Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
ews.icm.edu.pl!news.onet.pl!newsgate.onet.pl!niusy.onet.pl
From: <k...@p...onet.pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: Czy 100%akceptacji siebie i swiata oslabia chec dzialania?
Date: 11 May 2001 11:53:51 +0200
Organization: Onet.pl SA
Lines: 45
Message-ID: <7...@n...onet.pl>
References: <9d19a1$2g1$2@news.onet.pl>
NNTP-Posting-Host: newsgate.test.onet.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: newsgate.onet.pl 989574831 5497 192.168.240.245 (11 May 2001 09:53:51 GMT)
X-Complaints-To: a...@o...pl
NNTP-Posting-Date: 11 May 2001 09:53:51 GMT
Content-Disposition: inline
X-Mailer: http://niusy.onet.pl
X-Forwarded-For: 217.8.190.59, 213.180.130.21
X-User-Agent: Mozilla/4.0 (compatible; MSIE 5.5; Windows NT 5.0)
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:83279
Ukryj nagłówki
> W mojej glowie pojawila sie pewna watpliwosc, ktora chcialabym sie z wami
> podzielic, moze kogos zainteresuje ten temat:)
> Jezeli przyjmiemy postawe calkowitej akceptacji wobec siebie i
> swiata,zakladajac ze to co nam sie przydarza jest w danym momencie dla nas
> doskonale i zawsze ukrywa w sobie pewne mozliwosci rozwoju, ktore nalezy
> jedynie dostrzec i wykorzystac, a jezeli nawet robimy cos zlego nalezy ten
> fakt zakceptowac i wyciagnac wnioski, a nie obarczac sie wina (skracam i
> upraszczam) to czy w pewnym momencie nie dotrzemy do punktu w ktorym
> jakiekolwiek dzialanie przestaje miec sens, bo cokolwiek sie nie wydarzy
> jest ok.?Ten system nie mowi tego wprost, teoretycznie zaklada
> dzialanie,natomiast chroni przed nazwijmy to ujemnymi skutkami porazek,
> szukajac w nich pozytywnych wartosci, ale ... czy w efekcie koncowym nie
> zaprzestajemy dzialania?
> pozdrowienia,
> Anka
Wydaje mi sie, ze jedyne problemy jakie mamy wynikaja wlasnie z braku
akceptacji siebie. Ale to nie problemy sklaniaja nas do dzialania. Chocbym nie
wiem jak szczesliwa i zadowolona z siebie byla, to jak nie mam nic do roboty
topoprostu zaczynam cierpiec. I nie chodzi mi tu o jakies koniecznie manualne
czynnosci. Czasem wystarczy temat do przemyslen, ale musze cos miec - inaczej
sie udusze. Moje dziecko jak nie ma czegos do roboty czy przemyslen to
ewidentnie jest udreczone. A to dopiero dwulatek - czy mozna tu mowic o braku
akceptacji siebie?
Jednak wracajac do systemu akceptacji chyba nie powinien szukac we wszystkim
pozytywnych wartosci. To traci lekka jednostronnoscia i znowu znieksztalceniem
rzeczywistosci. Bardziej bym byla za chlodnym obiektywizmem czyli postrzeganiem
zdarzen neutralnie. W istocie w obliczu nieznajomosci przyszlosci i szczatkowej
znajomosci przeszlosci trudno okreslic co jest dobre a co zle. Akceptacja ma
jedynie polegac na swiadomosci, ze to co sie zdarzylo musialo sie wydarzyc.
Podobnie jak to co sie wydarza i to co sie ma wydarzyc, bo zawsze wydarza sie
tylko jedna rzecz w jednym miejscu. Skoro nie wydarzyla sie inna to znaczy ze
nie mogla sie wydarzyc, bo cos dostatecznie jej w tym przeszkodzilo. Akceptacja
siebie, to ogolna akceptacja zycia i wszystkiego.
Co nie zmienia faktu, ze jako organizm zywy chcemy sie wzrastac i sie rozwijac.
Pamietajac o instynkcie przetrwania bedziemy zawsze dazyc do tego zeby istniec.
A to implikuje chec wzrostu, bo "duzy moze wiecej", ma wieksze szanse - to
jednak nie pozostawia nam wyboru - musimy dzialac. Musimy sie zmieniac i
przemieniac - inaczej zginiemy. Jak w takim razie zostac bezczynnym? Dzialanie
jest nam przyrodzone... Niezaleznie od akceptacji czy braku akceptacji...
Marutka.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|