Data: 2002-11-17 14:35:24
Temat: Re: 2 osoby
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_JEST_BE]@gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Nawrocki" <n...@m...pl> napisał:
> Cała ta sytuacja przypomina mi schemat pojawiający się u Junga: kobieta ma
> uraz do mężczyzn, wynikający ze złej relacji z ojcem, albo jej pierwszym
> chłopakiem.
> [........na razie ciach..........]
Moim zdaniem zagalopowałeś się trochę w ocenie podejścia tej dziewczyny
do seksu, a ściślej mówiąc, przeginają ci wszyscy męscy "analizatorzy" i znawcy
duszy kobiecej, na których się powołujesz.
To się zwykle w pale nie mieści - ale tylko w męskiej pale - aby ktoś mógł
ignorować istnienie tak potężnej siły, jaką jest seks, aby nie ulegał podszeptom
instynktów, aby nie był rozdzierany między poczucie przyzwoitości a żądze
cielesne. Jednak tutaj zaproponowałbym trochę mniej skomplikowaną hipotezę
zachowania się tej dziewczyny.
Według mnie jest to osoba o dużym poczuciu własnej wartości, która nie ma
zamiaru rozmieniać się na drobne. Stawia duże wymagania - zarówno sobie,
jak i bliskim osobom. Nie interesują jej przelotne znajomości ani seks sam
w sobie, pragnie poznać kogoś jednego na całe życie. Nic dziwnego, że miłość
fizyczną widzi tylko w perspektywie małżeństwa. Można podejrzewać, że jej
poprzedni chłopak nie był gotowy do związania się z kimś "na zawsze", być
może za absurdalną uważał "transakcję": seks za małżeństwo. Tym bardziej
należy jej pogratulować konsekwencji i odporności psychicznej, dzięki której
stać ją było na zrzucenie pętaka ze schodów. Gdyby więcej dziewczyn potrafiło
się tak zachować i być "zaimpregnowaną" na idiotyczne wzorce, lansowane
między innymi przez współczesną kulturę, być może odsetek rozwodów byłby
zauważalnie niższy. Ale to już temat na oddzielną dyskusję.
Nie rozstrzygasz kwestii, czy ona jest dziewicą (dziwne, niemodne słowo).
Stawiam na to, że jest. Nie wstydzi się tego, wręcz przeciwnie. Zatem Twoje
dywagacje mogą okazać kompletnie chybione:
> Wrócę jeszcze na chwilę do deklaracji, którą ona często składa, a
> mianowicie, że 'nie jestem taka'. Nie ma wątpliwości, że chodzi jej o nie
> bycie (wybacz mi styl języka) puszczalską. Ta deklaracja ma dla niej bardzo
> ważne znaczenie, i jeśli kiedyś jej partner zanegowałby to, lub poddał
> wątpliwościom w jej obecności, to między nimi byłby najprawdopodobniej
> definitywny koniec. A dlaczego ona to powtarza? To też może być jakiś
> kompleks; wspomniałem o koleżankach chwalących się swoim barwnym życiem
> erotycznym. Ona może im zazdrościć, jednocześnie na siłę wmawiając sobie, że
> to złe postępowanie tak się oddawać, czy raczej tak dawać się zniewolić, nie
> tylko mężczyźnie, ale i własnym popędom płciowym, nad którymi ona sama
> zawsze panuje. Tu mi się nasuwa pewna myśl, że właśnie tego typu kobiety
> mają największy procent udawanych orgazmów. Wracając do wątku pierwszego:
> ona ustawicznie sobie powtarza, że ona 'nie jest taka', by sama siebie w tym
> utwierdzić. Podejrzewam, że może ona mieć bardzo barwne, obfitujące w
> perwersję i wielką rozwiązłość sny z pogranicza fantazji erotycznych, nad
> którymi nie potrafi panować, a które wzbudzają w niej odrazę (przynajmniej
> takie jest jej oficjalne zdanie na ten temat). Te sny mogą wzbudzać w niej
> niepokój, i między innymi dlatego wmawia sobie, że 'ona taka nie jest'.
