Data: 2003-01-30 10:45:37
Temat: Re: Cierpie..czy jestem sam sobie winny?Co robic?
Od: "vad" <b...@k...net.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik Gandalf <s...@p...fm> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:
> Rozmawialismy dzisiaj...dlugo i szczerze...Nie wiem czemu ale podszedlem
do
> tego bardzo spokojnie.Uznalem,ze obojetnie,co ma byc, zycze jej jak
> najlepiej.Bez krzykow,jakiegos szamotania sie czy szalejacych
> emocji...Rozmowa przebiegla nad wyraz obiecujaco.Chce do mnie wrocic.Ale
boi
> sie tego,boi sie,ze znowu bedzie zle...Czuje sie winny,bardzo...Oczywiscie
> dalem jej czas do namyslu...Ma to przemyslec i odezwac sie wtedy, gdy
> zdecyduje sie,ze bedzie mogla zaryzykowac.
> Wiele mi daly Wasze wypowiedzi.Dziekuje za wszystkie.Bez wzgledu na to co
> bedzie,musi byc dobrze.Jezeli nie zechce byc ze mna los na pewno zgotuje
nam
> cos niezwyklego...Moze nie bylo nam pisane..
> G
Witaj
Minęło sporo czasu od Twoich wypowiedzi , może się coś zmieniło na + .
Chciałbym jednak zwrócić uwagę na jedną rzecz . Jest mężczyzna z natury
rzeczy zaborczy (biologia) i trudno z tym walczyć . Na to nakładają się
jeszcze wzorce zakodowane w procesie wychowania i dojrzewania . Więcej w nas
zwierzęcia niż skłonni jesteśmy przyznać :-). Istnieje jednak pojęcie umowy
. Jak jasno sprecyzowane są warunki na jakich strony chcą ze sobą być to
wtedy kwestia ich dotrzymywania . Można iść czasami "na żywioł" , licząc że
jakoś to będzie lecz gdy się nie uda to wtedy cena za takie
"niedopracowanie" bywa wysoka . Zakochanie się i emocje z tym związane to
jedno ale gdy trzeba (chce się) żyć razem to warto się wcześniej dogadać .
pozdr.vad
|