Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
ews.man.poznan.pl!news.astercity.net!news.internetia.pl!mimuw.edu.pl!news.mimuw
.edu.pl!uw.edu.pl!lublin.pl!news.onet.pl!not-for-mail
From: "nieKrzys" <kris_73@ poczta.onet.pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: Co to jest miłość?
Date: Mon, 4 Nov 2002 13:26:04 +0100
Organization: news.onet.pl
Lines: 162
Sender: m...@f...onet.pl@pm137.warszawa.cvx.ppp.tpnet.pl
Message-ID: <aq5p3n$c9k$1@news.onet.pl>
References: <aq5khh$5a2$1@foka.acn.pl>
NNTP-Posting-Host: pm137.warszawa.cvx.ppp.tpnet.pl
X-Trace: news.onet.pl 1036412855 12596 213.76.108.137 (4 Nov 2002 12:27:35 GMT)
X-Complaints-To: a...@o...pl
NNTP-Posting-Date: 4 Nov 2002 12:27:35 GMT
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 5.00.2919.6600
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V5.00.2919.6600
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:166013
Ukryj nagłówki
Użytkownik "Bacha" <b...@p...onet.pl> napisał
> W wielu postach mniej lub bardziej wprost ocieramy się o fenomen miłości.
Czy to, co jest w tych postach to na pewno milosc?
> Ktoś stwierdził nawet, że grupa staje się "kącikiem złamanych serc".
Nie denerwuje mnie temat milosci.
Zadziwia mnie postawa pytajacych.
Nie ma ani slowa o pragnieniach drugiej osoby.
Posty sa najczesciej w stylu:
"Jak ja/go zdobyc/odzyskac?" (w domysle dla siebie i tylko dla swoich
"korzysci" - jak przedmiot)
"Poprzyjcie mnie, ze to dziwka/skurwiel skoro mnie zostawil/a..." (latwiej
mi bedzie zaakceptowac ze mam racje)
I jeszcze prosby "techniczne" na temat postepowania ze swoim przedmiotem i
najlepszej metody zmieniania go/jej.
Gdzie tu milosc i gdzie akceptacja zapytowuje?
> "Kochac. Jak to łatwo powiedzieć. ..." - wyśpiewywał niegdyś Piotr
> Szczepanik.
Wlasnie to slowo stracilo wiele. Za latwo sie je wypowiada.
I dodatkowym problemem jest to, ze kazdy ma inna definicje.
* Interpretacja "popularna":
Milosc to to co pokazuja filmidła amerykańskie.
Tzn. dwoje sie spotkalo, trafili na siebie. Potem byly perypetie.
Ale zakonczylo sie happy-end'em. Kobiety płaczą wychodząc z kina.
Oczywiscie nie jest pokazane dalsze zycie bohaterow.
Bo po co gmatwać ideał?
IMHO To co tam jest pokazane to jedynie zakochanie.
* Interpretacja religijna:
Milosc to znaczy dawac z siebie innym.
Ty jestes niewazny. Zyj dla innych.
Albowiem kto sie poniza bedzie wywyzszony ...
W skrocie - jesli kochasz to uszczesliwiaj swoim kosztem. itp.
Troche smutna taka milosc. Odrzucilem ten poglad wraz z religia.
> A my sami. Prawie wszyscy kochamy lub kochaliśmy, pragniemy lub
pragnęliśmy
> być kochanymi. Wiele miłości po czasie okazywało się być tylko złudzeniem,
> wiele rozczarowaniem. Czy ktoś może z całą pewnością stwierdzić, że się w
> miłości spełnił, całkowicie i bez zastrzeżeń.
Ja jeszcze nie, ale pracuje nad tym :)
> Na czym zatem polega fenomen miłości? Co to jest miłość?
Ojj teraz to zadalas pytanie w stylu "co to jest swiadomosc" :-)
Milosc matki do dziecka?
Zolnierza do kraju?
Braterska?
Milosc do ludzi?
Partnerska?
> Fizjologowie odkryli, że gdy się zakochujemy, w rejonie mózgu, zwanym
> cialem libitycznym, wystepuje wyjątkowo dużo substancji zwanej
> fenylo-etylo-aminą, zwiazku podobnego w budowie do amfetaminy. Czy miłość
> jest zatem efektem działania fenylo-etylo-aminy?
Wlasnie. To nie milosc a zakochanie. A kazda emocja z czasem przechodzi.
Tak to juz jest w biologii. Do kazdego bodzca sie po pewnym czasie
przyzwyczajamy.
Jak stukamy w deseczke po ktorej idzie slimak to kilka razy sie schowa.
Ale za ktoryms razem mimo stukania piescia i tak bedzie szedl dalej.
Przyzwyczai sie.
I czesto zakochanie nie przerodzi sie w milosc, ale wlasnie w
przyzwyczajenie.
No chyba ze wkracza nowy, lub mocniejszy bodziec -
w tym przypadku zwiazku np. zmiana partnera.
I chemia znow zadziala. Ale za ktoryms razem tez juz nie :(
I wtedy powiedza o czlowieku ze zimny skrzywdzony i wyzuty z uczuc.
Przez jakis czas myslalem, ze milosci tak na prawde wcale nie ma.
Jest wlasnie tylko to chemiczne zakochanie i fascynacja.
A reszta to wymysl spoleczenstwa.
Bo gdy czlowiek jeszcze nie umial mowic, tylko biegal z kamieniem
i polowal na mamuty, (Prosze nie bic jesli chronologia sie nie zgadza)
to tez sie wiazal w pary i zakładał rodzine i rodzil dzieci.
Nie zastanawial sie nad tym wcale. Kierowal sie emocjami,
a nie przemysleniami i filozofia ktorej nie bylo.
Czy wtedy nie bylo milosci?
A jesli byla to czy byla "wieczna"?
Przeciez zaden ksiadz tudziez rodzic czy sasiadka, nie powiedzial mu wtedy
ze nie mozna zmienic partnera.
Mysle ze tak jak i dzis. Mozna znalezc kogos, z kim nawiarze sie taki uklad,
ze
istnieje wewnetrzna motywacja do bycia z ta osoba. Wewnetrzna.
A jesli jej nie ma, albo nagle sie skonczy to
"po co dalej pic to samo piwo skoro z niego juz ulecial gaz" :-)
(A co ... tez se zacytowalem he he)
Moze ta milosc to tylko wytwor naszej swiadomosci? :)
Obecnie mysle, ze zeby zakochanie zmienilo sie w "milosc", to trzeba
swiadomie
dbac o zwiazek. Miec swiadomosc, ze te poczatkowe emocje mina, zaczniemy
dostrzegac wady partnera. I bedziemy musieli je zaakceptowac.
Dodatkowo milosc nie moze byc jak to czasem ludzie pisza poswieceniem,
czy wyrzekaniem sie czegos. Ja za taka dziekuje.
Owszem, czasem trzeba isc na kompromis.
Ale jesli jest to swiadomy wybor to nie odczuwamy tego jako ciezar, ale
jest to wrecz przyjemne.
Owszem moze sie zdarzyc, ze mamy taki fart, ze trafimy idealnie
i za pierwszym razem. Nie musimy sie wtedy dostosowywac, ani tworzyc
kompromisow. Ale obwaiam sie ze jak zaczalbym szukac takiej idealnej
partnerki to by mi zycia nie starczylo, a szkoda czasu.
Moj byly szef mawial ze zdarza sie to raz na milion.
> J. P. Sartre mówił, że "piekło to inni"; w związku z tym bardzo szczególna
> jest jego definicja miłości - "kochać, to wspólnie nienawidzić tego samego
> wroga". (??)
> Czy taka jest/była wasza miłość?
Hm to raczej podstawa do zakladania jakichs stowarzyszen, czy innych grup
interesow.
IMHO Z miloscia to ma niewiele wspolnego.
>Henryk Elzenberg, filozof polski, stwierdził był, że "ze miłość to radość z
> cudzego istnienia". (?) To już chyba jest nam nieco bliższe.
Szkoda, ze malo kontekstu. Ale moze zmienilbym ze ... "ze wspolistnienia"?
> Czy tak naprawdę wiemy, co to jest miłość, czy też zmagamy się z czymś
> nieznanym, popełniając te same błędy, co inni przed nami?
Ja mysle ze wiekszosc sie nad tym wcale nie zastanawia.
Albo przyjmuje jedna z powyzszych definicji.
> A Ty? Czy Ty wiesz co to jest miłość?
Nie do konca. Ale juz wiem czym nie jest.
Wiec ide w dobrym kierunku ... chyba. :)
> Czy też tak, jak wielu innych,
> błądzisz po omacku.
A ktos napisal jakis dobry, uniwersalny podrecznik? ;-)
Jak sie ktos nie zgadza prosze delikatnie i po kolei, ja nie psycholog,
tylko zwykly sprzedawca :-)
Pozdr
nieKrzys
|