« poprzedni wątek | następny wątek » |
11. Data: 2009-12-12 17:04:33
Temat: Re: DylematUżytkownik kiwiko napisał:
>> nie zawsze, co nie oznacza, ze od razu nalezy isc pod topor bo zamiast
>> wdziecznosci beda baty
>
> nikt tego nie wie, co będzie...
> a może ktoś właśnie doceni, że nie zachowała tego dla siebie?
>
a moze wrecz odwrotnie
--
bla
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
12. Data: 2009-12-13 09:11:16
Temat: Re: Dylemat
Użytkownik "gazebo" <g...@c...net> napisał w wiadomości
news:hg0ijl$dhv$1@atlantis.news.neostrada.pl...
>> nikt tego nie wie, co będzie...
>> a może ktoś właśnie doceni, że nie zachowała tego dla siebie?
>>
>
> a moze wrecz odwrotnie
a może teraz wszystko zależy od tego pana
kiwiko
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
13. Data: 2009-12-13 09:13:08
Temat: Re: DylematUżytkownik kiwiko napisał:
>>> nikt tego nie wie, co będzie...
>>> a może ktoś właśnie doceni, że nie zachowała tego dla siebie?
>>>
>>
>> a moze wrecz odwrotnie
>
> a może teraz wszystko zależy od tego pana
>
wszytsko jest mozliwe :)
--
bla
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
14. Data: 2009-12-13 09:20:18
Temat: Re: Dylemat
Użytkownik "gazebo" <g...@c...net> napisał w wiadomości
news:hg2bbm$b5b$1@atlantis.news.neostrada.pl...
> Użytkownik kiwiko napisał:
>> a może teraz wszystko zależy od tego pana
>>
>
> wszytsko jest mozliwe :)
życzę, by nie zabrakło mu odwagi
kiwiko
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
15. Data: 2009-12-13 09:34:49
Temat: Re: DylematUżytkownik kiwiko napisał:
>>> a może teraz wszystko zależy od tego pana
>>>
>>
>> wszytsko jest mozliwe :)
>
> życzę, by nie zabrakło mu odwagi
>
jemu czy jej?
--
bla
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
16. Data: 2009-12-13 21:52:56
Temat: Re: DylematOn 11 Gru, 20:08, Sender <m...@k...pl> wrote:
> Ale poniekąd masz rację, podobno są tu też nie głupi ludzie, więc chyba
> bym sie nie obraził, gdyby ktoś podał mi optymalne (także moim zdaniem)
> rozwiązanie i mnie do niego przekonał. Nawet wszelkie manipulacje byłyby
> mile widziane :-\
Zaryzykuję pewną, śmiałą hipotezę. Wydaje mi się, że przedstawiona
przez Ciebie wcześniej historia może być delikatnie zmodyfikowana,
ewentualnie dotyczyć innej osoby. To na potrzeby dyskusji, poniekąd
bardzo ciekawej i pouczającej. Drugi wariant mojej hipotezy zakłada,
że masz już gotowe rozwiązanie i szukasz teraz jedynie weryfikacji
tegoż w celu jego ewentualnego ulepszenia - gdyż Twoje rozwiązanie
jest już z założenia dobre.;)
Mogę się jednak mylić. Hipoteza hipotezą, załóżmy że opisana przez
Ciebie sytuacja jest jak najbardziej autentyczna i stanowi dla Ciebie
swego rodzaju problem. Ja to widzę tak:
Dziewczyna zatrudniła się rok temu, była wówczas młoda, wolna i
swawolna. I jak to w życiu - praca swoją drogą, "i love you" natomiast
swoją. Wpadła. Może i nie, być może nawet była to ciąża planowana. Jej
sprawa, jej życie i jej prawo. W Tobie jednak miała powiernika, od
samego początku. Ty, jako jej bezpośredni przełożony, przez cały czas
okazywałeś jej cierpliwość i zrozumienie. Nie jak jakiś tam 'szef',
który z góry traktuje pracownika i mówi tylko co ma być i jak ma być.
Ty tłumaczyłeś jej jeszcze 'dlaczego' tak a nie inaczej. Pomagałeś i
podpowiadałeś, miała w Tobie jakieś tam oparcie. Nie pochwalam tego,
że wmanewrowała Cię nieświadomie w trudną dla Ciebie sytuację. Według
mnie jednak zwróciła się do jedynej osoby w firmie, do której mogła
się w tej sprawie zwrócić. No bo do kogo jak nie do Ciebie? Co
powinieneś więc zrobić jako ten "dobry zwierzchnik"? Według mnie
dokładnie to co robiłeś dotąd - wytłumaczyć jej co i dlaczego i że
przedłużenie jej umowy w tej sytuacji wiąże się z takimi a takimi
konsekwencjami. Głupia nie jest, więc pewnie sama zdaje sobie z tego
sprawę. Może jedynie liczyć, że Ty być może wstawisz się za nią.
Czy powinieneś ją podkablować - nie wiem. Musisz? Niech sama zdecyduje
co powinna zrobić. Może właśnie od Ciebie oczekuje, że właściwie nią w
tej sprawie pokierujesz? Skoro wcześniej, przez cały czas jej pracy w
tej firmie to robiłeś, dlaczego miałaby tak nie uważać? W sumie
sytuacja jest patowa i wcale Ci jej nie zazdroszczę. Z jednej strony
Twoi szefowie nie muszą wiedzieć, że ona się Tobie do tego przyznała.
Z drugiej natomiast istnieje ryzyko, że usłyszysz wkrótce jak to
panienka powiedziała: "ale przecież ja panu Markowi powiedziałam o
ciąży...";) Skoro jednak chroni ją prawo, dla niej bez różnicy czy
powie o ciąży teraz czy później. Sam przecież stwierdziłeś, że i tak
jej nie zatrudnią później. Trzeba jej tylko wytłumaczyć, iż na jej
korzyść będzie, jeżeli przyzna się teraz, a nie później. Bo przecież
podczas ciąży i tak nie mogą jej zwolnić, a gdy już wróci do pracy po
porodzie, mając nawet umowę na czas nieokreślony, pretekst do
zwolnienia zawsze się znajdzie - i to w pełnym majestacie prawa. A i
zawsze, teoretycznie przynajmniej, ma jakieś tam szanse na powrót
grając od początku fair, a nie przynosząc zwolnienie lekarskie tuż
przed rozwiązaniem, z umową na czas nieokreślony w ręku.
Pozdrawiam,
darr_d1
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
17. Data: 2009-12-13 22:21:54
Temat: Re: DylematOn 13 Gru, 23:15, Sender <m...@k...pl> wrote:
> W sumie mam teraz sporo roboty, więc może coś źle usłyszałem o tej
> ciąży? Jakbym nie miał pewności co ona tam brzęczała coś pod nosem i coś
> źle zrozumiał, to dopiero narobiłbym jej problemu, jakbym puścił jakąś
> plotkę po firmie.
> I jeszcze sam na durnia wyszedł.
> Może to o jej siostrę chodziło, albo koleżankę?
> Mam jeszcze parę dni na zasianie ewentualnych wątpliwości i chyba
> jeszcze to sobie przemyślę.
:-))
Dobre to.
Pozdrawiam,
darr_d1
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
18. Data: 2009-12-13 22:24:07
Temat: Re: DylematSender pisze:
> darr_d1 pisze:
>> On 11 Gru, 20:08, Sender <m...@k...pl> wrote:
>>
>>> Ale poniekąd masz rację, podobno są tu też nie głupi ludzie, więc chyba
>>> bym sie nie obraził, gdyby ktoś podał mi optymalne (także moim zdaniem)
>>> rozwiązanie i mnie do niego przekonał. Nawet wszelkie manipulacje byłyby
>>> mile widziane :-\
>>
>> Zaryzykuję pewną, śmiałą hipotezę. Wydaje mi się, że przedstawiona
>> przez Ciebie wcześniej historia może być delikatnie zmodyfikowana,
>> ewentualnie dotyczyć innej osoby. To na potrzeby dyskusji, poniekąd
>> bardzo ciekawej i pouczającej. Drugi wariant mojej hipotezy zakłada,
>> że masz już gotowe rozwiązanie i szukasz teraz jedynie weryfikacji
>> tegoż w celu jego ewentualnego ulepszenia - gdyż Twoje rozwiązanie
>> jest już z założenia dobre.;)
>>
>> Mogę się jednak mylić. Hipoteza hipotezą, załóżmy że opisana przez
>> Ciebie sytuacja jest jak najbardziej autentyczna i stanowi dla Ciebie
>> swego rodzaju problem. Ja to widzę tak:
>>
>> Dziewczyna zatrudniła się rok temu, była wówczas młoda, wolna i
>> swawolna. I jak to w życiu - praca swoją drogą, "i love you" natomiast
>> swoją. Wpadła. Może i nie, być może nawet była to ciąża planowana. Jej
>> sprawa, jej życie i jej prawo. W Tobie jednak miała powiernika, od
>> samego początku. Ty, jako jej bezpośredni przełożony, przez cały czas
>> okazywałeś jej cierpliwość i zrozumienie. Nie jak jakiś tam 'szef',
>> który z góry traktuje pracownika i mówi tylko co ma być i jak ma być.
>> Ty tłumaczyłeś jej jeszcze 'dlaczego' tak a nie inaczej. Pomagałeś i
>> podpowiadałeś, miała w Tobie jakieś tam oparcie. Nie pochwalam tego,
>> że wmanewrowała Cię nieświadomie w trudną dla Ciebie sytuację. Według
>> mnie jednak zwróciła się do jedynej osoby w firmie, do której mogła
>> się w tej sprawie zwrócić. No bo do kogo jak nie do Ciebie? Co
>> powinieneś więc zrobić jako ten "dobry zwierzchnik"? Według mnie
>> dokładnie to co robiłeś dotąd - wytłumaczyć jej co i dlaczego i że
>> przedłużenie jej umowy w tej sytuacji wiąże się z takimi a takimi
>> konsekwencjami. Głupia nie jest, więc pewnie sama zdaje sobie z tego
>> sprawę. Może jedynie liczyć, że Ty być może wstawisz się za nią.
>>
>> Czy powinieneś ją podkablować - nie wiem. Musisz? Niech sama zdecyduje
>> co powinna zrobić. Może właśnie od Ciebie oczekuje, że właściwie nią w
>> tej sprawie pokierujesz? Skoro wcześniej, przez cały czas jej pracy w
>> tej firmie to robiłeś, dlaczego miałaby tak nie uważać? W sumie
>> sytuacja jest patowa i wcale Ci jej nie zazdroszczę. Z jednej strony
>> Twoi szefowie nie muszą wiedzieć, że ona się Tobie do tego przyznała.
>> Z drugiej natomiast istnieje ryzyko, że usłyszysz wkrótce jak to
>> panienka powiedziała: "ale przecież ja panu Markowi powiedziałam o
>> ciąży...";) Skoro jednak chroni ją prawo, dla niej bez różnicy czy
>> powie o ciąży teraz czy później. Sam przecież stwierdziłeś, że i tak
>> jej nie zatrudnią później. Trzeba jej tylko wytłumaczyć, iż na jej
>> korzyść będzie, jeżeli przyzna się teraz, a nie później. Bo przecież
>> podczas ciąży i tak nie mogą jej zwolnić, a gdy już wróci do pracy po
>> porodzie, mając nawet umowę na czas nieokreślony, pretekst do
>> zwolnienia zawsze się znajdzie - i to w pełnym majestacie prawa. A i
>> zawsze, teoretycznie przynajmniej, ma jakieś tam szanse na powrót
>> grając od początku fair, a nie przynosząc zwolnienie lekarskie tuż
>> przed rozwiązaniem, z umową na czas nieokreślony w ręku.
>>
>> Pozdrawiam,
>> darr_d1
>
> Właśnie to "podkablowanie" nie bardzo jakoś mi leży w moim
> światopoglądzie, choć w innym wypadku będę chyba frajerem.
> Tak to najprościej rozłożyłem jak mogłem.
> Dziewczynę zatrudnili u nas trochę po znajomości i na początku to był
> trochę tłuk. Ciągle mi tylko gitarę zawracała, a kiedy zapytała drugi
> raz o to, co kiedyś jej wytłumaczyłem to trochę pękłem i się
> przejechałem po niej dosadnie. Podobno, aż się popłakała.
> Wtedy z nią siadłem, kazałem notować co mówię i wyłożyłem jej wszystko
> jak dla idioty. Nie miała już szans się mnie więcej o coś zapytać w tej
> sprawie.
> Od tamtej pory chyba jakby zatrybiła. Rozumiała szybciej i więcej, aż
> inni w firmie to zauważyli i zaczęli traktować ją jak współpracownika, a
> nie jak popychadło.
> Może ona chciała właśnie tylko wygodnie ułożyć sobie życie, a ten awans
> firmowy wszedł jej trochę w paradę?
> W sumie mam teraz sporo roboty, więc może coś źle usłyszałem o tej
> ciąży? Jakbym nie miał pewności co ona tam brzęczała coś pod nosem i coś
> źle zrozumiał, to dopiero narobiłbym jej problemu, jakbym puścił jakąś
> plotkę po firmie.
> I jeszcze sam na durnia wyszedł.
> Może to o jej siostrę chodziło, albo koleżankę?
