Data: 2003-05-20 15:56:06
Temat: Re: Ciekawy program TV
Od: robercikus <r...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik Scalamanca napisał:
[..]
> A jednak chyba nieuważnie czytasz, bo nigdzie nie napisałam, że
> to mój pogląd. Wręcz przeciwnie, napisałam tak:
>
> --
> Mam ambiwalentne odczucia. Skoro mnie się podobają włosy blond,
> niebieskie oczy i leworęczność, to czemu komuś ma się nie podobać
> jakiś rodzaj niesprawności? ___Sama jeszcze nie wiem, co o tym
> myślę___
>
> A następnie napisałam:
>
> Nie wiem. Może Wam uda się rozstrzygnąć?.
I tu, jak dla mnie wskazujesz na zależność w Twoim postrzeganiu cech
wyglądu zewnętrznego i niepełnosprawności jako cechy mogącej mieć wpływ
na ew. atrakcyjność... ale już może zostawmy ten spór ;-) bo do niczego
on nie prowadzi.
>
[..]
>
> Zamiast dyskutować o tym, co jest tematem dyskusji, ja Ci
> tłumaczę, o czym dyskutujemy. :P
I całkiem niepotrzebnie... ;-))) Nie masz mnie chyba za półgłówka...??? ;-D
Jeśli chcesz, możemy pogadać o
> nierozerwalności wszystkich cech ludzkich, ale... [..]
O tóż chodzi, skoro się zgadzamy, to nie ma o czym dyskutować. ;-)
[...]
>>Zauważ, że w związku z tym co napisałem już
>>wcześniej,uważam kalectwo za oznakę jakiejś niższej wartości pod
>>pewnymi względami, a co za tym idzie, owo jabłko staje się automatycznie
>>mniej kuszące.
>
>
> Zauważyłam. I tego nie rozumiem. Bo dla mnie ON _absolutnie_ nie
> oznacza niższej wartości. Przynajmniej jeśli idzie o kontakty
> interpersonalne, bo jako pracodawca szukający murarza jako mniej
> wartościowego zapewne postrzegałabym faceta bez rąk. Ale jeśli
> szukam gruszki, to odrzucam jabłko, to naturalne. :-) Jeśli
> natomiast szukam partnera, to nie obchodzi mnie, czy jest ON, czy
> nie (i niesprawność nie jest żadną wartoiścią czy jej brakiem, bo
> nie ma znaczenia), tylko czy go kocham czy nie.
>
Owszem, weź jednak pod uwagę fakt, że żeby ZACZĄĆ kogoś kochać, by owa
miłość, czy jej zalążek mógł się pojawić, musi zaistnieć ku temu swoisty
impuls. Tu zapewne liczy się pierwsze wrażenie, jakie na Tobie wywrze
dana osoba. Może to być też zespół wrażeń i doznań z tą osobą związany,
ale zawsze coś tam musi być. Przecież zauroczenie kimś nie spadnie z
nieba i nie wydaży się ot tak, bez wyraźnego impulsu - myślę, że tu się
ze mną zgodzisz...? W tym kontekście postrzegałbym ewentualny mechanizm
pobudzania czegoś, co możemy nazwać umownie miłością, albo bardzo
początkową jej fazą ;-). Właśnie w odniesieniu do tego uznałem ON za
niejako słabiej uposażone w wyścigu po partnera ;-), bo na pierwszy rzut
oka mogą wydawać się mniej atrakcyjni od reszty społeczeństwa - mają w
końcu swoje ułomności... zdrowi tych ułomności wprawdzie nie mają, ale
mogą mieć inne ;-) tylko, że ich nie widać na pierwszy rzut oka ;-)
>
>>Jak dla mnie wiąże się to bezpośrednio ze skojarzeniami,
>>jakie nasuwa niepełnosprawność - jak choćby owe obowiązki, o których
>>wspominałem, czy też zmniejszona sprawność podczas ewentualnego aktu
>>seksualnego, albo i inne.
>
>
> Bo tu trzeba sobie postawić pytanie, co chcę z tą osobą robić,
> kim dla mnie jest i kim ja dla niej jestem. Jeśli kocham -
> niesprawność nie zmniejszy jego wartości. Jeśli "tylko" chcę z
> nim uprawiać seks i zależy mi na pozycjach, których ON nie jest w
> stanie przyjąć, to się zastanawiam. Też nie zakładam mniejszej
> wartości, ale inną jakość tak. Bo może pozycji X nie wypróbujemy,
> ale wypróbujemy inne, nie mniej wartościowe. Wartość dla mnie to
> cecha sytuacyjna.
...ale i bardzo subiektywna
>
>
>>Tu ON powinna starać się zabłysnąć jakąś swoją
>>cechą, czy ich zespołem, by partner właśnie je zauważył i by one skupiły
>>jego uwagę
>
>
> Ej, jaką uwagę?! Żadne cechy nie decydują o miłości! Kocha się
> nie za coś, ani nie mimo czegoś. Kocha się, bo nie można inaczej!
> A nie za jakieś cechy! Nie można komuś powiedzieć "Kocham cię
> mimo, że jesteś ON"! To tak, jakby przyznawać, że ON jest
> podczłowiekiem, a kochanie go jest jakimś ekstra wyczynem. Kocha
> się po prostu.
>
>
>>, a wtedy kalectwo przestanie mieć znaczenie.
>
>
> W miłości ono nie ma znaczenia. Bez względu na inne cechy. Jeśli
> ktoś, aby pokochać ON, potrzebuje jakichś ekstra cech, bo
> kochanie kaleki wymaga dla niego rekompensaty, to soryy, dla mnie
> to nie miłość.
>
I tu się chyba nie do końca zrozumieliśmy. o zabłyśnięciu pisałem w
odniesieniu do mechanizmu powstawania 'naszej' miłości. Nie muszę chyba
mówić, że sama miłość, jako proces długotrwały nie będzie się sama
napędzała, ją trzeba pielęgnować, bo inaczej uschnie - zaniedbana miłość
jest jak zaniedbany ogród. Oczywiście, że żadna rekompensata nie jest
potrzebna, by móc 'wytrzymać' z osobą niepełnosprawną ;-) Potrzebna jest
jednak jakaś cecha potencjalnego partnera w momencie narodzin zalążka
miłości, impuls, który subiektywnie zostanie bardzo pozytywnie oceniony
przez partnera. Tak jest w każdym przypadku, ale gdy ktoś jest ON z
widoczną niepełnosprawnością, to ma znacznie utrudnione zadanie, bo w
świadomości większości społeczeństwa pokutuje przeświadczenie, że facet
bez ręki jest mniej wartościowy od zdrowego, albo laskaw grubych
okularach nie jest aż tak ponętna i atrakcyjna, jak jej siostra
bliźniaczka, która tych okularów nie musi nosić, bo jest zdrowa.
>>Tu nawiążę do tego, co napisałem wcześniej, gdy niepełnosprawność wiąże
>>się z jakimiś nieciekawymi skojarzeniami, to jak może się podobać?
>
>
> Oj, może, może - sam napisałeś, że to może się rozgrywać poza
> naszą świadomością.
Nooo... jeżeli mi ktoś nasuwa swoim wyglądem, czy najbardziej
rzucającymi się w oczy cechami swojego zachowania złe skojarzenia,
jeżeli widząc go[ją] w danej sytuacji, czy scenerii przychodzą mi na
myśl jakieś koszmarne wspomnienia, a dzieje się to całkiem podświadomie,
bez mojego aktywnego udziału i uświadamiam sobie to dopiero po fakcie,
to nie sądze, by ta osoba mogła mnie olśnić... ;-) chyba, że miałbym
zadatki na masochistę ;-)
Nie zawsze znamy przyzyny podobania się.
> Powiedziałabym, że w większości przypadków nie wemy, dlaczego coś
> nam się podoba. Mówimy DGCC i już. :-)
>
Pewnie, że nie znamy, ale każde podobanie się, albo niepodobanie ma
swoją przyczynę i może ona tkwić w bardzo różnych rzeczach np. w
kulturowo uwarunkowanym postrzeganiu niepełnosprawności jako wady, a
ściślej cechy umniejszającej wartość człowieka jako jednostki mającej
żyć w społeczeństwie...
[...]
> Ja Cię od początku rozumiem. :-))) Tylko próbowałam Ci
> wytłumaczyć, że rozmawialiśmy o czym innym. :-)))
>
po prostu inaczej podchodzimy do niektórych zagadnień ;-) i nieco
inaczej je postrzegamy...
pozdrawiam
robercikus
|