Data: 2003-10-29 20:53:12
Temat: 'Profesor' ciemnoty stosowanej
Od: "tycztom" <t...@N...waw.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Czytam takie coś /"Szeptem" albo i głośno - to nie istotne/:
> Wytlumacz swojemu dziecku, ze jest to jedyny dzien w roku, kiedy rodzice
> przypominaja sobie, ze mieli rodzicow, ze ubieraja sie ladnie, po to zeby
> akurat 1 listopada pojechac na cmentarz (a nuz spotka sie znajomych).
No co was do nagrało żeby taką ciemnotę wciskać?
W domu nie lubią?
Nie ma co robić na 'podwórku'?
A żesz ....!
- bo zaraz nie wytrzymam - trzymajcie mnie!
Znalazł sobie bajkę na dobranoc... - a reszta mlaska 'ozorkami'.
To 'misia uszatka' zaśpiewaj.. - a 'zafaUszuj' o klapniętym "łóżku", to
przynajmniej dziecina się pogłowi gdzie ten Uszatek będzie teraz spał.
Ale nie - nie ma to kurrrrrrka jak gotowa bajeczka - I JUŻ.
Owowiązek ojcowski spełniony. I przylazł jeszcze bałamucić
resztę ->wspaniałomyślnych<- bawołów.
Do egzorcysty marsz a tymi 'korami', 'móżdżkami', 'hipokampami' i innymi
neuronikami - bo tu jakieś ślepe AKSONY jak ślepe uliczki - zresztą o czym
tu mowa.
Tu do dendrytów nic nie dochodzi... a dalej to już 'nanoVoltomierz' nie
pomoże.
Po co jest 'święto zmarłych'? No jak to po co? No przeco nabazgrał:
- żeby sobie przypomnieć o rodzicach
- żeby się ładnie ubrać
- żeby _akurat_ 1 listopada spotkać znajomych
---------------------------------------------
A niech który mi zarzuci teraz "profanację" to ostrzegam ;)
To macie 'bajarze':
Ostatnimi czasy przyjechali znajomi. Ojciec, Dziecko 4,5 roku i Matka.
Matka dziecka miała poważny problem: jak tutaj wytłumaczyć brzdącowi, że za
9 miesięcy pojawi się braciszek lub siostrzyczka. Poleźli gdzieś na miasto a
mała została ze mną.
Nie ważne co jej powiedziałem! Ważny jest efekt. Dlaczego nieważne? Ano
dlatego 'bajarze', że do każdego trzeba co innego... a jeżeli tego nie
rozumiecie, to nie zajmujcie myślącym ludziom miejsca na tych uczelniach.
Efekt
-----
Dziecko:
- hmmm... ale jak taki mały dzidziuś zmieści się w takim brzuszku? Ja
jeszcze nie widziałam pani z takim dużym brzuszkiem... hmm.. a może ten
dzidziuś na początku jest taki malutki.. jeszcze mniejszy niż śniadanko i
obiadek... Wujku a ty widziałeś kiedyś panią z takim brzuszkiem? A mieszka
tutaj? A możesz mnie zaprowadzić?
Wujek:
- OK, zaprowadzę Cię tylko mi powiedz dlaczego? Co chcesz zrobić?
Dziecko:
- zapytam ją czy ona naprawdę ma w brzuszku tego dzidziusia? hmm... a skąd
wiadomo, że to będzie dziewczynka albo chopćyk? /tutaj lekka wada wymowy -
jeszcze :)/
itd. itd.
Po przespanej nocy - rano zabrałem ją do sklepu po bułeczki.
Scenografia: jesteśmy na korytarzu, mijamy drzwi sąsiadki:
Dziecko:
- wujku, a może tutaj mieszka ta pani z brzuszkiem? Zapukamy?
- wujku, a ja też kiedyś byłam w brzuszku? A kto mnie wyciągnął? A jak mnie
wyjęli, to duża byłam? To dobrze, że mnie nie pomylili z jakąś inną
dziewczynką? A mama mnie pilnowała?
Minęły 2 godziny.
Dziecko:
- wujku ja nie chcę ani braciszka ani siostrzyczki...
Wujek:
- dlaczego?
Dziecko ze łzami w oczkach:
- bo mamę będzie to bolało...
Wujek:
- OK, ale będziesz sama do końca życia - tak bez rodzeństwa... Skąd wiesz,
że mamę będzie to bolało?
Popędziła do mamy:
- mamo a jak będziesz miała tą dzidzię w brzuszku a potem będą wyciągali to
będzie bolało?
/mama w szoku, bo szykowała się na 'bajarskie' uniki i nie wiedziała o moich
rozmowach z dziewczynką/
Mama:
- a skąd Ty dziecko o tym wszystkim wiesz?
Minęły 2 godziny.
Dziecko:
- to ja już chcę mieć siostrzyczkę - mam mówi, że sobie poradzi....
--
tomek /murarz, tynkarz, akrobata - laik, nie Psycholog/
|