Data: 2005-05-13 16:13:06
Temat: Re: Dlaczego portale medyczne są dostępne tylko dla lekarzy?
Od: Kruszyzna <k...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia 5/13/2005 5:04 PM,Użytkownik RobertSA usiadł wygodnie i napisał:
> Taa, tylko czasem nie ma czasu na czekanie, az sobie "poszerzą".
A kto mówi, żeby czekać? Szukać aktywnie nowego lekarza :)
> Proces
> chorobowy moze postępować i np. kilka dni zwłoki we wdrozeniu standardowego
> leczenia, o ktorym lekarzom nie wiadomo lub nie chce sie im przeczytac moze
> byc brzemienne w skutki.
Wszystko zależy od tego, o jakim leczeniu mówimy. Mam styczność z ludźmi
w trakcie chemioterapii i tam rzeczywiście, dzień, dwa zwłoki może być
brzemienny w skutki. Tylko że mówimy, cały czas tak sądzę :), o
sytuacjach, które dotyczą przeciętnych zjadaczy chleba, idących do
przychodni, do specjalisty lub lekarza rodzinnego i tam trafiających na
wiedzę bądź niewiedzę danego lekarza. Są to, śmiem mniemać, w
przeważającej części sytuacje, w których postawienie diagnozy kilka dni
później nie spowoduje śmierci pacjenta.
To jedna strona medalu.
Druga jest taka: po jakim czasie taki człowiek do lekarza się zgłasza?
Jak długo ma objawy? Lekceważy je czy leczył na własną rękę? Znów
przykład z mojego podwórka: wujek zgłosił się do lekarza w tak
zaawansowanym stadium choroby nowotworowej, że można było wdrożyć już
tylko leczenie paliatywne. Laureat Nobla nic by tu nie poradził.
> Jest jeszcze jedna droga - majac dostep do
> publikacji mozna je pozyskać i lekarzom podsunąć. Jesli niesięganie po nie
> wynika z braku czasu, ten system może zadziałać.
A pewnie, że można i bywają lekarze otwarci na nowinki, bo, jak mówią,
chętnie się czegoś dowiedzą. Znam takiego :)
Dla ciekawostki podam jednak sytuację, której byłam świadkiem.
Przyszedł na badanie TK młody człowiek, w skierowaniu stoi, że
podejrzewa się włóknienie płuc. Młody człowiek przyniósł grubą teczkę
(sic!) wydrukowanych z internetu artykułów (publikacje naukowe), w
których stało, że to, co u niego podejrzewają, to straszliwa choroba,
śmiertelna oczywiście i jakie on ma szanse. Mimo że przyszedł ze
skierowaniem, w pracowni było akurat pustawo, trzeba go było pół godziny
namawiać na badanie, ponieważ nie był pewny, czy mu poddać, ze względu
na - tu wyciągnął kolejny wydruk z internetu - zabójcze skutki
promieniowania rentgenowskiego. Badanie się odbyło, włóknienia nie
stwierdzono. Młody człowiek miał potem wątpliwości, czy badanie zostało
przeprowadzone prawidłowo i czy na pewno niczego nie zaniedbano. Wiesz,
czasami wiedza zdobyta w internecie jest jednak _nieumiejętnie_
wykorzystywana. Czasami trzeba ją, jak ktoś tu napisał, zbudować na
jakimś fundamencie. Inaczej wprowadza w błąd.
Krusz.
--
Kruszyna
GG 3084947
"Primum non stresere..."
|