Strona główna Grupy pl.soc.rodzina 3 lata w plecy?

Grupy

Szukaj w grupach

 

3 lata w plecy?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 46


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2003-06-23 09:33:27

Temat: 3 lata w plecy?
Od: "Andrea " <a...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Ktos, z kim mialam spedzic reszte zycia, wlasnie odszedl. Czekalismy na
siebie 3 lata - bo miasta odlegle o 350 km., bo praca, bo rozne zobowiazania.
Rozne nieszczescia sie po drodze zdarzyly. W koncu wszystko mialo sie
poukladac, on przyjechal do mojego miasta, mielismy szanse na mieszkanie, on
szukal pracy. Przyjechal i po niecalym miesiacu wyjechal - bo...
zdiagnozowana depresja. Postanowil leczyc sie w swoim rodzinnym miescie, bo
lekarz znajacy trudna sytuacje, bo poczucie bezpieczenstwa. Bolalo, ale
czekalam kolejne 10 tygodni. Lekarz okazal sie sukinsynem i konowalem, jak
sadze - po 10 tygodniach 'leczenia' odstawil leki (informacja od producenta
glosila, ze trzeba to brac ok. 6 miesiecy _po_ wyleczeniu). On znow
przyjechal do mnie, i wlasciwie w dniu przyjazdu okazalo sie, ze jest bardzo
zle. Wiem, ze on nie chcial zle, ze mial racje mowiac, ze jeszcze kilka
takich dni i sie znienawidzimy. Ale boli potwornie. Mialo byc inaczej. Cale
pieprzone 3 lata samotnosci, czekania, rachunkow za telefon i internet. A on
nawet nie chcial sprobowac poszukac lekarza w moim miescie. Latwiej bylo
spakowac sie i wyjechac. Nie rozumiem tego. Wiem, ze mu zle, ze jest
nieszczesliwy, bo nie tylko ja z nim planowalam zycie - on ze mna tez. Ale
nie chcial nawet sprobowac... i tego nie rozumiem.
Kurcze, gdyby to byl 'zwykly' zwiazek, ktory sie rozpadl - bylabym
silniejsza. Ale te 3 lata czekania strasznie mnie zniszczyly. Znikla cala
wiara wlasciwie we wszystko.
Czemu to tak boli?

A.



--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2003-06-23 10:10:23

Temat: Re: 3 lata w plecy?
Od: "Qwax" <...@...Q> szukaj wiadomości tego autora

> Czemu to tak boli?
>
Poboli, poboli i przestanie
Ważniejsze by prócz wspomnienia bólu (i nauki na przyszłość) nie
pozostały inne ślady w psychice.
Nie pierwsze rozstanie i pewnie nie ostatnie, trzeba otrząsnąć mokrą
sierść i iść na polowanie.
;-)))

Pozdrawiam
Qwax

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2003-06-23 10:37:20

Temat: Re: 3 lata w plecy?
Od: Agnieszka Krysiak <k...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Czy widzieliście tę reklamę, w której "Andrea "
<a...@N...gazeta.pl> mówi:

> Wiem, ze on nie chcial zle, ze mial racje mowiac, ze jeszcze kilka
>takich dni i sie znienawidzimy. Ale boli potwornie. Mialo byc inaczej. Cale
>pieprzone 3 lata samotnosci, czekania, rachunkow za telefon i internet. A on
>nawet nie chcial sprobowac poszukac lekarza w moim miescie. Latwiej bylo
>spakowac sie i wyjechac. Nie rozumiem tego. Wiem, ze mu zle, ze jest
>nieszczesliwy, bo nie tylko ja z nim planowalam zycie - on ze mna tez. Ale
>nie chcial nawet sprobowac... i tego nie rozumiem.

Przepraszam, oczekujesz od człowieka w _depresji_ zdecydowanego
działania??? Że z entuzjazmem podejdzie do planowania życia i
podejmowania _jakichkolwiek_ prób _czegokolwiek_?
Masz rację: nie rozumiesz. Nie rozumiesz na czym polega podstępność tej
choroby. Człowiek w depresji nie jest w stanie planówać a jeśli już, to
nie ma siły ani ochoty planów tych realizować. Nie dlatego, że jest
leniem, ze mu nie zależy, ani wreszcie nie dlatego, że jest skończonym
draniem, ale dlatego, że jest _w depresji_.
Z twojego postu wyczytałam coś na kształt ukrytej pretensji, że zapadł
na tą chorobę - po trzech latach oczekiwania i planowania związku. No
cóż... Ale depresję można leczyć. Natomiast jeśli leczenie zostało
przerwane przed powrotem do normalności, trudno oczekiwać od nadal
chorego człowieka takiego zachowania, jakby był zdrowy...

>Kurcze, gdyby to byl 'zwykly' zwiazek, ktory sie rozpadl - bylabym
>silniejsza. Ale te 3 lata czekania strasznie mnie zniszczyly. Znikla cala
>wiara wlasciwie we wszystko.
>Czemu to tak boli?

Poszukaj w sieci informacji o depresjach i zastanów się, na ile rozpad
związku był z jego strony trzeźwą decyzją/propozycją, a na ile dyktowała
mu to jego choroba. Może warto zawalczyć? Chociaż faktycznie - na taką
odległość to może byc trudne...

Agnieszka (zawsze z nadzieją na lepsze jutro)
--
GG 1584 (-.-------.- Folk Lore for the Masses -.--------.-)
("Kobieta znacznie mniej odpowiada za to, co robi.)
( Mężczyzna powinien się wstydzić." Jacek Kijewski)

Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2003-06-23 12:32:28

Temat: Re: 3 lata w plecy?
Od: "Andrea " <a...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Agnieszka Krysiak <k...@g...pl> napisał(a):

> Przepraszam, oczekujesz od człowieka w _depresji_ zdecydowanego
> działania??? Że z entuzjazmem podejdzie do planowania życia i
> podejmowania _jakichkolwiek_ prób _czegokolwiek_?

Entuzjazmu?
Nie.
Probowania?
Chyba tak...
Wiesz, co boli?
To, ze on sie po prostu spakowal. Ze ja sie nie liczylam.
Ja _wiem_, ze to choroba. Ale mnie dotyka fakt dokonany, to co sie wydarzylo.

> Masz rację: nie rozumiesz. Nie rozumiesz na czym polega podstępność tej
> choroby.

Ekhmmm...
No, przepraszam, ale sila rzeczy musialam sie sporo nauczyc o tej chorobie
przez ostatnie kilka miesiecy. I o jej podstepnosci i o tym, jakie efekty
przynosi.
I nauczylam sie. Wytrzymalam. I wspieranie, i brak wiary u niego, i to, ze
mnie po tych 3 latach tez moze kiepsko z wiara i nadzieja bylo.

> Człowiek w depresji nie jest w stanie planówać a jeśli już, to
> nie ma siły ani ochoty planów tych realizować. Nie dlatego, że jest
> leniem, ze mu nie zależy, ani wreszcie nie dlatego, że jest skończonym
> draniem, ale dlatego, że jest _w depresji_.

Przeciez ja to wiem! Tylko wiesz - mnie dotknely efekty jego depresji. Ja
wiem, ze ten facet nie usiadl i nie zaczal sie zastanawiac, jak tez moze mi
najwieksza przykrosc zrobic... Ja wiem, ze to nie on tylko depresja (tym
bardziej wiem, ze widze, bardzo mocno widze, jak strasznie on sie zmienil,
gdzie w jego zachowaniach nie ma ani grama jego jako takiego, sa za to cale
tony choroby...). Tylko co z tego? Skoro ja nic nie moge zrobic?

> Z twojego postu wyczytałam coś na kształt ukrytej pretensji, że zapadł
> na tą chorobę - po trzech latach oczekiwania i planowania związku.

Nie pretensji. Mnie po prostu jest bardzo zle, wiesz? To byly cholernie
trudne lata. Z roznych wzgledow, z ktorych sama odleglosc byla
najmniejszym 'pikusiem'. I wiesz, cale to czekanie bylo nastawione na _nas_,
wypelnione nadzieja, ze sie to wreszcie ulozy i bedziemy razem, jak to oboje
planowalismy.
Mam pretensje, wcale nie ukryta - do losu. Glupie, nie?
I mam pewnie troche pretensji do niego. Nie o to, ze nie zadzialal z
entuzjazmem. O to, ze nie pozwolil sobie pomoc. Ze nie zwalil dzialania na
mnie - przeciez cos bym wymyslila - tylko wyjechal. Tak po prostu. To tez
boli.

> No
> cóż... Ale depresję można leczyć.

