Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Czy homoseksualiści powinni adoptować dzieci ?

Grupy

Szukaj w grupach

 

Czy homoseksualiści powinni adoptować dzieci ?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 163


« poprzedni wątek następny wątek »

141. Data: 2005-09-28 12:28:14

Temat: Re: Czy homoseksualiści powinni adoptować dzieci ?
Od: "Amnesiak" <a...@T...interia.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Amnesiak" <a...@T...interia.pl> napisał
w wiadomości news:dhdvv8$esl$1@news.onet.pl...

> Oznacza to, że ten system wychowawczy jest lepszy od
> innego, który lepiej niż inny realizuje cele i wartości
> danej_kultury.

Dodam dla jasności, że brak pewności co do konsekwencji
określonych działań jest dla mnie czymś oczywistym, ale
wyciąganie z tego wniosku o niemożliwości podejmowania
jakichkolwiek decyzji jest absurdem. Tak samo absurdem jest
wg mnie wstrzymywanie się od oceny czegokolwiek, tylko
dlatego, że istnieje możliwość pomyłki. Osoba_oceniająca,
będąca jednocześnie otwarta na weryfikację swoich ocen w
przypadku pojawienia się nowych okoliczności jest mi kimś
dużo bliższym niż osoba_twierdząca, że rezygnuje z
jakichkolwiek ocen ze względu na 'ogólną niepewność świata'.
Powiedziałbym wręcz, że ta ostatnia jest cokolwiek ~chora.

A.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


142. Data: 2005-09-28 14:52:16

Temat: Re: Czy homoseksualiści powinni adoptować dzieci ?
Od: "quasi-biolog" <q...@W...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

jbaskab <j...@o...pl> napisał(a):

> jeżeli stosuję "ukryte założenia" (dla Ciebie) to popełniam błędy logiczne?

Oczywiscie.

Budujesz twierdzenie, w ktorym z zalozen/przeslanek (teraz nie wnikam, czy
prawdziwych czy nie) JAWNYCH a, b i c oraz NIEJAWNYCH x, y, z wyprowadzasz
teze T. Jesli nawet wyprowadzenie T z a, b, c, x, y, z, jest logicznie
poprawne, to z mojego punktu widzenia (przez to, ze nie znam x, y, z) wyglada
to tak, jakbys T wyprowadzala jedynie z a, b, i c, a to juz z mojego punktu
widzenia logicznie poprawne nie jest. Taki sposob dowodzenia (tj. ukrywanie
zalozen/przeslanek niezbednych do wyprowadzenia tezy) jest w oczywisty sposob
bledny.

Jednak po tym, co tu napisalas dochodze do wniosku, ze Twoim problemem raczej
nie sa ukryte zalozenia lecz innego rodzaju blad logiczny, mianowicie:

IGNORATIO ELENCHI [łac.], log. nieznajomość tezy dowodzonej; błąd w dowodzeniu
polegający na tym, że dowodzi się czegoś innego niż to, czego się miało dowieść.

> > Najpowazniejszym Twoim bledem, jest to ze *bronisz innej tezy niz ta,
> > ktora
> > zostala na poczatku postawiona*!
> > Autor watku twierdzi, ze:
> > "Dziecko powinno miec ojca i matke" - co rozumiem jako: "Aby umysl dziecka
> > rozwinal sie prawidlowo, musi byc ono wychowywane zarowno przez ojca jak i
> > matke."

> A według mnie postawiona teza brzmi:

> *"aby rozwój społeczno-fizyczno- psychiczny dziecka przebiegał optymalnie,
> _powinno_ byc ono wychowywane zarowno przez ojca (mężczyznę) jak i matkę
> (kobietę)", _a nie parę homoseksualistów_*

A wedlug mnie, to Ty teraz krecisz.

Autor uzyl dosc standardowego w tego typu dyskusjach argumentu:

"Homo-adopcja nie powinna byc dozwolona!
- Dlaczego?
(1) Bo jest szkodliwa dla rozwoju umyslowego adoptowanych dzieci.
- Dlaczego?
(2) Bo do prawidlowego rozwoju umyslowego dziecka niezbedne jest wychowanie
przez matke i ojca."

Do obalenia tego argumentu wystarczy podwazenie pkt 2, co niniejszym uczynilem
wskazujac inne niz matka+ojciec systemy rodzinno-wychowawcze funkcjonujace w
roznych kulturach.
Dodatkowo obalilem tez bezposrednio pkt 1., wykazujac jego bezpodstawnosc
(zacytowane badania oraz opinie kompetentnych gremiow).

Z tym, konkretnie z tym a nie innym argumentem, o takiej a nie innej formie
konsekwentnie od poczatku tego watku walczylem. Ty wprowadzilas tu swoje
ignorantio elenchi albo z glupoty albo z kretactwa - nie wnikam. I tylko
zupelnie zbednego zamieszania narobilas.


Twoj "nowy" argument, na ktory teraz probujesz sie przesiasc, ma nastepujaca
forme:

"Homo-adopcja nie powinna byc dozwolona!
- Dlaczego?
(1) Bo jest szkodliwa dla rozwoju umyslowego adoptowanych dzieci.
- Dlaczego?
(2) Bo TAK!!!"

I tu nie ma nad czym dyskutowac. Pkt 1. jest bezpodstawny, gdyz pkt 2., z
ktorego go wyprowadzasz, delikatnie mowiac, nie ma zadnej mocy
argumentacyjnej. Pomijam juz fakt, ze sam pkt 1. zostal wczesniej bezposrednio
obalony...

Twoje twierdzenie, jest tez bardzo dziwne same w sobie. Sugerujesz, ze
wprawdzie pluralizm plci (tj. matka+ojciec) nie sa niezbedne do prawidlowego
rozwoju umyslu dziecka i dzieci moze skutecznie wychowywac jedna plec, to w
przypadku, gdy jednoplciowych wychowawcow lacza relacje homoseksualne (wtedy i
tylko wtedy) umysl dziecka dozna uszczerbku. Postulujesz w ten sposob
istnienie jakiegos tajemnego, aktywnego mechanizmu w zwiazkach homoseksualnych
niszczycielsko wplywajacego na dzieci bedace pod ich opieka. Jednakze nie
przedstawiasz ani zadnych dowodow wskazujacych na istnienie takiego mechanizmu
ani - co gorsza - nie przedstawiasz zadnej sensownej hipotezy jak ow mechanizm
mialby dzialac, ani tez podstaw na jakich opierasz sie wysuwajac koncepcje
tego mechanizmu. Belkoczesz tylko bez ladu i skladu o jakichs "rolach
rodzicielskich" i ich "ustalaniu".
Mysle, ze po prostu nie potrafisz poprawnie rozumowac. Przeczytaj, cos o tzw.
"brzytwkie Ockhama", moze to Ci troche pomoze (IMHO naprawde warto)...
http://en.wikipedia.org/wiki/Occams_Razor

No a szczytem kuriozum jest to, jak idziesz w zaparte wbrew faktom naukowym.
Cytowane badania i opinie specjalistow nie wzbudzaja Twojego respektu? Ty i
tak "wiesz lepiej", zakuta palo?

> Bo przecież cały wątek kręci się dookoła adopcji dzieci przez pary
> homoseksualne.

Caly watek moze i tak (co jest pewnym naduzyciem: NTG), ale to o czym ja mowie
dotyczy gl. naukowego dociekania w sprawie rzekomej szkodliwosci homo-adopcji.
O polityce i emocjonalnej manipulacji gawiedzia to sobie dyskutuj na innej
grupie.


> To, co mnie niepokoiło w Twoim powoływaniu się na inne społeczeństwa to
> właśnie to,
> że w żadnym (chyba?) z nich para gejowska nie uchodziła za parę rodzicielską
> (a na tym polega adopcja).

Czy ja wiem... Ponoc jedna nadziana lezba, niejaka Safona miala caly "osrodek
wychowawczy" dla dziewczat...

> Twoja argumentacja, że że dziecko nie musi mieć
> ojca i matki dlatego, że w historii się sprawdziły inne systemy wychowawcze
> i trudno powiedzeć który z nich był najlepszy, wg mnie była nieuprawniona,

Byla chirurgicznie celna i druzgocaco niszczycielska dla argumentu rzuconego
przez autora watku. I o to przeciez chodzilo!

> _oczywiście w kontekście gejów_ i _adopcji_. Bo dla mnie wychowywanie w
> grupie, czy przez nianie czy przez samotną matkę, jest czymś innym niż
> wychowywanie przez pary gejów _zrównanych_ w prawach z małżeństwami,

Pewnie jakies roznice sa. Tak jak sa roznice ze wzgledu na poziom
wyksztlacenia, inteligencje, upodobania kulinarne itd. rodzicow
heteroseksualnych...

Tyle, ze Ty zdajesz sie postulowac istnienie jakiegos aktywnego,
niszczycielskiego mechanizmu antydzieciecego w zwiazkach homoseksualnych. No
to wreszcie go jakos sensownie opisz i uargumentuj!!!

Juz przymkne oko na "zbedne byty"... ;-)

> ciagle
> nie akceptowanych w społeczeństwie

W spoleczenstwach, gdzie homo-adopcja jest legalna i praktykowana zapewne SA
akceptowane.
Zreszta homoseksualisci najpierw chca zdobyc akceptacje/tolerancje spoleczna,
a dopiero potem ewentualnie domagac sie adopcji. Ale to wymaga oswiecenia
takich zakutych pal jak Ty, lub przynajmniej odebranie im checi do agresji
skierowanej przeciwko homoseksualistom i ich dzieciom. Biorac pod uwage, jek
powszechne i zajadle jest reprezentowane przez Ciebie stanowiskoa, sadze, ze
polskie spoleczenstwo to istna stajnia Augiesza, i raczej nie doczekamy
legalizacji homo-adopcji. Tak wiec: nie przejmuj sie, zakuta pala do gory! ;-)

> Stąd faktycznie nie mówimy o tym samym:)

To tylko i wylacznie Twoja wina i tylko i wylacznie Twoj problem.


> > W obec tego proponuje powrot do prawidlowego nurtu dyskusji, w ktorym
> masz
> > za
> > zadanie obalic moja twierdzenie, mowiace ze:
> > NIE MA PODSTAW BY TWIERDZIC, ZE WYCHOWANIE DZIECKA PRZEZ OJCA I MATKE JEST
> > NIEZBEDNYM WARUNKIEM JEGO PRAWIDLOWEGO ROZWOJU UMYSLOWEGO

> bzdura totalna
> Nie, bynajmniej nie twierdzenie:)
> wiesz czemu?
> Tutaj nie jest istotne udowadnianie tez dla ich udowadniania.

A co to niby oznacz "udowadnianie dla udowadniania"? Twoja pogarde dla logiki? ;-)

> A tym byłoby
> udowadnianie
> (lub obalanie) twojej tezy, która, swoją drogą, jest tezą bardzo mało
> przydatną do oceny
> tego czy dzieci powinny być adoptowane przez homoseksualistów czy nie.

Dotyczy ona glownego (bo w miare obiektywnego) argumentu przeciwnikow
homo-adopcji, przez to jest ona absolutnie kluczowa!

> I jeszcze jedna rzecz, tak tylko na marginesie. Aby kogoś wychowywać nie
> trzeba być fizycznie obecnym.
> Rodzice wychowują dzieci niejednokrotnie zlecając to zadanie innym (vide
> nianie i bony) niejako tylko sterując tym procesem.

Smiem watpic, ale nie chcec rozwlekac zbednych watkow pobocznych nie podejme z
tym polemiki.


Uwazam, ze babranie sie w Twoim belkocie na temat "rol rodzicielskich", tez
jest calkowicie zbedne i sadze, ze niepotrzebnie go drazysz. Jednak ujawniasz
tam pare zaskakujacych glupot, ktore najwyrazniej utrudniaja Ci trzezwe
spojrzenie na problem, wiec sie do nich po krotce ustosunkuje...

> Faktycznie, udowodniłeś mi, że moja definicja była nieinformatywna;>:
> cytuję punkt: 5.2.2.1:
> - definicja jest nieinformatywna gdy nie spełnia warunku że "jej człon
> definiujący (definiens) jest zrozumiały dla osoby (osób), dla której
> (których) definicja jest przeznaczona"

Bardziej 5.2.2.3 ... ale juz zostawmy ten temat.

(...)

> > I nie widzisz do jakiego absurdu tym sposobem dochodzisz?
> > Cywilizacja egipska istniala przed powstaniem spartanskiej. Stosujac Twoj
> > tok
> > rozumowania ("przy definiowaniu rol matczynych/ojcowskich interesuje mnie
> > stan
> > faktyczny") uniemozliwilabys definiowania rol na nowo - rodzacej sie
> > cywilizacji Dorow/Spartan narzucilabys "jedyna sluszna" egipska definicje
> > rol
> > rodzicielskich...

> a to niby czemu? Właśnie przez taką definicję nie definiuję roli rodziców w
> Sparcie na podstawie tej roli w starozytnym Egipcie.

To identycznie nie definiuj tez "rol rodzicow" w spoleczenstwie wprowadzajacym
prawo do homo-adopcji na podstawie tej "roli" w spoleczenstwie sprzed
wprowadzenia prawa do homo-adopcji.

> > Poza tym, z Twojego rozumowania ni jak nie wynika, ze np. dwoch gejow -
> > *mezczyzn* - nie mogloby wychowywac dziecka odgrywajac *role dwoch ojcow*.
> > Nie dowodzisz wszak, koniecznosci wychowywania przez uklad *matka+ojciec*
> > lecz
> > jakies metne twierdzenie, ze "role matki i ojca maja byc zachowane". Ok,
> > beda
> > zachowane nawet przez ojcow gejow...

> Nie. zdefiniowałam Ci role matki i ojca gównie poprzez płeć. A skoro tak, to
> nie będą one zachowane poprzez dwóch gejów.

Jak to nie??? Geje beda "ojcami-mezczyznami", przeciez a nie "ojcami-kobietami"!

(...)

> > > Że jest podział - i to wyraźny na rolę mężczyzn i kobiet?
> >
> > Gdzie/kiedy? Za "krola Popiela" czy dzisiaj? Za "krola Popiela" podzial
> > rol
> > rodzicielskich byl (matka wychowywala tylko corki i synow do lat 7,
> > ojciec -
> > tylko synow powyzej lat 7), dzisiaj nie ma. Twierdzisz, ze za "krola
> > Popiela"
> > dzieci wychowywane byly lepiej niz dzisiaj, z powodu wyraznego podzilu na
> > role?

> Z mojego sformułowania że dzisiaj jest podział na role męskie i kobiece, Ty
> wysnuwasz wniosek że ja twierdzę że za króla Popiela dzieci wychowywane były
> lepiej. :D

Nie. Ja uwazam, ze dzisiaj role meskie i kobiece *nie sa zdefiniowane*, a
skoro Ty twierdzisz, ze owe "zdefiniowanie" jest z jakichs powodow niezbedne
dla wychowanych dzieci, to powinnas uwazac, ze dzieci tam sa lepiej
wychowywane, gdzie "role" sa zdefiniowane (Popiel), a gorzej - tam gdzie nie
sa (dzisiaj).

> > > I jakiekolwiek by
> > > one nie były :
> > > 1. są powielane przez następne pokolenia

> > Widocznie nie do konca, skoro z czasem role sie zmieniaja...

> i to jest ta twoja ewolucja, która wg Ciebie jest niesterowalna (czyli nikt
> nie ma na nią wpływu)

Nie twierdzilem nic takiego. Przeczytaj jeszcze raz, co tak naprawde napisalem
o sterowaniu ta ewolucja.

> i moja ewolucja, o której mówię że zależy w jakiejś malutkiej czesci od
> kazdego z nas;)

A wplyw na ewolucje jest mierzony trzema parametrami:
1) liczba glosicieli danego tredu ewolucyjnego;
2) ich sila przebicia/persfazji;
3) wlasciwosci samego tredu.

Jesli Ci temat ewolucji kulturowej interesuje, poczytaj sobie to:
http://en.wikipedia.org/wiki/Meme i zakonczmy juz ten temat.


> > > 2.
> > > są zdefiniowane. Kobieta to- mężczyzna tamto. Czasem nawet "to" i
> > > "tamto"
> > > to jest to samo:)

> > A dzisjiaj nie sa zdefiniowane. I co?

> Są zdefiniowane. Jeszcze kobiety od mężczyzn się różnią;)

Roznice anatomiczno-fizjologiczno-psychologiczne miedzy plciami nie sa tozsame
z roznica w ich rolach spolecznych czy rodzicielskich. Slepa jestes, czy co?

(...)

> Bo obecnie politycznie to jest "wszyscy kochamy homoseksualistów".

Bzdura! Nie-dyskryminowac nie oznacza "kochac"!


> > A ja twierdze, i ufam, ze juz sie ze mna zgodzisz, ze Ty w tym miejscu
> > bredzisz nie na temat.

> No, to zależy czy przyjmiemy, że dyskutujemy na "mój" temat czy na "twój
> "temat ;)

Dyskusja na "Twoj" temat (przynjmniej w takiej formie, jaka ma dzisiaj) nie ma
najmniejszego sensu.


> > Dlaczego "odtwarzalnosc" systemow rodzinnych ma byc warunkiem
> > prawidlowego
> > rozwoju umyslu dziecka?
> > Dlaczego uwazasz, ze rodzice homoseksualisci nie zapewniliby owej
> > "odtwarzalnosci" a rodzice heterosekualisci - tak?

> Nie. Ja twierdzę, że odtwarzalność systemów rodzinnych jest warunkiem
> przetrwania danego społeczeństwa (w sensie kulturowym i tożsamościowym).

Jakich "rol" (konkretnie)? Dlaczego jest warunkiem? A co dzisiaj, gdy "role"
praktycznie przestaly istniec?

> I niewątpliwie odtwarzalność systemu "dwóch panów+dziecko" jest gwarancją
> wymarcia danego społeczeństwa;)

Co???!!! Uzasadnij te wywrotowa teze!

(...)

> > Dlaczego uklad *inny niz mama+tato* mialby zapewniac owe sprawy gorzej niz
> > uklad *mama+tato*?

> Ja się nie wypowiadam o układach *innych niz mama+tato* tylko o układzie
> "tatuś + tatuś" lub "mamusia i mamusia"
> Dlatego, że jeżeli założymy różnice psychofizyczne miedzy kobietami i
> mężczyznami, i to, że jak na razie do rozmnażania się potrzebne są dwie
> płcie (no jedną możemy już powoli zacząć eliminować;) i to że dzieci bywają
> zarówno chłopczykami jak i dziewczynkami, to taki układ najpełniej powinien
> zapewnić
> zaspokojenie społecznych potrzeb dzieci.

???
"A no moral z tego taki: lepsza marchew niz buraki. A gdzy spojrzec z drugiej
strony - lepsze krzeslo niz zaslony."

TOTALNY BELKOT!!!

> O takim modelu wychowania decyduje
> także religia, która jasno ustawia tą sprawę, decyduje o kształcie
> społeczeństwa, jego wartościach tudzież stosunków z innymi.

Jasne. Tyle, ze my zyjemy w panstwie SWIECKIM, neutralnym swiatopogladowo. I
mowimy tu o zmainie przepisow obowiazujacych wszystkich, bez wzgledu na
wyznawana religie a nie o przepisach prawa kanonicznego...

> > To co mialem znalezc (systemy wychowawcze *mama LUB tato*) znalazlem i u
> > ludzi
> > i u zwierzat. Bez problemu.

> Ale ja Ciebie prosiłam o zupełnie o coś innego. O znalezie systemu w którym
> jest tatuś i tatuś. Lub dwie mamusie normą.

Czasami u pingwinow w ZOO obserwuje sie 2 tatusiow. Moze i u biseksualnych
szympansow Pan paniscus. No ale pewnie powiesz, ze "nie jest to norma"...

Ale jak juz wczesniej pisalem: nie ma to zadnego znaczenia.

> > > wiedzę:). Że nie jesteśmy takim popierdzielonym ekstermum w przyrodzie:)

> > A coz masz przez to na mysli?

> np. związki homomęskie adoptujące dzieci, przy wystarczającej liczbie
> samiczek;)

Ale ja nie o tym. Pytam dlacze to co wyzej napisalas uwazasz za
"popierdzielone ekstremum"?


> > > Dlatego, że nikt nie dykutuje nad prawem do opieki nad dziećmi
> > > _rodziców_.
> > > Nawet w parach gejowskich.

> > Mylisz sie. Zabrania sie homoseksualistom adopcji dzieci swoich partnerow.
>
> No to tutaj faktycznie jest problem. Mówiłam , ciekawy mamy świat;). To może
> należałoby zdefiniować o adopcji kogo my mówimy? I co własciwie jest
> adopcja? I kto to jest rodzic?

To jest juz zdefiniowane. Bardzo scisle.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Adopcja
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pokrewie%C5%84stwo
http://pl.wikipedia.org/wiki/Stopie%C5%84_pokrewie%C
5%84stwa
http://pl.wikipedia.org/wiki/Dziecko
http://pl.wikipedia.org/wiki/Powinowactwo_%28prawo%2
9

> Może zamiast mówić o adopcji przez homoseksualistów należałoby stworzyć inny
> byt prawny?

O tym pisalem w innym poscie.


> > > I o zdarzeniach losowych. Rozmawiamy o prawie do
> > > opieki dla homoseksualistów nad _cudzym potomstwem_.

> > Tak. Np. nad potomstwem swojego partnera...

> ale także np. nad osieroconymi dzieciakami par hetero..

Tez, ale nie koniecznie.

(...)

> > > >Prawo - jasne. Ale nie *obowiazek* jakby chcialo wielu konserwatystow.
> > > >Ma tez identyczne prawo wychowywac sie w rodzinie jednoplciowej.

> > > Jaki obowiązek?

> > Taki, ze dziecko ma obowiazek byc wychowane w systemie matka+ojciec, bo w
> > innym nie ma prawa.

> A kto zakłada taki obowiązek? Dyskutuje się jedynie nad parami homo.
> Nie nad samotnymi matkami i innymi przypadkami. Co zresztą sam zauważyłeś.
> I nie dyskutuje się nad "obowiązkiem"

To na adopcje dzieci przez osoby samotne i "inne przypadki" sie zgadzasz???

> > > Po prostu nie widzę powodu dla którego miałoby się pozbawiać ich tego
> > > prawa > w

> > Nikt ich tego prawa nie pozbawia. Prawo do adopcji nadane parom
> > homoseksualnym, nie odbierze prawa do adopcji parom heteroseksualnym...

> Prawo do adopcji przez pary homoseksualne np. niemowląt, tym niemowlętom to
> prawo by odebrało.

Nic nie odbiera, bo dziecko do 13 roku zycia nie ma prawa decydowac o swojej
adopcji. A zakaz homo-adopcji odbierze prawo dzieci po 13 roku zycia do
wychowywania sie w zwiazku homoseksualnym.

(...)

> > > A widzisz....czasami bywa inaczej
> > A czasami nie. I co z tego? Da sie rownie dobrze i tak, i tak.

> No, to była tylko taka nieśmiała sugestia, że mamusie, obok tatusia, czasem
> się jednak
> przydają;)

I co z tego? I rodzice geje do tych celow tez czasem sie przydaja.

> > > aha. Społeczeństwo nam sie zmienia. Zauważyłeś? Rodzin pokoleniowych
> > > ubywa. On
> > > ona i pies to ostatnio standart.

> > W sensie - mieszkajacych pod jednym dachem. Jesli nie mieszka sie pod
> > jednym
> > dachem, takze mozna miec kontakt z rodzina. Nie wierzysz?

> Tak. telefon raz na ruski rok. I godzina przy kawie.

Uwierz mi, ze istnieja rodziny o silniej zacisnionych wieziach. Czasem nawet
zbyt silnie...

> Poza tym rodzinka nie steruje procesem wychowawczym dziecka,

A to juz zalezy wylacznie od stosunkow panujacych w rodzinie.

> to na rodzicach
> spoczywa całkowita odpowiedzialność za niego (no chyba ze rodzic się wypnie)

Odpowiedzialnosc *prawna* - tak, ale *moralna* - to juz zalezy od ustalen
wewnatrzrodzinnych. Moze byc naprawde roznie...


> > > Nie liczba opiekunów, tylko stosunki jakie panują pomiedzy opiekunami.
> > > Bo to jak tatuś odnosi się do mamusi ma wpływ na to jak synek bedzie
> > > odnosił
> > > się do dziewczyny,

> > Na jakiej podstawie tak uwazasz?>

> doświadczenia

To akurat nie ma *zadnego* znaczenia.

> i danych eksperymentalnych;)

Przedstaw publikacje.


> > > a to jaki jest tatuś miewa wpływ na to, kogo wybiera
> > > córeczka na małżonka.

> > Na jakiej podstawie tak uwazasz?

> doswiadczenia i danych eksperymentalnych;)

j.w.

> > Sugerujesz, ze homoseksualisci z reguly zle sie do siebie odnosza? A ich
> > dzieci wybieraja niewlasciwych partnerow? Na jakiej podstawie tak uwazasz?

> znowu: czy ja sugeruję że się źle odnoszą?

Nie wiem. Dlatego pytam.

> Natomiast sugeruję, niewątpliwie,
> że dziecko wychowywane w zwiazku homoseksualnym _może_ mieć problemy w
> odnalezieniu się w roli w związku heteroseksualnym, w społeczeństwie
> heteroseksualnym.

A ja sugeruje, zebys na poparcie tego przedstawila cos wiecej niz swoje
sugestie...


> > Czyzby? To wreszcie te role zdefiniuj!

> W naszym społeczeństwie? Tradycyjnie: mamusia rodzi,

A znasz spoleczenstwa (lub systemy nie-tradycyjne) w ktorych rodzi tatus?

> tatuś co najwyżej
> trzyma za rączkę. Mamusia odpowiada za wychowanie maleństwa do trzech
> miesięcy (pieluszki, pampersy, karmienie itp.. ), najczęściej to ona jest
> odpowiedzialna za żywienie rodzinki, sprawy szkolne dziatwy, zarządzanie
> domem. Tatuś więcej czasu poświęca zarabianiu pieniążków. Tatatuś kopie w
> piłę itp.

No chyba zartujesz?! I tyle krzyku o *te* pierdoly???!!! Ty powazna jestes?

Ech...

Po pierwsze, powyzsze role *nie sa zdefiniowane* - powszechne jest, ze w
wymienionych zadaniach sprawdzaja sie rownie dobrze ojciec jak i matka.
Po drugie, to, ktora plec wykonuje dane zadanie jest z punktu widzenia dziecka
doskonale obojetne.
Po trzecie, jaki to ma zwiazek z problemem homo-adopcji???


> Obecnie coraz częściej zakres obowiązków wchodzących w skład ról tatusia i
> mamusi się pokrywa. _Różnica miedzy rolami wynika coraz częściej jedynie z
> różnic psychofizycznych między kobietą i mężczyzną, a nie z różnic w
> zakresie wypełnianych obowiązków_.

.. innymi slowy, "role rodzicielskie" *nie sa zdefiniowane*, bo kazdy robi to
co mu pasuje, a nie to co narzucaja mu spoleczne konwenanse. I nikomu to nie
przeszkadza, zwlaszcza dzieciom.


> > > Para mieszna. Nawet w konstytucji.

> > Gdzie?
> że para mieszana?:

> "małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i
> rodzicielstwo...znajduje się pod opieką" a gdzie- to google ci powiedzą.

O tym juz pisalem dla gazebo w innym poscie.

(...)

> > > Potwierdzone 90%
> > > deklarowanym katolicyzmem.

> * Co potwierdzone?

> No cóż, można przypuszczać, że ktoś twierdząc że jest katolikiem, uważa że
> kobieta i mężczyzna mają każde do odegrania swoją rolę w małżeństwie i
> wychowaniu dziatek.

Odnosnie zmian pampersow i kopania pilki, tak? LOL! ;DDD

Sama dobrze wiesz, ze to gowno prawda. Po co trujesz?

> Skoro tak i skoro 90% polaków przyznaje sie do
> katolicyzmu, to chyba łatwo połączyc jedno z drugim?

Bzdura.


> > Wybacz, ale ja chyba lepiej od Ciebie wiem czy wmawiam czy nie...

> To ja jestem odbiorca twoich słów- jeżeli mam wrażenie że wmawiasz, to chyba
> znaczy że coś źle nadajesz?;)

To znaczy, ze cos zle odbierasz ;-)

> > > Oczywiscie zawsze możesz jej nie przyjąć:).
> > > Wmawianie- może mieć rózne postacie. Choćby użycie słowka " rzekomy":)

> > To chyba poslugujemy sie roznymi definicjami wmawiania...

> jaka jest twoja?

Naprawde nowy watek poboczny jest Ci potrzebny do szczescia? Mi nie.


> > > teoria ewolucji nie tłumaczy jednak np. tego że sznurówka właśnie mi się
> > > rozwiązała.

> > ROTFL! ;DDD Teorie naukowe maja to do siebie, ze maja okreslony zakres
> > stosowania. Ludzka psychika miesci sie w zakresie TE, a sznurowka - nie.

> a o ironi słyszał?;)

Slyszal, i dzieki temu wiedzial, ze Twoj wyglup mial z celna ironia tyle
wspolnego co krowa z tranzystorem...

> > > Teorią ewolucji, jak każdą teorią nalezy sie posługiwać z głową i
> > Czego Ty nawet nie probujesz...

> Posługiwać się ta teorią?;) W życiu niespecjalnie.

Co znaczy "w zyciu"? Masz sie sprawnie poslugiwac teoriami naukowymi, gdy
probujesz sie wypowiadac na temat zakresu rzeczywistosci objetego owymi
teoriami - tyle.

> > > mieć swiadomość że teoria to teoria a nie pewnik.

> > I co to ma znaczyc, poza tym, ze nie masz bladego pojecia o tym czym sa a
> > czym
> > nie sa teorie naukowe?

> Jeżeli ktoś usiłuje podważać istnienie faktów na podstawie tego,
> że wg danej teorii nie miałyby one sensu to chyba uważa teorię za pewnik?

Pudlo.

> > Rece opadaja...
> > Nie dziwie sie, ze masz tak - za przeproszeniem - na..mieszane we lbie,
> > jesli
> > swoje wyobrazenie o rzeczywistosci budujesz *wylacznie* w ten sposob...

> Sugerujesz, że wiedzę o społeczeństwie, w którym żyję na codzień powinnam
> brać *głównie* z książek naukowych i opracowań specjalistycznych?:)

Sugeruje, ze jesli zamierzasz sie autorytatywnie wypowiadac, upubliczniac
oceny czy generalizacje to wlasnie stamtad powinnas brac potrzebna do tego
wiedze. Wiedza czerpana z innych zrodel z punktu widzenia tych celow ma
wartosc najwyzej mala...


> > Nie. Opierac sie powinnas na danych publikowanych w periodykach naukowych.
> > Hierarchia SCI tej grupy do czegos przeciez zobowiazuje...

> Opierać na danych z publikacji naukowych? Mogę. Tyle że one nie zmienią
> raczej mojego psychicznego nastawienia do homoseksualistów.

Widze. Bo jestes fanatyczka, ignorantka i zakuta pala, ot co! Dobrze chociaz,
ze sama zdajesz sobie z tego sprawe. Wyrazy wspolczucia!

> Uważaj, żeby nie
> skonczyć jak premier Cimoszewicz, opierajac się jedynie na faktach i
> lekceważąc uczucia innych;)

(mowisz o powodzi i ubezpieczeniach?)
Ja nie bawie sie polityka, wiec mnie cynizm, obluda i podlizywanie sie
tluszczy nie obowiazuja. A zatem moge opierac sie na faktach, tam gdzie jest
to wymagane.

> > Rozumiem przeto, ze "niepowazne" traktowanie ludzi polega po prostu na
> > nierozmawianiu z nimi?

> A spróbuj przeinterpolować to na inne sytuacje ;)

Nie specjalnie pasjonuje mnie przeinterpretowywanie belkotow. Wybacz...


pozdrawiam
quasi-biolog

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


143. Data: 2005-09-28 15:00:19

Temat: Re: Czy homoseksualiści po winni adoptować dzieci ?
Od: gazebo <g...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

quasi-biolog wrote:
>
>
> > ja nie widze, konstytucjonalisci widza
>
> Pierwsze slysze. Jacy, gdzie, kiedy?
>

w konstytucji w kwestii par homo rownosci nie ma, przynajmniej wg mnie,
faktycznie, w konstytucji nie wspomina sie o adopcji jako takiej (jednak
o rodzinie i rodzicielstwie), to reguluja inne przepisy, bedac scislym
homoseksualisci tez moga adoptowac bedac w zwiazku z plcia przeciwna,
moga tez pojedynczo w ramach nieplenego przysposobienia tak jak kazda
inna samotna osoba - brat, babcia czy wujek, jesli sie myle popraw mnie,
nie znam zapisu prawnego uniemozliwajacego przysposobienie przez
homoseksualiste poza adopcja, ktorej w naszym kraju w plenym zakresie
nie posiadaja w ogole osoby samotne, niestety internet nie obejmuje
pelnych danych, sporo jest platnych, nie tylko acrhiwa, przykro mi, do
niektorych rzeczy pisanych ciezko jest dotrzec w sieci

--
Come In Number 51, Your Time Is Up

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


144. Data: 2005-09-28 15:08:56

Temat: Re: Czy homoseksualiści powinni adoptować dzieci ?
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl> szukaj wiadomości tego autora


qb w news:dhchmh$kks$1@inews.gazeta.pl...
/.../


> Nie spodziwaj sie wiec, ze ktokolwiek napisze cokolwiek
> ponadto, co zostalo gdzies opublikowane.
/.../


(z doskoku).

Nie spodziewałem się, że palniesz tutaj taką bzdurę!

Wielką nieostrożnością jest również to, że osłaniasz się na prawo i lewo
hasłem "sci" - tak, jakbyś bez dyplomu i tytułu na wizytówce nie był
w stanie sobie poradzić z problemami z otoczeniem.
To jest grupa otwarta na świat (i tak ma być - won wszelkie zapędy
moderatorskie), a odwoływanie się do "sci" w niczym nie zmieni sytuacji,
że "klasyczne sci" boi się tutaj wystawiać swoich twarzy, nie bez powodów
zresztš. Nie ma lekko :)).


Niezależnie więc od "trzymania kciuków" za Twoje mieszanie
w tygielku - radzę wzmóc czujność :)))).



> pozdrawiam
> quasi-biolog


All
--
"Nieświadomy idiota zawsze utożsamia wyrażanie NEGATYWNYCH
EMOCJI z atakiem fizycznym na jego fizyczne bezpieczeństwo."
/zasłyszane/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


145. Data: 2005-09-28 15:29:30

Temat: Re: Czy homoseksualiści powinni adoptować dzieci ?
Od: "quasi-biolog" <q...@W...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Amnesiak <a...@T...interia.pl> napisał(a):

> > Ale my przeciez nie o tym rozmawiamy! Zmieniasz temat badz
> > krecisz jak Asica.
> > Rozmawiamy, o tym ktory system lepiej wychowuje dzieci w
> > danej kulturze, a nie
> > o tym, ktory to system wg ktorej ideologii jest a priori
> > wskazany/dozwolony/potepiony.
> > Trzymaj sie tematu, dobra?

> Może czytaj uważniej, ok?

Czytam uwaznie. Mialem problemy ze zrozumieniem, ale w mysl zasady:
"watpliwosci rozstrzyga sie na korzysc pozwanego", zalozylem, ze nie bedziesz
zmienial tematu. A wiec sie przeliczylem: jednak pisales wlasnie o tym "ktory
to system wg ktorej ideologii jest a priori wskazany/dozwolony/potepiony."

> Powiedziałem (a Ty się - chyba, bo
> teraz już nie wiem - zgodziłeś z tym),

Zle Cie zrozumialem. Wycofuje sie ze zgody.

Ciagniecie tego tematu jest bez sensu, jako ze jest oczywistoscia, ze rozne
systemy ideologiczne w ramach wlasnych zasad *moga* oceniac inne systemy (np.
Hindus moze potepiac sporzycie wolowiny przez Katolika). Tyle, ze to nie wnosi
nic do dyskusji na temat wydajnosci (w sensie: rozwoju umyslowego dziecka)
roznych systemow rodzinno-wychowawczych w roznych kulturach oraz homo-adopcji.


> > Nawiasem mowiac: co to do cholery jest "nasze wartosci"???
> > I jakie to
> > "wartosci"? I co wynika z tego, ze cos nie jest badz jest
> > z nimi zgodne?

> Tych wartości jest wiele. Są to wartości_podzielane przez
> jakąś grupę ludzi. Każdy człowiek żyje w określonej
> społeczności, a ściślej w wielu różnych społecznościach.
> Każda z nich istnieje o tyle, o ile jest w stanie wykreować
> pewne wspólne_spojrzenie na określone kwestie. Socjologowie
> nazywają to etosem grupy i sądzę, że to dobra nazwa. Taki
> etos umożliwia wartościowanie: coś jest dobre lub złe,
> lepsze lub gorsze. Oczywiście w kontekście konkretnego
> grupowego etosu. Takich ocen każdy z nas dokonuje mnóstwo
> dosłownie każdego dnia. Chwalimy lub potępiamy polityka,
> ojca rodziny, złodzieja, filantropa, no i oczywiście siebie
> nawzajem - pod kątem sprostania wymogom stawianym przez taki
> etos. Świadczy to o tym, że *można* wartościować, oceniać,
> nawet mimo braku uniwersalnych kryteriów.

Jasne. Ale ja nie pytam o to pluralizm na rynku wartosci, lecz o to, ktore to
wartosci nazywasz "naszymi"? Innymi slowy: w ramy etosu jakiej grupy one wchodza?

> > Powtorze: nie, nie uwazam by ocena systemu wartosciowania
> > X byla tozsama z
> > ocena samego X. Jasne?

> Nie tego dotyczyło moje pytanie (retoryczne). Dezawuując
> pewną formę dociekań i zalecając inną,

Teraz chyba tez nie rozumiem. Zeby nie powtorzyc bledu nieporozumienia, tym
razem zapytam: o co chodzi?

pozdrawiam
quasi-biolog


--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


146. Data: 2005-09-28 15:41:10

Temat: Re: Czy homoseksualiści po winni adoptować dzieci ?
Od: "quasi-biolog" <q...@W...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

gazebo <g...@w...pl> napisał(a):

> w konstytucji w kwestii par homo rownosci nie ma, przynajmniej wg mnie,
> faktycznie, w konstytucji nie wspomina sie o adopcji jako takiej (jednak
> o rodzinie i rodzicielstwie),

Znaczy sie, uwazasz, ze konstytucja nie zezwala na adopcje przez ewentualne
zwiazki partnerskie (gdyby takowe zlegalizowano)?

> to reguluja inne przepisy, bedac scislym
> homoseksualisci tez moga adoptowac bedac w zwiazku z plcia przeciwna,

To chyba nie jest dziwne. Prawo jest slepe na orientacje seksualna.

> moga tez pojedynczo w ramach nieplenego przysposobienia tak jak kazda
> inna samotna osoba - brat, babcia czy wujek,

Czym rozni sie "przysposobienie niepelne" od "pelnego"?

> jesli sie myle popraw mnie,

Co Ty? Ja w ogole nie znam sie na prawie...

> nie znam zapisu prawnego uniemozliwajacego przysposobienie przez
> homoseksualiste poza adopcja, ktorej w naszym kraju w plenym zakresie
> nie posiadaja w ogole osoby samotne,

No wlasnie: czym rozni sie pelne od niepelnego?


pozdrawiam
quasi-biolog

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


147. Data: 2005-09-28 16:08:53

Temat: Re: Czy homoseksualiści powinni adoptować dzieci ?
Od: "Amnesiak" <a...@T...interia.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "quasi-biolog" <q...@W...gazeta.pl>
napisał w wiadomości news:dhecsp$ho5$1@inews.gazeta.pl...

> Ciagniecie tego tematu jest bez sensu, jako ze jest
> oczywistoscia, ze rozne
> systemy ideologiczne w ramach wlasnych zasad *moga*
> oceniac inne systemy (np.
> Hindus moze potepiac sporzycie wolowiny przez Katolika).
> Tyle, ze to nie wnosi
> nic do dyskusji na temat wydajnosci (w sensie: rozwoju
> umyslowego dziecka)
> roznych systemow rodzinno-wychowawczych w roznych
> kulturach oraz homo-adopcji.

W ogóle nie wypowiadałem się w sprawie mojej_oceny takiego
czy innego systemu wychowawczego, a tym bardziej w sprawie
homo-adopcji. W żadnych z tych kwestii nie czuję się
wystarczająco kompetentny. Zanegowałem jedynie kryteria
oceny, które Ty zaleciłeś Aśce jako oczywiste (kryteria
uniwersalne). Stwierdziłem, że można ocenić 'wydajność
systemu rodzinno-wychowawczego' bez konieczności
konstruowania jakichś kosmicznych porownań i statystyk.

> Jasne. Ale ja nie pytam o to pluralizm na rynku wartosci,
> lecz o to, ktore to
> wartosci nazywasz "naszymi"? Innymi slowy: w ramy etosu
> jakiej grupy one wchodza?

Powiedzmy, że są to wartości cywilizacji zachodniej.

>> Nie tego dotyczyło moje pytanie (retoryczne). Dezawuując
>> pewną formę dociekań i zalecając inną,
>
> Teraz chyba tez nie rozumiem. Zeby nie powtorzyc bledu
> nieporozumienia, tym
> razem zapytam: o co chodzi?

Przeniosłem niejako Twoje rozumowanie na meta-poziom i
pokazałem, że sam ze sobą popadasz w sprzeczność. Oceniasz
sposoby zdobywania wiedzy. Jedne pozytywnie (swoje), inne
negatywnie (np. Aśki). A to niby na jakiej podstawie?
Czyżbyś dysponował zestawieniem wszelkich znanych ludzkości
form dociekań oraz wiedzą na temat efektywności każdej z
nich, by tak kategorycznie stwierdzić, że ten jest 'cacy', a
tamten 'be'? Sam przecież wymagasz takiego_rodzaju danych
od każdego, kto w ogóle zamierza oceniać cokolwiek. Mylę
się?

A.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


148. Data: 2005-09-28 16:19:16

Temat: Re: Czy homoseksualiści powinni adoptować dzieci ?
Od: "EvaTM" <e...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "quasi-biolog" <q...@W...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:dhchmh$kks$1@inews.gazeta.pl...

> > > Teraz nie mam czasu odpowiedziec na te wszystkie zmasowane ataki wiec tylko
> > > krotko: to jakies piepszenie - pierweszy raz w zyciuna na tej grupie
> > > wystapilem ze 2 tygodnie temu i nic na temat "milosci" nie pisalem. Z reszta,
> > > bzdura jest stwierdzenie, ze milosc nie istnieje oraz, ze istnienie milosci
> > > jest sprzeczne z "interesem niewolnika samolubnych genow".

Nie jest sprzeczne, gdy traktujesz człowieka jak małpę.
Człowiek "nieco" tę definicję i zakres poszerzył.


> > To podaj definicję tego, co nazywasz "miłością" tutaj. :)
>
> Chodzi o milosc erotyczna. Wyczerpujaca definicja jest - jak sie zapewne
> domyslasz (ze to pokaze) - tutaj:
> http://en.wikipedia.org/wiki/Love


Tu jest wiele definicji.

I tu też:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Mi%C5%82o%C5%9B%C4%87

Co ja zrobię, że moja jest nieco inna?
Widać wcześniej zeszłam z drzewa? ;)

> > Wyżej zapytałam Kirę co to znaczy "kochająca"...
> > Czy "kochająca" to nie znaczy (wg biologii) -
> > - mająca na uwadze jakiś interes lub interes własnych genów?
>
> Interes wlasny ma sie na uwadze zawsze (choc czasem wynika z altruizmu
> okazywanego innym), genow - nigdy.

Nie, czasem kocha się wbrew własnemu interesowi,
poświęcając swój czas, zdrowie, a czasem nawet życie.
Natomiast geny zawsze starają się powielić, mając gdzieś ich nosiciela
i nosicieli innych genów, gdy stanie się już dla nich mało użyteczny.

> > Nie należy imo podpierać się tym, co potocznie nazywa się tfu! ;) "uczuciami_wy
> > ższymi" tam, gdzie myśli się o
> > interesie
> > (korzyści własnej - materialnej lub emocjonalnej lub wzmocnieniu prestiżu), nie
> > uważasz? :>>
>
> Nie.

A jednak tak.
Posiadanie prawa do wychowywania cudzych dzieci
wzmacnia pozycję własną w stadzie.
Bądź konsekwentny;
napisałeś, że człowieka wpędza w depresję
(i może nawet prowadzić do samobójstwa) własna mała użyteczność.
Dziecko tę użyteczność i poczucie własnej wartości podnosi.
(jeżeli widzi się sens własnego istnienia Jedynie w przekazywaniu
lub pielęgnacji osobników własnego gatunku).
Tylko czy Trzeba akurat w tym tylko widzieć wartość i sens własnego życia?
Nie można być wartościowym człowiekiem bez dzieci?


> > Słowo "miłość" pochodzi ze znienawidzonej tak przez ciebie
> > puli słów (brrr ;) humanizmu, który (brrr ;) tak cię
> > mierzi przecież...

> Nie mierzi. W najgorszym wypadku wzbudza znudzenie, pogarde i usmieszek
> politowania.

Hmm.. myślałam, że mierzi to prawie równoważnik (choć znaczeniowo słabszy imo).
A tu masz: POGARDA.

No tak właśnie brzmisz.
Dyszysz pogardą dla myślących inaczej.
Pyszałek :>>


> > Poza tym - nie musiałeś pisać nawet tych (kilkudziesięciu, a dokładnie...?....
> > 86;) postów, żeby jasnym było, z
> > jakich wychodzisz założeń (których nie neguję, gdy są czymś sprawdzonym).
>
> To skad ten protekcjonalny ton w takim razie?

Protekcjonalny?
Nakłułam trochę balon twojej pychy i tyle :).

> > Twoi poprzednicy (naukowcy) byli jak Twoi bracia syjamscy,
> > więc od razu było jasne co powiesz dalej, już po jednym,
> > a co najwyżej po kilku postach ;)
>
> Co Cie w tym tak bawi? Czy tylko powieka Ci drzy?

To uśmieszek pythona ;).
Monthy.

> > > Gebe probuja mi
> > > przyprawic, czy co?
>
> > etam ;)
> > Sam sobie przyprawiasz...
>
> Jaka?
>
> > "miłość" bez konsumpcji przechodzi ci po (z górą) trzech miesiącach.
> > To jak długo "kochałbyś" te adoptowane dzieci?
> > Hmm?

> A to przeciez zupelnie inne uczucie. No i skoro bym sie opiekowal dzieckiem,
> to "konsumpcja" uczuc opiekunczych by byla.

Zgoda.
Niemniej jednak twoje hipotezy co do nieszkodliwości pedofilii
mogą budzić nieufność co do czystości intencji.
Nie uważasz?


> > (tu od razu mówię, żebyś się za bardzo nie musiał głowić ;)
> > że hihram że jesteś zabawny w tym swoim napuszeniu
> > i hihram się aż mnie boki bolą :))

> Na zdrowie! Takie zlosliwostki nie wzruszaja mnie w ogole - mam wrecz nadmiar
> dystansu.
> A jesli uwazasz moj jezyk za szczegolnie "napuszony" (ciekaw jestem dlaczego),
> to chyba nie slyszalas naprawde napuszonych plomiennych tyrad, chociazby
> kazania w kosciele rzymskokatolickim...

Owszem, słyszałam.
Są tak samo niestrawne.

> "Napuszony" czy nie, uwazam ze moj jezyk jest optymalny do celow, w ktorych go
> uzywam (dyskusje o sci na grupach sci z ludzmi od sci), wiec nie zamierzam go
> zmieniac. Przygotuj sie na zmarszczki...
> Innym jezykiem mozemy sobie pogadac o pierdolach.

O pierdołach się już nie wypowiadam.
Zaś co do zmarszczek...
każdy ma takie, na jakie sobie zapracuje! :)))

Moje będą piękne, bo mam poczucie humoru.
A jak tam twoje?
MAR_Sowe? ;)


> > > PS: Na temat uczuc i ewolucji pisalem sporo w dosc swiezym watku na
> > > pl.sci.biologia pod tytulem "TE a uczucia warstw wyzszych".
>
> > Przeczytałam uważnie, ale nic nowego ponad to co już tu było.
> > Twoi "bracia w nauce" już nam to wszysciutko dawno...
> > wyłożyli ;)
>
> A to Cie dziwic nie powinno: nauka jest bardzo jednorodna i jednorodnie
> upubliczniona. Nie spodziwaj sie wiec, ze ktokolwiek napisze cokolwiek
> ponadto, co zostalo gdzies opublikowane.

Ale ty proponujesz (wg ciebie) hipotezy nowatorskie?

> > Mam jednak pytanie:
> > Skoro każda czynność człowieka wynika z egoizmu (jednostki, grupy lub genów)
>
> genow - zawsze; grupy - nigdy; jednostki - w zaleznosci od tego, o jakim
> "egoizmie" mowimy (dokladnie o tym bylo w "TE a uczucia warstw wyzszych", wiec
> nie bede sie powtarzal)
>
> > o jaki ty masz interes w tym, by
> > udowadniać/propagować:
> > - nieszkodliwość pedofilii,
> (nie dowodzilem, lecz zglaszalem zastrzezenia do tezy przeciwnej)

A widzisz skutki, jakie z twoich twierdzeń mogą wyniknąć?
Mądry się zastanowi a maupa (lub maupa z pogranicza) usłyszawszy
twoje naukowe wywody, poczuje się 'rozgrzeszona'
i pójdzie ze spokojnym sumieniem zabawiać się z dziećmi.
Może tak być?

Mogę ci zgłosić kilka zastrzeżeń do tezy o nieszkodliwości pedofilii:
- nierównoprawność członków tej zabawy,
- wykorzystywanie braku świadomości konsekwencji jej u dziecka
przez napalonego starszego (na ogół samca)
- uczenie prostytucji (prezenty za seks)
- brak możliwości obrony przed niechcianym seksem
- powstanie syndromu ofiary (prawo pierwszych połączeń).

http://portalwiedzy.onet.pl/85084,haslo.html
http://portalwiedzy.onet.pl/82772,haslo.html



> > - adoptowanie (cudzych) dzieci przez homoseksualistów,
> (nie propaguje, lecz obalam bzdurne tezy o jej rzekomej szkodliwosci)

Czy rzekomej, tego nie wiemy.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Imprinting_(psychologia
)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Memetyka

Naśladownictwo
Z Wikipedii, wolnej encyklopedii.
Naśladownictwo lub imitacja jest to jeden z procesów uczenia sie zachowań i działań,
w wyniku którego jednostka
naśladująca internalizuje wzory kulturowe, a z punktu widzenia memetyki przyswaja
nowe memy. Proces ten wystepuje
zarówno u ludzi, jak i innych zwierząt, np. u ptaków. W przypadku ludzi jest to
typowe zjawisko zachodzące podczas
socjalizacji pierwotnej, gdy dzieci naśladują gesty, słowa czy ton głosu znaczących
innych.

Zobacz też: mimikra kulturowa

Źródło: "http://pl.wikipedia.org/wiki/Na%C5%9Bladownictwo"


> > a negować
> > - traumę poaborcyjną?
> (jedynie informowalem zainteresowanego grupowicza o faktach)

http://tinyurl.com/cjh3r


> Przyjemnosc. Przyjemnosc z rozrywki intelektualnej oraz testowaniu i
> doskonaleniu swiatopogladu i zdolnosci polemicznych. Jesli trafi sie jakis
> wartosciowy przeciwnik, moge sie czegos nauczyc. A jesli do
> quasi-kontrowersyjnego tematu jedynie nalezie sie barachla jak much do gowna,
> to jedynie zaspokoje swoja "rzadze miazdzenia". Jednym slowem - mam radochi po
> pachi.

hehe.
Znam, znam takich.
Miażdżyli tu aż miło.


> A skoro o psychologii ewolucyjnej juz tyle na grupie bylo, sama powinnas sie
> domyslac sensu ewolucyjnego mechanizmow generujacych taka przyjemnosc.

Podnosisz swoją wartość prokreacyją?! :>>

> > I jaki interes mają ci, którzy nie chcą się z twoimi sugestiami zgodzić?
>
> Podejrzewam, ze podobny do mojego + konformizm/bezwladnosc intelektualna.

Niekoniecznie.

Człowiek jest w dużej części małpą, ale małpą małpującą Więcej.
Memy są nie do przecenienia! :)

Człowiek może być tym, co myśli na swój temat, lub co mu się zapoda
żeby myślał. Jest samoświadomym ogniwem ewolucji,
a więc spuścizna genetyczna to tylko część jego możliwości.

W tym sensie może stawać się coraz bardziej człowiekiem myślącym
i kształtującym siebie i otoczenie, lub pozostać na drzewie.
Stąd wartość tak pogardzanej przez ciebie Kultury, tworzonej nie tylko
po to by przypodobać się samiczkom :).

Jeśli zdrapiesz z niego kulturę, czyli zniszczysz to,
co poprzednicy wypracowali jako jeden z lepszych modeli funkcjonowania,
pozostanie maupą_maupiatą.

To co ty proponujesz, to już przecież było!
Wystarczy postać dłuższą chwilę przed klatką z pawianami :).

I nieważne, czy będzie to zdrapywanie szczotką Rydzykową czy Biolgiczną...

/Evka! uważaj na zmarszczki!!/

E.

ps. Naprawdę nie mam nic do homoseksualistów.
Życzę im by znaleźli sobie dogodne i spokojne miejsce w społeczeństwie.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


149. Data: 2005-09-28 16:27:45

Temat: Re: Czy homoseksualiści powinni adoptować dzieci ?
Od: "quasi-biolog" <q...@W...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Amnesiak <a...@T...interia.pl> napisał(a):

> Zanegowałem jedynie kryteria
> oceny, które Ty zaleciłeś Aśce jako oczywiste (kryteria
> uniwersalne). Stwierdziłem, że można ocenić 'wydajność
> systemu rodzinno-wychowawczego' bez konieczności
> konstruowania jakichś kosmicznych porownań i statystyk.

"Kryteria uniwersalne"? Tzn. jakie? Ja cos takiego zlecilem?

> > Jasne. Ale ja nie pytam o to pluralizm na rynku wartosci,
> > lecz o to, ktore to
> > wartosci nazywasz "naszymi"? Innymi slowy: w ramy etosu
> > jakiej grupy one wchodza?

> Powiedzmy, że są to wartości cywilizacji zachodniej.

Oj, zdecydowanie zbyt szerokie. W ramach tej cywilizaji masz miliony roznych
systemow etycznych o czesto sprzecznych wartosciach.
Wg ktorych konkretnie poligamia jest be?

> >> Nie tego dotyczyło moje pytanie (retoryczne). Dezawuując
> >> pewną formę dociekań i zalecając inną,

> > Teraz chyba tez nie rozumiem. Zeby nie powtorzyc bledu
> > nieporozumienia, tym
> > razem zapytam: o co chodzi?

> Przeniosłem niejako Twoje rozumowanie na meta-poziom i
> pokazałem, że sam ze sobą popadasz w sprzeczność. Oceniasz
> sposoby zdobywania wiedzy.

Co? O ktorych konkretnie wypowiedziach mowisz? Zacytuj.

Mam nadzieje, ze nie filozofujesz tu na temat teorii poznania i metodologii
naukowej, bo to zdecydowanie NTG.


pozdrawiam
quasi-biolog

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


150. Data: 2005-09-28 18:07:12

Temat: Re: Czy homoseksualiści powinni adoptować dzieci ?
Od: "quasi-biolog" <q...@W...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

EvaTM <e...@i...pl> napisał(a):

> Z res
> zta,
> > > > bzdura jest stwierdzenie, ze milosc nie istnieje oraz, ze istnienie milos
> ci
> > > > jest sprzeczne z "interesem niewolnika samolubnych genow".

> Nie jest sprzeczne, gdy traktujesz człowieka jak małpę.

Nigdy nie jest sprzeczny. Co rozumiesz przez "traktowanie jak malpe"
(formalnie czlowiek jest malpa).

> Człowiek "nieco" tę definicję i zakres poszerzył.

Definicje czego w stosunku do czego? "Milosci" w stosunku do...?

> > Chodzi o milosc erotyczna. Wyczerpujaca definicja jest - jak sie zapewne
> > domyslasz (ze to pokaze) - tutaj:
> > http://en.wikipedia.org/wiki/Love

> Tu jest wiele definicji.

Wiem (choc tylko przejrzalem).

> I tu też:
> http://pl.wikipedia.org/wiki/Mi%C5%82o%C5%9B%C4%87

Wiem. To kiedys czytalem.

> Co ja zrobię, że moja jest nieco inna?

Jak zawsze, gdy uzywa sie slow w innym znaczeniu niz jest powszechnie przyjete:
licz sie z tym, ze nie bedziesz rozumiana przez wspolrozmowcow.

> > Interes wlasny ma sie na uwadze zawsze (choc czasem wynika z altruizmu
> > okazywanego innym), genow - nigdy.

> Nie, czasem kocha się wbrew własnemu interesowi,
> poświęcając swój czas, zdrowie, a czasem nawet życie.

Przyjzyj sie 3 definicjom egoizmu, ktore podalem w "TE a uczucia...".

> Natomiast geny zawsze starają się powielić, mając gdzieś ich nosiciela
> i nosicieli innych genów, gdy stanie się już dla nich mało użyteczny.

Geny nie maja "uwagi". A nosiciel genow nigdy nie ma na uwadze nic poza
wlasnym samopoczuciem...

> > > Nie należy imo podpierać się tym, co potocznie nazywa się tfu! ;) "uczuciam
> i_wy
> > > ższymi" tam, gdzie myśli się o
> > > interesie
> > > (korzyści własnej - materialnej lub emocjonalnej lub wzmocnieniu prestiżu),
> nie
> > > uważasz? :>>
> >
> > Nie.

> A jednak tak.

A jednak nie rozumiem o czym mowisz. Dlaczego to mnie nie dziwi?


> Posiadanie prawa do wychowywania cudzych dzieci
> wzmacnia pozycję własną w stadzie.

Nie ma takiej reguly.

> Bądź konsekwentny;
> napisałeś, że człowieka wpędza w depresję
> (i może nawet prowadzić do samobójstwa) własna mała użyteczność.
> Dziecko tę użyteczność i poczucie własnej wartości podnosi.

Najczesciej. Choc zalezy to od konkretnych warunkow, a przede wszystkim
jakosci dziecka...

> (jeżeli widzi się sens własnego istnienia Jedynie w przekazywaniu
> lub pielęgnacji osobników własnego gatunku).

A na to gdzie "widzisz sens wlasnego istnirnia" to juz swiadomy wplyw masz
znikomy...

> Tylko czy Trzeba akurat w tym tylko widzieć wartość i sens własnego życia?

Nie.

> Nie można być wartościowym człowiekiem bez dzieci?

We wlasnych oczach: oczywiscie, ze mozna.

Tu jest implikacja:
[masz (udane) dzieci] => [masz podniesiona samoocene],
a nie rownowaznosc:
[masz podniesiona samoocene] <=> [masz (udane) dzieci].


No i jaki to co napisalas w powyzszym akapicie ma zwiazek z czymkolwiek?


> > > Słowo "miłość" pochodzi ze znienawidzonej tak przez ciebie
> > > puli słów (brrr ;) humanizmu, który (brrr ;) tak cię
> > > mierzi przecież...

> > Nie mierzi. W najgorszym wypadku wzbudza znudzenie, pogarde i usmieszek
> > politowania.

> Hmm.. myślałam, że mierzi to prawie równoważnik (choć znaczeniowo słabszy imo).
> A tu masz: POGARDA.

> No tak właśnie brzmisz.
> Dyszysz pogardą dla myślących inaczej.

Owszem, generalnie gardze innymi pogladami niz swoje (w przeciwnym razie
przyjmuje ow poglad i zastepuje nim swoj), ale z tego powodu nie dysze.

> Pyszałek :>>

Pudlo!

> > (których nie neguję, gdy są czymś sprawdzonym).

> > To skad ten protekcjonalny ton w takim razie?

> Protekcjonalny?

Owszem.

> Nakłułam trochę balon twojej pychy i tyle :).

Snisz, moja droga... Ani we mnie pychy nie ma (mylisz zapewne pyche z
krytycyzmem) ani tym bardziej mnie nie naklulas.

> > > Twoi poprzednicy (naukowcy) byli jak Twoi bracia syjamscy,
> > > więc od razu było jasne co powiesz dalej, już po jednym,
> > > a co najwyżej po kilku postach ;)

> > Co Cie w tym tak bawi? Czy tylko powieka Ci drzy?

> To uśmieszek pythona ;).
> Monthy.

Wiem, ze wydaje Ci sie, ze masz "poczucie humoru", jednak MP wyprzedza Cie o
lata swietlne...


> > > "miłość" bez konsumpcji przechodzi ci po (z górą) trzech miesiącach.
> > > To jak długo "kochałbyś" te adoptowane dzieci?
> > > Hmm?

> > A to przeciez zupelnie inne uczucie. No i skoro bym sie opiekowal dzieckiem,
> > to "konsumpcja" uczuc opiekunczych by byla.

> Zgoda.
> Niemniej jednak twoje hipotezy co do nieszkodliwości pedofilii
> mogą budzić nieufność co do czystości intencji.

Ze niby co? Ze jestem zakamuflowanym pedofilem?

> Nie uważasz?

Uwazam. I sram na to.


> > A jesli uwazasz moj jezyk za szczegolnie "napuszony" (ciekaw jestem dlaczego)
> ,
> > to chyba nie slyszalas naprawde napuszonych plomiennych tyrad, chociazby
> > kazania w kosciele rzymskokatolickim...

> Owszem, słyszałam.
> Są tak samo niestrawne.

Za to pewnie swietnie trawisz humanistyczny postmodernistyczny belkot, nie?
Wchodzac w Ciebie wrecz wywoluje rozwolnienie.

No coz, roznimy sie widocznie "ukladem trawinnym" - ja tam mam po tym torsje,
w najlepszym wypadku obstrukcje ;-)

> O pierdołach się już nie wypowiadam.

No coz to w takim razie, chyba nie wiele masz do powiedzenia z sensem? ;-)

> Zaś co do zmarszczek...
> każdy ma takie, na jakie sobie zapracuje! :)))

> Moje będą piękne, bo mam poczucie humoru.

Bierne moze i masz...

> A jak tam twoje?
> MAR_Sowe? ;)

O to sie nie martw.


> > > > PS: Na temat uczuc i ewolucji pisalem sporo w dosc swiezym watku na
> > > > pl.sci.biologia pod tytulem "TE a uczucia warstw wyzszych".

> > > Przeczytałam uważnie, ale nic nowego ponad to co już tu było.
> > > Twoi "bracia w nauce" już nam to wszysciutko dawno...
> > > wyłożyli ;)

> > A to Cie dziwic nie powinno: nauka jest bardzo jednorodna i jednorodnie
> > upubliczniona. Nie spodziwaj sie wiec, ze ktokolwiek napisze cokolwiek
> > ponadto, co zostalo gdzies opublikowane.

> Ale ty proponujesz (wg ciebie) hipotezy nowatorskie?

Jakie hipotezy? Nowatorskie to sa najwyzej moje watpliwosci co do szkodliwosci
pedofilii, ale to nie hipotezy.


> > > o jaki ty masz interes w tym, by
> > > udowadniać/propagować:
> > > - nieszkodliwość pedofilii,
> > (nie dowodzilem, lecz zglaszalem zastrzezenia do tezy przeciwnej)

> A widzisz skutki, jakie z twoich twierdzeń mogą wyniknąć?

Nie.

> Mądry się zastanowi a maupa (lub maupa z pogranicza) usłyszawszy
> twoje naukowe wywody, poczuje się 'rozgrzeszona'
> i pójdzie ze spokojnym sumieniem zabawiać się z dziećmi.

Maupa to moze sie nazrec pinesek po lekturze instrukcji obslugi pralki...

> Może tak być?

Pewnie moze (jesli watpisz w ludzka glupote, to poczytaj o laureatach "Nagrody
Darwina"), chodz watpie by sie taki trafil. Tak czy inaczej, mam to gleboko w
dupie.


> Mogę ci zgłosić kilka zastrzeżeń do tezy o nieszkodliwości pedofilii:

> - nierównoprawność członków tej zabawy,

Non sequitur.

> - wykorzystywanie braku świadomości konsekwencji jej u dziecka
> przez napalonego starszego (na ogół samca)

Circulus vitiosus ("konsekwencja jest brak swiadomosci konsekwencji").

> - uczenie prostytucji (prezenty za seks)

Taaa, a prezenty urodzinowe ucza zadzy starzenia sie...
Poza tym: masz cos przeciwko dobrowolnej prostytucji? Ja nie.

> - brak możliwości obrony przed niechcianym seksem

Rozroznialem tam gwalt od seksu dobrowolnego.

> - powstanie syndromu ofiary (prawo pierwszych połączeń).

> http://portalwiedzy.onet.pl/85084,haslo.html

Co niby sugerujesz, ze po przyjemnym doswiadczeniu pedofilnym dzieciak, gdy
dorosnie, nie bedzie osiagal orgazmu w inny sposob?
"Prawo pierwszych kontaktów nie ma charakteru bezwzględnie determinującego."
Hmmm... ogromna wiekszosc ludzi osiaga pierwszy orgazm w drodze samogwaltu i
rzadko (o ile w ogole) przeszkadza to im w pozniejszym zyciu seksualnym.

> http://portalwiedzy.onet.pl/82772,haslo.html

Rozroznialem tam gwalt od niegwaltu. Molestowanie wymuszone od przyzwolonego.
Zreszta, tam nie o to chodzi...


> > > - adoptowanie (cudzych) dzieci przez homoseksualistów,
> > (nie propaguje, lecz obalam bzdurne tezy o jej rzekomej szkodliwosci)

> Czy rzekomej, tego nie wiemy.

Wiemy. Podawalem juz namiary na badania.

> http://pl.wikipedia.org/wiki/Imprinting_(psychologia
)

I co, sugerujesz, ze u ludzi orientacja seksualna jest warunkowana na na
zasadzie nasladownictwa? Jest dowiedzione, ze tak nie jest (dane podawalem).
A jesli nawet by tak bylo, to znowu circulus vitiosus ("homoseksualizm jest
szkodliwy dlatego, ze wywoluje u innych homoseksualizm").

> http://pl.wikipedia.org/wiki/Memetyka

Nie ucz ojca robic dzieci...

> > > a negować
> > > - traumę poaborcyjną?
> > (jedynie informowalem zainteresowanego grupowicza o faktach)

> http://tinyurl.com/cjh3r

W propagandowych i pop-naukowych zrodlach znajdziesz wszystko, nawet o
mikroporach w prezerwatywach.
Znajdz cos tutaj:
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/


> > Przyjemnosc. Przyjemnosc z rozrywki intelektualnej oraz testowaniu i
> > doskonaleniu swiatopogladu i zdolnosci polemicznych. Jesli trafi sie jakis
> > wartosciowy przeciwnik, moge sie czegos nauczyc. A jesli do
> > quasi-kontrowersyjnego tematu jedynie nalezie sie barachla jak much do gowna,
> > to jedynie zaspokoje swoja "rzadze miazdzenia". Jednym slowem - mam radochi p
> o
> > pachi.

> hehe.
> Znam, znam takich.
> Miażdżyli tu aż miło.

Milo mi, ze korzysci sa obopulne ;-)

> > A skoro o psychologii ewolucyjnej juz tyle na grupie bylo, sama powinnas sie
> > domyslac sensu ewolucyjnego mechanizmow generujacych taka przyjemnosc.

> Podnosisz swoją wartość prokreacyją?! :>>

Jak widac, gadane bylo za malo...


> > > I jaki interes mają ci, którzy nie chcą się z twoimi sugestiami zgodzić?

> > Podejrzewam, ze podobny do mojego + konformizm/bezwladnosc intelektualna.

Sorry, mialo byc "bezwladnosc ideologiczna".

> Niekoniecznie.

(ciach)
Zieeef!!! I zaczyna sie belkocik...


> ps. Naprawdę nie mam nic do homoseksualistów.
> Życzę im by znaleźli sobie dogodne i spokojne miejsce w społeczeństwie.

W spoleczenstwie pelnym takich Evic i Asic zapewne bedzie to trudne...


pozdrawiam
quasi-biolog



--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 10 ... 14 . [ 15 ] . 16 . 17


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Czy coś jest ze mną nie tak?
Czy muzyka w dzisiejszych czasach jest pasją, czymś przyjemnym czy tylko przejściową modą??
Czy muzyka w dzisiejszych czasach jest pasją, czymś przyjemnym czy tylko przejściową modą??
czy mu się podobam
...:::Przemoc Wśród Młodzieży:::...

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?
Sztuczna Inteligencja

zobacz wszyskie »