Data: 2003-07-15 09:23:12
Temat: RE: RE: przekaz
Od: " ziemiomorze" <z...@N...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
l...@w...pl (guniek) napisał(a):
> Sądzę, że to nie słowa są istotne, lecz emocje które wywołują. I w tym
> zresztą ich wielka moc - moc wywoływania emocji, a więc wpływania na każdy
> indywidualny świat.
Trudno sobie wyobrazic porozumienie bez emocji, ale sa momenty, w ktorych
wazne jest to, zeby byc dobrze zrozumianym, na poziomie 'pozaempatycznym';
skupic sie na deskryptywnej warstwie przekazu, na funkcji informatywnej. W
swiecie slow, np internecie, gdzie nie mozna podeprzec sie niczym wlasciwie
pozawerbalnym (co nie oznacza, ze w glowach emocje sie nie rodza), jezyk
wydaje sie ciasny i niezgrabny.
> Dlatego np. jeśli przyjaciółce którą zdradził chłopak powiesz, że i Twój Cię
> zdradził to w zasadzie nie musisz opowiadać jej jak się czujesz by ona to
> wiedziała. Z kolei osobie która tego nigdy nie doświadczyła nie jesteś w
> stanie tego przekazać słowami - bo jak wzbudzić w niej stan (słowami)
> którego po prostu nigdy nie było? (chyba, że jest to osoba wyjątkowo
> wrażliwa, zdolna do przedefiniowania tego problemu, tak by mogła Cię
> współodczuwac ale teraz nie będę tego rozwijać)
> Naturalnie to wielkie uproszczenie, ale to akurat nieistotne- chodzi o
> sens - a właściwie o wzbudzenie w Tobie określonego stanu:-)
Mysle, ze empatia dzieje sie pomimo slow, a nie dzieki slowom.
Jesli moja przyjaciolka byla zdradzona piec razy i tak nie poczuje tego
samego, co ja, jesli jej o opowiem o swojej tragedii. Chwile prawdziwej
bliskosci polegaja na zgarnieciu kogos pod plaszcz swojego
ego, braku granicy. Slowa by tylko przeszkadzaly, mam wrazenie.
> Ok, jeszcze jeden przykład
> Przychodzisz spóźniona do pracy. Spotykasz szefa, który wskazując zegarek
> pyta "a która to godzina"? Jakież byłoby jego zaskoczenie gdybyś
> odpowiedziała np. "9.30". Nie taki jest przecież sens jego słów - sens jest
> taki by wzbudzić w Tobie poczucie winy i wstydu, byś zaczęła się wić i
> tłumaczyć - i Ty to zupełnie poprawnie emocjonalnie odczytujesz, ten stan w
> Tobie powstaje i odpowiadasz mu pozornie zupełnie nie na temat, że "autobus
> się spóźnił".
> Przy okazji - zauważ, ze czynisz to całkiem automatycznie, nieświadomie
> (tzn. kierujesz swą uwagę na emocjonalny wydźwięk sytuacji a nie
> poszczególne słowa pytania).
Tak - słowa nabierają znaczenia dzieki bezpośredniemu doswiadczeniu 'bycia w
swiecie'; kontekstowi, czyli wlasciwie temu, co sie dzieje w naszych glowach.
Co nie zmienia faktu - uparcie do tego wroce - ze jezyk jest za ciasny :-)
> Co gdyby działać tak zawsze - czytać stan
> emocjonalny/stan umysłu mówiącego/piszącego, a nie jego słowa?
Wydaje mi sie, ze dzialamy tak zawsze: w kazdym podreczniku 'mowy ciala' we
wstepie jest wzmianka o tym, ze informacja pozawerbalna to 70% komunikatu
(ciekawe, kto i jak te procenty wyliczyl). Wiekszy zakres swiadomosci tego
odbioru to wynik upartego, ciezkiego treningu.
[...]
> Cała istota przekazu tkwi w głowach i tam też są ograniczenia.
> Rozumiem, że czujesz się ograniczona nie mogąc za pomocą słów przekazać
> innym istotnych dla Ciebie treści.
> Ale spójrz też na to tak:
> (z mojego poprzedniego postu)
> "Wyobraź sobie, że kosmicie tłumaczysz co to jest uśmiech. Ok - możesz mu
> dać instrukcję - że ma się uśmiechać wtedy i wtedy, że ma napinać ten a ten
> mięsień itd. Ale czy to ma jakikolwiek sens? Czy przez to kosmita pozna tak
> naprawdę uśmiech?
> To co jest istotne to to co rodzi się w nas. Po prostu rozbaw kosmitę - on
> sam się uśmiechnie - bez tłumaczenia - i on sam dalej też nikomu nie będzie
> mógł wytłumaczyć jak to zrobił."
> Tłumaczenie będzie efektywne jedynie wobec tych nielicznych, którzy potrafią
> czytać stany umysłu a nie słowa (chociaż każdy w jakimś miejscu ma blokady i
> zawsze potknięcia się zdarzają). Całą resztę trzeba rozbawiać.
Tak, ale ;-)
Skad pewnosc ze kosmita poczuje to, co ja? Jego rechocik bedzie ten sam
(nawet nie 'taki sam'), co moj?
> Na czym Twoim zdaniem polega prawdziwe rozumienie?
(A co to jest 'prawdziwe'? :-)
Do rozumienia potrzeba: jezyka, aparatu pojeciowego, odwolania sie do
jakiegos modelu, umieszczenia nowego faktu w relacji do znanych...
W mojej opinii 'prawdziwsze' jest poznanie intuicyjne; wiedza przez
oswiecenie (nie: rozumienie), przez skore; wg moich doswiadczen to proces,
ktory dzieje sie mimowolnie.
> Wróćmy na chwilę do:
> "Co gdyby działać tak zawsze- czytać stan emocjonalny/stan umysłu
> mówiącego/piszącego a nie jego słowa?"
> no więc jak z tym rozumieniem?
> Na czym polega różnica między _faktycznym_ zrozumieniem jakiegoś tekstu
> jakiegoś autora a nauczeniem (a raczej wykuciem) słów?
Mysle, ze wieksza pewnosc jest, ze ktos _zrozumie_ to co ja; niz to, co ja
_poczuje_. W zrozumieniu problem ze slowami, w poczuciu - slowa nieistotne.
> a przy okazji (i na temat) - przeczytałam wczoraj- ale to niedokładny cytat:
> "nie chodzi o samo dzieło (guniek: słowo)
> ale o to jak powstawało, kto, kiedy i dlaczego je stworzył
> co czuł, co go do tego pchnęło
> kiedyś powstanie nauka/sztuka o człowieku - poznaniu tworzenia"
Mysle, ze bardziej chodzi nie o dzielo (ziemiomorze: slowo ;-) ale o to jak
zostalo podarowane, kto kiedy i dlaczego je dostal, co czul...
czulko,
ziemiomorze
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|