« poprzedni wątek | następny wątek » |
91. Data: 2005-02-01 13:41:49
Temat: Re: Czy można żyć szczęśliwie bez miłości?
Użytkownik "Iwon(k)a" <i...@p...onet.pl> napisał:
> kazdy potrzebuje byc kochanym, to taka naturalna potrzeba czlowieka.
Ale czy w ogóle można być kochanym?
Platon, a po nim Pascal są zdania, że miłość zwraca się ku zaletom kochanej
istoty,
a nie ku samej istocie.
Jak mówi Pascal:
"Ten, kto kocha kogoś dla jego piękności, czy go kocha? Nie; gdyż ospa,
która zabije piękność nie zabijając człowieka, sprawi, iż przestanie go
kochać. A jeśli mnie ktoś kocha dla mego rozumu, dla mej pamięci,
czy kocha mnie? Nie, ponieważ mogę stracić te przymioty, nie tracąc
samego siebie. [...] Nie kochamy tedy nigdy osoby, ale jedynie
przymioty."
Pytanie tylko - czy przymioty nie konstytuują osoby? Co stanowi o tym, że ja
to ja, co jest źródłem mojej tożsamości?
To takie tylko, akademickie rozważania - z mojej dzisiejszej lektury w
autobusie. ;)
ch.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
92. Data: 2005-02-01 14:14:13
Temat: Re: Czy można żyć szczęśliwie bez miłości?"Neokaszycha" <k...@n...pl> wrote in message
news:ctield$j29$1@news.onet.pl...
> Tak jak w temacie. Ciekawa jestem Waszych opinii na ten temat.
>
Nie ma milosci - jest zgodnosc osobowosci ...
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
93. Data: 2005-02-01 19:47:37
Temat: Re: Czy można żyć szczęśliwie bez miłości?P. T. Neokaszycha napisała:
> Nie chodzi o poczucie winy. Chodzi raczej o poczucie, że wszyscy dookoła
> maja rację wmawiając jej jak to jest głupia a ona się myli.
A. Myślisz, że czuje się gorsza od nich? Nie wierzy w siebie?
Widzę, że wątek się rozwinął, więc pewnie gdzieś już o tym pisałaś... Chyba
poszukam...
> No fakt nie zrozumiałam, ale teraz już rozumiem i rozglądam się
> podejrzliwie dookoła
Nieno. Nie chciałam Cię przestraszyć. Dokonałam dużego skrótu. Wieki temu
uczono mnie o osobowości socjopatycznej. I gdy zaczęłam się zastanawiać - na
marginesie tego co pisałaś - nad tym, komu w ogóle nie przeszkadzałoby, że
nikt go nie kocha (bo byc może nie brałby takiej ewentualności pod uwagę),
to moje pierwsze skojarzenie było właśnie takie: socjopata. Osobnik między
innymi niezdolny do nawiązywania głębokich i trwałych związków uczuciowych,
traktujący partnera przedmiotowo (tych cech pozwalających zdiagnozować go
jest całkiem sporo).
Nie miało to nic wspólnego z sytuacją Twojej przyjaciółki.
I tyle z mojej strony w tym temacie :)
--
Old Rena
[Renata Gierbisz]
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
94. Data: 2005-02-01 19:55:02
Temat: Re: Czy można żyć szczęśliwie bez miłości?Tue, 1 Feb 2005 14:41:49 +0100, na pl.soc.rodzina, LPoD napisał(a):
> Pytanie tylko - czy przymioty nie konstytuują osoby? Co stanowi o tym, że ja
> to ja, co jest źródłem mojej tożsamości?
> To takie tylko, akademickie rozważania - z mojej dzisiejszej lektury w
> autobusie. ;)
One wcale nie muszą być akademickie.
Są tacy, którzy prubują w drugim człowieku dostrzeć nie kobietę, mężczyznę,
czy narządzie do realizacji jakiegoś tam celu (choćby szczytnego) a
istotę.
puchaty
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
95. Data: 2005-02-01 19:57:32
Temat: Re: Czy można żyć szczęśliwie bez miłości?P. T. kolorowa napisała:
> Czy w takim razie brak potrzeby bycia kochanym jest warunkiem koniecznym do
> bycia socjopatš? Czy teraz już dobrze zrozumiałam?
Nie.
Mogłybyśmy tak się bawić w "dwadzieścia pytań" dość długo. Ja jednak nie mam
ochoty na usenetowe gry.
Jeśli chciałaś się dowiedziec co miałam na myśli, mogłaś zapytać wprost.
Jeśli chciałaś wytknąć mi ignorancję, mogłaś użyć zdań oznajmujących.
--
Old Rena (nie wiem, z czym bardziej mi się kojarzą te pytania: z "Sękiem"
czy z "Erystyką")
[Renata Gierbisz]]
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
96. Data: 2005-02-01 20:01:34
Temat: Re: Czy można żyć szczęśliwie bez miłości?Tue, 1 Feb 2005 14:41:49 +0100, na pl.soc.rodzina, LPoD napisał(a):
> Pytanie tylko - czy przymioty nie konstytuują osoby? Co stanowi o tym, że ja
> to ja, co jest źródłem mojej tożsamości?
> To takie tylko, akademickie rozważania - z mojej dzisiejszej lektury w
> autobusie. ;)
One wcale nie muszą być akademickie.
Są tacy, którzy próbują w drugim człowieku dostrzeć nie kobietę, mężczyznę,
czy narządzie do realizacji jakiegoś tam celu (choćby szczytnego) a
istotę.
puchaty
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
97. Data: 2005-02-01 21:08:44
Temat: Re: Czy można żyć szczęśliwie bez miłości?puchaty wrote:
> One wcale nie muszą być akademickie.
> Są tacy, którzy próbują w drugim człowieku dostrzeć nie kobietę,
> mężczyznę, czy narządzie do realizacji jakiegoś tam celu (choćby
> szczytnego) a istotę.
No tak, ale czymże jest ta istota - oto jest pytanie.
Bo żeby ją dostrzec to trzeba wiedzieć, co to za "zwierz".
Inaczej przypomina to szukanie niebieskiego kwiatu z kolcami przez
daltonistę. ;)
ch.
--
/* na drzewie zakwitnął kwiat pomarańczy
w doniczce Calineczka z mrówką tańczy
topole gałęzi nie maja
czy drzewa świecą własnym światłem czy je tylko odbijają? */
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
98. Data: 2005-02-01 21:49:41
Temat: Re: Czy można żyć szczę?liwie bez miło?ci?
"Old Rena" wrote
> P. T. kolorowa napisała:
> > Czy w takim razie brak potrzeby bycia kochanym jest warunkiem koniecznym
do
> > bycia socjopatą? Czy teraz już dobrze zrozumiałam?
> Nie.
>
> Mogłybyśmy tak się bawić w "dwadzieścia pytań" dość długo. Ja jednak nie
mam
> ochoty na usenetowe gry.
> Jeśli chciałaś się dowiedziec co miałam na myśli, mogłaś zapytać wprost.
> Jeśli chciałaś wytknąć mi ignorancję, mogłaś użyć zdań oznajmujących.
Nie mogę wytknąć Ci ignorancji, nie wiedząc, co masz na myśli. O to, co masz
na myśli - pytam wprost. A konkretnie o to, czy dobrze rozumiem Twoje
wypowiedzi. Dwudziestu pytań raczej nie będzie, bo nie mam więcej pomysłów.
Z Twoich postów wynika wyraźnie, że tylko socjopata może żyć bez odczuwania
miłości (pomijam różnice w definiowaniu szczęścia;->) oraz że obojętność
wobec faktu bycia niekochanym jest istotną cechą socjopaty. Nie byłam pewna
czy nie wyeksponowałaś tej cechy niechcący. Toteż liczyłam na jakieś mniej
lakoniczne sprostowania mojej interpretacji. Ponieważ nie widzę więcej
możliwości interpretacji Twoich słów o socjopatach, to w zasadzie odbieram
Twoje posty jako przeczenie samej sobie.
Małgośka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
99. Data: 2005-02-01 22:03:55
Temat: Re: Czy można żyć szczęśliwie bez miłości?
"Neokaszycha" wrote
> Użytkownik "kolorowa" <v...@a...pl> napisał w wiadomości
> news:ctnnom$r9k$1@news.onet.pl...
> > ciepłym misiem. Nie zmieni wyobrażenia o sobie, nie stwierdzi, że jest
> > gorszy niż mu się wydawało. To ona musi mu dorównać.
>
> Patrząc na nich jest dla mnie zupełnie jasne, że on nie dorasta jej do
pięt.
Wybacz, zapomniałam o cudzysłowiu. Miałam na myśli to, że ona musi mu
"dorównać". Dorównać we własnych oczach.
> Ten facet zmienił się bardzo w
> momencie gdy odniósł fiannsowy sukces. Nagle mu się coś pozajączkowało i
> zaczął się zachowywać jak nie On.
Podejrzewam, że jednak jak on. Jeśli Twoja przyjaciółka była tak mocno
zależna od matki (i wciąż jest), wydaje mi się wątpliwe, by nie związała się
z człowiekiem, na którym mogłaby się oprzeć, który nie wydawałby się duzo
silniejszy od niej. Tyle, że nie zachowywał sie tak w stosunku do zony.
Mam wrażenie, że gdy skończy się jego
> dobra passa (finansowa) wróci dawny On. Będzie potrzebował wsparcia ze
> strony żony.
> W końcu spadnie z tej fali wznoszącej,
Nie jestem pewna, czy to by było dobre rozwiązanie. Jeśli on uzależnia swoją
wartość od pozycji społecznej czy sukcesów w pracy - a na to wygląda - to
gdy spadnie, a ona się wzniesie, efektem może być z kolei jego depresja,
niższe poczucie wartości, poczucie zależności od żony - czyli sytuacja
podobna do sytuacji jej rodziców. Podobieństwo może się zwiększyć, jeśli się
okaże, ze Twojej przyjaciółce nie odpowiada słabszy i zależny od niej mąż.
Myślę, że dużo lepiej będzie, jeśli ona uniezależni się nie mając takiej
pozycji jak mąż.
Małgośka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
100. Data: 2005-02-02 06:45:47
Temat: Re: Czy można żyć szczęśliwie bez miłości?Chcę rzucić pl.soc.rodzina w diabły, ale Twoje posty LPoD mnie niestety
powstrzymują:
> puchaty wrote:
>
>> One wcale nie muszą być akademickie.
>> Są tacy, którzy próbują w drugim człowieku dostrzeć nie kobietę,
>> mężczyznę, czy narządzie do realizacji jakiegoś tam celu (choćby
>> szczytnego) a istotę.
>
> No tak, ale czymże jest ta istota - oto jest pytanie.
Najprościej to chyba jako forma energii, która dąży do przepływu/miłości.
Rudolf Steiner proponował ćwiczenie, w którym należy się przyglądać pąkowi
liścia, myśląc równocześnie o potencjale wzrostu, w nim zawartym, czystości
i beznamiętności tej dążności do rozwinięcia się...
puchaty
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |