« poprzedni wątek | następny wątek » |
41. Data: 2007-09-13 12:13:09
Temat: Re: Do rodziców warszawskich uczniówAgnieszka wrote, On 2007-09-13 12:05:
> Ale skąd to założenie, że mojemu dziecku trzeba pomagać na basenie?
> Nawet jak rodzinnie idziemy na basen to młoda sama się rozbiera, ubiera
> i suszy. Ośmiolatki na prawdę nie potrzebują tak drobiazgowej pomocy,
> jak noworodki.
No to masz rację. Twoje dziecko nie wymaga pomocy więc jesteś zwolniona
z "przymusu" asysty.
Pewnie też jest świetne z matematyki, polskiego, świetnie zna języki
obce i pomocy nigdy potrzebować nie będzie.
Argumentuj mu właśnie tak, wyrośnie wielki samolub.
> No ale co ma piernik do wiatraka? Dlaczego za każdą pomoc trzeba się
> odwdzięczać, dlaczego sprowadzać to do targów, wyliczania kto komu ile?
> Przecież chyba oczywiste jest, że chcę uczestniczyć w życiu dziecka i
> jeżeli mogę, to bywam na dziecięcych imprezach, pomagam, uczestniczę.
> Niezależnie od tego czy mama Jasia była na basenie i czy przyjdzie na
> andrzejki.
Rozumiesz sens słów "trzeba" a "można"?
Za pomoc nie trzeba się odwdzięczać, do czasu aż nie będzie się miało
dylematu, bo nikt już nie będzie chciał pomagać.
Jeśli ktoś tobie pomaga, a Ty nie, to to jest wykorzystywanie
(naiwności? pomocnika)
> Na pewno będzie dumne z tego, że mama nie wykupiła obiadu, bo zamiast
> pracować pojechała na basen i nie starczyło do końca miesiąca. Tak,
> niektórzy dostają pieniądze za to co wypracują, a nie za to, że im się
> należy socjal, urlop i opieka nad dzieckiem.
Oj zapatrzona jesteś w swoją pracę i w zdobywanie kasy.
Pomoc to nie tylko wyłożenie pieniędzy...
> I nie zarzucaj mi zwalania obowiązków, skoro NIC kompletnie nie wiesz o
> mnie, o moich dzieciach i o tym, jak uczestniczę w ich życiu.
Wyluzuj.
Nie znam Cię i nie mam zamiaru krytykować.
Uwaga rzucona luźno, raczej przemyślenie. Nie skierowana do Ciebie a
raczej do sytuacji.
agg
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
42. Data: 2007-09-13 12:17:23
Temat: Re: Do rodziców warszawskich uczniówmamqa napisał(a):
> Pomoc rodziców (aktywne uczestniczenie w życiu szkolnym dziecka) mile
> widziana również w weekendy (np. wycieczki) albo popołudniami
> (np. imprezy szkolne).
Mile widziana, nie znaczy: "masz być i koniec". A wiesz, że istnieje coś
takiego, jak zmianowy system pracy?
> Pracujesz całą dobę czy nie masz ochoty zajmować sie cudzymi dziećmi?
Zadziwię Cię - ja w ogóle nie pracuję zawodowo. A czy mam ochotę, czy
nie zajmować się cudzymi dziećmi, to sprawa drugorzędna. I nie o to w
tym wątku chodzi. I nie widzę powodu, dla którego rodzice z Agnieszki
szkoły mieliby wyręczać szkołę w jej obowiązkach ( skoro miasto
zarządziło, że basen obowiązkowy i do tego za to płaci, to sorry,
Winnetou - dyrektor też bierze za coś kasę).
--
Pozdrawiam
Justyna
GG 6756000
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
43. Data: 2007-09-13 12:19:28
Temat: Re: Do rodziców warszawskich uczniówmamqa pisze:
> Loja Lemur wrote, On 2007-09-13 11:57:
>
>>> Rodzice powinni aktywnie uczestniczyć w życiu szkolnym dzieci.
>>
>> Bo?
> Bo szkoła to nie przechowalnia do której oddajesz dziecko, żeby mieć je
> z głowy na parę godzin.
Oddaję, żeby sie uczyło. A nie po to, żeby robić torty i sałatki oraz
zwalniac się z roboty, żeby pojechać na basen. Trochę nie ta bajka.
