Data: 2009-10-20 12:28:44
Temat: Re: Czekając na '' wielką miłość ''.
Od: "Duch" <n...@n...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Red art" <r...@o...pl> wrote in message
news:hbk4l2$taf$1@news.onet.pl...
> Ja nie dyskredytuję - ale wskazuję, że w naszej kulturze
> często się przecenia jego rolę, mitologizuje. Ściśle
> z zakochaniem wiąże się statystyka kryzysów małżeńskich
> (po 4-8 latach) oraz także rozwiązłość seksualna i liczne
> zmiany partnerów i spłycenie więzi - gdzie wręcz 'poluje
> się' nie tyle na partnera, co na 'strzał narkotyczny', jaki
> nam funduje nasz własny mózg.
> Zresztą ten sam strzał, który ludzi popycha do ołtarza,
> w późniejszym wieku nierzadko pcha do zdrady i rozpadu
> małżeństwa.
hmmmmm, piszesz "mitologizuje sie" - to zaklada z gory ze
zakochanie jest zle. Nie wydaje mi sie zeby w nastepsie
z zakochanego zwiazku od razu mialyby byc pozniejsze zdrady.
Takie pary sa raczej bardzo trwale.
Byc moze sa rowniez ludzie ktorzy lubia "kolejne polowania" -
ale to MZ zupelnie inna bajka
Zreszta, podobno historia jest taka:
dawniej czyli ze 300 lat temu, nie mowilo sie o czyms
takim jak zakochanie. Dopiero XIX wiek stworzy
marzenie o zakochaniu,
a praktycznie zostalo to wcielone w zycie dopiero w XX wieku.
Wiec nie wiazalby to z "nasza kultura Europejska" ale raczej z
kultura masowa ktora - pojawiajac sie w XIX wieku -
zaczela sprzedawac i rozbudzac ludzkie marzenia.
> Osobiście nie widzę żadnej różnicy między tym zakochaniem,
> które zdarza się 'za pierwszym razem' a tym, które zdarza się
> za razem 'n-tym' - zmienia się tylko to, że za n-tym razem
> jest to już (powinno być) lepiej rozumiane i sterowalne.
a ja widze roznice. Mowi sie czesto nawet o kims "moja najwieksza i jedyna
milosc".
> Cieszy mnie to, że w kk są księża, którzy
Kurde, co jest z tym kk - na jakakolwiek dyskusje schodzimy,
nawet zaspokajanie niepelnosprawnego, ciagle musi to miec
cos wspolnego z kk...
> Zreszta w kk dość wyraźnie się to rozdziela
> - miłość i zakochanie to nie to samo.
generalnie mowi sie o rozdzielaniu wszedzie
ale to nie znaczy ze zakochanie jest gorsze, ze
trzeba od razu to "wyplenic". To po prostu bardzo wazny etap, IMO.
> Samo zakochanie w istocie
> swej jest porównywalne z epizodem psychotycznym, ma bardzo
> konkretne, popędowe podłoże, jest przesycone seksualnością.
> Tylko właśnie ze względu na towarzyszący 'odlot' nie zawsze
> to seksualne podłoże 'dociera do świadomości'. Za to jest
> dobrze widoczne 'z boku' ;)
wiesz, porownanie z "epizodem psychotycznym" - to troche pachnie
taka samo-kontrola bo "co ludzie powiedza". Nich sobie mowia.
Zakochanie jest bardzo realne i stan nakresla bardzo wyraznie
przyszle cele i daje kopa do dalszego dzialania.
Nie leczylbym tego ;)
Pozdarwiam,
Duch
|