Data: 2004-12-30 13:45:41
Temat: Re: Alimenty
Od: "idiom" <i...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "agi ( fghfgh )" <a...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:41D3FC69.133DBDB4@poczta.onet.pl...
>
> Przyklad sliczny ale na dzien dobry widze pare 'ale'.
> Lazanki ile razy w tygodniu? 2, 3, 5 ?
Ten wątek już został roztrzęsiony z Adamem, ale przyznaję, poległam na
trującej papryce ;)
> Pracuje w Warszawie, takich firm i 'firemek' cateringowych jest tutaj
> zatrzesienie - oni maja jadlospisy wymyslone na tydzien, dwa wczesniej,
> zazwyczaj pare zestawów do wyboru - a mimo to dziwnie czesto padaja.
> To nie takie proste- szast prast, danie jednogarnkowe, polowa
> pracowników jakiejs firmy bedzie zainteresowana, czysty zysk.
> Co zrobic z jedzeniem, które nie 'zejdzie'? Koszty benzyny, spozywki,
> materialow, czas, miejsce....
> Jak przekalkulowac ilosci, skad wiadomo, ze nikt nie zrezygnuje z
> zamówien po tygodniu, dwóch bo mu sie nie oplaca kupowac?
Stąd, że na tych ludziach zostały przeprowadzone "badania rynkowe" -
ustaliliśmy, jakie ceny byłyby dla nich do przyjęcia. A to czy ktoś jest
zainteresowany byłoby zgłaszane "na bieżąco" czyli dzień przed.
> Przyklad z mojej firmy- jak byly oferty - zazwyczaj zainteresowanie bylo
> spore... jak przychodzilo co do czego to sie dziwnie szybko wykruszali
> potencjalnie chetni - bo nagle sie okazywalo, ze jeden wolal zamówic
> pizze, drugi jechal po chinszczyzne, trzeciemu taniej wychodzilo
> konsumowac kanapki przyniesion z domu a piatemu nie odpowiadalo danie
> typu: brokuly z sosem i makaronem. I wez tu dogodz wszystkim. A to byla
> tylko jedna kilkunastoosobowa firma potencjalnie zainteresowanych
> przywozonym jedzeniem.
Wiesz, może dlatego u mnie wyglądało to inaczej, że to nie Warszawa,
konkurencji żadnej (poza fastfoodami z dowozem) a wychodzenie po jedzenie
też raczej nie wchodzi w grę (to zadupie po prostu - wyjście trwałoby zbyt
długo)
pozdrawiam
Monika
|