Data: 2005-04-06 23:39:57
Temat: Re: Coś dla obrońców życia za wszelką cenę
Od: Marsel <m...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Pyzol wrote:
> "Marsel" <m...@p...onet.pl> wrote in message
> news:d2v1lh$bmk$1@nemesis.news.tpi.pl...
>
>>przybliz mi te moralnosc, ktora pozwala poslugiwac sie cierpieniem innych
>>dla zaspakajania wlasnych ambicji opiekunczych, prosze
>
>
> Marsel, wolisz kurze meki czy pokrzywke?!
Moze niewinny zarcik to, a moze Ty sie epatujesz cierpieniem, co? ;)
> Jakie "ambicje"?
Pewnie i ja zle postawilem pytanie...
To Twoje odwolanie sie do porównania z opieka nad dzieckiem najpierw
mnie zaskoczylo, ale zaraz potem nasunelo podejrzenie, ze moze mniejsze
znaczenie ma tu sam podmiot niz mozliwosc "spelnienia sie" opiekuna.
Zreszta ktos tu niedawno, albo nawet Ty sama, wspomnial o tym, ze opieka
nad cierpiacym cos tam daje... I z tym moge sie zgodzic, ale czy
pozwolibym sobie w ten sposob czerpac w kazdych okolicznoscich juz mocno
watpie. Tzn dzis nie daje sobie na to zgody, ale jak postapilbym kiedys
oczywiscie nie wiem. Sama mozliwosci opiekowania sie nie jest dla mnie
bezwgledna wartoscia, a Ty zdaje sie mowisz - tak, opiekujmy sie za
wszelka cene, do konca, albo i bez konca, mniejsza o ta druga strone
albo jakby ona napewno tego chciala. Innymi jeszcze słowy, czy nie jest
aby tak, nie bywa, ze opiekujac sie kims, robimy to przede wszystkim dla
siebie? Wg mnie moze dojsc w takim przypadku do "zapomnienia sie", ale
nie wykluczam, ze dla kogos innego nie ma tu ograniczn. I o to pytam.
|