Data: 2005-01-09 13:28:42
Temat: Re: CHWYT i UNIK by ksRobak
Od: "Janusz H." <h...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
vonBraun news:crpr5s$1c92$1@news2.ipartners.pl :
> ksRobak wrote:
/.../
>>Powtarzasz jak małpa jakieś frazesy o procesach. To bełkot.
>
> Robaku, spróbuj nie ubliżać rozmówcom/y, to jest chore! :-(
Tu tkwi pewien szkopuł: "to" niekoniecznie musi być chore.
Niestety, w większości wypadków "ubliżanie rozmówcy" albo traktowane
jest jako coś niestosownego, obrzydliwego czy wręcz karygodnego, albo
staje się środkiem wyrazu 'rozdawanym lekką ręką' (vide Edek Robak czy
cbnet - obaj piszą tak jak piszą nie bez grubych powodów).
Takie utrwalone i niereformowalne bieguny (wraz z charakterystycznymi
dla siebie wariacjami) to dopiero są nieźle chore.
Abstrahując jednak od uwięzionego w świecie własnych skojarzeń Edka,
proponuję byś spróbował poszukać w ubliżaniu nie tylko choroby (bzdury),
ale i głębokiego sensu (zdrowia). Np. tu:
<< Pomyślny bieg spraw był dla C. nie do przyjęcia. Gdy mogła podpisać
umowę o pracę z zamieszkaniem, z dużym polem samodzielności, nie
wytrzymała. Najadła się uspokajających pastylek. Odwieziono ją do
szpitala, potem do ośrodka psychiatrycznego, z którego zadzwoniła do
kogo się dało, aby rozpowiadać, co zrobiła. Czekała, jak dawniej, na
słowa pocieszenia i gratyfikacje. Nie otrzymała ich. Zmusiła jednak
rodziców do tego, by przyjechali po nią i zabrali do domu. Kiedy
zadzwoniła, opowiadając o tym, że chce popełnić znowu samobójstwo, że ma
urojenia itd., powiedziałem jej, że ja na jej miejscu też miałbym
urojenia i popełniłbym samobójstwo. Zamilkła. Opowiedziałem, dlaczego
tak bym postąpił.
Moja mowa była krótka i nieprzyjemna. Powiedziałem C., że nie jest
chora, a wyrachowana i leniwa. I, że powinna wykonać swój zamiar z
innego powodu. Dlatego, bo poniżyła i skompromitowała osoby, które
zaangażowały swój autorytet, aby jej pomoc. Nazwałem takie zachowanie
wyjątkowo bezczelnym. Po czym życzyłem C. miłych wakacji w szpitalu.
Tak zakończyłem rozmowę. Dodałem jeszcze zdanie na temat miłości.
Zauważyłem, że sposób, w jaki ją niszczy i degraduje jest przemyślny i
cyniczny. I, że za grę, którą cynicznie prowadzi musi kiedyś zapłacić.
Nie może więc odgrywać bohaterki i samobójczyni. W ten sposób pożegnałem
się z C. Po dwu miesiącach dostałem wiadomość, że podjęła pracę z
dziećmi. Ale z domu się nie wyniosła.
Ocena zachowania C. w ciągu trzech lat naszej znajomości nie jest łatwa.
Zdumiewa mnie nadal zaciekłość i lęk przed opuszczeniem domu. Woli
chorować, halucynować, psychotyzować swoje życie niż wydostać się z
układów kazirodczych. Zachowuje się tak, jakby czekała na śmierć ojca,
jakby chciała go zabić, w jakiś magiczny sposób. Odgrywa rolę rencistki,
chorej psychicznie, wariatki, samobójczyni. W tej patologicznej grze C.,
czuje się wyróżniona i wyniesiona do roli bohaterki.
Terapia nie jest zakończona, trwa jako gra Dziecka z Rodzicami.
Mediatorami są rożni terapeuci i duchowni. Jest to dla mnie lekcja
poniżania Rodzica przez Dziecko i Dziecka przez Rodzica. Jest to lekcja
pełna kamuflaży, doświadczeń ohydnych i zaskakujących. Warto odczytać w
niej prawdę o niszczącej sile uzależnienia, zamaskowanej narkomanią i
samobójstwem. >>
[Tadeusz Kobierzycki, Poza miłością i wolnością.
Syndrom uzależnienia psychologicznego]
http://www.geocities.com/Athens/Forum/5921
Albo (http://www.google.pl/advanced_group_search i ID wiadomości):
3...@p...onet.pl
Przy okazji możesz także zerknąć na:
3...@p...onet.pl
3...@p...onet.pl
W miarę potrzeb (i czasu) rozwinę,
Janusz Harasimowicz
|