieniają. Jeżeli po czasie" bycia
> osobno" dochodzą wspólnie do wniosku, że jednak razem im jest
> lepiej to
> głupio nie próbować

Słuchaj, masz rację. W pewnym sensie. Bo - gdzie tu konsekwencja? Jeśli
z kimś się jest, to bierze się chyba pod uwagę to, że może bywać różnie,
że są kryzysy i gorsze czasy. Jeśli mimo świadomości tego, że nie
zawesze jest idealnie podejmuje się decyzję o rozstaniu, to moim zdaniem
dlatego, że było już _bardzo_ źle. Przynajmniej ja bym tak zrobiła - nie
podjęłabym takiej decyzji pochopnie. Więc gdyby mimo wszystko bycie
razem okazało się być lepszym niż osobno, to albo ja rozstając się
podjęłam nieprzemyślaną decyzję, albo nie wiedziałam, czego chcę, albo
sama nie wiem, co...
Wiesz, ja się opieram na moich przemyśleniach na ten temat...

> >Ale po czasie spędzonym osobno bywa często, że
> > człowiek się zmienia - nie na gorsze, ale po prostu zmienia. I wtedy
> > następuje konfrontacja wspomnień (dobrych) i oczekiwań (dotyczących
> > tego, co kiedyś było np.: powodem rozstania) z rzeczywistością. A ta
> > konfrontacja może być bardzo bolesna i mieć bardzo opłakane skutki
> > niestety.
>
> może też wychodzić zaskakująco pozytywnie na korzyść rzeczywistości

Może. Ale jak rozkład obu opcji wygląda procentowo?

> > Lepiej chyba, zdrowiej zaczynać od początku, z kimś nowym.
> Tak sądzę w
> > każdym razie.
>
> A jak on sie nie sprawdzi to od nowa i od nowa i od nowa.....
> nie wybaczając
> błędów, nie oczekując wybaczenia, bez drugich szans - czysta
> gra,

Ech... Dlaczego uciekasz się do skrajności? To tak, jakbym ja
powiedziała, że ta moja przyjaciółka to powinna być z tym facetem co ją
tłukł, wybaczać mu, próbować jeszcze raz...

> ale według
> mnie to trochę jak biznesowa kalkulacja - a gdzie w tym wszystkim
> zrozumienie i miłość, i przyjaźń

Hmmm... wiesz co? Ja sobie myślę, że ta miłość i zrozumienie i przyjaźń
to powinny być _w_ związku, a nie odkrywane dopiero po rozstaniu.
Tak naprawdę to ja wcale nie wykluczam sytuacji, że może zdarzyć się
tak, że ponowna próba kończy się pełnym sukcesem. Ale ja się na moich
doświadczeniach i obserwacjach opieram. I wiesz - jak już się
rozstawałam, to znaczyło, że związek naprawdę nie może istnieć. Ja wiem,
że są pary, które praktykują "przerwy" w celu uporządkowania niektórych
spraw, swojego podejścia do siebie i innych takich. Są pary, które się
rozstały, a potem wróciły do siebie i "żyli długo i szczęśliwie". Tylko
wiesz - ja bym nie wróciła. Bo jak się rozstawałam, to miałam ku temu
naprawdę solidne powody. I raczej nikomu takich powrotów nie będę
polecać czy doradzać.
Niemniej jednak - w dalszym ciągu uważam, że istnieją szczęśliwe
"odgrzewane" pary, ale traktuję je jako wyjątki potwierdzające regułę.
O! :-)

Kami
____________________________
k...@p...net
ICQ: 81442231 - GG# 436414

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


17. Data: 2002-02-15 21:08:07

Temat: Re: Powroty [długawe]
Od: "MOLNARka" <g...@h...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Kami" <K...@j...net> napisał

> Hmmm... wiesz co? Ja sobie myślę, że ta miłość i zrozumienie i przyjaźń
> to powinny być _w_ związku, a nie odkrywane dopiero po rozstaniu.
> Tak naprawdę to ja wcale nie wykluczam sytuacji, że może zdarzyć się
> tak, że ponowna próba kończy się pełnym sukcesem. Ale ja się na moich
> doświadczeniach i obserwacjach opieram. I wiesz - jak już się
> rozstawałam, to znaczyło, że związek naprawdę nie może istnieć. Ja wiem,
> że są pary, które praktykują "przerwy" w celu uporządkowania niektórych
> spraw, swojego podejścia do siebie i innych takich. Są pary, które się
> rozstały, a potem wróciły do siebie i "żyli długo i szczęśliwie". Tylko
> wiesz - ja bym nie wróciła. Bo jak się rozstawałam, to miałam ku temu
> naprawdę solidne powody. I raczej nikomu takich powrotów nie będę
> polecać czy doradzać.
> Niemniej jednak - w dalszym ciągu uważam, że istnieją szczęśliwe
> "odgrzewane" pary, ale traktuję je jako wyjątki potwierdzające regułę.
> O! :-)

Kami ... czy mówiłam Ci już, że Cię uwielbiam ? ;-))))

Cały powyższy tekst - słowo w słowo prosto z mojej głowy .... w Twoim
poście. Coś w tym chyba jest ? ;-)))

Pozdrawiam
MOLNARka


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


18. Data: 2002-02-15 21:38:45

Temat: Re: Powroty
Od: "ania" <p...@f...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


>Skądś się bierze powiedzonko, że odgrzewane kluchy szkodzą...

I dlatego jeszcze raz powtarzam - każdy przypadek jest inny. I nie jest
sprawą osob postronnych przesądzać z góry, że tym się uda, a tym nie.
Czasami udają się najbardziej nieprawdopodobne związki i powroty. Bywa, że
ludzie, ktorzy chodzili ze sobą w młodości spotykają sie ponownie po latach,
już owdowiali, i wtedy się pobierają. Znalam taką parę. Nigdy nie ma reguł.
A my nie powinnismy się wtrącać i niczego nikomu doradzać, ani odradzać. Ale
nie mozna przesądzać z gory, że każdy powrot musi byc z założenia nieudany.
Ania


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


19. Data: 2002-02-15 21:56:30

Temat: Re: Powroty
Od: Kami <K...@j...net> szukaj wiadomości tego autora



> -----Original Message-----
> From: MOLNARka [mailto:g...@h...pl]
> Posted At: Friday, February 15, 2002 10:08 PM
> Posted To: rodzina
> Conversation: Powroty
> Subject: Re: Powroty [długawe]

> Kami ... czy mówiłam Ci już, że Cię uwielbiam ? ;-))))

Nnnnnieeee... Ale przynam szczerze, że satysfakcja walczy we mnie z
pewnego rodzaju niepokojem ;-PPPP

> Cały powyższy tekst - słowo w słowo prosto z mojej głowy .... w Twoim
> poście. Coś w tym chyba jest ? ;-)))

No, jest... może mamy podobne obserwacje. Bo nie sądzę, żeby akurat ten
stereotyp był w nas obu tak silnie zakorzenioy. Po prostu ta historyjka
nad wyraz często się powtarza.
Co - powtarzam kolejny raz - wcale nie znaczy, że ja to potępiam.

Kami
____________________________
k...@p...net
ICQ: 81442231 - GG# 436414


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


20. Data: 2002-02-15 22:00:58

Temat: Odp: Powroty [długawe]
Od: "klio" <k...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Masz rację. Ale rozstanie go nie cementuje, prawda?

paradoksalnie - czasem - tak
Teoretycznie, jeśli
> podejmuje się decyzję o byciu razem, bierze się na siebie konsekwencje
> tego bycia, a więc i wspólne rozwiązywanie problemów.

zgoda, ale jak się ma 19-21 lat to do końca nie wie się, czy ten/ta to ta
druga połowa, a i czasem brak umiejętności w rozwiązywaniu problemów, albo
nie chce sie pakowac w "stały związek" , no i sie ucieka
a potem okazuje się, że się tęskni i jakaś pustka dookoła, i że nikt i nic
nie może jej wypełnic i zdajesz sobie sprawę, że to w ł a ś n i e t o .
Czy wtedy nie warto podjąć jeszcze jednej próby?

> Wiesz - to tak jak napisała Maja - zapewne w dużej mierze stereotyp. Ale
> - moim zdaniem - uzasadniony. Potwierdzony praktyką.

Moja praktyka dotycząca mnie i moich znajomych jest inna - właśnie często
sprzeczna z stereotypami

>O udanych powrotach
> słyszałam 3 (słownie: trzy) razy. Wszystkie te przypadki poznałam w
> sieci. Dodam, że Ty i Maja to dwa z nich.

to znaczy, że powinnyśmy się cieszyć, albo czekać na nieuniknioną katastrofę
;-)
>
> > > Och jej, pewnie, że na dobrą sprawę prawie każdy zasługuje. Piszę
> > > prawie, bo na przykład facet, który by mnie uderzył,
> > drugiej szansy by
> > > nie dostał.
> >
> > pewnie nie
>
> No widzisz, a to też _tylko_ teoria. Bo moją przyjaciółkę facet tłukł, a
> ona wciąż pozwalała mu wracać (nie wnikam teraz w kierujące nią powody,
> całe szczęście, że to się zmieniło). Tak też ludzie żyją.

ale to są skrajności , a takie kobiety wymagają pomocy

> Słuchaj, masz rację. W pewnym sensie. Bo - gdzie tu konsekwencja? Jeśli
> z kimś się jest, to bierze się chyba pod uwagę to, że może bywać różnie,
> że są kryzysy i gorsze czasy. Jeśli mimo świadomości tego, że nie
> zawesze jest idealnie podejmuje się decyzję o rozstaniu, to moim zdaniem
> dlatego, że było już _bardzo_ źle. Przynajmniej ja bym tak zrobiła - nie
> podjęłabym takiej decyzji pochopnie.

ale tylko w wypadku po pierwsze: gdybyś to ty decydowała, czyli była osobą
decydyującą o rozstaniu, a po drugie: taka walka dotyczy tylko sytuacji gdy
jesteś przekonana, że to jest n a p r w d ę to, a co w przypadku, gdy tak
do końca nie wiesz?

Więc gdyby mimo wszystko bycie
> razem okazało się być lepszym niż osobno, to albo ja rozstając się
> podjęłam nieprzemyślaną decyzję, albo nie wiedziałam, czego chcę, albo
> sama nie wiem, co...

no właśnie. Nie wszysstko co robimy w życiu jest do końca jasne, czasem
rządzą nami emocje, jakieś nierozwiązane problemy, a potem jakoś tak się
układa, że lepiej pozwolic czasowi działać. i wtedy nie wraca się po 1 dniu
(z założeniem "taka to była sobie kłótnia), tylko po miesiącu, roku, itp. z
przeświadczeniem, że właśnie tego się chce.

> Wiesz, ja się opieram na moich przemyśleniach na ten temat...

a ja na obserwacji ludzi i doświadczeniu własnym

> Ech... Dlaczego uciekasz się do skrajności? To tak, jakbym ja
> powiedziała, że ta moja przyjaciółka to powinna być z tym facetem co ją
> tłukł, wybaczać mu, próbować jeszcze raz...

raczej na pewno nie
>
> > ale według
> > mnie to trochę jak biznesowa kalkulacja - a gdzie w tym wszystkim
> > zrozumienie i miłość, i przyjaźń
>
> Hmmm... wiesz co? Ja sobie myślę, że ta miłość i zrozumienie i przyjaźń
> to powinny być _w_ związku, a nie odkrywane dopiero po rozstaniu.
> Tak naprawdę to ja wcale nie wykluczam sytuacji, że może zdarzyć się
> tak, że ponowna próba kończy się pełnym sukcesem. Ale ja się na moich
> doświadczeniach i obserwacjach opieram. I wiesz - jak już się
> rozstawałam, to znaczyło, że związek naprawdę nie może istnieć. Ja wiem,
> że są pary, które praktykują "przerwy"

świadome planowanie przerw według mnie to chyba nieporozumienie, ale.....

w celu uporządkowania niektórych
> spraw, swojego podejścia do siebie i innych takich. Są pary, które się
> rozstały, a potem wróciły do siebie i "żyli długo i szczęśliwie". Tylko
> wiesz - ja bym nie wróciła. Bo jak się rozstawałam, to miałam ku temu
> naprawdę solidne powody. I raczej nikomu takich powrotów nie będę
> polecać czy doradzać.
> Niemniej jednak - w dalszym ciągu uważam, że istnieją szczęśliwe
> "odgrzewane" pary, ale traktuję je jako wyjątki potwierdzające regułę.

fajnie byc wyjątkiem ;-)

a tak na marginesie to chba gadamy o niczym, bo ja pewnie też bym nie
wracałą/lub pozwalała na powrót, gdyby nie chodziło o tego mojego jedynego
czasami czuje się kto jest nam przeznaczony), a ty jakby chodziło o te
twoje przeznaczenie to pewnie pozwoliłabyś na powrót/lub sama starała się
wrócić - bo przecież z przeznaczeniem się nie dyskutuje ;-))

pa
Klaudia

p.s. chyba trochę źle pocięłam cytaty - sorry



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . [ 2 ] . 3 ... 6


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Prośba o pomoc !
Przyjaciel potrzebny od zaraz
FILMY EROTYCZNE
praca+slubny-moze poradzicie?
kij w mrowisko !

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »