Data: 2011-03-10 18:19:34
Temat: Re: Ambiwalencja
Od: Nemezis <s...@g...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Vilar napisał(a):
> U�ytkownik "Nemezis" <s...@g...com> napisa� w wiadomo�ci
> news:0baa6db9-5b76-44f4-b8bd-c18d6a43d224@17g2000prr
.googlegroups.com...
>
> Vilar napisaďż˝(a):
> > U�ytkownik "Nemezis" <s...@g...com> napisa� w wiadomo�ci
> > news:87371524-b35c-47cd-b149-b493b6ebd74e@22g2000prx
.googlegroups.com...
> >
> > Vilar
> > Ja mam inne podej�cie, chocia� �lub nie bra�em, bardzo spodoba�a
> > mi
> > si� postawa znajomej psycholodzki klinicznej. Kt�ra po prostu
> > stwierdzi�a �e zwi�zek to decyzja dwojga ludzi i to jest dziecinne
> > by
> > zwi�zek sw�j uzale�nia� od kogo� kto nagle stwierdza-- teraz
> > mo�ecie
> > byďż˝ parďż˝. To jest tak jakby ci ludzie nie bardzo potrafili sami
> > sformu�owa� swojej decyzji o zwi�zku, ale s� na tyle niedojrzali
> > �e
> > si�gaj� po kogo� kto im ten zwi�zek scementuje za nich.
> > Uwa�a�a �e to
> > jest jeden z powod�w rozwod�w w zwi�zku.
> >
> > _____
> >
> > Wiesz co?
> > Doceniam wag� rytua��w.
> > S� wa�ne dla nas samych i dla naszych bliskich.
> >
> > MK
>
>
> A ja uwa�am, �e �lub to jest wchodzenie z buciorami do mi�o�ci dwojga
> ludzi. Za komuny jeszcze konkubinat uwa�any by� za co� z�ego i raczej
> kobiety si� pi�tnowa�o z tego powodu. Ale oni w swoim zwi�zku naprawd�
> szukali relacji wbrew naporowi spo�ecze�stwa. Czyli nie to �e �lub
> u�wi�ca i dajemy sobie spok�j, tylko to �e my dbamy o siebie, bo jest
> to nasz zwi�zek. Mnie kiedy� j�zor do ziemi upad�, jak ich zobaczy�em
> razem na ulicy. Zachowywali si� jak obcy ludzie , a to znowu by�o
> buntem do tego �e pary na ulicy trzymaj� si� za r�ce i wciskaj� w
> siebie. Oni nie trzymali si� za r�ce i ka�dy zachowawa� si� jakby nie
> byli par� i to mnie uderzy�o, bo znowu mieli racj�, gdy� niezas�aniali
> sobie widoku nawzajem. W tym znaczeniu, �e godzili si� �e ka�dy jest
> indywidum w zwi�zku i nie chce ci narzuca� swoich oczekiwa�, akceptuje
> twoje '' JA'' .Dawali sobie przestrzeďż˝, nie ograniczali siďż˝ nawzajem.
> Bo ludzie narzucajďż˝ sobie jaki ty masz byďż˝ i niepozwalajďż˝ na '' ja'' w
> zwi�zku, a to '' ja'' przecie� wzbogaca mi�o��.
>
> ____
>
> To jest teoria...
>
> A praktyka, przynajmniej ___moja___, jest taka, �e jednak ma��e�stwo to
> zupe�nie inna bajka ni� proste �ycie we dwoje, poniewa� (w moim przypadku)
> jest daniem prawa do przynale�no�ci. Daniem prawa do siebie.
> I dlatego , Szanowny Globie, nie planuj� ju� wyj�cia za m��. Zbyt
> asekurancka si� zrobi�am.
> A z drugiej strony ta bezwzgl�dna przynale�no�� jest czym�, za czym tak
> naprawd� t�skni�.
>
> Skoro tak sobie szczerze rozmawiamy, MK
>
> PS. Ale kto� mo�e mie� inaczej. I szanuj� to.
Nie bardzo teoria, bo to jest jednak szukanie przejścia do więzi z
drugim człowiekiem. Społeczeństwo często chwali wartości, które
oddalają od siebie ludzi. Ostatnio widziałem ich syna z ojcem na
spacerze. I odrazu widać że ojciec dalej mu przestrzeń, na jego
ciekawość świata i syn idzie i pokazuje palem ojcu co zobaczył i nagle
widzę obok nich z bramy wychodzi jakaś kobieta, matka, która szarpie
za sobą dzieciaka, im bardziej narusza jego granicę tym bardziej on
się szarpie i odbiega od niej. Ich spacer to szarpanina , walka. Lubie
ich obserwować, zachowanie, bo to jest czysta wiedza.
|