Czwarta zasada dynamiki mówi, że ciało puszczone w ruch puszcza się i puszcza.
Zatem nie puszczone może zostać w miejscu. Niektórym facetom wydaje się to
nieprawdopodobne, ale wiele dziewczyn jest mało zainteresowanych seksem.
Z powątpiewaniem i niesmakiem przysłuchują się opowieściom puszczalskich
dziewczyn (i właśnie tak o nich myślą), a seks uważają za przereklamowaną
sprawę. Nie miały po prostu okazji się jeszcze "rozkręcić", a nie uważają za
celowe tak bez sensu się "rozkręcać". Zatem nietrafne mogą okazać się Twoje
przypuszczenia o jej snach erotycznych oraz udawaniu orgazmów. Jak można
udawać orgazmy, nie mając w ogóle możliwości ich udawania? Na wszystko
przyjdzie czas - po ślubie! W sprzyjających warunkach, przy wzajemnym
zaufaniu i szacunku wszystkiego się można nauczyć. Wtedy oczywiście może
ona - nawet ku swojemu zaskoczeniu - odkryć fascynujący świat miłości
zmysłowej, kiedy to rusza się niebo i ziemia. Nie wiem, czy słuchałeś w telewizji
wypowiedzi babci Wisłockiej, która po latach przyznała się do takiego odkrycia
w swoim drugim małżeństwie. Nawet coś o tym pisała w swojej słynnej książce,
tylko nie wspomniała wtedy, że dotyczyło to jej własnych przeżyć.
Zatem nie imputuj biednej dziewczynie żadnych dziwactw, natręctw,
kompleksów. Bardzo dobrze, że sam się trochę do nich dystansujesz:
> Ta analiza jest oczywiście powierzchowna a jej wiarygodność jest tym
> bardziej wątpliwa, że nie poznałem owej kobiety osobiście, co podczas takich
> zabiegów analitycznych jest bardzo istotne. Jeśli coś jeszcze chciałbyś się
> dowiedzieć, lub jeśli coś istotnego Ci się przypomni, to napisz, chętnie
> powiem więcej.
Znamy relację tylko z jednej strony. Nic dziwnego, że chłopak nie ma żadnych
widocznych wad. Ale może jednak czegoś mu brakuje? Dojrzałości, spokoju
wewnętrznego? Nie potrafi sprawić, aby całkowicie mu zaufała - i stąd jej
momenty wycofywania się (nawiasem mówiąc, bardzo przykro przez niego
odbierane) oraz inne sugestie, w rodzaju "poszukaj jakiejś porządnej pracy".
Nie bez znaczenia są jej wcześniejsze doświadczenia, z których na pewno
nie wyniosła najlepszego zdania o mężczyznach (tylko jedno im w głowie!).
Jej aktualnemu chłopakowi należy więc życzyć wytrwałości - są szanse na to,
że wszystko się im dobrze ułoży. Niestety, widzę również spore zagrożenia
(widzę w zasadzie "między wierszami"). Trochę ryzykowne jest dawanie
rad w stylu "przyciśnij trochę mocniej" albo "wycofaj się lekko na jakiś czas",
bo wciąż jest za mało danych.
Co do zrzucania winy na chłopaka za wszystkie ich wspólne drobne niepowo-
dzenia - są one konsekwencją jej charakteru. Wspomniałem o tym, że stawia
sobie duże wymagania, pewnie jest również osobą dumną, która niełatwo
przyznaje się do błędów. Nie dziwią więc najrozmaitsze próby wykręcania
kota ogonem i udowadniania, że ona jest w porządku, a winni są inni. Albo
jej chłopak się z tym pogodzi, albo zmieni dziewczynę (bo jej charakteru
zmienić się na pewno nie da).
Tyle z mojej strony. Szanownemu koledze życzę na koniec wyjścia poza męski,
stereotypowy punkt widzenia na sprawy seksu. Nie wszystkim tylko on jest
w głowie, są dziewczyny, które poszukują "czegoś więcej". To podejście trzeba
zrozumieć i uszanować.
--
Sławek
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|