Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Przyjazn M i K - a jednak MAM problem... (b.dlugie)

Grupy

Szukaj w grupach

 

Przyjazn M i K - a jednak MAM problem... (b.dlugie)

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2003-09-21 15:55:17

Temat: Przyjazn M i K - a jednak MAM problem... (b.dlugie)
Od: "zwykly_facet" <z...@t...pl> szukaj wiadomości tego autora

A wlasciwie to juz chyba nie ma wiekszego znaczenia... Przemyslalem wszystko
jeszcze raz, cos zrozumialem, cos do mnie dotarlo, doszly nowe fakty i
zdarzenia, zmienily sie nieco okolicznosci, a ja jakos nie potrafie pogodzic
sie z tym wszystkim...
Dziewczyna, ktora znam od dziecka, a ktora byla dla mnie zawsze bardzo wazna
i po latach udalo nam sie nawiazac kontakt, ktorego dawno nie
utrzymywalismy, a wlasciwie nigdy nie bylismy tak blisko, jak teraz, okazala
sie dla mnie niedostepna w takich kategoriach, w jakich ja bym chcial. W
liscie, ktory do niej napisalem, po dosc przypadkowej i krotkiej rozmowie,
oferowalem jej kolezenstwo i bezinteresowna przyjazn, z czego bardzo sie
ucieszyla i na co bardzo chetnie sie zgodzila, ale tak naprawde mialem w
zamysle cos innego. Od lat bardzo mi na niej zalezalo i marzylem wrecz, aby
kiedys sie z nia zwiazac. Jest ode mnie mlodsza o osiem lat, wiec wczesniej
bylo to niemozliwe - obecnie sadzilem, ze cos by z tego moglo byc, ale ma
chlopaka, ktorego kocha i sa razem niemal dwa lata, wiec tez nic z tego. W
jej stosunku do mnie doszukiwalem sie jakichs znakow, sygnalow, czegos co
daloby mi choc cien szansy czy nadziei. Faktycznie pewne kwestie sa dla mnie
nie do konca zrozumiale z jej strony i bardzo daja do myslenia, jak chocby
emocje jakie ona wkladala w pierwsze spotkanie i jeszcze kilka innych
rzeczy, oraz bardzo duza serdecznosc w stosunku do mnie. Jednak ona
postrzega to wylacznie jako przyjazn - co ciekawe stawia mnie niemal na
rowni ze swoja najlepsza przyjaciolka, o czym zreszta mnie poinformowala,
mowiac ze z nia moze porozmawiac o rzeczach, o ktorych nie moze ze mna i
odwrotnie. I wszystko byloby super, ale ja nie tego chcialem, ponadto ona
nie ma o tym nawet najmniejszego pojecia, poniewaz wprost napisalem, ze nie
probuje jej poderwac, ani uwiesc, a poza tym nie chcialbym, zeby ta nasza
znajomosc popsula cokolwiek miedzy nia i jej chlopakiem, gdyby mial miec cos
przeciwko.
No i co mi z tego przyszlo? Ano tyle, ze mam swietna kolezanke, bodaj jedyna
az tak bliska i zyczliwa mi, z ktora swietnie sie rozumiemy, a ktorej bardzo
na tym zalezy. Ucieszyla sie i podziekowala, gdy stwierdzilem niedawno, ze
nigdy z nikim tak dobrze mi sie nie rozmawialo, jak z nia - stwierdzila
nawet, ze sa to dla niej bardzo wazne slowa.
Zastanawiam sie tylko co to jest to, co czulem - czuje do niej. Kiedys, w
dziecinstwie doszlo miedzy nami do wydarzen, do ktorych nie powinno wowczas
dojsc, a ktorych pozniej bardzo zalowalem. Niby nic sie nie stalo, ale
mialem swiadomosc, ze moglem ja w ten sposob skrzywdzic lub pozostanie jej
po tym jakis uraz i przez wszystkie te lata bardzo mnie to dreczylo. Nie
chce teraz wdawac sie w szczegoly, ale na szczescie nic takiego sie nie
