Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Czy nasze małżeństwo ma szansę?

Grupy

Szukaj w grupach

 

Czy nasze małżeństwo ma szansę?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 126


« poprzedni wątek następny wątek »

101. Data: 2004-04-20 21:33:56

Temat: Re: Czy nasze małżeństwo ma szansę?
Od: "e-mailetk@" <e...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Iwon(k)a" napisała:

> a czy ty w ogole jestes szczesliwa w swoim zwiazku??

tak jestem szczęśliwa i czuje się bezpiecznie, wiem że zawsze będziemy razem
nie zależnie od tego co które z nas zrobi (myślę o zdradzie), mój mąż daje
mi ogromne poczucie wolności osobistej, akceptuje wszystko co robię, jeśli -
nie, mówi o tym ale zawsze wybór pozostawia mi, do niczego mnie nie zmusza
... jest to dla mnie ważne bo wcześniej tego nie miałam

> jesli tak, to po co to robisz.

i tu sama nad tym się zastanawiałam doszłam do wniosku że chyba mam zbyt
duży temperament seksualny i bardzo łatwy kontakt z mężczyznami, w dodatku
żadnej kontroli ze strony męża a nawet przyzwolenie to wszystko powoduje że
się zapominam ... no cóż wierność chyba nie jest moja mocną stroną ;) będę
musiała nad tym popracować

> jesli nie, to czemu nie
> probujesz rozwiazac problemu z mezem?

tak rozmawiałam ale on się tylko uśmiecha i mówi co najwyżej " no nie szalej
mi za bardzo" :)
prawdą jest że nie mamy dla siebie dużo czasu z powodu pracy i jego ciągłego
dokształcania jednak wiem że to dla niego jest ważne i staram się zrozumieć,
kombinuje jak by tu spędzić więcej czasu razem ale i tak jest jego za mało
... w końcu jak się już spotkamy to tak się cieszę że nie mam ochoty na
smęty tylko na coś przyjemnego i wesołego dlatego trudno mi przeprowadzić
jakieś poważne rozmowy

> jesli sie nie da, to
> czemu nie zmienisz partnera?

bo go kocham

>wolisz takie zdrady na boczku?

ech... kurde ja nie potrafię nad tym czasami zapanować i nie chodzi tu tylko
o net ale o normalne kontakty w realu np. kiedy rozmawiam z meżczyną który
mi się podoba to od razu mam " miękkie nogi" czasami czuje się idiotycznie
bo myślę sobie - ten facet chyba kuma co się ze mną dzieje i pewnie się w
duchu ze mnie nabija , to jest uciążliwe nawet zastanawiałam się czy się nie
leczyć jakoś.
Na razie nie zdradzałam fizycznie chociaż o mało by do tego nie doszło 2
razy ale jakoś się powstrzymałam ... Jeżżżu ale to jest ciężka praca nad
sobą ... ech

pozdrawaim
e-mailetka


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


102. Data: 2004-04-20 22:51:04

Temat: Re: Czy nasze małżeństwo ma szansę?
Od: "Iwon\(k\)a" <i...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

"e-mailetk@" <e...@o...pl> wrote in message
news:c644tu$l9c$1@atlantis.news.tpi.pl...

> tak jestem szczęśliwa i czuje się bezpiecznie, wiem że zawsze będziemy razem
> nie zależnie od tego co które z nas zrobi (myślę o zdradzie), mój mąż daje
> mi ogromne poczucie wolności osobistej, akceptuje wszystko co robię, jeśli -
> nie, mówi o tym ale zawsze wybór pozostawia mi, do niczego mnie nie zmusza
> ... jest to dla mnie ważne bo wcześniej tego nie miałam

wygodnie ci wiec z taka sytuacja.

>
> > jesli tak, to po co to robisz.
>
> i tu sama nad tym się zastanawiałam doszłam do wniosku że chyba mam zbyt
> duży temperament seksualny i bardzo łatwy kontakt z mężczyznami, w dodatku
> żadnej kontroli ze strony męża a nawet przyzwolenie to wszystko powoduje że
> się zapominam ... no cóż wierność chyba nie jest moja mocną stroną ;) będę
> musiała nad tym popracować

jesli mezowi nie zalezy z kim i kiedy ty sie spotykasz, i
co robisz, to moze zajmij sie niezameznymi mezczyznami.
moze znajda sie tacy, ktorzy bez zobowiazan wskacza z toba do
lozka, nie obawiajac sie ze bedziesz ic ciagnac do oltarza;)

>
> > jesli nie, to czemu nie
> > probujesz rozwiazac problemu z mezem?
>
> tak rozmawiałam ale on się tylko uśmiecha i mówi co najwyżej " no nie szalej
> mi za bardzo" :)
> prawdą jest że nie mamy dla siebie dużo czasu z powodu pracy i jego ciągłego
> dokształcania jednak wiem że to dla niego jest ważne i staram się zrozumieć,
> kombinuje jak by tu spędzić więcej czasu razem ale i tak jest jego za mało
> ... w końcu jak się już spotkamy to tak się cieszę że nie mam ochoty na
> smęty tylko na coś przyjemnego i wesołego dlatego trudno mi przeprowadzić
> jakieś poważne rozmowy

jednym slowem, srednio problem jest rozwiazany.
>
> > jesli sie nie da, to
> > czemu nie zmienisz partnera?
>
> bo go kocham

dziwne masz pojecie milosci, ale skoro wam jest dobrze
to super, byle by tylko inni nie cierpieli.

>
> >wolisz takie zdrady na boczku?

> > ech... kurde ja nie potrafię nad tym czasami zapanować i nie chodzi tu tylko
> o net ale o normalne kontakty w realu np. kiedy rozmawiam z meżczyną który
> mi się podoba to od razu mam " miękkie nogi" czasami czuje się idiotycznie
> bo myślę sobie - ten facet chyba kuma co się ze mną dzieje i pewnie się w
> duchu ze mnie nabija , to jest uciążliwe nawet zastanawiałam się czy się nie
> leczyć jakoś.
> Na razie nie zdradzałam fizycznie chociaż o mało by do tego nie doszło 2
> razy ale jakoś się powstrzymałam ... Jeżżżu ale to jest ciężka praca nad
> sobą ... ech

gdyby tak bylo, nie utzrymywalabys interentowej (nieskonsumowanej) znajomosci tylko
fizyczna.

iwon(k)a

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


103. Data: 2004-04-21 00:14:20

Temat: Re: Czy nasze małżeństwo ma szansę?
Od: Jakub Slocki <j...@s...net.nospam> szukaj wiadomości tego autora

Wyczytalem w <s...@p...icsr.agh.edu.
pl>, ze
G...@S...pro.onet.pl twierdzi...
|On Mon, 19 Apr 2004 11:28:11 +0200 I had a dream that Sowa <m...@b...pl>
wrote:
|>> Jeśli od uczuć do żony odejmiesz pożądanie, to czym to się będzie
|>> różniło od uczuć do córki? Albo do matki?
|> Wszystkim.
|
|A według mnie niczym.

Grzesku, majac matke, corke, oraz zone - dla mnie jednak to kompletnie
rozne uczucia.

--
K.
christianity is the most perverted system that ever shone on man -
thomas jefferson

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


104. Data: 2004-04-21 07:36:31

Temat: Re: Czy nasze małżeństwo ma szansę?
Od: puchaty <p...@b...pl> szukaj wiadomości tego autora

Mon, 19 Apr 2004 22:08:18 +0200, na pl.soc.rodzina, kolorowa napisał(a):

> "puchaty" napisał
>>> Ale nadal
>>> nie widzę powodu, dla którego percepcja Sowy miałaby się odnosić do
> sytuacji
>>> rodzinnej Grzegorza.
>>
>> Przede wszystkim, nie percepcja Sowy, tylko percepcja kobiet przez
> mężczyzn
>> wychowywanych tylko przez matki.
>
> Percepcja autorstwa Sowy.

Na temat percepcji Sowy rozmawiaj z Sową. Ze mną rozmawiaj na temat moich
uwag (czyli związku wychowania przez matkę z późniejszym zachowaniem).

>
>>> Rozumiem, że Ty wiesz to po sobie i z obserwacji - dla mnie
>>> jednak Twoja wiedza nie jest punktem odniesienia.
>>
>> Więc nie rozmawiaj ze mną (rozmawiasz przecież generalnie z moją wiedzą)
>
> Rozmawiam z Tobą, bo interesuje mnie Twój punkt widzenia - tudzież punkt
> siedzenia. Dlaczego rozmowa z Twoją wiedzą miałaby automatycznie uczynić ją
> (wiedzę) punktem odniesienia (dla mnie)?

Nie jest to prawda. Jeżeli nie _odniesiesz_ swojej wiedzy i doświadczeń do
wiedzy i doświadczeń rozmówcy nie będzie dyskusji. Rozmawiając prezentujemy
nasze punkty widzenia (siedzenia jeśli wolisz) i tworzymy sobie wyobrażenia
na temat punktu widzenia rozmówcy. Zakładamy "co rozmówca" ma na myśli i w
tym momencie staje się to punktem odniesienia.
Jednak ja nie zakładam (i uważam, że takie założenie byłoby błędem), że
uczynienie sobie punktu odniesienia z czyjejś wiedzy jest równoznaczne ze
zgodą w danej kwestii.

> Idąc tym tropem: rozmawiając ze mną
> czynisz moją wiedzę punktem odniesienia dla siebie.

Oczywiście! I mogę nazwać ten punkt odniesienia zarówno:
- zgadzam się - mądrze prawi lub
- absolutnie nie zgadzam się z taką postawą lub
- ...

> Przyjmij więc do
> wiadomości, że taka percepcja kobiet, jaką powyżej opisała Sowa, nie jest
> typowa dla mężczyzn wychowanych jedynie przez matkę;)

Nie jest typowa? Dlaczego?

puchaty

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


105. Data: 2004-04-21 09:06:22

Temat: Re: Czy nasze małżeństwo ma szansę?
Od: Grzegorz Janoszka <G...@S...pro.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

On Tue, 20 Apr 2004 17:25:06 -0400 I had a dream that FeLicja
<insearch4myselfNOSPAM@hotmail_NO.comMENT> wrote:
> Nie wynikalo to z Twojej wczesniejszej odpowiedzi. Co do pozniejszych tez
> sie nie zgadzam - jezeli w zwiazku cos sie nie uklada, to dlaczego facet
> pierwszy stoi w drzwiach i wszystko spada na barki kobiety - ratowanie
> zwiazku, rodziny?

Matko jedyna... gdzie jak tak napisałem???
Proszę o message-id, bo nie uwierzę, jak nie zobaczę.

--
Grzegorz Janoszka odpowiadając POPRAW adres

UWAGA, mam specyficzne poczucie humoru! Na newsach wyrażam swoje prywatne
specyficzne poglądy, a nie moich byłych, obecnych i przyszłych pracodawców.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


106. Data: 2004-04-21 11:53:59

Temat: Re: Czy nasze małżeństwo ma szansę?
Od: "kolorowa" <v...@a...pl> szukaj wiadomości tego autora


"puchaty" napisał
> Na temat percepcji Sowy rozmawiaj z Sową. Ze mną rozmawiaj na temat moich
> uwag (czyli związku wychowania przez matkę z późniejszym zachowaniem).

Sęk w tym, że to Ty napisałeś o "percepcji kobiet, jaką powyżej opisała
Sowa"

> > Rozmawiam z Tobą, bo interesuje mnie Twój punkt widzenia - tudzież punkt
> > siedzenia. Dlaczego rozmowa z Twoją wiedzą miałaby automatycznie uczynić

> > (wiedzę) punktem odniesienia (dla mnie)?
>
> Nie jest to prawda. Jeżeli nie _odniesiesz_ swojej wiedzy i doświadczeń do
> wiedzy i doświadczeń rozmówcy nie będzie dyskusji. Rozmawiając
prezentujemy
> nasze punkty widzenia (siedzenia jeśli wolisz) i tworzymy sobie
wyobrażenia
> na temat punktu widzenia rozmówcy. Zakładamy "co rozmówca" ma na myśli i w
> tym momencie staje się to punktem odniesienia.

To sprzeczność. Jeżeli tworzę sobie wyobrażenia na temat punktu widzenia
rozmówcy - to konfrontuję je z moją wiedzą i doświadczeniem. Mój punkt
widzenia jest dla mnie punktem odniesienia. To, czego dowiem się od
rozmówcy, odnoszę do tego, co myślę ja - nie na odwrót. Gdyby było na
odwrót, oznaczałoby to, że człowiek zatracił własną tożsamość. Jeśli próbuję
"wczuć" się w sytuację rozmówcy, to wciąż pozostaję w kręgu własnego
doświadczenia i tak naprawdę nie czuję tego, co mój rozmówca, nie myślę tak
jak on - tylko wyobrażam sobie, co czułabym będąc na jego miejscu. Moja
wiedza i doświadczenie pozostają punktem odniesienia.

> > Idąc tym tropem: rozmawiając ze mną
> > czynisz moją wiedzę punktem odniesienia dla siebie.
>
> Oczywiście! I mogę nazwać ten punkt odniesienia zarówno:
> - zgadzam się - mądrze prawi lub
> - absolutnie nie zgadzam się z taką postawą lub

I właśnie udowadniasz, że to Twoja wiedza jest dla Ciebie punktem
odniesienia;) Z nią porównujesz to, co czytasz w moich postach. Jeśli
konfrontacja wypadnie negatywnie, to Twoja wiedza pozostanie dla Ciebie
wiedzą, a moją odrzucisz. Gdyby moja wiedza była punktem odniesienia, to w
przypadku konfrontacji negatywnej (czyli wtedy, kiedy byś absolutnie nie
zgadzał się z moją postawą) musiałbyś odrzucić swoją wiedzę i doświadczenie.

> > Przyjmij więc do
> > wiadomości, że taka percepcja kobiet, jaką powyżej opisała Sowa, nie
jest
> > typowa dla mężczyzn wychowanych jedynie przez matkę;)
>
> Nie jest typowa? Dlaczego?

Bo tak wynika z moich obserwacji;)

Małgośka

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


107. Data: 2004-04-21 12:58:58

Temat: Re: Czy nasze małżeństwo ma szansę?
Od: puchaty <p...@b...pl> szukaj wiadomości tego autora

Osoba kolorowa napisała:

> "puchaty" napisał
>> Na temat percepcji Sowy rozmawiaj z Sową. Ze mną rozmawiaj na temat moich
>> uwag (czyli związku wychowania przez matkę z późniejszym zachowaniem).
>
> Sęk w tym, że to Ty napisałeś o "percepcji kobiet, jaką powyżej opisała
> Sowa"

Sowa opisała jakąś sytuację. Ja podałem powód, który IMO może tłumaczyć
występowanie tej sytuacji. O czym właściwie chcesz rozmawiać? O sytuacji
czy o jej powodach?

>>> Rozmawiam z Tobą, bo interesuje mnie Twój punkt widzenia - tudzież punkt
>>> siedzenia. Dlaczego rozmowa z Twoją wiedzą miałaby automatycznie uczynić
> ją
>>> (wiedzę) punktem odniesienia (dla mnie)?
>>
>> Nie jest to prawda. Jeżeli nie _odniesiesz_ swojej wiedzy i doświadczeń do
>> wiedzy i doświadczeń rozmówcy nie będzie dyskusji. Rozmawiając
> prezentujemy
>> nasze punkty widzenia (siedzenia jeśli wolisz) i tworzymy sobie
> wyobrażenia
>> na temat punktu widzenia rozmówcy. Zakładamy "co rozmówca" ma na myśli i w
>> tym momencie staje się to punktem odniesienia.
>
> To sprzeczność. Jeżeli tworzę sobie wyobrażenia na temat punktu widzenia
> rozmówcy - to konfrontuję je z moją wiedzą i doświadczeniem. Mój punkt
> widzenia jest dla mnie punktem odniesienia. To, czego dowiem się od
> rozmówcy, odnoszę do tego, co myślę ja - nie na odwrót. Gdyby było na
> odwrót, oznaczałoby to, że człowiek zatracił własną tożsamość. Jeśli próbuję
> "wczuć" się w sytuację rozmówcy, to wciąż pozostaję w kręgu własnego
> doświadczenia i tak naprawdę nie czuję tego, co mój rozmówca, nie myślę tak
> jak on - tylko wyobrażam sobie, co czułabym będąc na jego miejscu. Moja
> wiedza i doświadczenie pozostają punktem odniesienia.

Ale Twoja wiedza i doświadczenie nie istnieje niezależnie od otoczenia.
Jeżeli podejdziemy do tego systemowo to mechanizm jest taki, że:
1. Istnieje system (Twoja wiedza i doświadczenie)
2. Na wejściu do tego systemu pojawia się w naszym wypadku moja wiedza i
doświadczenie.
3. "Obróbka" informacji w systemie polega na porównaniu sygnałów
docierających z "wejścia" z własną wiedzą i doświadczeniem oraz (jeżeli
mamy do czynienia z systemem samouczącym się a człowiek takim systemem
niewątpliwie jest) zmianą własnej wiedzy i doświadczenia. Twój punkt
odniesienia nie może być czymś stałym i ma na niego wpływ informacja
docierająca z zewnątrz. W systemie musi istnieć sprzężenie zwrotne - Twoja
wiedza i doświadczenie i moja wiedza i doświadczenie.
4. Na wyjściu systemu pojawia się "obrobiona" informacja.

Podpunkt trzeci dowodzi, że na Twój punkt odniesienia musi mieć wpływ moja
wiedza i doświadczenie więc (a zakładam, że w tym jest problem) nazywanie
tego punktu tylko "Twój" czy tylko "mój" jest IMO błędem.

>
>>> Idąc tym tropem: rozmawiając ze mną
>>> czynisz moją wiedzę punktem odniesienia dla siebie.
>>
>> Oczywiście! I mogę nazwać ten punkt odniesienia zarówno:
>> - zgadzam się - mądrze prawi lub
>> - absolutnie nie zgadzam się z taką postawą lub
>
> I właśnie udowadniasz, że to Twoja wiedza jest dla Ciebie punktem
> odniesienia;) Z nią porównujesz to, co czytasz w moich postach. Jeśli
> konfrontacja wypadnie negatywnie, to Twoja wiedza pozostanie dla Ciebie
> wiedzą, a moją odrzucisz. Gdyby moja wiedza była punktem odniesienia, to w
> przypadku konfrontacji negatywnej (czyli wtedy, kiedy byś absolutnie nie
> zgadzał się z moją postawą) musiałbyś odrzucić swoją wiedzę i doświadczenie.

Nie zapominaj, że mogę się od Ciebie uczyć a więc masz wpływ na ten punkt
odniesienia.

>>> Przyjmij więc do
>>> wiadomości, że taka percepcja kobiet, jaką powyżej opisała Sowa, nie
> jest
>>> typowa dla mężczyzn wychowanych jedynie przez matkę;)
>>
>> Nie jest typowa? Dlaczego?
>
> Bo tak wynika z moich obserwacji;)

Wydaje mi się, że cała ta rozmowa o punktach odniesienia miała na celu w
zawoalowany sposób udowodnić, że nie powinienem napisać w wyjściowym poście
"Przyjmij do wiadomości...". Wygląda na to, że nie przekonamy się wzajemnie
co do tego, czy punkt odniesienia jest Twój czy mój, natomiast wyjaśnię
dlaczego napisałem tak autorytarnie do Grzegorza.
Emocje, które mną kierowały, i które niekontrolowane narzuciły mi tą formę,
były podobne do tych, które nie pozostawiają wyboru co do trybu
(rozkazującego) gdy mówi się "Pocałuj mnie w dupę". :-)

puchaty

PS To "w d..." nie jest absolutnie do nikogo skierowane!

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


108. Data: 2004-04-21 16:25:05

Temat: Re: Czy nasze małżeństwo ma szansę?
Od: "Cloudic" <g...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "e-mailetk@" <e...@o...pl> napisał w wiadomości
news:c644tu$l9c$1@atlantis.news.tpi.pl...
> tak jestem szczęśliwa i czuje się bezpiecznie, wiem że zawsze będziemy
razem
> nie zależnie od tego co które z nas zrobi (myślę o zdradzie), mój mąż daje
> mi ogromne poczucie wolności osobistej, akceptuje wszystko co robię,
jeśli -
> nie, mówi o tym ale zawsze wybór pozostawia mi, do niczego mnie nie
zmusza
> ... jest to dla mnie ważne bo wcześniej tego nie miałam

Przyznaję że ja chyba nie mam w swoim otoczeniu takiego
mężczyzny ( i kobiety ;) , który nie miałby nic przeciwko zdradzie.
Jeśli naprawdę tak jest to hmmm....no dosyć to interesujące
i jak dla mnie nowe...Samo zjawisko znam, ale znam je z perspektywy
gdy jednemu (albo obojgu ) z partnerów nie zależy już na
drugiej osobie, albo jest to tak toksyczna miłość, że jedno godzi się
na zdrady drugiej strony, itp.

Twoje nastawienie do tego typu spraw jest podobne do tego,
jakie prezentuje mąż, więc jeśli obojgu Wam to
nie przeszkadza, to nie ma większego problemu.

Ale zastanawiają mnie dwie sprawy:
- czasami dajemy swojemu partnerowi wolną rękę i wręcz
przyzwolenie na zdradę, gdy sami mamy coś do ukrycia (romans,
przelotne zdrady, brak miłości, itd. ). Nie zastanawiałaś się, dlaczego mąż
nie miałby nic przeciwko zdradzie ? Jest to dla Ciebie tak zupełnie
oczywiste ?
( Nie odbierz tego pytania ironicznie - pytam szczerze, bo zainteresowało
mnie takie podejście do sprawy, jakie przedstawia Twój mąż.).

I druga sprawa - wydaje się z tego co piszesz, że zdrada męża
( gdyby taka nastąpiła ) nie miałaby wpływu na Wasze małżeństwo -
dalej bylibyście razem. I chyba nie przeszkadzało by Ci to.
A gdyby Twojego męża podmienić na Twojego sieciowego
przyjaciela...czy Twoje poglądy na tego typu sprawy dalej
byłyby takie same ?.
A nawet nie podmieniając - gdyby internetowy przyjaciel
tak samo jak Ciebie traktował jeszcze 10 innych kobiet
( co może być prawdopodobne )
- nie będzie Ci to przeszkadzać gdzieś tam w środeczku?

- cloudic - niestety zazdrośnica (ale tylko wtedy, kiedy mocno kocha ;)



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


109. Data: 2004-04-21 21:20:42

Temat: Re: Czy nasze małżeństwo ma szansę?
Od: "e-mailetk@" <e...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Cloudic" napisała:

> Przyznaję że ja chyba nie mam w swoim otoczeniu takiego
> mężczyzny ( i kobiety ;) , który nie miałby nic przeciwko zdradzie.
> Jeśli naprawdę tak jest to hmmm....no dosyć to interesujące
> i jak dla mnie nowe...Samo zjawisko znam, ale znam je z perspektywy
> gdy jednemu (albo obojgu ) z partnerów nie zależy już na
> drugiej osobie, albo jest to tak toksyczna miłość, że jedno godzi się
> na zdrady drugiej strony, itp.
>
> Twoje nastawienie do tego typu spraw jest podobne do tego,
> jakie prezentuje mąż, więc jeśli obojgu Wam to
> nie przeszkadza, to nie ma większego problemu.
>
> Ale zastanawiają mnie dwie sprawy:
> - czasami dajemy swojemu partnerowi wolną rękę i wręcz
> przyzwolenie na zdradę, gdy sami mamy coś do ukrycia (romans,
> przelotne zdrady, brak miłości, itd. ). Nie zastanawiałaś się, dlaczego
mąż
> nie miałby nic przeciwko zdradzie ? Jest to dla Ciebie tak zupełnie
> oczywiste ?
> ( Nie odbierz tego pytania ironicznie - pytam szczerze, bo zainteresowało
> mnie takie podejście do sprawy, jakie przedstawia Twój mąż.).

mój mąż sprawę postawił mi jasno - powiedział że gdyby mu się zdarzyło
spotkać kobietę która by na niego "leciała" i jemu by się podobała to
oczywiście za obopólną (jego i jej) zgodą " przeleciał by ją"
na początku byłam zbulwersowana ale potem w moim życiu zdarzyło się kilka
sytuacji w których to ja miałam " miękkie kolanka" na innego mężczyznę i
zrozumiałam że tak na prawdę to bardzo trudno jest zachować wierność. IMHO
dzieje się tak dlatego że po pewnym czasie (u nas 9 lat) człowiek po prostu
przyzwyczaja się do partnera i następuje znudzenie (wiem że to niestety nie
ma nic wspólnego z romantyczną miłością ) i jeśli jest się osobą o dużym
albo dość dużym temperamencie to "chcąc nie chcąc" pragnie się odmiany,
czegoś nowego, jakiś nowych doznań. Ludzie bojaźliwi tacy jak ja którzy mają
tę chęć ale boja są coś zrobić de facto najczęściej flirtują przez Internet,
inni natomiast robią to w realu.
ż> I druga sprawa - wydaje się z tego co piszesz, że zdrada męża
> ( gdyby taka nastąpiła ) nie miałaby wpływu na Wasze małżeństwo -
> dalej bylibyście razem. I chyba nie przeszkadzało by Ci to.

właśnie - przeszkadzało by mi to ( gdybym to ja zrobiła) , myślę że sama
czuła bym się z tym źle (że zawiodłam i że nie dotrzymałam obietnicy)

inna sprawa gdyby on zdradził - powiedziałam mu że gdyby był to tzw. "skok w
bok" to nie chciała bym aby mi o tym mówił, poprosiłam go tylko aby się
zabezpieczył w razie czego, gdybym się dowiedziała przypadkiem o takim skoku
to oczywiście "serduszko by mnie ukłuło" ale myślę że wybaczyła bym mu.

zabawne jest to że ja np. jestem zazdrosna o :D jego koleżankę z którą nic
go nie łączy (ona szczęśliwa mężatka) ale ze sobą rozmawiają na tematy
zawodowe, jestem zazdrosna o to że ona ma z nim dużo do pogadania a ja np.
nie bo nie znam się na tej dziedzinie wiedzy, nawet chciałam się uczyć tego
samego abym i ja mogła o tym z nim rozmawiać - wiem że to śmieszne ale dla
mnie chyba najgorszą zdrada było by gdyby on miał przyjaciółkę gdyby nawet
nigdy z nią nie spał ale rozmawiał i jej wysłuchiwał albo pomagał jak to
się mówi duchowo - wtedy na pewno bym wystąpiła o rozwód " bez dwóch zdań"


> A gdyby Twojego męża podmienić na Twojego sieciowego
> przyjaciela...czy Twoje poglądy na tego typu sprawy dalej
> byłyby takie same ?.
> A nawet nie podmieniając - gdyby internetowy przyjaciel
> tak samo jak Ciebie traktował jeszcze 10 innych kobiet
> ( co może być prawdopodobne )
> - nie będzie Ci to przeszkadzać gdzieś tam w środeczku?

wiesz mój internetowy znajomy - informatyk od dawna korzystał z GG, z
pewnością nie byłam jedyną kobietą z którą rozmawiał ale dla mnie to nie ma
znaczenia - dla mnie było ważne że ktoś jest tam po drugiej stronie że mnie
czyta i rozumie o co mi chodzi, że napisze dobre słowo itd.

Dla mnie jest najważniejsze aby wierność była w sercu czyli abym to ja była
najważniejsza do człowieka z którym jestem aby o mnie myślał jako o
najważniejszej osobie w życiu gdym się dowiedziała że tak nie jest to nie
widzę sensu dalszego ciągnięcia takiego związku.

pozdrawiam
e-mailetka


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


110. Data: 2004-04-21 21:50:44

Temat: Re: Czy nasze małżeństwo ma szansę?
Od: "Sowa" <m...@b...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "e-mailetk@" <e...@o...pl> napisał w wiadomości
news:c66ohk$ofb$1@atlantis.news.tpi.pl...

> mój mąż sprawę postawił mi jasno - powiedział że gdyby mu się zdarzyło
> spotkać kobietę która by na niego "leciała" i jemu by się podobała to
> oczywiście za obopólną (jego i jej) zgodą " przeleciał by ją"

Obopólną? Czyli on i ona.
A Ty? Nie masz nic do powiedzenia, tylko zaakceptować? 8-/

> na początku byłam zbulwersowana ale potem w moim życiu zdarzyło się kilka
> sytuacji w których to ja miałam " miękkie kolanka" na innego mężczyznę

To sie zdarza każdemu. Zauroczenie to nic takiego szczególnego.

> IMHO
> dzieje się tak dlatego że po pewnym czasie (u nas 9 lat) człowiek po
prostu
> przyzwyczaja się do partnera i następuje znudzenie (wiem że to niestety
nie
> ma nic wspólnego z romantyczną miłością )

Wiesz, ja tez jestem mężatką od 9 lat.
Mamy lepsze i gorsze chwile które powodują, że nie stoimy w miejscu, tylko
co jakiś czas przebudowywujemy to co stare na nowe, ale nie ma we mnie nic
takiego jak znudzenie partnerem.
Mój partner cały czas się zmienia - dojrzewa, dorasta, nabiera doświadczenia
i tego specyficznego szlifu, który obcy jest młokosom, a smaczny za to jest
jak najlepsze wino.
Jeśli mowa o romantycznej miłości, to raczej mam wrażenie że ona dopiero
może się spełnić.
Wcześniej była szarpanina pomiędzy żądzą, chęcią posiadania, docieranie się,
dogadywanie.
Był czas na macierzyństwo absolutne, i na konflikty z tym związane.
Teraz jest znów cos nowego, co powstało przy obopólnym staraniu się i jak
mniemam jest wstępem do dalszych atrakcji.

Szukanie tego, co powinno być w małżeństwie poza nim i zadowalanie się
substytutami, to po prostu strata życia.
Szkoda życia emailetko na czcze gadaniny przez GG z substytutami męża.

(ciach)
> Dla mnie jest najważniejsze aby wierność była w sercu czyli abym to ja
była
> najważniejsza do człowieka z którym jestem aby o mnie myślał jako o
> najważniejszej osobie w życiu gdym się dowiedziała że tak nie jest to nie
> widzę sensu dalszego ciągnięcia takiego związku.

Wydaje mi się, że w dużej mierze, same kreujemy w jakim jesteśmy związku -
może zacznij trochę więcej wymagać od męża, bo to co opisujesz, to brzmi
jakbyś składała ofiarę sama z siebie i jeszcze próbowała sama przed sobą to
ukryć.
Zwłaszcza to co napisałaś na samym początku swojego posta i to co napisałaś
o przyjaźni.

Sowa


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 10 . [ 11 ] . 12 . 13


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Re: [albertan] rola kobiety w rodzinie
Re: [albertan] rola kobiety w rodzinie
Re: [albertan] kobiety
Co robić z wariatem?
Re: [albertan] kobiety

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »