Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Dylematy :( (dlugie)

Grupy

Szukaj w grupach

 

Dylematy :( (dlugie)

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 58


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-12-13 12:15:24

Temat: Dylematy :( (dlugie)
Od: "Kim" <k...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Potrzebuje porady w pewnej waznej i trudnej dla mnie sprawie.

Poltora roku temu przeprowadzilam sie z rodzinnego miasta do miasta
oddalonego od niego o ponad 500 km. Oczywiscie do faceta. Bylam wtedy w
trakcie studiow i jakos tak ubzdzilo mi sie, ze latwiej mi bedzie sie
przeniesc na inna uczelnie niz TZ szukac nowej pracy.

Na poczatku bylo super, nowe miejsce, lato, wycieczki w nieznane mi rejony.
W miedzyczasie TZ otrzymal interesujaca propozycje pracy, sprawdzil sie,
jest tam szanowany i ceniony.

Skonczylam studia na nieznanej mi uczlni, z obcymi ludzmi, obcymi
wykladowcami. Nie bylo latwo, ale udalo sie. Przebrnelam przez to. Maz w
miedzyczasie ugruntowal swoja pozycje w firmie i obecnie nie wyobraza sobie
zmiany pracy, szczegolnie, ze jak sam powiedzial placa mu wiecej niz by
chcial i robi wreszcie to co lubi.

Ze mna natomiast dzieje sie coraz gorzej. Tesknie za znanymi sobie uliczkami
swojego miasta, za rodzina, przyjaciolmi. Cotygodniowe obiadki u tesciow
jeszcze pogarszaja sprawe, bo czuje, ze tesciowie sa zadowoleni ze maja
synka pod nosem a to jak ja sie czuje wlasciwie ich nie obchodzi. Wyszla
kiedys przy kawie rozmowa na ten temat - tesciowa byla wielce zadziwiona, ze
mi sie tu przestalo podobac i chce wrocic. Powiedziala "no ja bylam
przekonana, ze skoro sie pobieracie, to to juz jest na powaznie i ze chcesz
tu mieszkac" albo "musisz koniecznie pogadac z ciocia X, ona doskonale
bedzie wiedziala jak sie czujesz", "znajdziesz sobie nowych znajomych" itp.
Tesciowa nie przyjmuje do wiadomosci, ze to, ze wyszlam za jej syna nie
oznacza ze wyszlam za maz rowniez za to miasto. To, ze ciotka sie
zaaklimatyzowala, nie znaczy ze ja zaaklimatyzuje sie rowniez. A co do
znajomych, owszem nie jestem sama, obracam sie wsrod ludzi, ale to sa tylko
ZNAJOMI. Brakuje mi kogos, z kim moglabym pogadac. Mam przyjaciolke, ale ona
zostala w tamtym miescie. Nie wyobrazacie sobie jak sie czuje, kiedy po
jakiejs klotni z TZ nie mam sie nawet komu wyzalic. Brakuje mi tez
rodzicow - no coz, najmlodsi nie sa, chcialabym z nimi byc poki jeszcze sa a
nie wyrzucac sobie potem, jak juz ich nie bedzie, ze nic nie zrobilam.
Tesciowie tego nie rozumieja, choc maja jeszcze jednego syna, ktory na razie
nie wybiera sie nigdzie, wiec nie byliby zupelnie sami..

Wszystko to takie pokrecone...chcialabym wrocic, ale nie moge zmusic TZ zeby
wszystko rzucil i pojechal ze mna tam w ciemno...szczegolnie, ze dostal
awans i szykuje sie wieksza kasa..z drugiej strony nie zamierzam tez tu
kwitnac do konca zycia. Pomijam fakt odleglosci od rodziny ale po prostu zle
sie tu czuje fizycznie (przeprowadzilam sie znad morza na Slask, wiec juz
chyba wszystko wiadomo...)

Nie wiem co robic...czy naciskac na TZ (choc zmiana pracy i dla mnie bedzie
oznaczala gorsze warunki zycia), czy zostawic to tak i zyc tu w marazmie i
czekac az zaswieci dla mnie slonce... TZ w sumie przyznal, ze bierze
przeprowadzke pod uwage, ale na pewno nie w ciagu kilku nasteonych lat
((( Wyglada na to, ze bede musiala tu kwitnac jeszcze tyle czasu a do
swojego Gdanska jezdzic tylko z wizyta..przyznam szczerze, ze bardzo bym
cieszyla sie przyjezdzajac do Gliwic ale nie jak do domu, tylko wlasnie z
wizyta...chcialabym, zeby sie odwrocilo...jestem totalnie bezsilna, nie wiem
co robic. Kiedys myslalam, ze moge mieszkac wszedzie byle z TZ - teraz wiem,
ze to nieprawda. Tesciowa powiedziala, ze ona nigdy nie zdecydowalaby sie na
taka przeprowadzke, gdyby wiedziala, ze nie bedzie sie umiala przystosowac -
sek w tym, ze ja myslalam, ze bede umiala. Teraz jestem madrzejsza o jedno
doswiadczenie...tylko czy to nie spalilam za soba mostow? Moze trzeba bylo
zostac w Gdansku, postawic na swoim, TZ w koncu i tak zmienial prace...

Domyslam sie, ze nie dostane tu recepty na zycie, ale moze ktos mnie chociaz
pocieszy...

Pozdrawiam,
K.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2002-12-13 12:47:33

Temat: Re: Dylematy :( (dlugie)
Od: Dominika Widawska <d...@m...szczecin.pl> szukaj wiadomości tego autora

Kim wrote:
>
> czuje, ze tesciowie sa zadowoleni ze maja
> synka pod nosem a to jak ja sie czuje wlasciwie ich nie obchodzi. Wyszla

Naturalny egoizm - chca miec syna przy sobie.
Poza tym - im sie zyje tu dobrze, wiec ciezko im o empatie.
Jesli isc w tym kierunku (ze tesciowie be, bo ich nie
obchodzi...), to pogarszasz swoje nastawienie...
Sama sie nakrecasz w ten sposob.

> kiedys przy kawie rozmowa na ten temat - tesciowa byla wielce zadziwiona, ze
> mi sie tu przestalo podobac i chce wrocic. Powiedziala "no ja bylam
> przekonana, ze skoro sie pobieracie, to to juz jest na powaznie i ze chcesz
> tu mieszkac"

Ten tekst rzeczywiscie niezbyt mily.

> albo "musisz koniecznie pogadac z ciocia X, ona doskonale
> bedzie wiedziala jak sie czujesz",

W tym zas widze probe udzielenia Ci pomocy.

> "znajdziesz sobie nowych znajomych" itp.

A ten to prawda.
Tobie zdaje sie, ze jest inaczej, ale to prawda przeciez!

A teraz w ramach pocieszania:
Skoro TZ uwzglednia mozliwosc zmiany miejsca zamieszkania, to
sama widzisz, nie jest zle.
Opanuj sie, nie popadaj w histerie, nie musisz spedzic na Slasku
reszty zycia.
Rozmawiajcie o tym duzo z TZ, o tym, co czujesz, popros, by
przypominal Ci o swojej gotowosci przeprowadzki.

Czuje w twoim poscie duzo negatywnych emocji, one sa moim
zdaniem niepotrzebne.
Nie mozecie (i w gruncie rzeczy nie chcesz tego) przeniesc sie
dokadkolwiek na zywiol.
Tupiesz nozkami, ze jest zle, niedobrze, natychchmiast chcesz
inaczej. Nabierz dystansu.
Zacznijcie szukac pracy w 3miescie. Powoli. Za pare miesiecy, za
rok, za dwa - wyjedziecie.
Ale na spokojnie. Burza niczego nie przyspieszyc, moze tylko
zaszkodzic Waszym relacjom.

BEDZIE DOBRZE!

pzdr.
Dominika

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2002-12-13 12:52:33

Temat: Odp: Dylematy :( (dlugie)
Od: "Kim" <k...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik Dominika Widawska <d...@m...szczecin.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:3...@m...szczecin.pl...
> > "znajdziesz sobie nowych znajomych" itp.
>
> A ten to prawda.
> Tobie zdaje sie, ze jest inaczej, ale to prawda przeciez!

