Data: 2009-08-27 20:04:45
Temat: Re: Aborcja a choroby psychiczne
Od: medea <e...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
vonBraun pisze:
> Jeśli język mówi coś o rzeczywistych nastawieniach człowieka,
> to co mówi słowo "sprawca" użyte wobec mężczyzny, który właśnie, (mówiąc
> teraz słowami Chirona) powołał do życia Dar Boży w postaci dziecka ! ;-))))
No tu mnie masz! ;) Długo zastanawiałam się, jakiego słowa tutaj użyć i
padło na "sprawcę", bo miało być jak najbardziej obojętne, a "niechcący"
wyszło szydło z worka. ;)
> Prawie w ogóle nie ma badań dotyczących psychologicznych następstw
> aborcji u mężczyzny - partnera kobiety - (przynajmniej w porównaniu z
> tymi tysiącami jakie zrobiono u kobiet).
> Zauważ - nie pytasz o nie.
Chodziło mi o badania analogiczne do tych, które robi się w odniesieniu
do kobiet. Oczywiście o następstwa aborcji też. I widzisz, mówisz, że
prawie nie robi się takich badań. Pewnie zakłada się z góry, że aborcja
nie ma nawet w przybliżeniu takiego wpływu na stan psychiczny mężczyzny,
co na kobietę. I pewnie słusznie się zakłada, skoro nagminne są
przypadki, kiedy to ojciec nie interesuje się nawet narodzonym dzieckiem
i nie ma ono najmniejszego wpływu na jego życie. To smutne, ale w takiej
sytuacji branie pod uwagę jakichś "interesów genetycznych mężczyzny"
jako argumentu w dyskusji wokół aborcji jest IMO nieuzasadnione.
> Poza tym: w szeregu badań dotyczących aborcji uwzględnia się też zakres
> wsparcia partnera i jego związek z decyzją o aborcji wydaje mi się
> oczywisty.
Przypuszczam (bez badań ;) ), że wsparcie ze strony partnera jest
najczęściej kluczowe przy podejmowaniu decyzji. I tu jest pole do walki
o swoje "interesy genetyczne" dla "ojca". :)
>
> Przekonania o tym, kto ma prawo decydować o aborcji są oczywiście
> zależne od płci. W USiech np. zarówno kobiety jak i mężczyźni (badano
> studentów) niezależnie od płci uznają prawo do współdecydowania
> 'sprawcy' ciąży. Każda z płci przypisuje jednak sobie nieco większe
> prawa niż chciałaby przypisać ta druga.
Ja jestem zdania, że prawie każdy "sprawca ciąży" w istocie rzeczy
_współdecyduje_ o tym.
> Do rodzenia kobiety nie trzeba zmuszać :-) dzieci rodzą się same.
OK. Do donoszenia w takim razie.
> /wiersz Andrzeja Bursy/
>
> To nie jest wiersz o tym, że prezerwatywy są "be".
> Jak dla mnie Bursa pyta: "Czy wiesz co robisz"?
Znam ten wiersz i wolę, żeby to właśnie w ten sposób walczyło się o
nienarodzone dzieci, a nie prawem.
> Brak takiej świadomości jest głupotą, aborcja lekiem objawowym.
> Ograniczony dostęp do aborcji - czyli: powszechna, jednak tylko we
> wczesnym okresie ciąży i tylko na "receptę". Dlaczego na receptę?
> Ponieważ należy stworzyć okazję do tego aby choć trochę wyleczyć
> człowieka z głupoty. Ponieważ trzeba stworzyć okazję do dyskusji między
> partnerami, okazję do poradzenia sobie z poczuciem winy (może dla
> niektórych lepszym wyjściem byłoby donoszenie ciąży i przekazanie
> dziecka do adopcji?). Niektóre konsekwencje aborcji są negatywne dla
> zdrowia i potrzebna jest pełna informacja i zrozumienie tych
> konsekwencji (na szczęście nie ma ich zbyt wiele).
I jak najbardziej jestem za tym. Uważam, że tę całą energię, którą
wkłada się w tworzenie ustaw i polityczne debaty na temat aborcji,
powinno się przerzucić w uświadamianie samych zainteresowanych.
Ewa
|