> pomyśl , czy kiedyś słodycze były tak dostępne jak dzisaj , nawet ja
> pamiętam że czekolada była nie lada rarytasem gdy byłem dzieckiem

Ja nie mówię o słodyczach, tylko o węglach w chlebku i musach warzywno
owocowych, o których pisałeś, że tym się dzieci karmi. Na słodycze to kasy
nie było. Zresztą na wsi sklepy daleko:-)

> no ale "gerberów" w słoiczkach nie było itp ???

No nie było, so? To znaczy, że małe dzieci nie karmiło się wtedy
przecierkami robionymi samodzielnie? Chlebkiem też nie? Myślisz, że moją
mamę od dziecka babcia karmiła samym tłuszczem, bo nie było Gerberów, i
dlatego teraz nie ciągnie jej do węgli?;-)

> kluski byłu polane smalcem
> i skwarkami ;)

Więc połączenie tłuszczów i węgli.
Sądząc po tym, co napisałeś, że dzieci sie przyzwyczaja do węgli, a potem
lubią to, do czego się je przyzwyczaiło, moja mama do dziś powinna mieć
takie preferencje (tłuszcz+ węgle), a ona węgle nieświadomie odrzuca. Więc
chyba zadziałało coś innego, niż przyzwyczajenie z dzieciństwa. Nie mówię,
że geny. Po prostu coś innego. Zresztą, według Twojej teorii o tym
przyzwyczajaniu w dzieciństwie, powinnam mieć podobne preferencje jak moja
siostra, bo karmiono nas podobnie. A tak nie jest. Ona mięsko lubi, ale
chude- więc inaczej niż mama czy ja.

> oczywiście każdy sobie jakoś ukształtuje przy współudziale podświadomosci
> , sęk w tym że można ukształtować sobie diete swiadomie , mozna z
> "węglowodanowca" zmienić się na "tłuszczowca" i odwrotnie ;)

Pewnie że można świadomie, tylko po co się męczyć? I czy długo się wytrzyma
na diecie, na której nic nie smakuje, a to co smakuje, jest zakazane? Nie
chodzi mi tylko o chudnięcie, ale i o utrzymanie tej wagi. Jasne, można jeść
tłusto przez miesiąc czy rok, żeby schudnąć, ale po co, jeśli jest wybór?
Ktoś lubi tłuste, jest na DO, ktoś lubi mniej tłusto, jest na MM- proste.
Obie skuteczne, więc po co utrzymywać, że jest tylko jedna najlepsza dieta?
Nie mówię tylko o zdrowiu, bo tu nie ma jednoznacznych badań, ale o tym,
żeby się móc na diecie wciąż cieszyć jedzeniem.

> oczywiście jadłaś dużo tłuszczu i do tego słodycze wszechobecne już od
> dłuzszego czasu , a to jest niedobre :(

Moja mama nie kupowała słodyczy. Sama nie lubiła, a poza tym uważała, że to
śmieciowe jedzenie (już kiedyś o tym pisałam przy batonach).
A co do tłuszczu, to chyba źle napisałam. To chyba było raczej korytko, niż
wysokotłuszczowo. Wysokotłuszczowo to lubiła mama, ja to co tłuste raczej
odwalałam:-)
To według Twojej teorii o przyzwyczajeniach z dzieciństwa, dalej powinnam
lubić korytko? Jakoś to nie działa (u mnie).

> cukier wygrał ;)

Można tak na to spojrzeć, a można inaczej- po prostu tłuszcz przegrał.
Zresztą jak się okazało, nadal wszystko zgodnie z zaleceniami dr JK, tylko w
druga stronę;-) Może to jakaś nasza rodzina? Najpierw mama, później ja...
:-)

> No własnie różni ludzie mają różne przyzwyczajenia i nawyki zwykle
> wybierają jedzenie bez udziału świadomości , znaczy kierują się smakiem ,
> ale sam smak można sobie ukształtować i to świadomie , i to może
> potwierdzić praktycznie kazdy kto zmienił radykalnie swój sposób
> odżywiania , zwyczajnie po pewnym czasie potrawy za którymi kiedyś się
> przepadało , nie wywołują już tego " napięcia " ;))

Hmm, to jak wytłumaczysz, że niektórym opty jakos nie może przejśc ochota na
słodkie? Źle stosują dietę? Zawsze można na to zwalić w sumie, tylko to
trochę głupi argument (moim zdaniem). Mniej więcej na tym samym poziomie, co
"masz źle odżywiopny mózg i dlatego masz złe poglądy na odżywianie" (złe
czyli inne niż moje) - to już taka ostateczność w argumentacji, ale czasem
tonący brzytwy się chwyta.

A może jest tak, że tylko u niektórych ludzi smak się zmienia? A może
jeszcze inaczej- że na DO wytrzymują długo tylko Ci, których preferencje
smakowe były od początku zbliżone do tego, co się je na DO (np. moja mama by
chyba nie cierpiała:-p).

A zresztą, czemu nie dobrać diety do tego, co się lubi? Po co zmieniać
żywienie radykalnie, jeśli można trochę (zmiany radykalne być może przez
długi okres potrafią wcielać w życie tylko radykalni?;-) ). Po co sobie
utrudniać?

Jeśli obie diety są skuteczne i żadna nie jest "udowodniona" badaniami
(zresztą za parę lat może się okazać, że te badanai były złe i teraz są inne
i pokazują co innego) to po co na siłę namawiać wzystkch na to samo? Nie
lepiej dać wybór?
Ja tylko na to pytanie chciałabym usłyszeć rozsądna odpowiedź. Nie piszę
tego akurat konkretnie do Ciebie, sławku- nie wiem, czy Ty namawiasz, ale
niektórzy tu namawiają, a wrecz nakłaniają do swojej diety jako do jedynej
słusznej. Bardzo chciałabym się do wiedzieć, dlaczego namawiają, a przy
okazji negują z uporem inne diety? (na wszelki wypadek napiszę, że szczerze,
chciałabym usłyszeć odpowiedź na to pytanie, to nie jest ironia ani nic w
tym stylu).
Interesuje mnie to, bo mam na to pewną swoją teorię i ciekawa jestem, na ile
się sprawdzi:-)

pzd. nakłaniaczy i nienakłaniaczy:-)
Wiedzma