Jesli sie chce, prawda? To podstawowy warunek. A ja 'chcenia' w nim wbudzic
nie moglam...

> Natomiast jeśli leczenie zostało
> przerwane przed powrotem do normalności, trudno oczekiwać od nadal
> chorego człowieka takiego zachowania, jakby był zdrowy...

Przeciez nie oczekuje. Oczekiwalam tego, ze on pozwoli sobie pomoc, ze
pojdzie _ze_mna_ do lekarza, ktorego _ja_ znajde. Raczej jestem maksymalnie
wk*.*na na 'lekarza', ktory zalecil odstawienie leku po kilku tygodniach. Bo
to ewidentnie wina lekarza... Przeciez nie chorego faceta, prawda?

> Poszukaj w sieci informacji o depresjach i zastanów się, na ile rozpad
> związku był z jego strony trzeźwą decyzją/propozycją, a na ile dyktowała
> mu to jego choroba.

Jezu! Przeciez ja wiem, ze to nie on jako taki... Nawet gadalam o tym dlugo -
jak staralam sie cos z tego zrozumiec, jakos pomoc - z takim moim dobrym
znajomym psychologiem. I zostalam uprzedzona, ze moze zapasc taka decyzja - o
rozstaniu. I ze ta decyzja to wcale nie bedzie ten czlowiek, tylko wlasnie
depresja. Ja to wiem. Ale to nie zmienia faktu, ze ja postawiona jestem przed
faktem dokonanym.

> Może warto zawalczyć? Chociaż faktycznie - na taką
> odległość to może byc trudne...

Wiesz, to mala rzecz jeszcze. Ja te odleglosc znosilam wiele lat, i wiele
udalo _nam_ sie mimo odleglosci dokonac i przezyc. Chodzi o to, ze ten facet
mnie po prostu wykreslil. Pomijam, ze padlo tam haslo (ktore zreszta mnie do
bialej goraczki doprowadzilo), ze to 'dla mojego dobra'. On... ups - nie on,
tylko jednostka chorobowa... zdecydowal, ze to koniec. Argumenty rozne
padaly. Przyznam uczciwie, ze zaden mnie nie przekonal. Ja jestem madra
dziewczynka, studia 'kierunkowe' skonczylam, i psychologii liznelam i o tej
depresji wiem troche - rozumiem, ze to choroba, nie facet, ktorego kocham.
Tylko co z tego, ze ja to wiem? Ja nie moge nic zrobic, rozumiesz? Totalna
bezradnosc, zerowa mozliwosc dzialania. Moge tylko patrzec ze swiadomoscia,
ze ukochana osoba cierpi, a moje zycie sie wali.
I to boli.

> Agnieszka (zawsze z nadzieją na lepsze jutro)

Jak ja bym chciala takiej jeszcze troche miec... Glupio to brzmi, wiem ze
glupio i dziecinnie. Ale mi sie chyba nadzieja skonczyla.

A.

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2003-06-23 12:45:50

Temat: Re: 3 lata w plecy?
Od: "Dunia" <d...@n...net> szukaj wiadomości tego autora

>ze padlo tam haslo (ktore zreszta mnie do
>> bialej goraczki doprowadzilo), ze to 'dla mojego dobra'. On... ups - nie
>on,
>> tylko jednostka chorobowa... zdecydowal, ze to koniec.
>

>Wydaje mi się, że masz prawo być rozżalona. Człowiek z depresją to nie
>popularny "świr". Myśli logicznie. Wyciąga wnioski. Wie, co robi. Działa
>świadomie.

Tak, ale nie potrafi podejmowac decyzji i 'wziac sie w garsc'. Niekiedy nawet
wstanie rano z lozka jest niemozliwe.

Dunia

--
============= P o l N E W S ==============
archiwum i przeszukiwanie newsów
http://www.polnews.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2003-06-23 12:59:23

Temat: Re: 3 lata w plecy?
Od: Oleńka <o...@b...wroc.pl> szukaj wiadomości tego autora

ze padlo tam haslo (ktore zreszta mnie do
> bialej goraczki doprowadzilo), ze to 'dla mojego dobra'. On... ups - nie
on,
> tylko jednostka chorobowa... zdecydowal, ze to koniec.

