Data: 2007-11-25 01:08:42
Temat: Re: Czasami...
Od: Fragile <e...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 25 Lis, 01:12, Ikselka <i...@p...onet.pl> wrote:
> Fragile napisał(a):
>
>
>
>
>
>
>
> > czasami chcialabym
> > aby mnie nikt nie kochal
> > aby swiat o mnie zapomnial
>
> > wtedy
>
> > gdybym zgasla
> > nikt nie musialby
> > cierpiec
> > rozpaczac
> > plakac
>
> > konalabym w samotnosci
> > odeszlabym w samotnosci
> > z tego swiata
> > wiem
> > to straszne uczucie
> > czy jestem masochistka
> > moze poniekad
>
> > ale ja tylko pragne
> > by nikt poza mna
>
> > nie cierpial...
>
> To są myśli każdej wrażliwej, kochającej osoby. Skąd ja je znam?
> Tylko egoiści marzą, aby w momencie VVVVVV\_______________________
> otaczał ich wianuszek płaczących...
> I najtkliwiej Ci powiem: skoro zaznajemy miłości i dajemy miłość, nie
> wolno nam jej zaprzeczać w ostatnich chwilach, pragnąc wtedy samotności.
>
Tak naprawde nie chcialabym byc wtedy sama... Tak bardzo chcialabym,
by byl przy mnie ktos bliski... A jednoczesnie tak bardzo nie chce, by
cierpial...
>
> Miłość - to bycie razem do końca.
>
Tak. Do konca...
Chec, by ukochane osoby przestaly mnie kochac, aby mogly uniknac
cierpienia w chwilach, gdy ja np.cierpie/jestem w sytuacji zagrozenia
itp. - to taki stan emocjlonalny, ktorego czasami doswiadczam, z racji
na ...;) Jednak tak naprawde bez tej ogromnej dawki milosci, ktora
daje i otrzymuje nie bylabym w stanie funkcjonowac. Ona mnie trzyma
przy zyciu, nie te wszytkie 'ten tego' ;) Tylko milosc! :) Tylko po
prostu tak ciezko patrzec jak najblizsze Ci osoby tak strasznie
cierpia... przez Ciebie... (wiem, wiem, to glupie co pisze - ja,
przeciwniczka poczucia winy w sytuacjach, na ktore nie mamy wplywu). I
wiem, poczucie winy jest tu jakims absurdem, a jednak czasami
czlowieka dopada... Paranoja.
I doskonale zdaje sobie rowniez sprawe z tego, ze nasze/ludzkie
wyobrazenia na temat i uczucia/odczucia zwiazane z pewnymi sprawami,
zwlaszcza tak powaznymi jak zycie, smierc, cierpienie, milosc
zmieniaja sie w zaleznosci od etapu zycia, na ktorym sie znajdujemy, w
zaleznosci od doswiadczen, no a najbardzej chyba uzaleznione sa od
'punktu siedzenia' ;)
I tak np. _myslac_ (nie _doswiadczajac_ w danej chwili) o sytuacji
zagrozenia swojego (lub czyjegos) zdrowia/zycia, czlowiek moze sobie
cos tam wyobrazac - swoja reakcje, zachowanie, emocje, pragnienia,
oczekiwania, jak rowniez reakcje i emocje innych, bliskich nam osob.
Troche inaczej, pokusze sie nawet o stwierdzenie _cakowicie inaczej_
maja sie sprawy, gdy 'cos' (choroba, zagrozenie zycia, smierc)
przestaje byc mysla/wyobrazeniem, a staje sie rzeczywistoscia. Tysiace
mysli przebiega przez glowe niczym na wyscigach. Walcza ze soba,
siluja sie, po pewnym czasie niektore sie wykruszja, inne pozostaja,
by znowu kiedys ustapic miejsca kolejnym... I choc po pewnym czasie
nadchodzi moment 'stabilizacji' myslowo-emocjonalnej, to gdy osoba
jest wrazliwa, kazde zachwianie w danej sytuacji, kazde pogorszenie,
kazdy sygnal, ze oto nadchodzi gorszy moment i czas, moze byc
przyczyna pekniecia kruchej skorupki na powierzchni tej jakze ciezko
osiagnietej 'stabilizacji'. I znowu Wielka Pardubicka sie zaczyna ;)
>
> I nie myśl tyle, tylko kochaj :-)
>
:)
Moze zbyt mocno kocham? Czy mozna kochac zbyt mocno? Nie chce, by
cierpieli...
--
Fragile
|