Ale ja nie chce nowych znajomych - ci co mam sa dla mnie wystarczajacy,
szkoda tylko, ze daleko. Tesciowa mysli, ze zaraz obdzwonie wszystkich
znajomych i powiem "spadajcie, juz mnie nie obchodzicie, ide szukac innych"
:-/

> Zacznijcie szukac pracy w 3miescie. Powoli. Za pare miesiecy, za
> rok, za dwa - wyjedziecie.

Proponowalam to TZ. Ale on twierdzi, ze jak sie w firmie dowiedza, ze czegos
szuka to go wywala.

> BEDZIE DOBRZE!

Dzieki :) Mam nadzieje.

K.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2002-12-13 13:00:32

Temat: Re: Dylematy :( (dlugie)
Od: " Kasia M." <d...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Kim <k...@g...pl> napisał(a):

> Potrzebuje porady w pewnej waznej i trudnej dla mnie sprawie.

Pewnie niewiele bede ci mogla poradzic, ale moze pomoze ci swiadomosc, ze nie
jestes jedyna osoba, ktora ma podobny problem.

> Poltora roku temu przeprowadzilam sie z rodzinnego miasta do miasta
> oddalonego od niego o ponad 500 km.

Ja rowniez wyprowadzilam sie z miasta, w ktorym mieszkalam cale zycie, prawie
poltora roku temu. Mieszkam teraz za granica, jakies 1000 km od domu (wiem,
1000 km lepsze niz 5000... ale...)

> Oczywiscie do faceta.

W moim przypadku przyczyny byly dwie: absolutny brak pracy w moim
niepraktycznym zawodzie w Polsce, ale rowniez i moj TZ.
Sprawa wygladala tak, ze przez dwa lata ja mieszkalam w Polsce, a on w swoim
kraju, widzielismy sie mniej wiecej raz na 3-4 tygodnie. Oboje konczylismy
studia, i nic nie dalo sie z tym zrobic. Postanowilismy, ze po studiach musimy
wreszcie zamieszkac w jednym miejscu. Oczywiscie nie wchodzil w gre przyjazd
jego do PL (z wiadomych wzgledow), ja w jego kraju nie moglam znalezc pracy
takiej, jaka by mi odpowiadala. W koncu stanelo na Niemczech - choc z wielkim
trudem, ale znalezlismy zajecie w tym samym miescie.

> Ze mna natomiast dzieje sie coraz gorzej. Tesknie za znanymi sobie uliczkami
> swojego miasta, za rodzina, przyjaciolmi.

Mam tak samo, a moze nawet gorzej, bo tu nawet nie moge kupic sobie jedzenia,
do jakiego bylam przyzwyczajona :( Nie wspomne juz o jezyku, nie znam tu
zadnych Polakow, wiec moge sobie jedynie pogadac z rodzina/przyjaciolmi przez
telefon.

> Cotygodniowe obiadki u tesciow
> jeszcze pogarszaja sprawe, bo czuje, ze tesciowie sa zadowoleni ze maja
> synka pod nosem a to jak ja sie czuje wlasciwie ich nie obchodzi.

Tutaj mam zupelnie inaczej, bo oboje sie przeprowadzilismy.

> Nie wyobrazacie sobie jak sie czuje, kiedy po
> jakiejs klotni z TZ nie mam sie nawet komu wyzalic.

Ja sobie to doskonale wyobrazam, zwlaszcza, ze ludzie tutaj sa bardzo
introwertyczni.
Jezyka uczylam sie juz na miejscu i ciagle brakuje mi tej plynnosci, zeby
sobie pozartowac, posmiac sie. Nie do konca rozumiem tez mentalnosc ludzi
mieszkajacych tutaj.

> Brakuje mi tez rodzicow - no coz, najmlodsi nie sa, chcialabym z nimi byc
poki jeszcze sa a
> nie wyrzucac sobie potem, jak juz ich nie bedzie, ze nic nie zrobilam.

To rowniez rozumiem.

> Wszystko to takie pokrecone...chcialabym wrocic, ale nie moge zmusic TZ zeby
> wszystko rzucil i pojechal ze mna tam w ciemno...szczegolnie, ze dostal
> awans i szykuje sie wieksza kasa..

No wlasnie. Niedawno uswiadomilam sobie, ze pewnie w PL rzeczy sie tak szybko
nie zmienia, wiec albo wroce i bede pracowac za 900 zl, albo wroce i zmienie
zawod (czego nie chce, bo lubie to, co robie). No i co z moim TZ (od kilku
miesiecy juz mezem), jego polski jest ledwo -ledwo, nie wiem, co moglby robic,
biorac pod uwage, ze w moim miescie nie ma wielu zachodnich firm etc, a
niekoniecznie chcialabym mieszkac w stolicy (gdzie szanse dla cudzoziemcow sa
lepsze). Przywyczailismy sie zreszta do pewnego standardu, ktorego absolutnie
nie daloby sie utrzymac w Polsce bez zmiany zawodu.

> z drugiej strony nie zamierzam tez tu kwitnac do konca zycia.

Ja tez nie, wiec pewnie jak nam sie kontrakty pokoncza, to przeniesiemy sie
gdzies indziej, tylko ze na 99 procent nie bedzie to Wroclaw.

> ((( Wyglada na to, ze bede musiala tu kwitnac jeszcze tyle czasu a do
> swojego Gdanska jezdzic tylko z wizyta.

Ja nawet wizyty mam utrudnione, bo ciezko jest pokonac taka odleglosc w
weekend :(

> Domyslam sie, ze nie dostane tu recepty na zycie, ale moze ktos mnie chociaz
> pocieszy...

Mysle, ze w obecnych czasach, kiedy trudno o prace, wiele osob ma podobny
problem.
U Ciebie jest jeszcze problem tesciow, mysle, ze tak sa przywiazani do swojego
miasta, ze ciezko jest im zrozumiec, ze komus sie moze ono nie podobac. Moim
zdaniem dyskusje z nimi na ten temat nie maja sensu.
Gorzej, ze roznica zdan (TZ jest zadowolony i chce zostac, ty zle sie czujesz
i chcesz wyjechac) moze stanac pomiedzy Toba i nim.
Wazne jest, ze on zna i rozumie Twoj problem, ale z drugiej strony Ty powinnas
tez zrozumiec jego ambicje (dla meskiego ego przewaznie bardzo wazne, nie wiem
jak jest u Was).
Moze to, co on sugeruje, jest OK ? Moze porozmawiajcie szczerze i ustalcie,
kiedy mniej wiecej zaczniecie myslec o przeprowadzce ? Daj mu troche czasu w
jego miescie, ale postaraj mu sie pokazac, co dla Ciebie jest wazne. Mysle, ze
w Gdansku tez mozna znalezc prace, moze za pare lat rynek pracy sie poprawi ?
Moim zdaniem, wazne jest, zeby nie stawiac sprawy na ostrzu noza: albo Slask,
albo ja.
To tylko moze doprowadzic do konfliktu. Wazne jest raczej, aby decyzje byly
wynikiem kompromisu.

Wiem, ze to trudne. Ale ja tez pewnie cale zycie bede zyla w takim wlasnie
kompromisie.

Kasia M.



--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2002-12-13 13:05:20

Temat: Re: Dylematy :( (dlugie)
Od: "agi ( fghfgh )" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora



Kim wrote:

> > > "znajdziesz sobie nowych znajomych" itp.
> >
> > A ten to prawda.
> > Tobie zdaje sie, ze jest inaczej, ale to prawda przeciez!
>
> Ale ja nie chce nowych znajomych - ci co mam sa dla mnie wystarczajacy,
> szkoda tylko, ze daleko.

Skoro czujesz sie samotna to znaczy, ze niewystarczajacy. Poza tym nikt
nie kaze Ci zrywac starych kontaktów. Rzecz w tym aby nie zamykac sie w
swoim swiatku bo wtedy czujesz sie coraz gorzej i zale same narastaja.
Sama piszesz, ze Ci zle. To przeciez nie brak ulic w sensie asfaltu i
domów w sensie betonu daje Ci sie we znaki ale brak ludzi cieplych,
bliskich obok Ciebie , poczucia sie _u siebie_. Moze zle przyjmiesz moja
rade ale moim zdaniem powinas dac szanse nowemu miejscu- znalezc jakies
zajecie, które pozwoli ci sie wyrwac ze smutków i poczucia samotnosci,
poznawac ludzi. Z czasem poczujesz sie o wiele bardziej swojsko- a to,
ze nie bedziesz sie czula tak nieszczesliwa przeciez nie musi wykluczac
wyprowadzki w przyszlosci i powrotu do Trójmiasta.
pzdr
agi

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2002-12-13 13:14:24

Temat: Re: Odp: Dylematy :( (dlugie)
Od: Dominika Widawska <d...@m...szczecin.pl> szukaj wiadomości tego autora

Kim wrote:
>
> Ale ja nie chce nowych znajomych - ci co mam sa dla mnie wystarczajacy,
> szkoda tylko, ze daleko. Tesciowa mysli, ze zaraz obdzwonie wszystkich
> znajomych i powiem "spadajcie, juz mnie nie obchodzicie, ide szukac innych"
> :-/

Nie sadze, zeby tesciowa tak myslala.
I nie sadze tez, zeby Twoi znajomi wypowiedzieli Ci "umowe o
przyjazn", jesli poszerzysz grono swoich znajomych o kolejnych
ludzi.
Ja tez moge powiedziec, ze znajomi i przyjaciele, ktorych mam
obecnie, sa dla mnie wystarczajacy. Ale nie zapieram sie nogami
i rekoma przez nowymi znajomymi. I dobrze, bo bliskich nam ludzi
przybywa. Nie ma limitu, nie trzeba nikogo wykreslac, zeby
znalezc miejsce na nowe przyjaznie.

A znajomi i przyjaciele TZ? Nie ma? Okropni?

Odnosze wrazenie, ze za wszelka cene starasz sie byc
nieszczesliwa...

> > Zacznijcie szukac pracy w 3miescie. Powoli. Za pare miesiecy, za
> > rok, za dwa - wyjedziecie.
> Proponowalam to TZ. Ale on twierdzi, ze jak sie w firmie dowiedza, ze czegos
> szuka to go wywala.

To jak on chce pogodzic zmiane miejsca zamieszkania z brakiem
szukania nowej pracy?
W firmie nie musza sie dowiedziec, ze szuka nowej pracy.
Ty mozesz szukac nowej pracy. To tez zaczepienie na poczatek.

> > BEDZIE DOBRZE!
> Dzieki :) Mam nadzieje.

A jak przedobrzysz z obnoszeniem sie ze swoim brakiem
aklimatyzacji, to moze byc zle... :-)
Zreszta postawa "to sie na pewno nie uda" moze byc w Twojej
sytuacji wysoce irytujaca dla TZ i jego rodziny.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2002-12-13 13:14:57

Temat: Re: Dylematy :( (dlugie)
Od: Nela Mlynarska <n...@n...security.pl> szukaj wiadomości tego autora

Kim napisał(a):
> Domyslam sie, ze nie dostane tu recepty na zycie, ale moze ktos mnie
> chociaz pocieszy...

Nie wiem czy Cię pocieszę, ale spróbuję.

Siedem lat temu zostawiłam wszystko. Rodzinę (bo nie podobał jej się
pomysł wiązania się z moim obecnym małżonkiem), miasto (bo nie było
szans na pracę z której możnaby utrzymać rodzinę), swoją pracę (no bo
siłą rzeczy zmiana miejsca zamieszkania to wymuszała), przyjaciół (bo
mieliśmy trudne czasy i długo nie odwiedzaliśmy mojego ukochanego
Lublina).

Powoli wsztsko zaczęło do mnie powracać ... a może to zaczęłam się
wygrzebywać i powracać do tamtych czasów.

Najpierw mama zobaczywszy, że świat się nie zawalił, po dwóoch ...
trzech latach zaakceptowała nas.

Zaczęliśmy częściej odwiedzać moją mamę.

Potem zaczęliśmy odgrzewać przjaźnie z tamtych miejsc i czasów.

Teraz okazało się, że dwie moje najbliższe przyjaciółki (mieszkałam z
nimi w akademiku, na stancji) przeprowadziły się do Warszawy. Okazało
się, że w warszawie mieszkają znajomi z czasów jeszcze "przedlubelskich".
Okazało się, że nowe znajomości też mogą zaowocować przyjaźniami.

Tęskniłam dniami i nocami. Odczuwałam pustkę. Starałam się ją czymś
wypełnić - a tu nic. Pustka.

W myślach rozważałam możliwość powrotu, ale realnie było to bez sensu. I
choć wyłam po kątach jakoś starałam się znaleźć swoje miejsce tu. Jakoś
znalazłam. Czas zrobił swoje.

Tobie też tego życzę. Chyba, że zdecydujesz się na to na co ja się nie
zdecywowałam - powrócisz. Ale wtedy też nie będzie łatwo.

Nie dziw się Teściowej i jej słowom. Ona zapewne nie rozumie Twojej
systuacji. I co więcej, jak widać jest tego świadoma. Nie bój się 
porozmawiać z tą Ciotką o której była mowa. Ona pewnie Cię zrozumie i
będziesz mogła pogadać z kimś kto przeszedł to co Ty.

Teraz już jestem u siebie. Nigdy nie przestanę kochać Lublina (na
szczęście Krzyś podziela tę moją miłość) ale tu, w Warszawie mam już
swoje miejsca, mam przyjaciół i ... w sumie mimo podciętych w swoim
czasie skrzydeł zaczęłam stawać na nogi...

Tak czy tak - nie będzie Ci łatwo. Jeśli powrócisz - sytuacja Wam się
skomplikuje. Jeśli zostaniesz - będziesz musiała uczyć się stąpać po
"tej ziemi". Tak czy owak ... życzę Ci wysokich lotów.

Pozdrawiam,
Nela

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2002-12-13 13:20:27

Temat: Re: Dylematy :( (dlugie)
Od: Nela Mlynarska <n...@n...security.pl> szukaj wiadomości tego autora

Dominika Widawska napisał(a):
>> kiedys przy kawie rozmowa na ten temat - tesciowa byla wielce
>> zadziwiona, ze mi sie tu przestalo podobac i chce wrocic. Powiedziala
>> "no ja bylam przekonana, ze skoro sie pobieracie, to to juz jest na
>> powaznie i ze chcesz tu mieszkac"
>
> Ten tekst rzeczywiscie niezbyt mily.

Ja tak tego nie odebrałam, ale ja zawsze zakładam jak najlepsze intencje
u mówiącego ;-). Ona po prostu myślała, że jak się wiążą, "Kim" kończy
studia w nowym miejscu, jej mąż ugruntowuje pozycję zawodową to
oczywiste jest, że się "zadomawiają". Ja sama na miejscu teściowej tak
sądziłabym.

Pozdrawiam,
Nela

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2002-12-13 13:23:47

Temat: Re: Dylematy :( (dlugie)
Od: Nela Mlynarska <n...@n...security.pl> szukaj wiadomości tego autora

Dominika Widawska napisał(a):
> Odnosze wrazenie, ze za wszelka cene starasz sie byc
> nieszczesliwa...

No :) Jak tak miałam w swoim czasie (patrz - poprzednie posty w tym
wątku) ;-) Musiałam odcierpieć rozstanie na wszelkie możliwe sposoby i ...
chyba jest mi zdecydowanie lepiej :)

Pozdrawiam,
Nela

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2002-12-13 13:25:32

Temat: Re: Dylematy :( (dlugie)
Od: Nela Mlynarska <n...@n...security.pl> szukaj wiadomości tego autora

agi ( fghfgh ) napisał(a):
> To przeciez nie brak ulic w sensie asfaltu i
> domów w sensie betonu daje Ci sie we znaki

Oj nie wiem, jak w przypadku "Kim", ale ja za asfaltem, betonem,
krawężnikami, wydeptanymi uliczkami tęskniłam niemal tak samo jak za
ludźmi.

Pozdrawiam,
Nela

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 ... 6


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

przepraszam
Ekologiczne zabawki z drewna
o tesciowej i swietach
Czy jest to mozliwe?
Jak wpłynąć na meża (teraz ja się wyżalam)

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »