Data: 2003-05-04 11:31:55
Temat: Re: Czy lekarz był mądry?
Od: JB <j...@p...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 4 May 2003 11:45:38 +0200, x...@p...onet.pl wrote:
>Dla mnie sprawa jest wyjasniona. Czasami stosuje sie rowniez KENALOG.
>
Dla mnie sprawa też jest raczej jasna - facet dał przykład nieuctwa
lub złej woli. W ramach leczenia choroby wrzodowej czasem wycina się
kawał żołądka. Ale błędem jest zalecanie takiego leczenia pacjentowi z
objawami niepowikłanej choroby wrzodowej, którego widzi się po raz
pierwszy w życiu na oczy. No, chyba, że w społeczeństwacvh
"wyedukowanych przez CME" stosuje się inne podejście.
>Ja uzywam Agenta, ktory nie rozpoznaje "narodowych" fonts. Musialbym miec zbyt
>wiele tych fonts zainstalowanych... Wiec pozostaje przy znakach ASCII (lub
>powiedzmy ) = przy literach alfabetu lacinskiego. Jezeli cos przeoczylem to
>przepraszam.
>
To znak zapytania jest polskim znakiem narodowym? Poza tym Agent
świetnie rozpoznaje narodowe fonty - właśnie w tej chwili z niego
korzystam :))))) Coś ci się linia ataku sypie.
>
>No tak, typowe podejscie dla "polskiego odwiedzajacego". Zwazywszy, ze miedzy
>Kanada i Polska jest pare tysiecy kilometrow. I trwa taka podroz (nawet z
>Toronto) wiecej niz 8 godzin.
>Niestety nie buduje to zaufania do polskich lekarzy, a dermatologow w
>szczegolnosci. Zwazywszy, ze bez problemow, jak pisalem, mogla matka wziasc
>dziecko do kazdego innego FP lub do pediatry. Tylko, ze to oczywiscie
>kosztuje.... !
>
No tak, typowe podejście dla człowieka tak bardzo zaślepionego pychą,
że już nawet nie dostrzega, że zaczyna bredzić. A póki co, to wszystko
zmierzało do tego, by jej dziecko "bez problemów" wróciło w metalowej
skrzynce. Z twojej wypowiedzi wyłania się obraz budzący głębokie
zaufanie do niektórych kanadyjskich lekarzy. Teraz już wierzę, że sa
nieomylni i skłonni uczyć się na własnych błędach (o, pardon! nie mają
się na czym uczyć, bo błędów nie popełniają).
Jeśli ktokolwiek jeszcze śledzi tę dyskusję, to pragnę zwrócić uwagę
na szacunek, z jakim dradam wyraża się o Polakach.
>
>Nie uwazasz, ze po spedzeniu ponad 8 godzin w samolocie, przy nienajlepszej
>wentylacji (jakby nie bylo) = stan pacjenta nie ulegl poprawie. Co wiecej -
>szanse superinfekcji bakteryjnej byly wcale solidne ?
>
No pewnie, że nie uważam. Ale matka chciała dziecko ratować, i jak
widać miała rację. Szanse superinfekcji były wcale solidne, a
dodatkowo wentylację w samolocie mogli specjalnie skazić terroryści.
Na języku dziecka mogła też, gdy spało, usiąść mucha-gnojarka
przenosząc w ten sposób infekcję. Co jeszcze jesteś człowieku skłonny
wymyślić by się ośmieszyć?
>
>Sames sobie odpowiedzial.
>
Gdzie? Bo wydaje mi się że zadałem pytanie? Chyba, że znak zapytania
znów okazał się znakiem narodowym - o, to przepraszam.
>
>A moze warto czasami. Czy w Polsce nie robi sie serologii na wirusy ?
>
Robi, ale rzadko, bo to badanie trudno dostepne (dla wyjaśnienia:
badania te nie są bezpłatne "same z siebie", a w Polsce nie ma kopalni
diamentów). Nie bardzo też wiem a propos czego to pytanie? Chyba ci
się akapity poprzestawiały (ach te piekielne znaki narodowe...).
>
>Widocznie jest Ci tak wygodnie. Ale niestety ta Twoja interpretacja nie ma nic
>wspolnego z kanadyjska rzeczywistoscia.
>
Jeśli fakty mówią inaczej, tym gorzej dla faktów. Coś mi to
rozumowanie przypomina. W którym roku wyjechałeś z Polski?
>Bo widzisz, w gre wchodzi to co dla mnie nie jest wazne. A mianowicie forsa. Bo
>ten ktory tutaj nie mieszka na stale to nie jest objety bezplatnym leczeniem.
>Tak jest , na przyklad w odniesieniu do dermatologow z Polski. Zamiast isc do
>innego FP lub pediatry - co trwa pol godziny, a w wiejskim terenie - godzine =
>wola wsadzic dziecko z zapaleniem pluc do samolotu i wyslac je na wielogodzinna
>podroz. Zeby tylko nie zaplacic tych paru marnych dolarow !
>
No właśnie dowodzisz, że forsa jest dla ciebie baaardzo ważna. Tak
bardzo, że nie jesteś w stranie uwierzyć w fakty zadające kłam twemu
ciasnemu światopoglądowi.
No tak, ci tępi Polacy. Nie lubią jak kanadyjscy geniusze
eksperymentują na ich dzieciach.
>Nie bede komentowal uwag na temat madrosci tej lekarki-dermatologa z Polski. Bo
>to sie samo rzuca w oczy.
>Czy lekarze kanadyjscy sa nieomylni = tez nie bede sie wypowiadal. Bo trzeba by
>bylo znac ta "druga strone" tej opowiesci, a nie tylko Twoja.
A ja mam uwagę: nie okazała się mądra wierząc, że lekarz w Kanadzie
będzie na pewno dobrym i uczciwym fachowcem. Jak widać wszędzie można
trafić na konowała.
Drugą stronę opowieści, to ty właśnie, koleś, opowiedziałeś. Byłbyś
wiarygodny, gdybyś wysunął ten argument na początku dyskusji i tym
samym ją zakończył, a nie skamlał wtedy, gdy ci się koncept urywa.
> Wierze, ze po
>paru godzinach podrozy samolotem dziecko mialo zapalenie pluc. Czy wirusowe czy
>bakteryjne = tego nie wiadomo. Poprawa po podaniu antybiotykow moze, ale nie
>musi, byc dowodem bakteryjnosci infekcji.
Tak jak pozytywny posiew z gardła - zdaje się, że dyskusja zaczyna się
zapętlać.
A tak przy okazji: jaki byłby ten ostateczny dowód: badanie sekcyjne,
czy słowo honoru dziecka?
>O czym powinni wiedziec nawet polscy studenci medycyny.
>
A powinni - zwłaszcza jeśli się potem wybierają za granicę.
>
>>
>> >Przypuszczam, ze mamusia opowiada te bajeczki, po to tylko, aby
>> usprawiedliwoc
>> >swoja oczywista lekkomyslnosc ( w postaci nie zabezpieczenia ubezpieczenia
>> >chorobowego).
>> >
>
>Co wlasnie bylo do okazania.
Ale okazać się nie udało.
>
>
>Zdarza sie ... Nie slyszales o pomylkach ? Swoja droga ciekawa historyjka o tym
>jak ktos zapomnial wsadzic sonde do rany klatki piersiowej ( jezeli juz nie
>zrobic RTG klatki piersiowej).
>
Słyszałem o pomyłkach i przytoczyłem tę historyjkę właśnie jako
ilustrację do tezy, że nie ma sensu posługiwanie się w dyskusji
"kwiatkami", jak to ktoś określił. Prześledź wątek, to zobaczysz, że
twoja uwaga znów jest nietrafiona.
>W kwestii AZITHROMYCYNY : widze, ze moja literowka bardzo Ciebie podnieca.
Wierz mi, że jednak są ludzie, których podnieca coś innego niż
literówki. Ale jestem tolerancyjny - nie musisz się wstydzić swojej
małej słabostki...
>Zreszta moze to Ciebie zainteresuje, iz wtedy bronilem "amerykanskiego" sposobu
>dawkowania tego srodka.
No to mnie akurat nie interesuje.
>ZYRTEC nazywa sie w Ameryce Polnocnej REACTIN . Jak to to sie nazywa w
>Pakistanie czy Bangladeshu to ja nie wiem. Jezeli Ciebie to interesuje to mozna
>te wiadomosci sprawdzic na WWW, ale wymaga to znajomosci paru dodatkowych
>jezykow, ktorych ja moze nie posiadam.
>
No patrz, a na stronie http://www.allergy-info.com/ piszą, że jednak
Zyrtec. A pod spodem, małymi literami: The product information
provided in this site is intended only for residents of the United
States. The products discussed herein may have different product
labeling in different countries. Jak mniemam, język angielski znasz?
A kwestia nazw leków w innych krajach nie interesuje mnie zupełnie, bo
rzadko wyjeżdżam. Zauważyłem za to, że ciebie rajcuje gdy napiszesz,
jak dany lek nazywa się w Rosji albo Bośni i Hercegowinie. Skoro to
takie ważne, to chciałem się usprawiedliwić...
>Dlaczego ACETAMINOPHEN nazywa sie w Ameryce polnocnej czasami ACETAMINOPHEN,
>czasami TYLENOL , a w Polsce nazywa sie PANADOL to mniej wiecej wiadomo. I
>mysle, ze to Ty tez rozumiesz, wiec nie bede sie rozwodzil.
Ja rozumiem, ale, za przeproszeniem, to twój adwokat wyrażał
zdziwienie, a nie ja.
>Na zakonczenie chcialbym sie, nieco zartobliwie, ustosunkowac do Twoich uwag
>odnosnie tego, jaka to jest lesna Alberta. Co moze ( na przyklad w Twoim
>umysle) byc dowodem na to, jaki to prymitywny poziom ma u nas medycyna.
>
Po co te nerwy? Ja tylko w bardzo uprzejmy sposób zwróciłem uwagę na
ekologiczne walory twojego miejsca zamieszkania.
>Prawda jest , ze na obszarze ponad 600 tys. km jedna trzecia to lasy. Zreszta
>byloby dziwnie, aby na przyklad Gory Skaliste byly pokryte pustyniami. Prawda
>jest , ze na tym terytorium mieszka az 3 miliony mieszkancow (circa). Ze na
>tych mieszkancow wypada blisko 20 aparatow MRI. W samym tylko Edmonton ( milion
>mieszkancow) sa trzy aparaty PET. Ze obecnie zaczeto instalowac CT w malych
>miejscowosciach, takich jak Hinton ( 20 tys. mieszkancow). Ze "computer data" z
>tych skanerow beda szly zlaczem swiatlowodowym do najblizszego radiologa (ponad
>200 km). Nie bede wdawal sie w dalsze szczegoly , bo to moze wygladac na
>epatowanie ...
Ależ gdzie tam - jakie znowu epatowanie.
>Przyjmij jednak do wiadomosci iz, jak z powyzszego wynika, mamy
>tutaj wcale solidna baze materialna, solidny dostep do wiedzy medycznej. Ja
>robie CME z pomoca satelitarnego Internetu/ telewizji satelitarnej , miedzy
>innymi . Aby sie dowiedziec, co robia lekarze i co wykryli w innych krajach.
>Nie jestem w tym jedyny.
>
Jak widać z niektórych przykładów, nie wszyscy z tej skarbnicy wiedzy
czerpią pełnymi garściami, oj nie wszyscy.
>No i mamy bezplatna ( no prawie bezplatna) sluzbe zdrowia. Co wcale nie znaczy,
>ze lekarze pracuja za grosze !
>
Znaczy finansują ją Brazylijczycy, czy też te PETy i rezonanse
występują w postaci kopaliny, i to wyrzucanej na powierzchnię w
postaci gejzerów, tak, żeby nie trzeba się było schylać?
>Takie sa niestety realia zycia w jednym z najbogatszych i najlepiej urzadzonych
>krajow Swiata. Bo takie sa od wielu lat oceny UNDP, gdzie Kanada plasuje sie
>stale albo na pierwszym miejscu, albo na trzecim.
>
Ponieważ, jak rozumiem, powinna mi teraz opaść szczęka z zachwytu, mam
tylko jedno drobne pytanko: a jaka w tym twoja zasługa?
I przy okazji: Według tegoż raportu dostępność usług medycznych jest w
Polsce lepsza niż w Kuwejcie, a na Kubie lepsza niż w Arabii
Saudyjskiej (gdzie każdy obywatel ma dostęp do lekarza "za darmo" -
jak w socjalizmie)! I to bez ropy naftowej ani diamentów. Kto chce,
niech wierzy.
>Pozdrawiam serdecznie
>
>
>dradam
|