> Mam jeszcze parę dni na zasianie ewentualnych wątpliwości i chyba
> jeszcze to sobie przemyślę.
Twoja matka nie pracowała?
Ciąża to nie jest choroba. Pracujesz widać w nieudolnej firmie, która na
czas 4-miesięcznego urlopu macierzyńskiego nie potrafi stworzyć miejsca
pracy na czas określony albo oddelegować pracownika na jej miejsce.
Błędem tej pani było, że nie poszła do szefostwa z radosną informacją, a
poszła do gościa, któremu zaufała.
Poradź jej, żeby tę informację przekazała szefostwu, bo to się wiąże ze
zmianami w firmie. I nie rób z kobiety w ciąży podłego gada, który Cię
obciążył swoją tajemnicą.
Jeśli jest dobra, to wróci i będzie robić to, co dotychczas. Mimo
wszystko mam nadzieję, ze nie wróci. Taki przełożony, jak Ty to gad w
najgorszym wydaniu, nie działa, nie pomaga, stara się tylko ustawić w
optymalnej pozycji.
--
Paulinka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
19. Data: 2009-12-13 22:30:09
Temat: Re: DylematUżytkownik "darr_d1" napisał:
> > W sumie mam teraz sporo roboty, więc może coś źle usłyszałem
> > o tej ciąży? Jakbym nie miał pewności co ona tam brzęczała coś
> > pod nosem i coś źle zrozumiał, to dopiero narobiłbym jej problemu,
> > jakbym puścił jakąś plotkę po firmie.
> > I jeszcze sam na durnia wyszedł.
> > Może to o jej siostrę chodziło, albo koleżankę?
> > Mam jeszcze parę dni na zasianie ewentualnych wątpliwości i chyba
> > jeszcze to sobie przemyślę.
> :-))
> Dobre to.
Taaa... Alibi już ma. Za kilka postów napisze, że cała sprawa to był pic
na wodę dla ożywienia grupy.
--
Pozdrawiam - Aicha (płci niewiadomej;))
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
20. Data: 2009-12-13 22:41:12
Temat: Re: DylematSender pisze:
> Paulinka pisze:
>> Twoja matka nie pracowała?
>> Ciąża to nie jest choroba. Pracujesz widać w nieudolnej firmie, która
>> na czas 4-miesięcznego urlopu macierzyńskiego nie potrafi stworzyć
>> miejsca pracy na czas określony albo oddelegować pracownika na jej
>> miejsce. Błędem tej pani było, że nie poszła do szefostwa z radosną
>> informacją, a poszła do gościa, któremu zaufała.
>
> Zaufała, a więc obciążyła zobowiązaniem dotrzymania tajemnicy?
> I to ma być fair?
Powinna pójść do mocodawcy, niepewna jego reakcji zdradziła sytuację
Tobie- kumplowi.
> U nas jest inny charakter pracy. Firma nam tylko zdobywa zlecenia i to
> wszystko. Jeśli chcemy się podjąć ich realizacji to je dostajemy, jak
> nie, to nie ma pracy.
Bycie w ciąży oznacza, ze się leży plackiem?
>> Poradź jej, żeby tę informację przekazała szefostwu, bo to się wiąże
>> ze zmianami w firmie. I nie rób z kobiety w ciąży podłego gada, który
>> Cię obciążył swoją tajemnicą.
>
> W efekcie to będzie to samo, co ja bym powiedział.
> Jak jej to poradzę, to ona tak zrobi, więc niczym nie będzie to się
> różnić od tego, gdybym, sam to zrobił.
Bzdury opowiadasz. Wystarczyło jej powiedzieć, że informacja, którą Cię
obarczyła jest krępująca w kontekście pracy w firmie, ponieważ ma duży
wpływ na obsadę kadrową, gdyby jej ciąża nie przebiegała wzorcowo.
>> Jeśli jest dobra, to wróci i będzie robić to, co dotychczas. Mimo
>> wszystko mam nadzieję, ze nie wróci. Taki przełożony, jak Ty to gad w
>> najgorszym wydaniu, nie działa, nie pomaga, stara się tylko ustawić w
>> optymalnej pozycji.
>
> Żadna jeszcze nie wróciła.
> Nikomu w firmie nie zależy na żadnej ekspansji, a na ich miejsce było
> wielu chętnych i jak dotąd lepszych.
> Po prostu było z kogo wybierać.
Jak się rozmnożysz i podzielisz wszystko na przynajmniej 3 (może Ci się
bliźniaki trafią), to wróć i napisz.
--
Paulinka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |