Data: 2018-07-19 16:45:29
Temat: Re: Dlaczego uważam Chrystusa za oszusta.
Od: "Jakub A. Krzewicki" <p...@g...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu czwartek, 19 lipca 2018 14:28:38 UTC+2 użytkownik pinokio napisał:
> W dniu 19.07.2018 o 14:09, Jakub A. Krzewicki pisze:
> odrzucane i w czynnej pogardzie. Po odejściu Kalkina część ludzkości, która
> > nie poszła drogą wyzwolenia w czasie jego panowania popadnie w ciemnotę, nędzę
> > i barbarzyństwo aż do stopniowego wyginięcia na skutek różnych katastrof
> > naturalnych po czym te nieszczęśliwe istoty odrodzą się w piekłach,
>
> I Jezus "Kalkin" nic nie będzie mógł na to poradzić?
Przecież w tej twojej Apokalipsie też jest okres "Trybulacji i Sądu" po
1000-letnim panowaniu i to się chyba niewiele w wymowie różni. Eschatologie
Shingon takie jak Kalaczakra-Tantra powstawały zresztą w konsultacji, jeśli
nie w kooperacji z nestorianami, którzy wnieśli sporo poprawek, dopracowując to,
co powiedział historyczny Siddhartha - mniej więcej połowę z tego nie licząc
jeszcze przedbuddyjskich prognoz i koniektur zawartych w Puranach. Wszystkie
te prognozy zgadzają się co do sedna różniąc się tylko mniej istotnymi
szczegółami, ponieważ opierają się na realnych wizjach duchowych, przefiltrowanych
przez zasady logiczne i konsensus. Aczkolwiek nie są naukowe
bynajmniej, ponieważ widzenia przyszłości nie da się udowodnić. Trójkąt
"buddyzm, taoizm, nestorianizm", do którego dochodzi konfucjanizm - zadecydował
o takim, a nie innym kształcie wierzeń religijnych Dalekiego Wschodu i myśli, która
powstała na ich tle.
To, co Zachodek (kultura helleno-romańska) zrobił z chrześcijaństwem, niewiele wnosi
do zrozumienia kompleksowości wierzeń w wersji wschodniej. Potępianie
Wschodu przez zachodnie autorytety religijne poprzedza znacząco adaptację
(wulgaryzację) przez Okcydent chrześcijaństwa i istniało już w starożytności,
gdy rozpowszechnienie religii Dionizosa i Mitry ustanowiło wręcz tabu
o wspominaniu nt. ich głównej konkurencji - "bezbożnych" Hindusów wyznających
wtedy buddyzm, jeszcze przed haniebnym powrotem do zabobonów bramińskich.
O Buddzie w całym imperium wspominali tylko i wyłącznie autorzy chrześcijańscy,
co znamienne w dwóch przypadkach - o autentycznym Buddzie, który żył w Indiach
i był czczony ze względu na swoją świętość i o pewnym samozwańcu, który na
podstawie pewnych ksiąg filozoficznych podawał się bezprawnie za nowy avatar
historycznego Buddy i był nauczycielem niejakiego Manesa, przez którego
założona kontrowersyjna religia (znana też w Chinach pod nazwami Biały Lotos
i Biała Chmura) o wiele więcej uczyniła szkód niż pożytków i praktycznie
wymarła jako posiadająca niewiele sensu. Tak więc pewne zagrożenia przewidywane
z błędnej recepcji Dharmy przez Zachód nie są niczym nowym, a współcześni
czciciele Bachusa (hedoniści), mitraiści (Illuminati) i popłuczyny po
manichejczykach (New Age), nie mówiąc o rozpowszechnionych błędnych bramińskich
koncepcjach jogi nadal stanowią większe o wiele zagrożenie dla buddyzmu niż to,
co m.in. Rzym okroił z chrześcijaństwa.
To ciekawe, że nestorianizm
i staroprawosławie potrafią i potrafiły koegzystować z wierzeniami etnicznymi,
zresztą podobnie jak buddyzm a Rzym zwłaszcza po Trydencie i protestanci
odrzuciły taką opcję. Oczywiście w średniowieczu nawet w chrześcijaństwie
celtyckim czy w północnej odmianie katolicyzmu wyznającej tzw. Białego Chrysta
przyjęto, że jest możliwe nawracać bogów i boginie (stąd mamy np. św. Brygidę
irlandzką) i na tę odmianę Mieszko nawrócił Polaków, ale m.in. pod wpływem Krzyżaków,
którzy przedstawiali naród Polski jako półpogan - ta synkretyczna
teologia wyszła z obiegu, chociaż ZTCW nawet nie została nigdy formalnie
potępiona jako herezja, tylko przemilczana i zapomniana.
|