Data: 2002-04-27 10:19:33
Temat: Re: A tak na poważnie
Od: <c...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
>
> Użytkownik "Piotr" <p...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
> news:aa97lp$n7j$1@news.tpi.pl...
> > Odpowiadając Alfowi przymrużyłem oko.
> >
> > Ale tak na poważnie.
> > Czy spotykacie się ze strony swoich bliskich z brakiem zrozumienia?
> > Np. optymalni? Wasza dieta jest mało akceptowalna, że tak powiem. Co na
> > to bliscy, znajomi?
>
> No różnie, widząc ogromną różnicę między moim stanem zdrowia i wyglądem
> przed DO, a moim stanem obecnym wraz z upływem lat zaczynają tę dietę
> spostrzegać jako sensowną. Ja jednak już w doradzanie się nie bawię, jeśli
> ktoś mnie nie pyta, nawet jeśli jest bardzo chory.
nie no kobito spamujesz cały czas przy kazdej okazji przykład jest
zamieszczony nizej :)))
> Moja znajoma ma SM, jeszcze dwa lata temu wychodziłam z siebie, by jej pomóc
> poznać zasady tej diety, uświadomić, że proces postępu choroby na tej diecie
> można bardzo spowolnić, że wiele od niej samej zależy...
> Choroba jednak dotyczy mózgu, organu, dzięki któremu możemy się porozumiewać
> (albo nie)... ona lubi chleb, lubi palić papierosy. Ma również stare nawyki
> i przekonanie, że jest jakieś lekarstwo, które jej mogłoby pomóc, tylko nie
> ma kto jej przepisać... itd. itd. Ludzie tak lubią mity, wierzenia, tak
> lubią uczepić się nadziei, choćby najbardziej beznadziejnej, ale nic nie
> chcą w swoim życiu zmienić.
> Każdy z nas ma swój system wartości, każdy z nas w różnym stopniu jest panem
> i w różnym stopniu niewolnikiem swojej woli, rozumu i swojego ciała. Z
> jednymi rozumiem się w pół słowa (np. Z moim synem opty), do innych nawet
> najbardziej oczywisty argument nie trafia (np. do drugiego syna
> wegetarianina) i wieeelu innych znajomych, czy rodziny.
>
> > Jakie znajdujecie argumenty?
>
> Przykład, ja sama, moja historia chorób, które minęły, bez lekarstw. Moim
> lekarstwem przez okres zdrowienia były żółtka, 3 na śniadanie, 3 na kolację.
> Czy to naprawdę takie dziwaczne jedzenie?
>
> > Jakie oni mają argumenty?
>
> Dokładnie takie jak czytuję na grupach: "przecież tłuszcz jest szkodliwy,
> będziesz miała duży cholesterol, przecież wszyscy lekarze... itd. itd.
>
> > Czy ktoś, kto zainteresował się nagle tym, co je, jak je i w jakich
> > ilościach musi być narażony na niezrozumienie?
>
> No właśnie, skąd u ludzi taka nietolerancja? Czasem mam wrażenie, że
> niektórzy nie mogą mi wybaczyć, że ja nie boję się tłuszczu. W dodatku jak
> śmiem być przy tym zdrowa, pewna siebie i swoich racji. Przecież to
> nienormalne, to MUSI być nienormalne, a jeśli nienormalne? To co to może
> być? Oczywiście sekta!!! ;)))
>
> ...Ludzie już się gubią... kiedyś wszystko było prostsze, konkretne, jasno
> określone, myślano za nas, wyznaczono pole manewru.
> Dzisiaj nic nie jest jednoznaczne, a nawet zmienia znaczenie o 180 stopni,
> trudno się w tej rzeczywistości znaleźć, gubią się cele, wartości, sens,
> wszystko poszło na żywioł. Dewaluacja sięgnęła także człowieczeństwa.
> Brak zrozumienia dotyczy wielu z nas. Tak jak w chorym organizmie komórki
> tracą łączność, tak w chorym społeczeństwie narasta ów brak porozumienia.
> By ta łączność znowu była, musi zaistnieć zdrowie, w każdym człowieku z
> osobna.
>
> > Czy jest to tylko mój problem, czy także innych?
>
> Z pewnością wielu ma ten problem.
>
> > Jak sobie z tym radzicie?
>
> Nie chcę się powtarzać, ani zanudzać czy wywoływać u niektórych irytację,
> ale skoro pytasz, powinnam mimo wszystko odpowiedzieć.
> Kiedyś byłam bardzo chora, psychicznie trzymałam się dopóki miałam nadzieję,
> że medycyna mnie wyleczy, gdy okazało się, że silne i częste bóle i zawroty
> głowy mam polubić i się do nich przyzwyczaić (tak mi powiedział prof. H. w
> Kostancinie), przyszło załamanie i depresja.
>
> Dzisiaj wiem - wystarczyło zacząć się tłusto odżywiać, a stan depresyjny
> stopniałby o wiele, wiele wcześniej, a tak? niepotrzebnie jeszcze długo
> cierpiałam, nie wspomnę o pieniądzach jakie z mężem wydaliśmy na
> "pielgrzymki" po różnych uzdrowicielach. Moja droga do zdrowia była długa,
> uratowała mnie dieta, nie jakieś tam drogie, wyszukane lekarstwa. Zatoczyłam
> koło i wszystko znów stało się proste, bo podobno prawda zawsze jest prosta,
> a kłamstwo skomplikowane.
> Chyba coś w tym jest.
>
> > Zapraszam do dyskusji, bo wydaje mi się, że warto.
> > Pzdrw
> > Piotr
>
> Pozdrawiam
> Krystyna
>
>
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|