Tak sobie czytam Twoje wywody i mam wrażenie, że Twojemu narzeczonemu było z
tą depresją po drodze. Nie umiał podjąć decyzji o wspólnym życiu, wycofał
się rakiem i "zwalił" wszystko na chorobę.
Wydaje mi się, że masz prawo być rozżalona. Człowiek z depresją to nie
popularny "świr". Myśli logicznie. Wyciąga wnioski. Wie, co robi. Działa
świadomie.
Bardzo po cichu (bo dostanę tu zaraz po głowie) dodam, że może to jest dobre
zakończenie tej historii, bo życie z człowiekiem o skłonnościach
depresyjnych jest trudne. Pojawiłyby się zwykłe problemy, dzieci,
pieniądze...szare życie. A Ty miałabyś świadomość, ze w każdej chwili
depresja męża powróci. Rola żony w takim układzie byłaby dość niewdzięczna.
Ola (z punktu widzenia egocentrycznego, a jakże)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2003-06-23 13:05:40

Temat: Re: 3 lata w plecy?
Od: "Andrea " <a...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Oleńka <o...@b...wroc.pl> napisał(a):

> Tak sobie czytam Twoje wywody i mam wrażenie, że Twojemu narzeczonemu było z
> tą depresją po drodze. Nie umiał podjąć decyzji o wspólnym życiu, wycofał
> się rakiem i "zwalił" wszystko na chorobę.

Nie az tak. Tam po drodze naprawde okolicznosci byly takie, ze... ech, szkoda
gadac, kazdy 'normalny' czlowiek by sie lata temu wycofal, a my dalej
chcielismy. Zreszta - co tu duzo mowic - nieszczescia, zwykle ludzie
nieszczescia nas po drodze spotkaly. Wiec tam, gdzie on sie bal i uciekal -
faktycznie, ja to widzialam i widze. A gdzie depresja 'powydarzeniowa', tam
depresja.

> Wydaje mi się, że masz prawo być rozżalona. Człowiek z depresją to nie
> popularny "świr". Myśli logicznie. Wyciąga wnioski. Wie, co robi. Działa
> świadomie.

Jestem rozzalona. Jak napisalam wyzej - na los.
A co do logicznego myslenia - wiesz, ja go w miare obiektywnie obserwowalam.
I widzialam, gdzie on jako on logicznie decydowal, myslal, wnioskowal: na
przyklad stwierdzenie, ze niedlugo sie znienawidzimy bylo jak najbardziej
uzasadnione i moglo stac sie prawda. Ale w ktoryms momencie ta logika i
rozsadek sie konczy - on umial przewidziec skutki, ale nie byl w stanie
podjac dzialan, ktore by tym skutkom zapobiegly. I to jest wlasnie depresja.

> Bardzo po cichu (bo dostanę tu zaraz po głowie) dodam, że może to jest dobre
> zakończenie tej historii, bo życie z człowiekiem o skłonnościach
> depresyjnych jest trudne.

Na logike masz oczywiscie racje... ale...

> Pojawiłyby się zwykłe problemy, dzieci,
> pieniądze...szare życie. A Ty miałabyś świadomość, ze w każdej chwili
> depresja męża powróci. Rola żony w takim układzie byłaby dość niewdzięczna.

.. ale co do cholery z miloscia? Z poczuciem straconych lat? Zniszczonych
marzen? Kurcze, przeciez ja go kocham. To trudna milosc byla, nie przez
niego, tylko przez okolicznosci (wiesz, niemal 'sila zlego na jednego', a
wlasciwie na dwoje). Trudno sie pogodzic, ze tak z dnia na dzien nastapil
koniec wszystkiego. I wiesz, trudno odzyskac nadzieje w cokolwiek. Bo jesli
sie tyle lat wierzy i dazy do czegos, a potem sie to wali wszystko, to po
prostu trudno jest... Bardzo, bardzo trudno.

> Ola (z punktu widzenia egocentrycznego, a jakże)

Zdrowy taki egocentryzm jest.

A.

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2003-06-23 13:06:45

Temat: Re: 3 lata w plecy?
Od: "Dunia" <d...@n...net> szukaj wiadomości tego autora

>
>> Tak, ale nie potrafi podejmowac decyzji i 'wziac sie w garsc'. Niekiedy
>nawet
>> wstanie rano z lozka jest niemozliwe.
>> Dunia
>
>Ale jaki stąd wniosek dla Andrei?
>Ma bawić się w siostrę miłosierdzia i jechać za tym człowiekiem?

Nie napisalem tego.
Ja - gdybym go naprawde kochala - to bym pojechala (mimo ze nie naleze do osob
poswiecajacych sie). Mieszkalam kiedys pod jednym dachem z osoba chora na
depresje i wiem, jak ta choroba zmienia czlowieka. 'Decyzje' poczynione przez
taka osobe sa niekiedy bardzo chaotyczne i niekoniecznie wyrazaja jej prawdziwe
pragnienia.

Nie osmielilabym sie jednakze doradzac czegokolwiek Andrei.

>Skoro leczy
>się już u siebie, to jesli kocha - odezwie się.

Nie takie to proste. Mnie sie wydaje, ze on nie chce Andrei 'obciazac' swoja
choroba.

>Poza tym, nie zgadzam się, że "nie potrafi podejmować decyzji", bo nie jest
>to stan niepoczytalności.

IMHO czlowiek z zaawansowana depresja nie jest w pelni poczytalny, w sensie:
nie jest w pelni soba.

Dunia




--
============= P o l N E W S ==============
archiwum i przeszukiwanie newsów
http://www.polnews.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2003-06-23 13:12:58

Temat: Re: 3 lata w plecy?
Od: "Andrea " <a...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Oleńka <o...@b...wroc.pl> napisał(a):

On nie mial depresji az tak nasilonej, o jakiej pisala Dunia. Niemniej jednak
jest to zwyczajna, zdiagnozowana, podleczona i 'wrocona' depresja. Z
wszelkimi objawami i efektami.

> Ale jaki stąd wniosek dla Andrei?
> Ma bawić się w siostrę miłosierdzia i jechać za tym człowiekiem? Skoro leczy
> się już u siebie, to jesli kocha - odezwie się.

Jechac nie mam dokad. Szanse (fizyczne, mieszkaniowo-zawodowe) mielibysmy
tylko w moim miescie. I tu nie chodzi o poswiecenie. Tylko o uczucie i
podstawy do zycia w zwiazku. Ja te podstawy bardzo dlugo mialam. I pewnie
gdyby on zdecydowal sie na wizyte u lekarza w moim miescie - mialabym dalej.
Boje sie tylko, ze on sie nie leczy. Wcale bym sie nie zdziwila - po tym, jak
lekarz go 'wyleczyl'.
A z odezwaniem sie - uwierz mi, ze w depresji czlowiek ma dosc zaburzone
postrzeganie... On mi powiedzial cos o rozstaniu dla mojego dobra (jakkolwiek
w kontekscie to bylo absurdalne). I odnosze wrazenie, ze on w to wierzy. Wiec
mimo milosci, jesli on ja w ogole jeszcze czuje - moze sie nie odezwac.

> Poza tym, nie zgadzam się, że "nie potrafi podejmować decyzji", bo nie jest
> to stan niepoczytalności.

E-e... nie tak. Ludzie z depresja i owszem, podejmuja decyzje. Chodzi o to,
ze te decyzje nie sa - jakby to wyjasnic - logicznymi warunkami powodowane.
Decyduje nie odpowiedzialny facet, ktory jest silny, opiekunczy i kochajacy,
tylko facet chory na depresje. Wbrew pozorom ci ludzie sie roznia. Decyzja
bylaby inna bez choroby. Pomijajac oczywiscie sytuacje, ze prawdopodobnie nie
doszloby do koniecznosci jej podejmowania.

> IMO on podjął decyzję. Na "nie".

I wlasnie to boli.
Czlowiek jest glupi, zaczyna sie obwiniac, co tez moglam zlego zrobic... bez
sensu.

A.

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2003-06-23 13:13:11

Temat: Re: 3 lata w plecy?
Od: "Dunia" <d...@n...net> szukaj wiadomości tego autora

>> IMHO czlowiek z zaawansowana depresja nie jest w pelni poczytalny, w
>sensie:
>> nie jest w pelni soba.
>> Dunia
>
>Ale tego nie wiemy. W ogóle mało wiemy.

Zgoda. Dlatego sobie teoretyzujemy...

Dunia
--
============= P o l N E W S ==============
archiwum i przeszukiwanie newsów
http://www.polnews.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 ... 5


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

o zdradach
Re: Grupowe wakacje?
czy mozna wyprobowac zycie?
Szczerość - popłaca czy nie?
Re: separacja :I

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »