Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Czy warto się rozwijać?

Grupy

Szukaj w grupach

 

Czy warto się rozwijać?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 17


« poprzedni wątek następny wątek »

11. Data: 2009-01-01 00:34:01

Temat: Re: Czy warto się rozwijać?
Od: MU <l...@t...pl> szukaj wiadomości tego autora

On 31 Gru 2008, 13:48, User7 <n...@w...pl> wrote:
> Czy uważasz, że człowiek powinien rozwijać się przez całe życie?

Absolutnie nie. Często się cofamy w rozwoju. Do niego trzeba mieć cel
lub widzieć sens rozwoju, korzyści z niego płynące. Jeśli ich nie ma,
rzucasz cały ten rozwój i wegetujesz. Wówczas niczego nie robisz (dla
siebie). IMO tak jest z każdą czynnością. Po diabła komuś wykwintne
dania skoro nie ma kto ich smakować? Wystarczy podgrzać fasolę z
puszki.

Pozdr. MU

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


12. Data: 2009-01-02 13:04:31

Temat: Re: Czy warto się rozwijać?
Od: adamoxx1 <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

n...@o...pl pisze:

> "Życie ludzkie jako takie sensu nie ma, mimo iż poszczególne działania
> taki sens mają. Silni nic sobie z tego nie robią, przeciętniacy
> wymyślają religie, sztukę i inne tego typu formy struktur a najsłabsi
> się zabijają (gwałtownie lub wegetując przez lata)." /L. Chwistek/

Czasem uzmysławiam sobie:
Siedzę na kulce zwanej Ziemią, która zapiernicza z prędkością 30 km/s
wokół Słońca. Galaktyki oddalają się od siebie we Wszechświecie, który
ma rozpiętość co najmniej 93 miliardów lat świetlnych. Kiedy o tym myślę
moje ręce kurczowo zaczynają trzymać się podłoża i zadaje sobie
nieśmiało pytanie: "dokąd ja kurwa lecę?"

--
//-\\ || )) //-\\ ][\/][

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


13. Data: 2009-01-02 13:56:20

Temat: Re: Czy warto się rozwijać?
Od: User7 <n...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Jax pisze:

(...)

> [ulepszanie rodziny/narodu/cywilizacji przez ulepszanie siebie]
> Ja osobiście mam taką postawę patryjotyczno-racjonalizatorską. 1.
> produktywność jest moim wskaźnikiem użyteczności.

Trybik w wielkiej machinie?

> 2. działanie
> wielowymiarowe - usprawnianie siebie przy jednoczesnym usprawnianiu
> rodziny, narodu i cywilizacji. Przy czym najwięcej wysiłku wkładam w
> usprawnieniu siebie.

"usprawnianie" - zapewne chodzi nam o to samo jednak odbieram ten termin
mocno technicznie, ściśle, w przełożeniu na wydajność i zysk. W
połączeniu tego odczucia z opinią, że produktywność jest wskaźnikiem
użyteczności danej osoby widzę oczyma wyobraźni świat niewolników
stworzonych do wykonywania określonej pracy. Zapewne w jakimś stopniu
tak jest... jednak ja osobiście nie określam swojej "użyteczności" miarą
produktywności, a raczej miarą przeżyć i emocji do których często chcę
wracać aby ponownie ich doznawać. Akurat w moim przypadku odczuwam takie
pozytywne emocje rozwijając siebie w jakiś sposób (np. ucząc się czegoś
nowego), lecz zdaję sobie sprawę że wcale nie musi tak być. Jeśli ktoś
czerpie przyjemność z patrzenia w sufit to jedyne co można zrobić to
spróbować zainspirować go czymś co przy okazji może przynieść "pożytek"
dla niego, nas, ludzi wokół albo gołębi za oknem.

Może powinienem bardziej precyzyjnie postawić pytanie i zapytać "co tak
na prawdę sprawia Ci przyjemność i dodaje życiowej energii".

> Ale moje działanie uwzględnia też usprawnianie
> najbliższych i w dalszej perspektywie narodu (to też jest jakby dwu
> płaszczyznowe, bo z jednej strony pracuję nad tym by być znacząco lepszym i
> w tym sensie ulepszam rodzinę/naród/cywilizację, a z drugiej strony mam
> konkretne projekty jakie będę mógł przedstawić innym (narodowi i
> cywilizacji) jako przydatne na ich drodze rozwoju).

Bardzo fajne podejście. Miewam podobne... niestety przeplatane z nieco
bardziej egoistycznymi.

(...)

>> Proszę jednak
>> skoncentrować się na rozwoju jedynie własnej osoby, a nie np. własnego
>> dziecka czy rodziny.
> [istnienie nie w oderwaniu od świata]
> W tym swoim wymaganiu trochę sobie lecisz w abstrakcję wydumanego rozwoju
> dla samego siebie. Jesteś Bogiem jedynym czy co???

W tej dyskusji mogę być jeśli chcesz :))

> Ludzie żyją w gromadach
> i bez innych by po prostu nie przeżyli. I jak już wyżej pisałem,
> najobiektywniejszą miarą ludzkiej wartości jest produktywność - im więcej
> ludzi jest nią dotknięta tym lepiej - bo tym zwiększa się czyjaś wartość.

Tak, zdaję sobie sprawę że ludzie żyją w gromadach i bez nich ciężko
jest przetrwać, chociaż czasem chciałbym rzucić wszystko i zamieszkać w
Tajdze :)) Nie zmienia to jednak faktu, że wiele rzeczy robimy tylko dla
siebie z czystego egoizmu i chęci zrobienia czegoś ZE SOBĄ i DLA SIEBIE.
Nie musi to być czynność produktywna, czasem może być wręcz
destrukcyjna. Skoro jednak przynosi nam chęć do życia (a więc i rozwój?)
to znaczy że wartą ją pielęgnować.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


14. Data: 2009-01-02 15:07:52

Temat: Re: Czy warto się rozwijać?
Od: User7 <n...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

n...@o...pl pisze:
> User7 pisze:
>
>> To nie pomyłka! Może co najwyżej wrodzony optymizm? Jakoś zawsze
>> wychodziłem z założenia, że nic co robię na marne nie pójdzie. Nawet
>> jeśli z jakiegoś powodu muszę marznąć na podwórku to w końcu na złe to
>> nie wyjdzie bo się chociaż zahartuję.
>
> Nie zawsze tak jest, czasami doświadczenia negatywne bezpowrotnie
> zamykają nam pewne obszary życia (np. doświadczenie nieszczęśliwej
> miłości i zdrady może uniemożliwić stworzenie trwałego i dobrego związku).

Wszystko jest możliwe i zależy od konkretnego przypadku.
Można jednak rzec, że są osoby które po doświadczeniu zdrady będą
potrafiły wybierać bardziej wiarygodnych partnerów.
Można też wyobrazić sobie sytuację, w której zdradzony człowiek zobaczy
kilka pozytywnych aspektów swojego dawnego związku - "no cóż, zdradziła
mnie, ale jednak gdyby nie ona to nigdy bym nie kupił tego zaj*
samochodu" :))

>> Ale czy brak rozwoju (w znaczeniu moich wypowiedzi) wynika z zaburzeń
>> psychicznych? Czy aby na pewno nie ma ludzi zdrowych (albo powiedzmy
>> nie odbiegających znacznie od normy) którzy koncentrują się na wielu
>> sprawach pomijając jednak rozwój własnej osoby? Daleko nie trzeba
>> szukać: matka wychowująca dziecko poświęca dla niego sporą część życia
>> często kosztem własnej edukacji, spełnienia planów i marzeń.
> To właśnie wynika z dysfunkcji wszelakich - w normalnych warunkach jedno
> z drugim nie powinno kolidować.

Pytanie czy większość powinniśmy przyjmować jako normę?
Znam wspaniałe pary/matki, które nie porzucają swojego życia i swoich
marzeń po narodzinach dziecka, a właśnie wtedy dostają więcej energii by
robić fajne rzeczy WSPÓLNIE z całą i powiększoną rodziną. Niestety w
przeważającej ilości przypadków tak nie jest. Brakuje chęci i
mobilizacji, a negatywnie pojmowana "szara codzienność" nie sprzyja
rozwojowi.

(...)

> A może realizowanie "prostego szczęścia" (praca, rodzina, codzienność)
> to także forma rozwoju? I czy koniecznie trzeba konfrontować
> "codzienność" z rozwojem?

Właśnie nad tym się zastanawiam. Zapewne jest to rozwój w postaci
"użyteczności". Pracując i wychowując dzieci robisz maksimum tego co
zostało założone dla większości z nas. Nic więcej nie jesteś w stanie
dać społeczeństwu niż swoje podatki i geny, a w zamian otrzymujesz w
miarę spokojne, przeciętne życie. Niestety nie jest tak kolorowo gdyż
możesz w łatwy sposób ponieść stratę. Na codzień grozi Ci wiele
niebezpieczeństw, których nie dopuszczasz do myśli codziennego i
wygodnego życia.

JEŚLI jednak zdecydujesz się na równoległy rozwój swojej osoby to
zyskujesz natychmiast pokaźną ilość asów w rękawie. Nagle się okazuje,
że zredukować Twojego etatu nie można gdyż jesteś dobrym specjalistą i
możesz w każdej chwili odejść do konkurencji. Masz dobrą kondycję
fizyczną więc niewiele chorujesz, a pijak chcący zaatakować zza rogu
Twoją rodzinę wraca do rynsztoka z rozbitym nosem. Na dodatek
utrzymujesz kontakt z kilkoma grupami zainteresowań i masz wielu
znajomych, z którymi nie boisz się czytać książek czy dyskutować na
trudne tematy.

Nie chciałbym aby propozycja rozwoju zabrzmiała jak wyścig zbrojeń
przeciwko przeciwnościom losu. Moim zdaniem warto rozwijać się w stronę
która jest dla Ciebie cenna i chcesz do niej wracać. Jest to chyba
zgodne z ideą Przepływu (książkę niebawem dostanę to się konkretnie
wypowiem).

Jako pewne źródło inspiracji warto postawić Kalokagatię. Cytując za
WIEM: "W Atenach ideałem był człowiek wszechstronnie wykształcony,
łączący harmonijnie kształtowanie wyglądu fizycznego i siły z rozwojem
umysłowym, moralnym i estetycznym"

Tematem tej dyskusji jest właściwie pytanie: czy zmierzasz do tego aby
rozwijać się zgodnie ze swoimi zainteresowaniami? Chcesz być
wszechstronnie wykształcony zarówno fizycznie jak i duchowo? A może nie
zależy Ci na tym w ogóle? Uważasz że normalne, spokojne życie polegające
na pracy i rodzinie jest najlepszym rozwiązaniem dla człowieka w
dzisiejszym świecie?

(...)

>> Ciekawy cytat... zamyśliłem się nad nim. Ciekawy jestem kogo
>> konkretnie widział pisząc "silni". Ludzie pozbawieni zasad i uczuć?
>> Możliwe...
>
> Ciekawy. A szczegolnie interesujący się wydaje w sąsiedztwie tego cytatu:
> "Bądź w świecie ale nie pozwalaj aby on był w Tobie." /Krishnamurti/

Nie jestem Buddystą, ale ich podejście do niektórych spraw podoba mi
się, np: "Nie ma drogi do szczęścia, to szczęście jest drogą." /Budda
Siakjamuni/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


15. Data: 2009-01-02 15:39:36

Temat: Re: Czy warto się rozwijać?
Od: User7 <n...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

adamoxx1 pisze:
> n...@o...pl pisze:
>
>> "Życie ludzkie jako takie sensu nie ma, mimo iż poszczególne działania
>> taki sens mają. Silni nic sobie z tego nie robią, przeciętniacy
>> wymyślają religie, sztukę i inne tego typu formy struktur a najsłabsi
>> się zabijają (gwałtownie lub wegetując przez lata)." /L. Chwistek/
>
> Czasem uzmysławiam sobie:
> Siedzę na kulce zwanej Ziemią, która zapiernicza z prędkością 30 km/s
> wokół Słońca. Galaktyki oddalają się od siebie we Wszechświecie, który
> ma rozpiętość co najmniej 93 miliardów lat świetlnych. Kiedy o tym myślę
> moje ręce kurczowo zaczynają trzymać się podłoża i zadaje sobie
> nieśmiało pytanie: "dokąd ja kurwa lecę?"

A co powiesz na to, gdy grupa Twoich znajomych zaprosi Cię na miesiąc
wakacji. Nie zdradzą jednak gdzie i jak będziecie je spędzać. Ruszacie
pociągiem z dworca PKP w niewiadomym kierunku, w jednym przedziale. Jest
całkiem ciepło, wesoło... czy informacja o celu podróży jest w tym
momencie istotna?

Naturalnie ateiści mają trochę gorzej gdyż ich na wakacje zaprasza grupa
zupełnie nieznajomych ludzi. Nie wiedzą czego się po nich spodziewać,
może to mafia albo szajka gwałcicieli? Jednak w miarę mijanych
kilometrów rozmowa staje się ciekawa, jest ciepło, i właściwie nie dbasz
o to kim są Twoi nowi znajomi i dokąd zmierzają. Może czasem czujesz
zagubienie i niepewność losu, ale jakoś dajesz sobie radę.

Sytuacja się komplikuje gdy w podróż zabierasz także swoją żonę i
dziecko. Nie możesz sobie pozwolić na beztroskę i zaufanie do obcych
ludzi którzy mogą być zboczeńcami itp. W takiej sytuacji albo zostajesz
na stacji nie dając rady sprostać wymaganiom życia, albo wykorzystujesz
w podróży wszelkie swoje umiejętności, aby zapewnić bezpieczeństwo
własnej rodzinie. Załatwiasz dla was osobny, zamykany przedział, dajesz
w łapę kierownikowi pociągu by w nocy zwracał na was uwagę itp. Niestety
nadal nie wiesz dokąd i z kim jedziesz - na szczęście masz swoją
rodzinę, czujesz się bezpiecznie i dobrze. Nie marnujesz czasu na ciągłe
siedzenie w przedziale i poznajesz cały pociąg chcąc później wykorzystać
te informacje w razie potrzeby. Z biegiem czasu może nawet jadący obok
ludzie okażą się całkiem mili i interesujący?

Najgorsza możliwość to taka, gdy wraz z rodziną podjęliście wyzwanie
polegające na podróży z nieznajomymi, lecz nie dysponujesz żadnymi
umiejętnościami i zaradnością aby wprowadzić dodatkowe środki
bezpieczeństwa. Jedziecie więc we wspólnym przedziale będąc praktycznie
na łasce nieznajomych, a Ty czujesz ciążącą na Tobie odpowiedzialność za
życie i zdrowie Twojej rodziny. Niestety możesz jedynie siedzieć na d* w
przedziale gdyż nic więcej nie potrafisz...

...w takiej sytuacji starasz wmówić sobie i rodzinie, że nieznajomi z
przedziału są tak naprawdę dobrymi ludźmi którzy zaprosili Was na
przejażdżkę. Przecież znacie się od początku Twojej podróży więc
dlaczego mieliby okazać się kimś innym? WIERZYSZ im i stawiasz na szali
życie swoje i swojej rodziny. Na szczęście czujesz się znaczniej
bezpiecznie będąc przekonany, że nic Wam nie grozi i nowi znajomi na
pewno was ochronią. Niestety czasem znajomi robią rzeczy jakie zupełnie
Ci nie odpowiadają, np. twierdzą że jadący w przedziale obok inni
znajomi zachowują się głośno i należy ich usunąć z pociągu siłą. Nie
chciałbyś tego robić bo wcale Ci nie przeszkadzają lecz przecież nie
zawiedziesz swoich dobroczyńców. Poza tym jak by to wyglądało w oczach
Twojej żony i dziecka? Całe życie im wmawiałeś, że ufasz tym ludziom...

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


16. Data: 2009-01-02 21:23:53

Temat: Re: Czy warto się rozwijać?
Od: adamoxx1 <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

User7 pisze:

> ...w takiej sytuacji starasz wmówić sobie i rodzinie, że nieznajomi z
> przedziału są tak naprawdę dobrymi ludźmi którzy zaprosili Was na
> przejażdżkę. Przecież znacie się od początku Twojej podróży więc
> dlaczego mieliby okazać się kimś innym? WIERZYSZ im i stawiasz na szali
> życie swoje i swojej rodziny. Na szczęście czujesz się znaczniej
> bezpiecznie będąc przekonany, że nic Wam nie grozi i nowi znajomi na
> pewno was ochronią. Niestety czasem znajomi robią rzeczy jakie zupełnie
> Ci nie odpowiadają, np. twierdzą że jadący w przedziale obok inni
> znajomi zachowują się głośno i należy ich usunąć z pociągu siłą. Nie
> chciałbyś tego robić bo wcale Ci nie przeszkadzają lecz przecież nie
> zawiedziesz swoich dobroczyńców. Poza tym jak by to wyglądało w oczach
> Twojej żony i dziecka? Całe życie im wmawiałeś, że ufasz tym ludziom...
>
Generalnie zakładam że ludzie są dobrzy, więc sie ich nie boje. Nie
zdarzyło mi się jeszcze spotkać nikogo kto w jakiś sposób by mi się
naraził, albo po prostu puszczam te sprawy mimochodem dopóki sam czuję
że zachowuję własną autonomię i żyje w zgodzie ze sobą i nikt nie
próbuję mną w jakiś sposób zawładnąć.
Jeśli mi ktoś przeszkadza, to sam wychodze i szukam lepszego miejsca dla
siebie, najgorzej jest kłócić się z debilami.


--
//-\\ || )) //-\\ ][\/][

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


17. Data: 2009-01-02 21:27:27

Temat: Re: Czy warto się rozwijać?
Od: Jax <7...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Fri, 02 Jan 2009 14:56:20 +0100, User7 napisał(a):

> Jax pisze:
>
> (...)
>
>> [ulepszanie rodziny/narodu/cywilizacji przez ulepszanie siebie]
>> Ja osobiście mam taką postawę patryjotyczno-racjonalizatorską. 1.
>> produktywność jest moim wskaźnikiem użyteczności.
>
> Trybik w wielkiej machinie?
Można tak powiedzieć. Tyle, że inteligentny i indywidualnie rozliczany
trybik. Ja nie widzę niczego złego w synergii. A wręcz przeciwnie uważam,
że dzięki niej na prawdę jest fajniej niż było by gdyby każdy był
odizolowany od wszystkiego.

>> 2. działanie
>> wielowymiarowe - usprawnianie siebie przy jednoczesnym usprawnianiu
>> rodziny, narodu i cywilizacji. Przy czym najwięcej wysiłku wkładam w
>> usprawnieniu siebie.
>
> "usprawnianie" - zapewne chodzi nam o to samo jednak odbieram ten termin
> mocno technicznie, ściśle, w przełożeniu na wydajność i zysk. W
> połączeniu tego odczucia z opinią, że produktywność jest wskaźnikiem
> użyteczności danej osoby widzę oczyma wyobraźni świat niewolników
> stworzonych do wykonywania określonej pracy.
Nie niewolników tylko ochotników o wysokiej moralności i motywacji do
budowy nowej jakości i do rozwoju indywidualnego po drodze z rozwojem
cywilizacji.

> Zapewne w jakimś stopniu
> tak jest... jednak ja osobiście nie określam swojej "użyteczności" miarą
> produktywności, a raczej miarą przeżyć i emocji do których często chcę
> wracać aby ponownie ich doznawać.
[relatywizm kontra obiektywizm]
No cóż ja też nie od razu wygrzebałem się ze
szkolnego/telewizyjnego/kościelnego/względnego pojmowania świata. Teraz
jestem przekonany, że są obiektywne miary.
[produktywność]
W poszukiwaniu takich miar doszedłem do wniosku, że produktywność ludzka to
jak wyłożenie kart na stół - wszystko widać. Nawet odkrywca totalizmu prof.
Jan Pająk nie akcentuje produktywności z powodów politycznych, bo jest
wykładowcą. Ale i tak nie zmienia to faktu, że produktywność jest
najbardziej obiektywna.
[uczucia]
Co do uczuć to należy przeżywać je jak najnaturalniej. Natomiast są uczucia
moralne i nie moralne. Generalnie moralna jest przyjemność umysłowa, a nie
moralna przyjemność fizyczna. Więcej o uczuciach na stronie 31 w tomie 6
monografii 1/5 http://www.totalizm.org.pl/1_5_pdf/15p_06.pdf.
Jak lubisz przyjemne uczucia, to możesz sobie jeszcze przeczytać o sposobie
zapracowania/zapewnienia sobie szczęścia. Jest coś takiego jak "prawo
drabiny partnerskiej" opisane na stronie 101 w tomie 5 monografii 1/5
http://www.totalizm.org.pl/1_5_pdf/15p_05.pdf.

> Akurat w moim przypadku odczuwam takie
> pozytywne emocje rozwijając siebie w jakiś sposób (np. ucząc się czegoś
> nowego), lecz zdaję sobie sprawę że wcale nie musi tak być.
Tak właśnie powinno być - jak największa przyjemność umysłowa z pracy
umysłowej.

> Jeśli ktoś
> czerpie przyjemność z patrzenia w sufit to jedyne co można zrobić to
> spróbować zainspirować go czymś co przy okazji może przynieść "pożytek"
> dla niego, nas, ludzi wokół albo gołębi za oknem.
Lenistwo jest jedną z podstawowych przywar jakie musi zwalczyć w sobie
człowiek. I faktycznie jest ono siejącym spustoszenie procesem. Jest na
wskroś niemoralne.

> Może powinienem bardziej precyzyjnie postawić pytanie i zapytać "co tak
> na prawdę sprawia Ci przyjemność i dodaje życiowej energii".
Z tym już gorzej bo w zasadzie najbardziej cenię sobie satysfakcję, że coś
zrobiłem. Jednak zwykle to musze się narobić by coś konkretnego zrobić.
Cenię sobie też ciekawe kontakty z innymi ale z tym jest jeszcze gorzej niż
z robieniem wartościowych rzeczy. Mam jednak nadzieję że dzięki prawie
drabiny partnerskiej w końcu sobie zapracuję na dobre kontakty.

>> Ale moje działanie uwzględnia też usprawnianie
>> najbliższych i w dalszej perspektywie narodu (to też jest jakby dwu
>> płaszczyznowe, bo z jednej strony pracuję nad tym by być znacząco lepszym i
>> w tym sensie ulepszam rodzinę/naród/cywilizację, a z drugiej strony mam
>> konkretne projekty jakie będę mógł przedstawić innym (narodowi i
>> cywilizacji) jako przydatne na ich drodze rozwoju).
>
> Bardzo fajne podejście. Miewam podobne... niestety przeplatane z nieco
> bardziej egoistycznymi.
Walka z wadami osobistymi jest żmudna, ale coś trzeba robić, by nie być
jedynie przeżuwaczem, musi być jakiś postęp by wynikła z tego jakaś nowa
jakość. Jeśli chciałbyś wiedzieć jak oceniać swoje działania w kategoriach
jakie jest prawidłowe, a jakie nieprawidłowe (zamiast się opierać jedynie
na sumieniu i intuicji), to mógłbyś się zaznajomić z wskaźnikami moralnej
poprawności ze wspomnianego tomu 6 monografii 1/5.

>>> Proszę jednak
>>> skoncentrować się na rozwoju jedynie własnej osoby, a nie np. własnego
>>> dziecka czy rodziny.
>> [istnienie nie w oderwaniu od świata]
>> W tym swoim wymaganiu trochę sobie lecisz w abstrakcję wydumanego rozwoju
>> dla samego siebie. Jesteś Bogiem jedynym czy co???
>
> W tej dyskusji mogę być jeśli chcesz :))
Raczej nie chcę. Wolę by ludzie chodzili po ziemi zamiast wielbić
relatywizm i przesadne/wydumane abstrakcje.

>
>> Ludzie żyją w gromadach
>> i bez innych by po prostu nie przeżyli. I jak już wyżej pisałem,
>> najobiektywniejszą miarą ludzkiej wartości jest produktywność - im więcej
>> ludzi jest nią dotknięta tym lepiej - bo tym zwiększa się czyjaś wartość.
>
> Tak, zdaję sobie sprawę że ludzie żyją w gromadach i bez nich ciężko
> jest przetrwać, chociaż czasem chciałbym rzucić wszystko i zamieszkać w
> Tajdze :)) Nie zmienia to jednak faktu, że wiele rzeczy robimy tylko dla
> siebie z czystego egoizmu i chęci zrobienia czegoś ZE SOBĄ i DLA SIEBIE.
To wcale nie jest argument przemawiający za tym, że obiektywnie tak powinno
być. Bo Ja pamiętam fragmenty z poprzedniego życia w supercywilizacji dobra
gdzie było inaczej niż na Ziemi. Tam jakby wszyscy mieli dobre pojęcie o
tym co my nazywamy totalizm (tom 6, 7 i 9 monografii 1/5). I to się mocno
przekładało na codzienne oraz życiowe postawy. Dodam tylko, że w monografii
nie ma wszystkiego co dotyczy totalizmu, bo Ja wykonałem pewną
racjonalizatorską pracę dzięki której wiadomo już jakie konkretnie
rozwiązania powinny być wdrażane w życiu codziennym. Chodzi o takie sprawy
jak indywidualny i precyzyjny zakres odpowiedzialności, priorytetyzajcję,
kontrola wydajności i produktywności, rozprawiłem się też z marnotrawstwem.
Mam nawet pewne potwierdzenie słuszności tych koncepcji - czyli wspomnienia
z poprzedniego życia (za ich odblokowywanie odpowiadają ludzie z tamtej
cywilizacji, tyle że nie jestem pewny czy mechanizm zadrutowali w mojej
duszy jeszcze w poprzednim życiu, czy może obecnie coś przy Mnie
majstrują).

> Nie musi to być czynność produktywna, czasem może być wręcz
> destrukcyjna. Skoro jednak przynosi nam chęć do życia (a więc i rozwój?)
> to znaczy że wartą ją pielęgnować.
Destrukcja jest charakterystyczna dla osobników zapadających się w
pasożytnictwo. Nie ma w tym ani centa pozytywów.

z totaliztycznym salutem
Jax

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . [ 2 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

psychologia? o kant dupy potłuc!
dzieci?
W przeddzień Nowego Roku...
DO POLAKOW !!!
Re: Nigdy...

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?

zobacz wszyskie »