Data: 2009-08-24 22:21:04
Temat: Re: Aborcja a choroby psychiczne
Od: XL <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Tue, 25 Aug 2009 00:07:46 +0200, Stopek napisał(a):
> XL pisze:
>> Dnia Mon, 24 Aug 2009 22:00:50 +0200, Stopek napisał(a):
>>
>>> Ale sraka. Przeciez sa kobiety, ktore po latach przyznaja sie do 7
>>> aborcji i zyja i nawet maja dzieci. Jesli nie zyly w kraju w ktorym
>>> uznaje sie za chore morderczynie, to poszly, zrobily i juz, z czasem sie
>>> rozeszlo po kosciach.
>>
>> Sam sobie przeczysz: skoro "po latach przyznają się do 7 aborcji", to jakoś
>> kiepsko im się po tych kościach rozeszło...
>
> Moze malo osob chwali sie swoimi intymnymi sprawami i dopiero po
> dluzszym czasie te osoby uznaja, ze mozna o czyms opowiedziec? Nie masz tak?
Moje życie generalnie nie jest obciążone niczym, o czym nie mogłabym
porozmawiać z ludźmi otwarcie. Oczywiście czasem robię błąd próbując
rozmawiać o intymnych sprawach z ludźmi, którzy zupełnie nie są
przygotowani do takich rozmów z różnych względów - no ale to już tylko
kwestia umiejętności naturalnego traktowania pewnych tematów. Zawsze mam z
kim porozmawiać w sposób przyjazny, zwyczajny, wprost, i może także dlatego
nigdy nie miałam problemów z odreagowaniem/skonfrontowaniem rzeczy, które
zrobiłam źle, a niewatpliwie takie są.
Kwestia aborcji mnie zupełnie nie dotyczy, to oczywiste, ale nie wierzę,
aby taki czyn wrażliwej, myślącej (bo nie wliczam tu podkobieci w typie p.
Alicji Tysiąc czy armii prostytutek) kobiecie rozszedł się po kościach, jak
to ująłeś. One żyją, funkcjonują, bo muszą - z tym obciązeniem. Niektóre
nie wytrzymują, inne radzą sobie nieźle - ale zawsze cierpią. I wiele z
nich właśnie po latach MUSI coś zrobić ze swoją tajemnicą.
--
Ikselka.
|