Data: 2002-08-09 00:59:49
Temat: Re: Elektrowstrzasy
Od: Flyer <f...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Melisa wrote:
>
> Znamy, znamy :) Tyle, ze teraz to nie wyglada tak jak w tego typu filmach.
> Sa o wiele mniejsze dawki i chyba znieczulenie. I niezle sluzy udraznianiu
> jakichs tam neuroprzekaznikow, stosuje sie np przy glebokiej depresji (kiedy
> ktos staje sie "roslinka"), w niektorych stanach schizofrenicznych itd.
A w ramach tego "udrozniania" mozna postradac pamiec :(.
> Co
> do tego ostatniego to slyszeliscie o takiej technice jak "zimne zawijanie"?
> Technika nieco drastyczna, polegajaca na szczelnym owijaniu nagiego pacjenta
> w wychlodzone, mokre przesciaradla. Stosowana (wiem tylko ze w schizofrenii)
> podczas roznych atakow paniki, kompletnym braku kontroli itd. Wtedy cala
> energia organizmu skupia sie na walce z zimnem, a wlaczac "o przetrwanie"
> zaprzestaje podsycania koszmaru swiata wewnetrznego.
>
> W temacie polecam przeczytany ostatnio "Cichy pokoj" schizofreniczki Lori
> Schiller, tam tez wspomniano o "zimnym zawijaniu". Ciekawa jestem czy
> stosuje sie ta metode w polskich szpitalach - choc watpie...
Jeszcze jest cwiczone niespanie pacjenta chyba przez 36 godzin - to tez
ma jakas ladna nazwe - czy w polskich szpitalach nie wiem.
Schizofrenii nie mam (a przynajmniej nikt mi jej oficjalnie nie
zdiagnozowal), wiec nie wiem jak to z nimi jest. Gwoli przypomnienia -
stosowanie zimna jako szoku praktykowane jest tez w izbach wytrzezwien
(ale tam razem z biczami wodnymi), a technika zimnego zawijania
stosowana byla drzewiej do zbijania goraczki. Do tego dochodza tez
wyniki badan uznajacych oziebianie organizmu za czynnik ochronny w
niektorych przypadkach - sam bedac bardzo pijany lubie sie walnac na
zimnych kafelkach albo w trawie (i nikt nie rozumial, ze to Madrosc
mojego organizmu ;) ). Gdzies czytalem w tym tygodniu (chyba w GW)
reportaz o komorach kriocostam, gdzie w suchuskim powietrzu czlowieka
poddaje sie krotkotrwalemu przebywaniu na mrozie przekraczajacym
bodajrze -100 stopni C.
Ale jakies doswiadczenie pokrewne "zimnemu zawijaniu" posiadlem droga
przypadku, a raczej tendencji autodestrukcyjnych ;). Chodzi o zdolnosc
do wytrzymania na mrozie - nawet przy kilkunastu stopniach (przy
naturalnej wilgotnosci powietrza). Po prostu jakos umiem zablokowac
sygnal dotyczacy odczuc temperatury - wiem, ze jest zimno, ale go nie
czuje (a raczej nie pozwalam - czyms tam w mozgu czuje i zarazem czyms
tam w mozgu nie czuje), do tego stopnia, ze nie mam nawet gesiej skorki.
Przy bardzo niskiej temperaturze - ponizej - 10 stopni C, po pewnym
czasie zaczynam zamarzac (miesnie nog zaczynaja "skakac") a gesiej
skorki i tak nie mam :)).
Z wlasnego doswiadczenia - jest to stan jakby letargu, ale bez
wylaczenia jazni. Dla osob niedostosowanych (albo inaczej - bez ciagot
masochistyczno-autodestrukcyjnych) jest to stan przykry, powiedzialbym
nawet dolujacy. Nie potrafie tego inaczej w tej chwili okreslic -
najlepiej oddaje ten stan, w jezyku mowy, okreslenie COS - stanie sie
Punktem, Cos przestaje istniec, ale nie wszystko. Cos znika. Sprobuje
jakos to wyrazic - stan wypatroszenia uczuc, wedlug mojego nazewnictwa -
stan hibernacji psychiki. Wedlug mnie stosowanie tego do osob chorych,
nie zdajacych sobie sprawy ze swojego stanu i nie ponoszacych za niego
swiadomej (podkreslam) odpowiedzialnosci (i nie umiejacych swiadomie go
zneutralizowac) - jest to sadyzm - zmuszenie czlowieka do stania sie
zwierzeciem kierowanym li tylko zwierzecymi instynktami. Rownie dobrze
mozna zastosowac leki uspokajajace (przymulajace ?) - choc to tez nie
jest zbyt mile, jednak mimo wszystko mniej przykre.
Flyer
|