Data: 2017-07-03 09:19:45
Temat: Re: Hidden Brain - "Is he Muslim?"
Od: "Chiron" <c...@t...ja>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Jakub A. Krzewicki" <p...@g...com> napisał w
wiadomości news:53595da9-5334-49b0-8ced-e6d1df37f2de@googlegrou
ps.com...
W dniu poniedziałek, 3 lipca 2017 08:16:35 UTC+2 użytkownik Chiron napisał:
> Użytkownik "pinokio" <p...@n...adres.pl> napisał w wiadomości
> news:ojboqu$23k$1@node1.news.atman.pl...
> >W dniu 02.07.2017 o 23:04, Chiron pisze:
> >>> To właśnie poważny argument przeciw dostępności broni palnej
> >> A dlaczego? Wolisz skok z okna albo truciznę niż strzał w skroń?
> >
> > Niewielu się zdecyduje, skok z okna - trzeba pokonać lęk wysokości, nie
> > ma
> > pewności- trzeba przeżyć zderzenie z ziemią, można zostać kaleką zamiast
> > zabicia.
> > Trucizna - łatwa, ale nie zawsze pod ręką jest odpowiednia, mogą
> > odratować, poza tym lęk, że umieranie po truciznie bardzo nieprzyjemne.
> > A broń - pokusa łatwej śmierci
>
> Człowiekowi chce się pić- upał, może się zdenerwował (adrenalina), etc-
> sięga odruchowo po napój. Jednak ten mechanizm zupełnie nie pasuje do
> samobójstw. Pęd ku śmierci jest w każdym z nas- mniejszy lub większy.
> Popatrz choćby na niektórych kierowców- przecież niczym innym jak pęd ku
> śmierci nie można ich jazdy tłumaczyć. Samochodów ma też tę ciekawą
> właściwość, jaką mają środki psychochemiczne: zdenerwowany do białości
> kierowca wsiada, odpala i wciska gaz- uspokojenie (pozorne!!!) przychodzi
> od
> razu. Wracają nerwy? No to więcej gazu! Taka jest często przyczyna wielu
> samobójstw- które oczywiście nie zostają za samobójstwa uznane. Jeśli ktoś
> chce umrzeć- rozpoczyna "przymiarkę": na przykład wiąże sznur, zakłada
> pętlę
> na szyję (bo coś mu kazało)- a dalej już toczy się "automatycznie". Tak
> twierdzi wielu uratowanych. Podobnie okno: otwarte, wysoko, "coś" mu
> kazało
> podejść, spojrzeć w dół. "Dlaczego by nie skoczyć?" - taka myśl w głowie
> samobójcy. Tyle, że on tej decyzji nie podjął w tym momencie. To cały
> proces
> decyzyjny, który w nim dojrzewał. No cóż- człowiek w miarę choćby obeznany
> z
> bronią palną wie, że ruch ręki- całkowicie niekontrolowany (podobny do
> tego,
> który wykonuje niejeden samobójca, aby zdjąć pętlę z szyi- ale jest już za
> późno)- może spowodować, że strzał w głowę zakończy się dla niego trwałym
> kalectwem- zamiast śmierci. Najpewniejszy wydaje się tu jednak stryczek-
> albo skok z 10 piętra. Jednak- powtarzam- to (poza może niektórymi
> chorobami
> psychicznymi, choć nie wiem)- nie jest to jednorazowy odruch, ale cały
> proces decyzyjny- który najczęściej trwa latami.
> No cóż- możemy się w takim razie spierać, czy należy zakazać sprzedaży
> sznurka, pasków, budowania budynków powyżej 2 piętra, etc
Też się zgadzam. Popęd ku śmierci pojawia się wśród ludzi, którzy nabrali
nieświadomej awersji do życia. Jeśli ją sobie uświadomią, to stoją przed
nimi
dwie drogi - jedna ku samobójstwu, a druga ku ścieżce do oświecenia.
I to nie od czynników tak dostępnych jak rodzaje śmiercionośnych narzędzi
zależy ten proces, tylko od karmicznych uwarunkowań umysłu. Uważam, że
akurat
broń w tym również śmiercionośna jest potrzebna w wypadkach zagrożenia życia
do samoobrony i człowiek powinien się nią nauczyć posługiwać.
Co do mnie, to ślubowałem, że w tym życiu nie popełnię samobójstwa, dopóki
moja życiowa misja nie zostanie spełniona. Ponieważ czasy się pogarszają,
wątpię, żebym miał ten zaszczyt. Im bardziej życie mi brzydnie, tym bardziej
wbrew pozorom nie chcę się zabić, bo o tym więcej jest do walki. Ale
załóżmy,
że miałbym możliwość życia na tyle długiego, że wykonałbym dla dobra ludzi
wszystkie wielkie i zaszczytne prace, o których marzę, że je wykonam, a
jestem
mało przekonany, że zrobię je wszystkie. Pewnie by mi to tylko kilkaset lat
zajęło ;) Przypuśćmy, żebym ich dożył - wtedy zasiadłbym na honorowym
miejscu
i szczęśliwy ze swoich dokonań, skróciłbym swoje życie, otwierając brzuch
metodą japońską. Odebrałbym je sobie nie z desperacji, ale ze szczęścia
i z obawy, iżbym mógł po tym coś jeszcze głupszego popełnić, co zniweczyłoby
moje dokonania. Albo iżbym ujrzał jakąś kosmiczną katastrofę, która
obróciłaby
je nadaremno. Oczywiście to tylko teoria, bo wiem, że coś takiego jest
możliwe jeden na milion. To jest chyba jedyny teoretyczny powód, dla którego
mógłbym sobie życie kiedyś tam odebrać. Innych nie widzę.
====================================================
====
Dziękuję za odpowiedź- która mi pokazuje nie tylko to, co nas łączy (bo tego
jest naprawdę wiele)- ale i to, co nas diametralnie nie tylko różni, ale i
dzieli. To, co różni katolicyzm od buddyzmu. To, o czym mówił nasz papież.
Tu z całą mocą wychodzi jedna z tych rzeczy: stosunek do samobójstw.
Ponieważ, jak uważasz- nie ma Boga (a c oz Grą?)- buddysta uważa, że skoro
już spełnił swoją misję- może (a nawet powinein) popełnić seppuku. No ok- z
tego poziomu to jest zrozumiałe. Nawet to wyjaśniłeś: zrobiłem tyle dobrego,
kosztowało mnie to sporo sił, teraz nie mam ich już za wiele- boję się, że
mogę czymś sobie zaszkodzić, jakimś nierozważnym czynem, więc kończę życie.
Jak to wygląda w katolicyzmie? Katolik uważa, że Bóg jest właścicielem jego
życia. Nie on sobie je dał- nie on ma je prawo odebrać. Robiąc to- łamie
Prawo. Wystepuje więc przeciw Wielkiemu Prawodawcy. Przytoczę tu sytuację
anegdotyczną: Ojciec Pio miał także dar leczenia. Gdy zawołano go raz do
jednego chorego- jak zwykle zaczął się żarliwie modlić. Jednak odchodząc od
jego łóżka nie miał niczego pocieszającego dla rodziny. Bardzo delikatnie
dał im do zrozumienia, że ten ich bliski- niedługo pewno odejdzie.
Pocieszenie jego dotyczyło wyłącznie sfery duchowej: wróci do Boga. Później
miał tłumaczyć to w ten sposób, że modląc się o ocalenie tego człowieka
otrzymał taką informację: albo ten człowiek, który teraz jest właściwie w
agonii- umrze i trafi do nieba, albo umrze za około 5 lat, ale popełni
bardzo grzeszny uczynek, przez co będzie mieć problemy ze Zbawieniem. O jego
śmierci zdecydował więc Pan jego życia- Bóg. Chyba nikt nawet nie pomyślał,
że mógłby sam sobie to życie odebrać.
--
Chiron
|