Path: news-archive.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!news.onet.pl!not-for-mail
From: "Natek" <n...@o...pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: Aborcja a choroby psychiczne
Date: Sun, 30 Aug 2009 13:46:48 +0200
Organization: http://onet.pl
Lines: 116
Message-ID: <h7dor2$eir$1@news.onet.pl>
References: <5...@n...onet.pl> <h71c9m$bn4$1@inews.gazeta.pl>
<h72r2b$9fg$1@news2.ipartners.pl> <h73br8$69c$1@inews.gazeta.pl>
<h73isu$lgq$1@news2.ipartners.pl> <h73m1l$ogl$1@inews.gazeta.pl>
<h73oub$oar$1@news2.ipartners.pl> <h73sdj$qu5$1@inews.gazeta.pl>
<h75f04$1j3b$1@news2.ipartners.pl>
<h75gdl$5a$1@nemesis.news.neostrada.pl> <h75i1d$pj4$1@inews.gazeta.pl>
<h75nug$app$1@nemesis.news.neostrada.pl> <h75qeq$6st$1@inews.gazeta.pl>
<h75v97$kpq$1@nemesis.news.neostrada.pl> <h761re$ece$1@inews.gazeta.pl>
<h76fsl$dhv$1@nemesis.news.neostrada.pl> <h76kh7$jb3$1@inews.gazeta.pl>
<h76sl3$s0l$1@news.onet.pl> <h77p0l$9kj$1@atlantis.news.neostrada.pl>
<h797g2$21n$1@inews.gazeta.pl> <h79jll$liu$1@atlantis.news.neostrada.pl>
<h79m60$c1u$1@inews.gazeta.pl> <h7bk3m$7iq$1@nemesis.news.neostrada.pl>
<h7bq8n$ffr$1@inews.gazeta.pl> <h7cekm$9ou$1@news.onet.pl>
<h7djv7$k3$1@inews.gazeta.pl>
NNTP-Posting-Host: h82-143-164-8-static.e-wro.net.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; format=flowed; charset="iso-8859-2"; reply-type=response
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: news.onet.pl 1251632802 14939 82.143.164.8 (30 Aug 2009 11:46:42 GMT)
X-Complaints-To: n...@o...pl
NNTP-Posting-Date: Sun, 30 Aug 2009 11:46:42 +0000 (UTC)
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2900.2869
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2900.2869
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:470069
Ukryj nagłówki
Użytkownik "vonBraun" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
news:h7djv7$k3$1@inews.gazeta.pl...
> Natek wrote:
>
>> Użytkownik "vonBraun" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
>> news:h7bq8n$ffr$1@inews.gazeta.pl...
>>
>>> medea wrote:
>>>
>>>> vonBraun pisze:
>>
>>
>>> "Wyparcie z ukladu malzenskiego mezczyzny, nadaje kobiecie specjalne
>>> przywileje panowania i zniewalania. W teh dynamice mezczyzna staje sie
>>> negatywnym panem, a wiec niewolnikiem ukladu. Taka marginalizacja
>>> wywoluje zachowania nasladowcze, mimetyczne, maskujace. Podtrzymuje je i
>>> rozwija w rozbudowany system panowania i - niewoli. Ofiara tego systemu
>>> jest kobieta jako zona i matka. Mimo, ze przywlaszcza sobie prerogatywy
>>> mezczyzny jako meza i ojca, nie moze ich wykorzystac inaczej jak przez
>>> konflikt, przemoc czy dyktat spowity w milosna frazeologie.
>>>
>>> Dziecko ma zadanie podwojne: potwierdzic matke w jej macierzynstwie i
>>> zakwestionowac ojca w jego ojcowstwie. Rezultatem jest rezygnacja i
>>> ucieczka ojca na margines ukladu rodzinnego, przyjecie pozycji Dziecka i
>>> wejscie w konflikt z Dzieckiem, ktore jest reprezentantem matki. W tym
>>> konflikcie ambiwalencja Dziecka musi zostac przesadzona. Dziecko dostaje
>>> polecenie bycia z matka, przeciw ojcu. W skrajnych przypadkach, Dziecko
>>> uczy sie od matki, jak byc bez ojca. Rewindykacja matki da sie
>>> zdefiniowac jako odrzucenie praw ojca, i eo ipso mezczyzny, do Dziecka.
>>> Ojciec wiec musi negatywnie identyfikowac sie z wlasnym Dzieckiem, aby
>>> moc byc zaakceptowanym przez matke."
>>>
>>> Nie pisze już tu mocno niezrównoważony osobnik, który zwrócił mi uwagę
>>> na tą książkę, ale link jeszcze działa:
>>>
>>> http://www.geocities.com/Athens/Forum/5921/books/kob
ie/index.html
>>
>>
>> Mam taką intuicję, że ten problem, a co najmniej jego skala,
>> może być aktualnie, a w przyszłości coraz bardziej, nie taki
>> (jak piszesz) powszechny.
>> A przynajmniej nie powinien być - choćby ze względu na
>> wyrównujące się role kobiety i mężczyzny.
>> Jeśli pominąć kieleckie ;)
>>
>> Natek
>
> Głębiej sięgając do moich intuicji więc:
> Gdybyś poszła z ankietą na ulicę i zapytała mężczyzn i kobiety o to jak
> powinien wygądać udział każdego z nich w wychowaniu, to podejrzewam, że w
> ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat zauwałyłabyś postępujące zrównoważenie
> odpowiedzi dotyczących problemów wychowywania dzieci - zwłaszcza dzeci
> "przedpubertalnych", a dotyczące tego kto, matka czy ojciec powinien
> przewijać, odrabiać lekcję, przekazywać system wartości, decydować w
> sprawach edukacji, światopoglądu, poświęcać czas - a nawet (podejrzewam),
> że zarabiać i troszczyć się o finanse rodziny.
> Czyli dotąd się zgadzam.
>
> Może byłoby też tak, że globane znaczenia każdego z rodziców spostrzegano
> od zawsze jako równie ważne, niemniej istniał wyraźny podział ról
> dotyczący tego kto czym ma się zajmować który obecnie zanika.
>
> Z drugiej jednak strony, mimo tych "papierowych" postępów w sferze
> osiągania symetrii postaw, w praktyce - dającej się łatwo uchwycić
> statystykami obserwujemy stopniowe wycofywanie się ojca z procesu
> wychowawczego. Już w tej chwili w USA około 40% dzieci nie wychowuje się
> ze swoim biologicznym ojcem. W niektórych aglomeracjach zachodniej Europy,
> weźmy choćby Berlin, zjawisko to dotyczy już 50% dzieci.
> Nawet jeśli przyjmiemy, że jakiś mężczyzna (konkubent, ojczym) zajmuje się
> tą częścią populacji, to warto pamiętać o ciekawych badaniach podawanych
> przez Bussa w jego "Psychologii Ewolucyjnej", a dotyczące rodzin w których
> istnieją biologiczne i przysposobione dzieci mężczyzny (a więc nawet
> lepiej niż 'drugi mąż matki', chodzi o osoby zostające ojcami cudzych
> dzieci z wyboru). Ocena zaangażowania finansowego mężczyzny we własne
> dzieci w porównaniu z dziećmi przysposobionymi ujawnia ewidentny 'shift' w
> stronę włąsnych dzieci biologicznych. Założe się o dobre piwo, że
> przesunięcie to dotyczy też inwestowania swojego czasu w kontakt i głębi
> zaangażowania emocjonalnego.
>
> Wstępem do tych statystyk podanych na początku poprzenego akapitu może być
> wyciekanie z układu rodzinnego mężczyzny, dotyczące rodzin jeszcze
> funkcjonujących (obserwowane choćby w sytuacjach w których rodziny takie
> zgłaszają się na terapię, o czym pisałem), przy czym, zapewne mamy do
> czynienia ze zjawiskiem "śnieżnej kuli" - dzieci pozbawione ojca będą
> miały mniejsze szanse na rzeczywiste, głębokie i jednoznaczne zrozumienie
> jego roli w procesie wychowawczym oparte na własnym doświadczeniu całego
> życia - dotyczyć to będzie zarówno dziewcząt jak i chłopców, którzy potem
> będą potem 'sprawcami' ciąz. Tworzy się nowa "pseudonorma"
>
> Interpretacje zjawisk, o których piszę są różne. Na 'dzień dobry'
> pojawiają mi się dwa pytania: (1)Czy upodabnianie się roli matki i ojca w
> życiu rodziny jest przyczyną tego zjawiska, czy też lekarstwem na to
> zjawisko? (2)Czy jeśli jest przycyną, to jest przyczyną główna - bo może
> ujawniają się w tej stopniowej zmianie statusu ojca jakieś inne
> biologiczne (instynktowe) lub kulturowe tendencje?
>
> Co do pierwszego pytania to wiem tyle, że kooperacji między dowolnymi
> 'podmiotami' sprzyja raczej ich komplementarna specjalizacja a nie
> wyrównywanie ról.
Zbyt ogólne twierdzenie.
> Co do drugiego to przypominają się jeszcze pomysły psychologów
> ewolucyjnych na różne 'strategie' reprodukcyjne mężczyzn i kobiet, oraz
> fakty ekonomiczne wskazujące na to, że rozwiniętych społeczeństwach -
> kobietom, z ekonomicznego punktu widzenia ojciec dziecka przestaje być tak
> potrzebny jak kiedyś.
I na szczęście.
Czy nie był to od zawsze wielki zarzut mężczyzn pod adresem kobiet:
że potrzebujemy was tylko dla zapewniania bytu?
Te związki, które trwają, mają szansę być lepsze, gdy trwają
'z przekonania'.
Natek
|