stalo - ona zapamietala to inaczej, jako zabawe i niezbyt dokladnie, a
obecnie smieje sie z tego. Tak wiec niepotrzebnie czulem sie odpowiedzialny
za tamto, co sie wtedy stalo,a czulem sie tak, poniewaz bylem od niej
starszy i powinienem byc odpowiedzialniejszy. Od wtedy wlasnie, za kazdym
razem gdy ja widzialem na wakacjach, cos sie we mnie skrecalo. Zawsze
chcialem ja chronic i wspierac, zawsze marzylem, zeby byc przy niej i
opiekowac sie nia, pomagac jej, gdy bedzie tego potrzebowala, chcac w ten
sposob naprawic swoj wyimaginowany blad. Moj cel niby osiagnalem, ale...
Spytala niedawno, czy bede w sobote na dyskotece, bo ona tam bedzie i moze
sie zobaczymy, a tydzien wczesniej wyciagnela mnie do baru. Owszem byla na
tej dyskotece, ale ze swoim chlopakiem. Poznala nas nawet z soba, ale i tak
bawilismy sie praktycznie osobno, choc potem ich odwozilem - nawiasem mowiac
facet nie wydawal sie byc zachwycony tym, ze przyjaznie sie z jego
dziewczyna... :)) Ale wracajac do tematu, gdy widzialem ich razem i ja, jak
sie w niego wtula i jak sie caluja, autentycznie trafial mnie szlag. Ja juz
wiem, ze z mojej strony to nie jest 'przyjazn'... Nie moglem na nich
patrzec, a wszystko wskazuje na to, ze bede musial sie tego nauczyc, co nie
bedzie dla mnie latwe, bo nawet bedac kiedys zaangazowanym uczuciowo w
jakimkolwiek innym zwiazku, gdy przypadkiem widywalem ja, tamto przestawalo
sie liczyc. Nie myslalem o osobie, z ktora bylem, a o niej - i to BARDZO
intensywnie. Moze to jakas moja obsesja..? Jakby tego bylo malo,
poinformowala mnie wczoraj, ze jest bardzo szczesliwa, bo cos sie wydarzylo
i kazala mi zgadywac. Okazalo sie, ze jej chlopak oswiadczyl sie jej
wczoraj... Najlepsze jest to, ze ona dzisiaj wyjezdza do wiekszego miasta -
na razie na kilka dni na kurs, a od pazdziernika na studia, a wspominala mi
kiedys, ze on najbardziej boi sie tego, ze ona kogos tam pozna i go zostawi.
Ten facet zwyczajnie zniewolil ja w ten sposob i nie wierze, ze te
oswiadczyny byly przypadkowe w tym akurat terminie... Z czego ona
niewatpliwie nawet nie zdaje sobie sprawy - jakby nie mogl poczekac jeszcze
miesiac i oswiadczyc sie jej w druga rocznice ich zwiazku. Tylko coz ja moge
teraz zrobic??? NIC - chyba tylko zaakceptowac fakty takimi, jakimi sa...
Pod nim kopac nie moge i wcale nie chce, bo tak nie wolno, a poza tym w tych
okolicznosciach... Prozny bylby to trud. Najgorsze jest to, ze ja temu
facetowi nie ufam - nie znaczy to, ze on ma wobec niej zle zamiary, ale te
oswiadczyny... Wedlug mnie byl to z jego strony cios ponizej pasa wobec
niej, a ja nawet nie moge wyrazic swojej opinii, bo bym pod nim ryl...
Krotko mowiac jestem zalamany, zdruzgotany, czuje sie bezsilny, bezwolny, a
do tego mam wrazenie, jakbym tracil bezpowrotnie cos bardzo cennego, cos na
czym zawsze bardzo mi zalezalo i na razie nie potrafie nawet myslec o innej
dziewczynie, a jesli jakims cudem udaloby mi sie poczuc cos do innej, wiem
ze bede w niej szukal cech i wszelkich podobienstw do tej, o ktorej teraz
pisze. Wiem, bo juz probowalem i sam zauwazylem, ze tak wlasnie jest.

Pozdrawiam
zf


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2003-09-21 16:09:38

Temat: Re: Przyjazn M i K - a jednak MAM problem... (b.dlugie)
Od: "Jacek B." <dv[USUN_TE_DUZE_LITERY]@z.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "zwykly_facet" <z...@t...pl> napisał w
wiadomości news:bkkhj9$oji$1@atlantis.news.tpi.pl...

Wiem, bo juz probowalem i sam zauwazylem, ze tak wlasnie jest.
>
> Pozdrawiam
> zf


cóż pozostaje ci się upajac cudzym szczesciem az do upadlego, tylko
zastanow, gdy oni zechca powiekszac rodzine - czy bedziesz taki wazny.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-21 16:59:59

Temat: Re: Przyjazn M i K - a jednak MAM problem... (b.dlugie)
Od: "zwykly_facet" <z...@t...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Jacek B." <dv[USUN_TE_DUZE_LITERY]@z.pl> napisał w wiadomości
news:bkki2n$qt3$1@atlantis.news.tpi.pl...

> cóż pozostaje ci się upajac cudzym szczesciem az do upadlego

Jakos mnie to nie bawi....

> zastanow, gdy oni zechca powiekszac rodzine - czy bedziesz taki wazny.

Nie rozumiem... Czy mozesz jasniej?

zf


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-21 17:09:25

Temat: Re: Przyjazn M i K - a jednak MAM problem... (b.dlugie)
Od: "Jacek B." <dv[USUN_TE_DUZE_LITERY]@z.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "zwykly_facet" <z...@t...pl> napisał w
wiadomości news:bkkl2d$a1e$1@atlantis.news.tpi.pl...
>
> Użytkownik "Jacek B." <dv[USUN_TE_DUZE_LITERY]@z.pl> napisał w
wiadomości
> news:bkki2n$qt3$1@atlantis.news.tpi.pl...
>
> > cóż pozostaje ci się upajac cudzym szczesciem az do upadlego
>
> Jakos mnie to nie bawi....

Mnie też, to było poważnie


> > zastanow, gdy oni zechca powiekszac rodzine - czy bedziesz taki
wazny.
>
> Nie rozumiem... Czy mozesz jasniej?
>
> zf

Jesteś potrzebny, dopóki zaspakajasz pene potrzeby wypełniasz lukę,
której oni sobie nie uświadamiają - cóż, chyba zdarzy się to, co w
przypadku Janka Serce - ale to tylko film. Jaśniej? - Na odstawkę
pojdziesz po pewnym momencie - przykre, ale niestety...

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-21 17:59:55

Temat: Re: Przyjazn M i K - a jednak MAM problem... (b.dlugie)
Od: "zwykly_facet" <z...@t...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Jacek B." <dv[USUN_TE_DUZE_LITERY]@z.pl> napisał w wiadomości
news:bkkljc$cnb$1@atlantis.news.tpi.pl...

> > Jakos mnie to nie bawi....
>
> Mnie też, to było poważnie

Ok.

> Jesteś potrzebny, dopóki zaspakajasz pene potrzeby wypełniasz lukę,
> której oni sobie nie uświadamiają

Ale jakie potrzeby, czyje? Tak wlasciwie to ja nawiazalem z nia ten blizszy
kontakt, na co ona jednak bardzo chetnie sie zgodzila, a nawet zaczela sporo
robic, aby go umocnic i zaciesnic - jednak na stopie
'kolezensko-przyjacielskiej' i na tym faktycznie jej zalezy. Jego dopiero
poznalem - wczoraj i tylko mimochodem. Myslisz, ze ona mialaby w tym jakis
cel, ze o to jej chodzi? Aby przy mojej pomocy zaspokoic jakies ICH potrzeby
i przy moim udziale wypelnic jakas swoja luke, ktora ona odczuwa przy nim?
To by tlumaczylo pewne elementy jej zachowania, ale... Oj nie wiem... A poza
tym nie na tym polega moj problem - ja zawsze cos czulem i nadal czuje do
tej dziewczyny, ale to niestety jest bez szans i szlag mnie trafia z tego
powodu! Zreszta ten facet mi sie nie podoba - on nia zawladnal, zniewolil
ja, z czego ona wcale nekoniecznie zdaje sobie sprawe. Jest o nia zazdrosny,
co budzi w niej pewne watpliwosci - on sie boi, ze zostawi go dla innego, a
wiec tak naprawde i do konca chyba jej nie ufa. Ponadto ona wie, ze dzieki
niej sie zmienil i ze to tylko ona miala na to wplyw, a wiec czuje sie jemu
'potrzebna', ale nie wiem, jak to naprawde miedzy nimi jest. Szczerze
ucieszyla sie z zareczyn, ale mam pewne watpliwosci, czy ona jest tak do
konca pewna, ze to TEN - a troche ja znam i potrafie 'zobaczyc' pewne
rzeczy. No i jeszcze te jego oswiadczyny... To sa 'KAJDANY' zalozone na nia
po to, zeby przypadkiem nie wpadl jej w oko jakis inny facet, czego on sie
bal w zwiazku z jej wyjazdem na studia. Ten skurwiel zwyczajnie sie z a b e
z p i e c z y l, wiedzac za jej na nim zalezy, a skoro sa ZARECZENI to juz
daje mu jakas 'p e w n o s c', ze na zawsze z nim zostanie.

- cóż, chyba zdarzy się to, co w
> przypadku Janka Serce - ale to tylko film.

Nie ogladalem

> Jaśniej? - Na odstawkę
> pojdziesz po pewnym momencie - przykre, ale niestety...

Gdy przestane byc jej / im potrzebny, tak? I co - w ten oto prosty sposob
zakonczy sie ta nasza przyjazn? Jakos mi to nie pasuje... A moze ona ma mnie
za zwyklego kumpla, tyle ze dobrego i tylko o to jej chodzi, na tym jej
zalezy..? A ja - coz, to juz moj problem... Musze sie 'odkochac' i
zaakceptowac rzeczywistosc... :((

zf


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-21 18:57:55

Temat: Re: Przyjazn M i K - a jednak MAM problem... (b.dlugie)
Od: KOMINEK <k...@e...pl> szukaj wiadomości tego autora

"zwykly_facet" <z...@t...pl> wrote in
news:bkkhj9$oji$1@atlantis.news.tpi.pl:

Generalnie to masz przejebane;-)

Nic mi sie nie chce robic innego, wiec sobie napisze w tym temacie cos
dluzszego i rownie nudnego, jak stan, w ktorym obecnie sie znajduje(grypa).
Jakby nie chcialo ci sie czytac calosci to podziele wypowiedz na trzy
czesci: przyjazn, obsesja, cierpliwosc.

I. O przyjazni.

Pisalem ci juz kiedys, ze oszukujesz sie myslac o niej, jako o obiekcie
przyjazni. Na twoje szczescie(oznaka, zes nieglupi facet) odparles, ze na
pewno sie oszukujesz. Chuj z tym, wroce do tego pozniej. Pierwsze, co
musisz zrobic to wyjsc z dwoch zalozen:
1. Przyjazn z ta panienka jest niemozliwa.
2. Milosc do niej jest bezsensowna.

Po pierwsze - nie mozna mowic w waszym przypadku o wzajemnej przyjazni. Ty
chcesz(miedzy innymi) dobrac sie do jej dupy, ona chce widziec w tobie
przyjaciela. To pierwsze jest oczywiste, to drugie mocno watpliwe. Nie
wierze w jej szczere intencje, cos mi tu smierdzi. Zakladam, ze nie jest
taka glupia, jak tobie sie wydaje(tak, tak - o tym bedzie pozniej).
Zakladam, ze nie jest tez slepa i widzi, iz te twoje niewinnne intencje
krocza po kruchym lodzie. Wydaje mi sie, ze ona doskonale zdaje sobie
sprawe z twoich uczuc i stara sie wykorzystac to w calkiem nieszkodliwy,
ale egoistyczny sposob. Po prostu jest ciagle przy tobie. Malo tego,
kobiety(no dobra, faceci tez) miewaja taka kurewska nature, ze lubia dawac
facetowi sygnaly, ktore na pozor wydaja sie dwuznaczne, ale de facto sa li
tylko zabawa w kotka i myszke, przy czym zlapanie myszki w ogole nie
wchodzi w rachube. No wez sam powiedz - ile to razy wydawalo ci sie, ze
jest miedzy wami jakas iskra, ile to razy ona dawala ci jakis znak w
rodzaju "cos do ciebie czuje, ale nie wiem co", ile razy jej spojrzenie
koncentrowalo sie na twojej twarzy, po czym spuszczala niewinnie wzrok
zagadujac na jakis pierwszy lepszy temat. Ty sam dobrze wiesz, jakie
sygnaly ona ci daje, prawda?
Te i inne sygnaly daja tobie powody do niepokoju ale i nadziei. Zeby nie
powiedziec (przesadnie oczywiscie) - utrzymuja cie przy zyciu.
W sumie to nawet dziwie sie, ze jeszcze nie przytulala sie do ciebie, albo
nie pocalowala (przypadkiem,hehe!) wstydzac sie pozniej swojego czynu. To
tez typowe dla tego gatunku:)

A to wszystko jest pierdolona bzdura!
Nie ma CIEBIE i JEJ. Jest tylko ona i jej facet. Ty jestes na drugim
planie, jako maskotka, pocieszyciel, mistrz Joda i bog wie kto jeszcze.
Nie dawaj wiary zadnym sygnalom, ktore plyna z jej strony.
Po prostu nie badz naiwny.

II. Obsesja.

Czuje sie w obowiazku troche naprostowac ci myslenie, bo po twoim poscie
widze, ze jestes przepelniony nie tylko zazdroscia o te kobiete, ale takze
nienawiscia do jej faceta.
Piszesz, ze:
- zawladnal nia,
- celowo oswiadczyl sie teraz,a nie za miesiac, bo chcial sobie "zaklepac"
laske,
- nie byl zadowolony z tego, ze jestes jej przyjaciel,
- ..i jakies tam bzdury.

Chlopie, przestan ty sobie wmawiac, ze czarne jest biale, bo tak naprawde
czarne jest rozowe. Masz za idiotke te dziewczyne? Uwazasz, ze przyjelaby
zareczyny od kogos, kogo nie kocha? Uwazasz, ze nie rozmawiali na ten temat
wczesniej, uwazasz, ze ona juz wczesniej nie miala gotowej odpowiedzi? Sa
ze soba dwa lata. To duzo czasu do namyslu. Malo tego - z jednej strony
piszesz, ze ona ma nad nim swoista wladze, bo potrafila go zmienic, a z
drugiej strony twierdzisz, ze to ona przejal kontrole nad nia.
Czy nie jest tak, ze on przejmuje kontrole nad nia tylko w twoim mniemaniu
i tylko po to, aby tobie wszystkie klocki ukladaly sie w cos, co caly czas
nazywamy nadzieja? On nie jest ani gorszy, ani lepszy od ciebie, a to, ze
oswiadczyl jej sie teraz, a nie za miesiac moze byc przebiegloscia, ale na
pewno jest tez miloscia. I tego ostatniego sie trzymaj.

Nie oszukuj sie. Nie doszukuj sie w jej wybranku negatywnych cech.
Przegrales te bitwe i z podniesiona twarza winienes olac calkowicie goscia,
albo przynajmniej nie czuc do niego zadnej urazy.
Zachowaj sie, jak na prawdziwego faceta przystalo.

Ona jest twoja obsesja. Mozesz sobie to nazwac miloscia - nie zaszkodzi.
Nic nie wskazuje na to, ze ta obsesja ci minie, ale nie mysl sobie, ze
jestes odosobnionym przypadkiem. Uwierz mi, ze polowa tego swiata ma swoj
ideal, swoja "Beatrycze", ktorej/go byc moze nigdy nie bedzie miec na
wlasnosc. Cale zycie gonimy za jakimis bogami i boginiami, potykajac sie o
zwyklych szarych ludzi, wsrod ktorych moze byc nasze przeznaczenie.

Zapamietaj sobie, co teraz napisze.
Naucz sie zyc ze swiadomoscia, ze ona jest w tobie, ale nie z toba. Naucz
sie zyc, ze w kazdej nastepnej kobiecie bedziesz widzial jej twarz,
bedziesz doszukiwal sie jej zalet i wad. Naucz sie tego i pokochaj to
uczucie. Z obsesja da sie zyc, jesli tylko nie przeslania ci widoku na inne
dupcie. Po jakims czasie to uczucie bedzie dla ciebie calkowicie normalne,
choc - i tu nie mam zamiaru cie pocieszac - jest bardzo mozliwe, ze NIGDY
nie wygasnie.
No sorry, chuj z tym. Takie jest zycie, trza isc wpizdu dalej!


III. Cierpliwosc.

Na koniec dostaniesz mala zjebke, ale po tym poczestuje cie dawka mojego
optymizmu;-)
Kurwa mac, tak sobie czytam twojego posta i widze, ze swiat konczy sie juz
dzis. Przynajmniej dla ciebie. Zdruzgotany, zrezygnowany, bez szans, bla
bla bla...
No ja pierdole, stary - nie badz pizda i wez sie w garsc. Twoje zycie,
twoje uczucia to nie tylko jakas tam laseczka, ktora zawrocila ci w glowie.
Jak sie czujesz zrezygnowany to polecam zestaw saniadniowo-obiadowo-
kolacyjny: kumple, zgrzewka wodki, czipsy, wagon fajek i kilka metrow
wolnej przestrzeni.
Zestaw ten znakomicie poprawia kondycje umyslowa - przestajesz myslec o
uczuciach, a zaczynasz kombinowac, jak tu sie wyrzygac, aby nie pobrudzic
dywanu.
Pesymizm to jest syf, w ktory swiadomie sie wpierdalasz. Ok, dzis, jutro
mozesz sobie troche pomarudzic, ale od wtorku wracasz do normalnosci.

I dalej - wiem, ze tobie to trudno sobie wyobrazic, ale jej zycie tez nie
konczy sie dzis. A niech sobie wyjdzie za maz, a niech sobie maja nawet
tuzin dzieciakow. Niczym sie nie przejmuj. Poczekaj cierpliwie. Zyjemy w
czasach, w ktory zwiazki formalne/nieformalne rozlatuja sie szybciej niz
myslisz. Poczekaj sobie z 10 lat. Spieszy ci sie gdzies? Myslisz, ze co
bedzie za 10 lat? Tez zycie! Tez uczucia! I ona tez moze byc.
Po prostu badz, nie musisz byc jej przyjacielem, wystarczy bys zostal jej
znajomym i nigdy nie dawal sygnalu, ze zalezy ci na niej. Zobaczysz - przy
pierwszym lepszym kryzysie malzenskim sama wskoczy ci do lozka.
Brutalne?
No coz, egoizm wpisany jest w walke o czyjes uczucie, a nikt ci nie powie,
ze to wlasnie nie ty masz byc jej zyciowym partnerem.
Powodzenia.



--
KOMINEK [uowca uosi]
Skargi, wnioski, propozycje: k...@e...pl
G-Gadu-1209534 [czynne cala dobe]

Jesli ona nie przyjdzie , wiem, co zrobie. Poczekam jeszcze troche

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-21 19:24:11

Temat: Re: Przyjazn M i K - a jednak MAM problem... (b.dlugie)
Od: "" <s...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


> Brutalne ale prwdziwe... Jednka potrafisz być prawdziwy..
Sofi...
>
>
>
>
>

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-21 19:25:02

Temat: Re: Przyjazn M i K - a jednak MAM problem... (b.dlugie)
Od: "" <s...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


> Brutalne ale prawdziwe... Jednak potrafisz...
Sofi...
>
>
>
>
>

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-21 20:39:47

Temat: Re: Przyjazn M i K - a jednak MAM problem... (b.dlugie)
Od: GABi <g...@k...pl> szukaj wiadomości tego autora

s...@o...pl wrote:

>>Brutalne ale prwdziwe... Jednka potrafisz być prawdziwy..
> Sofi...

Boshh...

;P

--
GABi

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-21 21:31:39

Temat: Re: Przyjazn M i K - a jednak MAM problem... (b.dlugie)
Od: "zwykly_facet" <z...@t...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "KOMINEK" <k...@e...pl> napisał w wiadomości
news:bkksbi$3140$1@foka.acn.pl...

> Generalnie to masz przejebane;-)

Bla, bla, bla...;))

> Nic mi sie nie chce robic innego, wiec sobie napisze w tym temacie cos
> dluzszego i rownie nudnego, jak stan, w ktorym obecnie sie
znajduje(grypa).

Jesoo... Dzieki! :)) Wiesz, nigdy jeszcze nie widzialem u Ciebie tak
DLUUUGIEJ wypowiedzi ;) No i oczywiscie zdrowia zycze!

> Jakby nie chcialo ci sie czytac calosci to podziele wypowiedz na trzy
> czesci: przyjazn, obsesja, cierpliwosc.

Chcialoby sie, bo to sie trzyma kupy i nieglupie toto...;) Ale tak jest
latwiej i czytelniej.

> Pisalem ci juz kiedys, ze oszukujesz sie myslac o niej, jako o obiekcie
> przyjazni.

Bo mnie samemu cos w tej mojej 'przyjazni' nie pasowalo...

> Na twoje szczescie(oznaka, zes nieglupi facet) odparles, ze na
> pewno sie oszukujesz.

Dobra, dobra... Glupi czy nie, ale na pewno nieco 'zagubiony' w tej calej
popieprzonej sytuacji...

> 1. Przyjazn z ta panienka jest niemozliwa.

ROTFL - i tu masz chyba racje...

> 2. Milosc do niej jest bezsensowna.

Tu tez masz racje... Ale powiedz to moim UCZUCIOM...:-/

> Ty chcesz(miedzy innymi) dobrac sie do jej dupy, ona chce widziec w tobie
> przyjaciela. To pierwsze jest oczywiste, to drugie mocno watpliwe.

A to dlaczego???

> Nie
> wierze w jej szczere intencje, cos mi tu smierdzi.

Ja tez mam pewne podstawy, aby tak przypuszczac.

> Wydaje mi sie, ze ona doskonale zdaje sobie
> sprawe z twoich uczuc i stara sie wykorzystac to w calkiem nieszkodliwy,
> ale egoistyczny sposob.

Moze tak byc i to by tlumaczylo, dlaczego na pierwszym spotkaniu
'naprowadzala' mnie na pewne wspomnienia, a mianowicie przypominalismy sobie
rozne rzeczy z dziecinstwa i robilismy to wprost, ale o pewna karteczke, na
ktorej wtedy napisalem jej, ze ja kocham, o czym wowczas nie pamietalem,
pytala, i to stopniowo: "czy pamietasz, a co tam bylo, trzy slowa, jedno z
nich to Twoj podpis, naprawde nie pamietasz, no pomysl..." DLACZEGO TAK???
Rozumiem tez, dlaczego czasami podkresla wyraznie, ze jest (byla, bedzie)
gdzies tam ze swoim UKOCHANYM. Tak, jakby dziewczyna miala swoj cel w tym,
aby 'porownac' to, co on do niej czuje, a to, co ja moglbym czuc... Tak samo
zreszta 'naprowadzala' mnie w kwestii tych jego oswiadczyn - tez nie
powiedziala wprost, tylko zaczela, ze jest bardzo szczesliwa, a ja mialem
zgadywac... Tak, jakby mnie wrecz podpuszczala - tylko kurwa po co!!!
Dlatego, ze to jest jej pierwszy chlopak "na serio" i chcialaby UPEWNIC SIE
w tym, czy to jest 'TO'...???

> kobiety(no dobra, faceci tez) miewaja taka kurewska nature, ze lubia dawac
> facetowi sygnaly, ktore na pozor wydaja sie dwuznaczne,

Nie bawi sie mna - tego jestem pewien, a jesli to robi, to NIESWIADOMIE i
tego tez jestem pewien.

> No wez sam powiedz - ile to razy wydawalo ci sie, ze
> jest miedzy wami jakas iskra,

Oj byloby tego troche... Ale jak sam napisales - 'wydawalo' mi sie, bo ja
sam tego bardzo CHCIALEM i moglem sie 'doszukiwac' tych sygnalow...

> Ty sam dobrze wiesz, jakie
> sygnaly ona ci daje, prawda?

Jest dla mnie bardzo mila i wyraznie oraz zdecydowanie podkresla, ze wiele
dla niej znacze ja i ta znajomosc - to pewnie dlatego, ze jak sama zauwazyla
jej slowa cos dla mnie znacza, widziala, ze w trakcie rozmowy jej SLUCHAM,
widziala ta 'radosc w oczach', itd. Hm...

> W sumie to nawet dziwie sie, ze jeszcze nie przytulala sie do ciebie, albo
> nie pocalowala (przypadkiem,hehe!) wstydzac sie pozniej swojego czynu. To
> tez typowe dla tego gatunku:)

Nie, nie oceniaj jej w ten sposob, bo ja moglem to zbyt subiektywnie
przedstawic, a wcale tak nie jest.

> Nie ma CIEBIE i JEJ. Jest tylko ona i jej facet. Ty jestes na drugim
> planie, jako maskotka, pocieszyciel, mistrz Joda i bog wie kto jeszcze.

Kolega i przyjaciel, ale mam wrazenie, z odgrywam 'jakas' role w ich
zwiazku, ale jeszcze nie wiem jaka... Napisales wczesniej, ze cos Ci tu
'smierdzi' - mi tez, ale to nie znaczy, ze jest to z jej strony celowe i
zamierzone. A na pewno nie jest ze mna tak do konca szczera - zreszta
podobnie, jak i ja z nia... Gdyby byla, wprost by zapytala i porozmawiala ze
mna na ten temat, a nie podpuszczala i robila jakies dziwne 'uniki' oraz...
'prowokacje'...???

> Nie dawaj wiary zadnym sygnalom, ktore plyna z jej strony.
> Po prostu nie badz naiwny.

Ech, polowe z tych 'sygnalow' sam sobie chyba wmawiam...

> widze, ze jestes przepelniony nie tylko zazdroscia o te kobiete, ale takze
> nienawiscia do jej faceta.

Chyba troche tak..

> Uwazasz, ze przyjelaby
> zareczyny od kogos, kogo nie kocha?

Nie, na pewno nie. Zreszta wiem, ze go kocha - a poza tym widzialem ich
razem...

> Czy nie jest tak, ze on przejmuje kontrole nad nia tylko w twoim mniemaniu
> i tylko po to, aby tobie wszystkie klocki ukladaly sie w cos, co caly czas
> nazywamy nadzieja?

Jest, jest... Moze byc... Cholera nie wiem...!

> On nie jest ani gorszy, ani lepszy od ciebie, a to, ze
> oswiadczyl jej sie teraz, a nie za miesiac moze byc przebiegloscia,

O to wlasnie mi chodzilo.

> ale na
> pewno jest tez miloscia.

Niewatpliwie tak...

> I tego ostatniego sie trzymaj.
> Nie oszukuj sie.

Ja caly czas to robie - bez przerwy w jakis sposob sie oszukiwalem i pewnie
nadal oszukuje - stad moj post tutaj, chcialem to wszystko jakos sobie
'poukladac'...

> Przegrales te bitwe i z podniesiona twarza winienes olac calkowicie
goscia,
> albo przynajmniej nie czuc do niego zadnej urazy.

Urazy miec nie moge, bo on byl pierwszy i cos ich jednak laczy. Nie chce
tylko, zeby ja skrzywdzil - a to czesto okazuje sie dopiero po latach... Nie
mam nic do niego, ale nie podoba mi sie jego zazdrosc oraz tak zwana
'przebieglosc' z tymi zareczynami. O ile to prawda, ale nie mam powodu
przypuszczac, zeby ona mnie oklamala w tej sprawie.

> Zachowaj sie, jak na prawdziwego faceta przystalo.

Nie mam zamiaru pod nim kopac, ani niszczyc tego, co ich laczy. Ja sam moge
przez to nic nie zyskac, a oni cos straca...

> Ona jest twoja obsesja.

Bo cos kiedys sobie wmowilem, a teraz chwycilem sie tego kurczowo, jak
tonacy brzytwy...? Ja pierdole - znow masz racje! :-/

> Mozesz sobie to nazwac miloscia - nie zaszkodzi.

Nie, to nie jest milosc - ja jej prawie nie znam. Znam jedynie swoje
wyobrazenie o niej i to, co mi sie 'wydawalo'-'wydaje'... Zbyt krotko i zbyt
slabo sie znamy, aby to byla milosc, ale nad obsesja bardzo mocno bym sie
zastanowil...

> Nic nie wskazuje na to, ze ta obsesja ci minie,

A to niby dlaczego?! Ej, czy Ty teraz probujesz mnie przekonac, ze tak musi
byc, czy ja raczej mam na zasadzie 'buntu' pozbyc sie tej obsesji??? ;)

> Cale zycie gonimy za jakimis bogami i boginiami, potykajac sie o
> zwyklych szarych ludzi, wsrod ktorych moze byc nasze przeznaczenie.

Hm...

> Naucz sie zyc ze swiadomoscia, ze ona jest w tobie, ale nie z toba.

Tak, tu masz 100% racji...

> Z obsesja da sie zyc, jesli tylko nie przeslania ci widoku na inne >
dupcie. Po jakims czasie to uczucie bedzie dla ciebie calkowicie normalne,
> choc - i tu nie mam zamiaru cie pocieszac - jest bardzo mozliwe, ze NIGDY
> nie wygasnie.

Chyba jednak masz racje z ta 'obsesja'...

> No ja pierdole, stary - nie badz pizda i wez sie w garsc.

Dobra, ja tak czuje sie DZISIAJ, ale potem mi minie... Zbyt wiele dla mnie
znaczyla ta dziewczyna i zbyt dlugo na to czekalem - teraz moge miec jedynie
'namiastke' tego, co zawsze chcialem i byc jedynie jej kumplem, do tego
jeszcze wciaz ja OKLAMUJAC i utrzymujac w przeswiadczeniu, ze to
'tylko'przyjazn' z mojej strony...

> Pesymizm to jest syf, w ktory swiadomie sie wpierdalasz.

Hm...

> Poczekaj sobie z 10 lat. Spieszy ci sie gdzies?

Mam na nia CZEKAC...??? Wciaz robic sobie nadzieje, wciaz sie oszukiwac i
byc moze na darmo..??? Kurwa, KOMIN Ty wiesz, co piszesz i co chcesz w ten
sposob powiedziec... :))

> Po prostu badz, nie musisz byc jej przyjacielem, wystarczy bys zostal jej
> znajomym i nigdy nie dawal sygnalu, ze zalezy ci na niej.

Nigdy tego nie zrobilem - wie, ze zalezy mi na niej, jako na osobie i
przyjaciolce, ale nigdy nie dalem zlapac sie w pulapke i nie wydalem sie z
innymi oczekiwaniami. A wiem, ze kilka razy probowala mnie 'celowo'
sprawdzac...

> Zobaczysz - przy
> pierwszym lepszym kryzysie malzenskim sama wskoczy ci do lozka.

Nie chodzi mi o lozko, nie chodzi mi o seks - zalezalo mi na czyms innym, na
czyms wiecej...

> Powodzenia.

Dzieki - za wszystko. No i powrotu do zdrowia!

Pozdrawiam
zf

> Jesli ona nie przyjdzie , wiem, co zrobie. Poczekam jeszcze troche

Kiedys podejrzewalem, ale teraz wiem juz na pewno, ze te Twoje dopiski nie
sa przypadkowe... ;p


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 ... 4


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Samotne mamusie, samotne dzieci - SKUTKI- DANE STATYSTYCZNE
lajf
c.d. Fundamentalna wlasnosc rzeczywistosci
nieufonosc a doswiadczenia z pierwszych lat zycia
lateralizacja skrzyżowana

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »