Data: 2008-05-10 07:07:35
Temat: Re: Contra A. Tysiąc - argument nad wszystkie inne.
Od: "Justyna" <c...@p...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Ikselka" <i...@g...pl> wrote in message
news:wvatc102f2d8$.1novfz3sqaqpz$.dlg@40tude.net...
> Dnia Fri, 9 May 2008 23:40:14 +0200, Justyna napisał(a):
>> To inna bajka, ale jak już się przypadkiem zrobiło to ma się nadal pewne
>> prawa.
>
> A prawo dziecka gdzie?
>
Ależ są, są. Tylko lekką paranoją byłoby stawiać życie nienarodzone nad
narodzonym. Jak już pisałam dotyczy to tylko sytuacji zagrożenia życia i
zdrowia matki i póki co nasze prawo gwarantuje to.
>> I nie mówię tu, że komuś się nie chce zabezpieczać lub traktuje
>> aborcję jak metodę antykoncepcyjną-tu nawet mój liberalizm nie sięga.
>>
>> Konstytucyjnego. Nie musi mieć moralności katolików czy innych. Ale
>> państwo
>> (w teorii jak widać) gwarantuje jej prawo do usunięcia ciąży w przypadku
>> zagrożenia życia lub zdrowia.
>> (W sumie ciekawe, że jako podatnik muszę płacić za czyjeś sumienie.)
>
> Ty się martw, abys jako podatnik nie płaciła za czyjś BRAK sumienia.
>
Ależ płacę-za każdego przestępcę. Nawet mogę sobie wyobrazić sytuację, w
której pani Tysiąc korzysta z podziemia aborcyjnego, trafia na konowała i
wykrwawia się po nieprawidłowo wykonanym zabiegu, a jej rodzina obarcza jej
śmiercią lekarzy, którzy odmówili jej zabiegu. Ciekawa perspektywa no nie?
> Nie mogę sobie wyobrazić, jak odebrać kochającej matce dziecko dla jej
> dobra. To oksymoron, coś, co nie ma racji bytu w świecie rzeczywistym.
> Tak,
> jak "leżeć stojąc".
>
Ależ nie-trzeba wysilić tylko wyobraźnię. I pójść troszeczkę dalej. Dziecko
potraktujmy jako dar-taki sam jak życie i zdrowie. I teraz ktoś dla dobra
kogoś innego próbuje go odebrać. To jest to samo.
>> Obie miały prawo do aborcji.
>
> Tylko Agata Mróz, teoretycznie, bo ona sama nie bierze tego pod uwagę.
>
Ustawowe? A to ciekawe, bo gdyby pani Tysiąc prawa nie miała to teraz nie
płacilibyśmy jej odszkodowania.
>> Pani Mróz nie chciała z niego skorzystać,
>
> Dla niej nie było takiej możliwości, więc i dylematu.
>
Możliwość? Była. Nasze prawo jej gwarantowało. To, że jej sumienie jej nie
pozwoliło to jej decyzja.
>> a za
>> panią Tysiąc zadecydował ktoś inny.
>
> Pani Tysiąc pękła prezerwatywa. Za chwilę oskarży jej producenta... oraz
> sklep, że źle ją przechowywał, a potem pozwie prezydenta o alimenty, bo
> pieskie państwo antyaborcyjne mamy ;-P
> Cóż, ten typ tak ma.
>
Kobieto-mącisz. Ja cały czas piszę o PRAWIE, ustawowym prawie i podejmowaniu
decyzji. O tym, że ktoś bezprawnie podjął decyzję za kogoś.
Nie może, bo zarówno producent jak i sprzedawca są chronieni przed
rozczeniami tego typu. Musiałaby cały Sejm i Senat pozwać. Zresztą-prawo do
aborcji istnieje to lekarze podjeli błędną decyzję, że jej nie przysługuje
(dlaczego to oni nie płacą?).
>> Czy teraz różnica jest widoczna?
>
> Cały czas o niej mówię, ale chyba to nie ta, o którą Ci chodzi.
Tak, bo mówisz o różnicy postawy. A ja o państwowym prawie. Bez mieszania
religii, moralności czy etyki, bo już mądrzejsi (przynajmniej w teorii) nad
tym siedzieli układając takie, a nie inne prawo. Pogódź się z tym, że
jeszcze nie żyjemy w państwie kościelnym i tym samym mamy prawa, które się
mogą katolikom nie podobać.
Pozdrawiam
Justyna
|