Data: 2005-12-03 14:06:54
Temat: Przecież nie poderżnę sobie tętnic...
Od: "Andrzej Trzebiński" <t...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Skąd się wzięła ta frustracja?
Przede wszystkim stąd, że trafiłem na studia, na których się strasznie
zawiodłem (psychologia amerykańska i psychologia polska to dwie różne
bajki - tutaj dominuje "psychologia spekulatywna", nieeksperymentalna,
której wielu Amerykanów nie uznaje za psychologię). Muszę jeszcze
tkwić tam przez 3,5 roku. Nie wycofam się - za dużo środków zostało
poświęconych. Dopiero po zakończeniu tych studiów będę mógł zacząć
kształcić się (w znaczeniu formalnym, tak, żeby mieć potwierdzenie) w
bardziej sensownych dziedzinach. Prof. Jaśkowski (o którym już
wspominałem, bada przede wszystkim rolę systemu wzrokowego w percepcji
i akcji, to on zorganizował wykład Goodale'a w Warszawie) powiedział,
że może dałoby się mnie przenieść na kognitywistykę w Poznaniu (sam
zamierza się tam ewentualnie zatrudnić). Niemniej jednak nie ma to
sensu, gdyż kognitywistyka wystartowała, kiedy byłem już na drugim
roku. Wiadomo, że nie chcę znowu się osuwać w dół. Na szczęście jakieś
możliwości działania mam tam gdzie jestem - z tym, że wszystkiego
muszę sam się uczyć poza programem, a nawet wbrew programowi. Bywam
tak sfrustrowany, że chwilami przychodzą mi do głowy myśli, że może
lepiej byłoby przestać żyć. Ale udaje mi się zawsze dojść do siebie po
takich knock-downie.
Niech te lata szybciej mijają. To są lata stracone, tak jakby
przesiedziane w więzieniu.
Jeszcze kilka lat temu można było się dostać bez egzaminów na fizykę
komputerową w Toruniu (tam, gdzie pracuje Włodzisław Duch). Niestety,
trafiłem na moment największego szczytu demograficznego w III RP
(wiadomo, rocznik '84). A przecież wystarczyło urodzić się kilka lat
wcześniej albo kilka lat później.
Ale tak czy inaczej wydobędę się z bagienka. I must survive. Człowiek
uczy się przecież przez całe życie.
Szkoda, że tak jest, że przepaść między studiami takimi jak
psychologia a studiami ścisłymi jest mniej więcej taka, jak między
trzecią klasą szkoły podstawowej a klasą maturalną. Przykre to i
bardzo smutne.
|