>> Ja nienawidziłam. Zawsze czułam się pilnowana.
> Zapytaj swojego dzieciaka. Może będzie dumne.
Moje dzieci tez nie przepadają. Na szkolne przedstawienia - jak
najbardziej. Poza tym nie. Mało tego. Rozumieją (i rozumiały) dlaczego.
> Moje było kiedy
> przygotowałam dekorację świąteczną i przeprowadziłam "lekcje
> informatyki" (to taki pomysł na integrację dzieci i rodziców - rodzice,
> którzy CHCIELI mogli "pochwalić się" wiedzą/umiejętnościami przed dziećmi).
> Pomoc może być różnorodna: np. u nas organizowane są pikniki rodzinne (w
> soboty - jeden jesienią, drugi wiosną). Jedni rodzice przynoszą
> drobiazgi jako nagrody w loterii, inni ciasta i słodycze, ktoś załatwił
> wielkiego grila, ktoś zaofiarował się, że przygotuje szaszłyki (z mięsa
> zakupionego ze składkowych pieniędzy).
A ja nic. Taka wredna matka jestem :)
> Nie musisz być bogaty i mieć dużo wolnego czasu. Musisz CHCIEĆ.
No własnie. Ja NIE CHCĘ.
LL
--
*Lemury porozumiewaja sie za pomoca roznych
dzwiekow - niektore przypominaja odglosy
wielorybow i policyjna syrene, inne,
jak u lemura wari, smiech szalenca.*
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
44. Data: 2007-09-13 12:20:57
Temat: Re: Do rodziców warszawskich uczniówmamqa pisze:
> No to masz rację. Twoje dziecko nie wymaga pomocy więc jesteś zwolniona
> z "przymusu" asysty.
> Pewnie też jest świetne z matematyki, polskiego, świetnie zna języki
> obce i pomocy nigdy potrzebować nie będzie.
> Argumentuj mu właśnie tak, wyrośnie wielki samolub.
Ale masz jakieś doświadczenia w tym względzie?
>> Na pewno będzie dumne z tego, że mama nie wykupiła obiadu, bo zamiast
>> pracować pojechała na basen i nie starczyło do końca miesiąca. Tak,
>> niektórzy dostają pieniądze za to co wypracują, a nie za to, że im się
>> należy socjal, urlop i opieka nad dzieckiem.
>
> Oj zapatrzona jesteś w swoją pracę i w zdobywanie kasy.
LOL. Niech zgadnę: nie pracujesz, prawda?
LL
--
*Lemury porozumiewaja sie za pomoca roznych
dzwiekow - niektore przypominaja odglosy
wielorybow i policyjna syrene, inne,
jak u lemura wari, smiech szalenca.*
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
45. Data: 2007-09-13 12:21:32
Temat: Re: Do rodziców warszawskich uczniówUżytkownik "mamqa" <a...@t...pl> napisał w wiadomości
news:1189685589.982059@slbhw0...
Agnieszka wrote, On 2007-09-13 12:05:
> Ale skąd to założenie, że mojemu dziecku trzeba pomagać na basenie? Nawet
> jak rodzinnie idziemy na basen to młoda sama się rozbiera, ubiera i suszy.
> Ośmiolatki na prawdę nie potrzebują tak drobiazgowej pomocy, jak
> noworodki.
No to masz rację. Twoje dziecko nie wymaga pomocy więc jesteś zwolniona
z "przymusu" asysty.
Pewnie też jest świetne z matematyki, polskiego, świetnie zna języki
obce i pomocy nigdy potrzebować nie będzie.
Argumentuj mu właśnie tak, wyrośnie wielki samolub.
----------------------
Naprawdę nie wiem, jak doszłaś do takich wniosków. Chociaż z matematyki
akurat jest świetna, podobnie jak brat, rodzice i dziadkowie. Mam mieć z
tego powodu kompleksy?
----------------------
> No ale co ma piernik do wiatraka? Dlaczego za każdą pomoc trzeba się
> odwdzięczać, dlaczego sprowadzać to do targów, wyliczania kto komu ile?
> Przecież chyba oczywiste jest, że chcę uczestniczyć w życiu dziecka i
> jeżeli mogę, to bywam na dziecięcych imprezach, pomagam, uczestniczę.
> Niezależnie od tego czy mama Jasia była na basenie i czy przyjdzie na
> andrzejki.
Rozumiesz sens słów "trzeba" a "można"?
Za pomoc nie trzeba się odwdzięczać, do czasu aż nie będzie się miało
dylematu, bo nikt już nie będzie chciał pomagać.
Jeśli ktoś tobie pomaga, a Ty nie, to to jest wykorzystywanie
(naiwności? pomocnika)
--------------------
Ale to Ty argumentujesz, że "należałoby się odwdzięczyć", należałoby to
należałoby, nie ma miejsca na "można". Aczkolwiek dla mnie to jest dziwne.
Ja pomagam z potrzeby serca, a nie w oczekiwaniu na odwdzięczenie. I dopóki
mam potrzebę i chęć pomagać innym, nie czuję się wykorzystywana. No ale ja
to dziwna jestem, nie od dziś wiadomo.
--------------------
> Na pewno będzie dumne z tego, że mama nie wykupiła obiadu, bo zamiast
> pracować pojechała na basen i nie starczyło do końca miesiąca. Tak,
> niektórzy dostają pieniądze za to co wypracują, a nie za to, że im się
> należy socjal, urlop i opieka nad dzieckiem.
Oj zapatrzona jesteś w swoją pracę i w zdobywanie kasy.
-------------------
Nie jestem zapatrzona. Mam tylko świadomość, że jest to dość niezbędny w
życiu czynnik.
Tak wiem, najszczęśliwsi są ci co to w siedmioro w jednym pokoju się
wychowywali...
-------------------
Agnieszka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
46. Data: 2007-09-13 12:21:35
Temat: Re: Do rodziców warszawskich uczniówAgnieszka pisze:
> Pracujesz całą dobę czy nie masz ochoty zajmować sie cudzymi dziećmi?
>
> -----------------
> A jeżeli nie ma ochoty? Jakiś obowiązek chcesz wprowadzić? To by było
> ciekawe - obowiązek zajmowania się cudzymi dziećmi.
Wszystkie dzieci sa nasze ;)
LL
--
*Lemury porozumiewaja sie za pomoca roznych
dzwiekow - niektore przypominaja odglosy
wielorybow i policyjna syrene, inne,
jak u lemura wari, smiech szalenca.*
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
47. Data: 2007-09-13 12:58:26
Temat: Re: Do rodziców warszawskich uczniówLoja Lemur wrote, On 2007-09-13 14:20:
> LOL. Niech zgadnę: nie pracujesz, prawda?
Jak najbardziej pracuję, od 8:30 do 17. w domu jestem na 18. Mam czas
żeby porozmawiać z dziećmi, wyjść na spacer i nie zasłaniam się tym, że
pracuję.
agg
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
48. Data: 2007-09-13 13:10:43
Temat: Re: Do rodziców warszawskich uczniówAgnieszka wrote, On 2007-09-13 14:21:
> Użytkownik "mamqa" <a...@t...pl> napisał w wiadomości
> news:1189685589.982059@slbhw0...
> Agnieszka wrote, On 2007-09-13 12:05:
>> Ale skąd to założenie, że mojemu dziecku trzeba pomagać na basenie?
>> Nawet jak rodzinnie idziemy na basen to młoda sama się rozbiera,
>> ubiera i suszy. Ośmiolatki na prawdę nie potrzebują tak drobiazgowej
>> pomocy, jak noworodki.
>
> No to masz rację. Twoje dziecko nie wymaga pomocy więc jesteś zwolniona
> z "przymusu" asysty.
> Pewnie też jest świetne z matematyki, polskiego, świetnie zna języki
> obce i pomocy nigdy potrzebować nie będzie.
> Argumentuj mu właśnie tak, wyrośnie wielki samolub.
>
> ----------------------
> Naprawdę nie wiem, jak doszłaś do takich wniosków. Chociaż z matematyki
> akurat jest świetna, podobnie jak brat, rodzice i dziadkowie. Mam mieć z
> tego powodu kompleksy?
> ----------------------
Ta wyliczanka umiejętności była taka metaforą: Twoje dziecko też kiedyś
może potrzebować pomocy.
>> No ale co ma piernik do wiatraka? Dlaczego za każdą pomoc trzeba się
>> odwdzięczać, dlaczego sprowadzać to do targów, wyliczania kto komu
>> ile? Przecież chyba oczywiste jest, że chcę uczestniczyć w życiu
>> dziecka i jeżeli mogę, to bywam na dziecięcych imprezach, pomagam,
>> uczestniczę. Niezależnie od tego czy mama Jasia była na basenie i czy
>> przyjdzie na andrzejki.
>
> Rozumiesz sens słów "trzeba" a "można"?
> Za pomoc nie trzeba się odwdzięczać, do czasu aż nie będzie się miało
> dylematu, bo nikt już nie będzie chciał pomagać.
> Jeśli ktoś tobie pomaga, a Ty nie, to to jest wykorzystywanie
> (naiwności? pomocnika)
>
> --------------------
> Ale to Ty argumentujesz, że "należałoby się odwdzięczyć", należałoby to
> należałoby, nie ma miejsca na "można". Aczkolwiek dla mnie to jest
> dziwne. Ja pomagam z potrzeby serca, a nie w oczekiwaniu na
> odwdzięczenie. I dopóki mam potrzebę i chęć pomagać innym, nie czuję się
> wykorzystywana. No ale ja to dziwna jestem, nie od dziś wiadomo.
> --------------------
Należałoby = byłoby porządna i mile widziane.
Ale poczułabyś się wykorzystywana gdybyś pomagała (oczywiście
bezinteresownie) po raz kolejny, a na pierwszą próbę uzyskania pomocy od
innych usłyszałabyś NIE.
>> Na pewno będzie dumne z tego, że mama nie wykupiła obiadu, bo zamiast
>> pracować pojechała na basen i nie starczyło do końca miesiąca. Tak,
>> niektórzy dostają pieniądze za to co wypracują, a nie za to, że im się
>> należy socjal, urlop i opieka nad dzieckiem.
>
> Oj zapatrzona jesteś w swoją pracę i w zdobywanie kasy.
>
> -------------------
> Nie jestem zapatrzona. Mam tylko świadomość, że jest to dość niezbędny w
> życiu czynnik.
> Tak wiem, najszczęśliwsi są ci co to w siedmioro w jednym pokoju się
> wychowywali...
Agnieszka, źle mnie zrozumiałaś. Ja Cię nie namawiam do zwolnienia z
pracy i zajęcia się nie swoimi dziećmi. Próbuję tylko wytłumaczyć, że
jeśli rodzice będą solidarni i w miarę możliwości będą aktywnie
uczestniczyć w życiu szkolnym, to skorzystają na tym WASZE dzieci.
Będą chodzić na basen, będą spotykać się w szkole po południu na
imprezach, w których zorganizowanie się zaangażujecie.
Ja nie stawiałabym się nauczycielce i dyrektorce w takiej kwestii.
Tyle.
Życzę Ci, żeby znalazły się osoby, które pomogą dzieciakom na basenie.
agg
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
49. Data: 2007-09-13 13:22:04
Temat: Re: Do rodziców warszawskich uczniówmamqa pisze:
> Loja Lemur wrote, On 2007-09-13 14:20:
>> LOL. Niech zgadnę: nie pracujesz, prawda?
> Jak najbardziej pracuję, od 8:30 do 17. w domu jestem na 18. Mam czas
> żeby porozmawiać z dziećmi, wyjść na spacer i nie zasłaniam się tym, że
> pracuję.
Ja się nie zasłaniam :)
Ja po prostu pracuję :)
I dla dzieci też mam czas. Ale poza szkołą.
LL
--
*Lemury porozumiewaja sie za pomoca roznych
dzwiekow - niektore przypominaja odglosy
wielorybow i policyjna syrene, inne,
jak u lemura wari, smiech szalenca.*
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
50. Data: 2007-09-13 13:33:35
Temat: Re: Do rodziców warszawskich uczniówDnia Thu, 13 Sep 2007 09:43:31 +0200, Agnieszka napisał(a):
> A
> już organizowanie obcym ludziom ich wolnego czasu (pani ma wziąć dzień wolny
> na opiekę i pojechać na basen) to nawet przez nauczycielkę tu na grupie
> zostało skomentowane.
Tak, ale Piotr teraz zdaje się komentuje tekst ciasta nie upiekę. Rozumiem,
że ktoś nie może jechać na basen, ale za to świetnie piecze, a w klasie
jest impreza. To faktycznie na złość pani nie upiecze??
--
Elżbieta
http://picasaweb.google.pl/waruga.e
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |