Data: 2009-08-27 18:50:00
Temat: Re: Aborcja a choroby psychiczne
Od: vonBraun <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
medea wrote:
/.../
>> I jak tu nie dojść do wniosku, że w tle "walki o aborcję" jest w istocie
>> walka płci? ;-)
>
>
> Nie walka płci, tylko dążenie do równowagi. ;)
Cóś mi się tu jednak nie równoważy.
> Ale nie odpowiedziałeś mi
> - czy prowadzi się badania, jacy mężczyźni są sprawcami usuwanych ciąż?
Jeśli język mówi coś o rzeczywistych nastawieniach człowieka,
to co mówi słowo "sprawca" użyte wobec mężczyzny, który właśnie, (mówiąc
teraz słowami Chirona) powołał do życia Dar Boży w postaci dziecka ! ;-))))
> Nurtuje mnie to niesłychanie. Czy nie jest tak, że nie powinno się
> pomijać tego aspektu, prowadząc jakiekolwiek badania mające na celu
> znalezienie związków między zdrowiem psychicznym rodzica (obecnie bada
> się wyłącznie matkę, jak rozumiem) a dokonywaną aborcją i jej
> konsekwencjami? Potraktujmy tego ojca jako element całości, a nie tylko
> jako uprawnionego z punktu widzenia zachowania gatunku. Siódmy zmysł
> podpowiada mi, że faceci nie wykazujący "psychicznych odchyleń" nie mają
> problemów z aborcją, albo liczba takich, którzy jednak mają, stanowi
> jakiś pomijalny margines.
Prawie w ogóle nie ma badań dotyczących psychologicznych następstw
aborcji u mężczyzny - partnera kobiety - (przynajmniej w porównaniu z
tymi tysiącami jakie zrobiono u kobiet).
Zauważ - nie pytasz o nie.
Poczucie winy, żalu, czy jak piszą "bólu emocjonalnego" po aborcji
partnerki jest także udziałem mężczyzn. W odróżnieniu od kobiet
statystycznie częstszą reakcją jest tu także gniew.
Jeszcze inni wskazują na dominujące poczucie bezradności wobec faktu, że
wbrew ich woli odebrano im możliwość bycia ojcem.
Jest to też ciosem w samoocenę - pojawia się poczucie bezwartościowości,
i poczucie braku znaczenia.
Te negatywne następstwa są wg. trochę już mniej pewnego źródła mniej
więcej dwukrotnie rzadsze niż u kobiet (nic dziwnego - w końcu mężczyźni
mogą być także źródłem nacisku na partnerkę aby dokonała aborcji).
Chyba (źródło niepewne) reakcja negatywna jest częstsza u mężczyzn,
którzy doświadczyli już ojcostwa.
Tak jak przewidujesz - w przeszłości (zwłaszcza w okresie młodzieńczym)
grupa mężczyzn którzy przeszli aborcję partnerki doświadczyła więcej
zdarzeń powodujących stress. Nasilenie tego stresu (na tyle na ile dało
się to "wstecznie" zbadać), koreluje z nasileniem obecnej, negatywnej
reakcji na aborcję u partnerki, zwłaszcza dotyczy to wspomnianego już
poczucia żalu i straty.
Poza tym: w szeregu badań dotyczących aborcji uwzględnia się też zakres
wsparcia partnera i jego związek z decyzją o aborcji wydaje mi się
oczywisty.
Przekonania o tym, kto ma prawo decydować o aborcji są oczywiście
zależne od płci. W USiech np. zarówno kobiety jak i mężczyźni (badano
studentów) niezależnie od płci uznają prawo do współdecydowania
'sprawcy' ciąży. Każda z płci przypisuje jednak sobie nieco większe
prawa niż chciałaby przypisać ta druga.
Udział prawa mężczyzny do współdecydowania częściej widzą osoby
religijne. Biali chętniej przypisali by takie prawa niż afroamerykanie.
> A moje zdanie na poważnie jest takie, że kobieta jako ta, która ponosi
> wszelkie najsilniejsze konsekwencje ciąży i ewentualnej aborcji -
> psychiczne, fizyczne - powinna mieć głos decyzyjny w sprawie narodzin
> dziecka. Wszyscy inni mogą kobiecie co najwyżej pomagać podjąć decyzję o
> urodzeniu. Regulacje prawne mające na celu zmuszanie kobiety do rodzenia
> przynoszą chyba więcej szkody niż pożytku.
Do rodzenia kobiety nie trzeba zmuszać :-) dzieci rodzą się same.
Podjęcie decyzji o współzyciu jest, czy tego chcemy czy nie zawarciem
umowy, która w przypadku niedogadania się miedzy partnerami ma negatywne
następstwa dla każdego z nich.
"Tylko rób tak żeby nie było dziecka
tylko rób tak żeby nie było dziecka
To nieistniejące niemowlę
jest oczkiem w głowie naszej miłości
kupujemy mu wyprawki w aptekach
i w sklepikach z tytoniem
tudzież pocztówki z perspektywą na góry i jeziora
w ogóle dbamy o niego bardziej niż jakby istniało
ale mimo to
...aaa
płacze nam ciągle i histeryzuje
wtedy trzeba mu opowiedzieć bajkę
o precyzyjnych szczypcach
których dotknięcie nic nie boli
i nie zostawia śladu
wtedy się uspokaja
nie na długo
niestety."
/wiersz Andrzeja Bursy/
To nie jest wiersz o tym, że prezerwatywy są "be".
Jak dla mnie Bursa pyta: "Czy wiesz co robisz"?
Brak takiej świadomości jest głupotą, aborcja lekiem objawowym.
Ograniczony dostęp do aborcji - czyli: powszechna, jednak tylko we
wczesnym okresie ciąży i tylko na "receptę". Dlaczego na receptę?
Ponieważ należy stworzyć okazję do tego aby choć trochę wyleczyć
człowieka z głupoty. Ponieważ trzeba stworzyć okazję do dyskusji między
partnerami, okazję do poradzenia sobie z poczuciem winy (może dla
niektórych lepszym wyjściem byłoby donoszenie ciąży i przekazanie
dziecka do adopcji?). Niektóre konsekwencje aborcji są negatywne dla
zdrowia i potrzebna jest pełna informacja i zrozumienie tych
konsekwencji (na szczęście nie ma ich zbyt wiele).
Do protokołu rozbieżności zaliczam problem wyłączności decyzji kobiety.
pozdrawiam
vonBraun
|