Data: 2010-03-26 08:01:55
Temat: Re: Homoseksualizm w Kościele Katolickim. (Tylko dla myślących, spienieni proszeni na słoneczko)
Od: zażółcony <z...@m...on.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Chiron" <c...@o...eu> napisał w wiadomości
news:hoghrv$75u$1@news.task.gda.pl...
> Kolejna sprawa- z kręgów buddyjskich- tantra yoga, na którą się kiedyś
> powoływałeś: z mojej wiedzy na ten temat wynika, że praktykuje się na
> energii seksualnej, i najwspanialsze praktyki są pomiędzy dwoma osobami
> hetero na wysokim poziomie rozwoju duchowego. Seks- np z prostytutką (choć
> te praktyki przecież to nie kamasutra)- moze nawet doprowadzić do
> "zabrudzenia" mentalnego- podobnie jak stosunek homoseksualny.
Na temat praktyk tantrycznych krąży mnóstwo mitów i szczególnie na
zachodzie,
ludzie jakoś niezdrowo się nimi ekscytują, opowiadając najczęściej głupoty.
Słowo 'najwspanialsze' jest tu obrazem tego mitu, pokazuje, że praktyki te
są powszechnie kojarzone z jakimś mega-orgazmem. Jest to niezdrowe
i dlatego też nauczyciele generalnie unikają udzielania nauk na temat
tych praktyk.
Chciałbym, żebyś postarał się rozróżnić dwie rzeczy:
- dopasowanie
a
- wartościowanie
Ty sugerujesz, że istnienie praktyk seksualnych w buddyzmie wartościuje
w jakiś sposób _absolutny_ związki heteroseksualne.
W mojej opinii właściwsze jest rozumowanie takie, że buddyzm
stara się dostarczyć praktyki religijne do każdej formy, w tym stara się
maksymalnie wykorzystać potencjał tkwiący w powszechnej ludzkiej
heteroseksualności.
Należy to rozumieć tak, że każda praktyka dobrze dobrana do indywidualnych
cech praktykującego, motywująca, wykonywana z zaangażowaniem - jest
wspaniała.
Pamiętaj, że buddyzm to koło (samsary), nie drabinka o kolejnych szczeblach
- niższych i wyższych. Oczywiście to też zależy od szkoły - ale tendencja
jest generalnie im wyższe nauki - tym większy nacisk na to, by nie walczyć
z formą, ale by wykorzystać jej potencjał, bo różne formy są w jakiś
sposób 'równe'.
Dlatego też znajdziesz w buddyzmie mnóstwo sprzeczności. W jednej
szkole będą kłaść nacisk na silną hierarchiczność i będziesz miał
powiedziane, że świat zwierząt jest światem podrzędnym a same
zwierzęta niezdolne do osiągnięcia oświecenia, a w innej szkole
powiedzą Ci, że sprawa wcale nie jest tak oczywista, że np.
wiele 'wysoko' zrealizowanych istot(niekoniecznie ludzkich)
celowo odradza się w ciałach ryb głębinowych czy sumów zagrzebanych
w mule - bo takie ciało daje optymalne warunki do głębokiej,
niezakłóconej medytacji.
Podobnie moim zdaniem należy podchodzić do sfery seksualności.
Każda orientacja seksualna jest formą - ma swoje ograniczenia
i swój potencjał. W jednej szkole dostaniesz informację o tym,
że homoseksualizm jest zły, bo 'najważniejsze' jest zintegrowanie
pierwiastka męskiego i żeńskiego (im bliżej mentalności Chińczyków
tym silniejsze będzie tego typu myślenie), a w innej powiedzą Ci,
że heteroseksualizm jest również ograniczający - i podadzą
przykłady jak to jakiś legendarny mistrz osiągnął tak wysoki
poziom integracji pierwiastka męskiego i żeńskiego, że mógł
swobodnie zmieniać płeć - ze wszelkimi tego konsekwencjami.
Nie widzę problemu w tym, by uznać, że jakiś wysoko zrealizowany
praktykujący wybierze sobie ciało biseksualne lub ciało
tzw. 'cioty' - bo uzna, że jest to dla niego forma optymalna z punktu
widzenia integracji pierwiaska męskiego i żeńskiego. Należy
pamiętać, że 'głęboka integracja' powinna być rozumiana
na poziomie wewnętrznym, psycho-mentalnym.
> Piszesz, że nauczyciele buddyjscy nie zabraniają...etc. Jak ja sobie
> czytam różne buddyjskie przekazy- to przyznasz chyba, że raczej trudno tam
> o zakazy czy nakazy. Są porady, życzliwe uwagi- jednak nawet (z kręgów
> tybetańskich) opowieść o którymś lamie, parającym się czarami (zanim
> został lamą)- nie jest przedstawiona w kolorach czarno białych. Raczej:
> był sobie człowiek, który nie potrafił się odnaleźć w tym wcieleniu,
> trafił do czarnoksiężnika, który uczył go magii. Dopiero odnalazł go
> pewien mnich buddyjski i się nim zaopiekował (dość oryginalnie, bo
> właściwie to robił mu wciąż po złości:-) )- człowiek tan porzucił magię i
> zajął się swym rozwojem duchowym, zostając lamą. Jednak nie kojarzę, żeby
> tam magia była przedstawiana jako zło. Jest raczej coś takiego: tracił
> czas, cofał się w rozwoju, zbierałzłą karmę. Nie ma jednak piętnowania.
> Być może podobnie jest z homoseksualizmem? Nie potępia się- ale i nie
> zaleca.
> Nie potępia- bo być może samo potępianie nie mieści się w pewnym
> "buddyjskim kanonie"? Jak uważasz?
Tak - i ma to głębokie uzasadnienie w naukach. Są różne ścieżki dla różnych
form. Każdy sam się zastanawia, co jest dla niego rozwojowe - i wtedy
spotyka mistrza, który pomaga mu to osiągnąć. Taki jest ideał.
A wydanie masowe - to wydanie masowe - bywa różnie.
|